Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2020, 09:29   #44
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Opowieść Samwise'a była historią tragiczną i chwytającą za współczucie. Podzielił się nią z resztą, kiedy Rita postanowiła zająć się splugawionymi nekromancką magią ciałami, a Nicodemus zajął się rannymi.

- Był to czas, kiedy smok Shadraxil rzucał swój cień na krainę Cormyru. - zaczął - W roku dwieście trzydziestym szóstym Rachuby Dolin i latach następujących po nich Shadraxil wyrządził nieopisane szkody na osadach ludzkich. Siejąc gorycz i strach w najdzielniejszych sercach...

Samwise umilkł na chwilę. Jego wzrok powędrował po tych, którzy go słuchali i spoczął na paladynie.

- ...lecz promień nadziei zaświecił w mokrych od łez oczach, kiedy paladyn Jerold Keegan dźwignął na nogi lud Cormyru, zjednoczył ich pod jednym sztandarem i wlał odwagę w serca ludu. Jerold ściągnął wsparcie w postaci kilkoro najdzielniejszych magów i wraz ze swoimi ludźmi uderzył na smoka, kiedy ten pustoszył kolejna osadę. Walka, wydawała się być z góry skazana na porażkę, lecz zawziętość bohaterów Cormyru z dumą rywalizowała z potęgą smoka cieni. Kiedy smok był już wystarcająco osłabiony, Jerold Keegan ponownie zaszarżował ze swoimi ocalałymi ludźmi, a magowie na umówiony wcześniej znak splotli zaklęcia, które miały uwięzić Shadraxila w planie cieni. Udało się, lecz niewyobrażalnym kosztem...

Bard odwrócił wzrok i spojrzał na Ritę podpalającą kolejne nieumarłe ciało.

- Jerold oraz jego wojownicy, zostali przeniesieni do planu cienia wraz ze smokiem, gdzie stoczyli ostatnią śmiertelną walkę. Tylko Jerold przeżył. Choć pułapka nie była stworzona dla niego, nie mógł wydostać się z tego plugawego miejsca. Godzinami chodził między swymi poległymi ludźmi i opłakiwał ich. Desperacko szukał sposobu by wyrwać się z tego więzienia i zabrać ciała swoich przyjaciół w boju, by pochować ich godnie. Wtedy popełnił błąd, jakiego miał żałować przez nieskończone wieki.

Samwise odszedł kilka kroków od płonących nieumarłych i patrząc jak gęsty, ciemny dym pożera ich ciała, ponownie podjął swoją opowieść.

- ... Jerold wiedział bowiem, że smocza krew potrafi nadać człowiekowi niewyobrażalną potęgę. Zaczął pić tę krew. Z początku nie udawało mu się powrócić do świata, który tak ukochał, dostrzegał jednak, że jest coraz bliżej celu. Przełamał obrzydzenie i pił dalej. Spożywał krew przez wiele dekadni, aż udało mu się utworzyć przejście, którym przeniósł swych braci oraz sam dołączył do miejsca które znał. Długo niewidziane słońce oślepiło go swym pięknem. Radość ze spełnionej tęsknoty, jaką wtedy poczuł była nie do opisania...

- Na cześć paladyna zbudowano fort Keegan's Keep, zaś u jego stóp miasto Winterhaven. Jednakże nietrwała długo smutna radość Jerolda Keegana. Choć cieszył się niewyobrażalną siłą i magiczną potęgą, krew smoka cieni zaczęła go zmieniać także w inny sposób. Słońce zaczęło go parzyć, zaś skóra zbladła, jakoby stała się półprzeźroczysta, na wzór łusek smoka cieni, zaś w jego serce sączył się jad Shadraxila czyniąc zeń człowieka szalonego i podłego.

- Wiedziony chwilową słabością i szaleństwem krwi Shadraxila, Jerold zamordował swą rodzinę. Zbiegł, lecz nie wiadomo było gdzie się ukrywa. Czasem widywano istotę, która była jedynie cieniem dawnego paladyna poruszającą się pośród nocy. Mawiało się, że sami bogowie go przeklęli. Stąd liczne ograniczenia, jakimi został ukarany.

Tutaj Samwise na chwilę wstrzymał swoją opowieść, by podzielić się z towarzyszami wszystkim co wiedział na temat ograniczeń wampirów. Nastepnie kontunuował swoja opowieść.

- Choć krew Shadraxila przemieniła go, Jerold wciąż w sercu miał cząstkę dawnego dobra. Coraz bardziej przytłoczoną, coraz bardziej zdradzoną i nieszczęśliwą. Była tam jednak i pragnęła odwrócić klątwę, na która nie zasłużył. Wiedziony chęcią mordu Shadraxila przypadkiem odkrył, że krew zwykłych ludzi, czy elfów... istot rozumnych, odsuwa odeń wpływ smoczej krwi. Tragiczna to była klątwa. By nie zatracić się do końca w złu musiał pić krew niewinnych osób. Musiał pogłębić mroki swojej duszy, by zachować dobro w swoim sercu, którego tak desperacko pragnął. Musiał stać się nikczemny, by zachować ostatnią iskrę nadziei. Lecz ta zdawała się gasnąć... jego pragnienie krwi... dziś być może nawet nie pamięta dlaczego tak jej pożąda...

Tymi słowy zakończył swoją historię.
- Nie wiem ile jest prawdy w tej opowieści, lecz z cała pewnością wampiry i smoki cienia mają ze sobą wiele wspólnego. Być może taką jest prawda o pierwszym wampirze, "Smoczym Synie" Jeroldzie Keeganie.

Po jakims czasie ruszyli dalej i już wkrótce wyszli z lasu, a przed nimi jawiła się dolina, która przecinała ścieżka u krańca której czekała na nich upragniona osada.


Był środek dnia, a miasteczko jakoby umarłe. Architektoniczne bryły nachylały się w stronę drogi, przyprawiając tym o poczucie przytłoczenia. Samwise postąpił niepewnie kilka kroków na przód nie zwracając uwagi na zasłyszany płacz.
- Rozejrzę się... - powiedział bardziej do siebie, kiedy reszta rozważała nad sprawdzeniem źródła rozpaczy.

Choć krajobraz daleki był od tego, w którym chciałoby się obracać, budził swego rodzaju fascynacje.
- Może odnajdę burmistrza... Myślicie, że to może być owa Barovia? - znów zapytał bardziej siebie, bowiem większość była zajęta innym tematem.

Samwsie odszukał list, który znaleźli przy martwym posłańcu i raz jeszcze przeczytał jego zawartość.
- Kolyan Indirovich - wymamrotał jeszcze i ruszył wgłąb wioski.

 
Rewik jest offline