27-10-2020, 20:14
|
#338 |
Markiz de Szatie | Pomioty zaatakowały po raz kolejny. Wydawały się być bardziej zainteresowane Polakiem. Jego wcześniejsza rana-znamię musiała pobudzać zmysły tych zwierząt. Niewykluczone, że złapały jego trop i wytrwale za nim podążały. Zwyczaje strefowych bestii przypominały odwieczne prawa natury i zew krwi, mianowicie polowanie na słabsze i ranne osobniki.
Biolog zamierzał wykorzystać ślepe pragnienie istot. Jego pręt dawał mu przewagę zasięgu, a stwory były skupione na innym celu. Doktor zaatakował najbliższego hell-hounda, nie szaleńczo na oślep, lecz starał się wyprowadzić precyzyjne uderzenie. Przetrącić kończynę, aby utrudnić poruszanie się, a potem spokojnie dobić bestię. Jeśli oczywiście można było mówić o jakimkolwiek poczuciu spokoju. Adrenalina buzowała w nim jak gejzer, lecz Mervin starał się panować nad emocjami i wykorzystać atut zasięgu. Był również gotowy do obrony. Priorytetem było nie odnieść obrażeń, które utrudniłyby późniejszą ucieczkę przed strefową watahą... |
| |