Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2020, 21:36   #29
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
13/18

R. Roanhorse - Resistance Reborn


Wydawnictwo: Del Rey
Data wydania: 2019
Ilość stron: 315
ISBN: 9780593128428

Przyznam się Wam bez bicia, że nie jestem fanem najnowszej trylogii Gwiezdnych Wojen, czy jak kto woli, trylogii sequeli. Zwał jak zwał. Ale z pewnym zaskoczeniem odkrywam, że niektóre książki czy nawet komiksy, bazujące na tych filmach, potrafią być naprawdę interesujące i wciągające.

Nie wiem do końca czy tak jest w przypadku tego tytułu. Mnie osobiście bardzo przypadł do gustu, ale chyba jednak bardziej dlatego, że jestem fanem SW (o szczegółach tego co mi się tak bardzo spodobało niżej), a niekoniecznie przez jakość samej książki. Nie mówię, że jest źle. Jest to w sumie fajnie napisana wielowątkowa opowieść, tylko w zasadzie nie bardzo wiadomo dokąd ona zmierza. Zakończenie też pojawia się ot tak, gdyby nie wiedza o ilości stron do końca, można by powiedzieć, że nagle, bez uprzedzenia. Generalnie nie ma klasycznego schematu typu wstęp, zawiązanie akcji, kulminacja, zakończenie. Mamy wstęp, przedstawienie bohaterów dramatu, a potem emocje mniej więcej na jednym poziomie.

Braki w tym ostatnim autorka próbuje chyba nadrobić takim jakby zbytnim dramatyzmem i wszczepianiem trochę na siłę epickości danego momentu. Głównie polega to na zachowaniu typu: "uwaga, będę się teraz poświęcał dla dobra sprawy". Trochę jest to sztuczne, nawet w świecie Gwiezdnych Wojen, zwłaszcza że nie zawsze z tego poświęcania coś wychodzi, ale nie chcę zdradzać fabuły.

Sama historia dzieje się tuż po zakończeniu epizodu VIII ("Ostatni Jedi"), gdy z całego Ruchu Oporu ostało się kilkanaście osób, zgromadzonych na Sokole Millenium. Jest to opowieść o początkach odbudowywania tej organizacji, by w epizodzie IX znów mogła walczyć ze złym Najwyższym Porządkiem. Bohaterów mamy kilku, ale wbrew temu co przedstawiono na okładce, nie tylko filmowi herosi odgrywają tu ważną rolę. W zasadzie tylko Poe i Leia są istotni, reszta to trochę tło. Za to ekipę wzbogacają inne postacie.

No i właśnie dotarłem do części, która mnie tak zachwyciła. Gwiezdne Wojny od zawsze (no, powiedzmy od bardzo dawna, ale dla mnie od zawsze) były rozbudowanym uniwersum. Wydawane pod tym szyldem książki, komiksy, gry niby działy się w tym samym świecie co filmy, niby razem stanowiły jedną całość, ale nie do końca się to odczuwało. Rzadko nawiązywały do siebie wzajemnie, jak już to do filmów, albo dzieł tego samego autora czy tytułów z tej samej serii, a czasem wręcz sobie zaprzeczały. Ta książka natomiast to prawdziwa gratka dla fana, bo mamy tu nawiązania nie tylko do filmów (głównie "Ostatniego Jedi"), ale również do książek ("Więzy krwi" "Utracone gwiazdy" i trylogia "Koniec i początek"), komiksów (seria "Poe Dameron") i gier ("Battlefront II"). Pojawiają się bohaterowie znani z tych tytułów, są bezpośrednie nawiązania do wydarzeń tam przedstawionych. Naprawdę czuć, że to wszystko zostało spojone w jedno uniwersum, że książki na równi z filmami stanowią jego część. Dla mnie to coś pięknego.

I głównie dlatego taka, a nie inna ocena. Dodam też, że książka niestety nie jest dostępna w języku polskim.


Ocena: 8/10


14/18

D. S. Dawson - Phasma


Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2017
Ilość stron: 475
ISBN: 978-83-280-5268-0

Kolejny tytuł spod znaku SW, tym razem dostępny w Polsce. Chociaż zastanawiam się czy warto polecić polskie wydanie, bo liczba różnego rodzaju literówek jest zatrważająca i może lepiej jednak sprawić sobie wydanie oryginalne, jeśli dla kogoś język angielski nie stanowi bariery. Są takie książki, że człowiek się zastanawia czy ktoś trudził się w ogóle korektą w ich przypadku.

Ale skoncentrujmy się na samej historii. Fabuła porusza się dwutorowo. Czas "teraźniejszy", czyli w tym wypadku jeszcze przed epizodem VII ("Przebudzenie Mocy"), stanowi opowieść o szpiegu Ruchu Oporu, która popada w pewne tarapaty i aby się z nich wykaraskać snuje opowieść o tytułowej Phasmie. Wbrew moim oczekiwaniom ta druga historia nie jest całym życiorysem Phasmy, tak jak to było np. z Dooku w przypadku recenzowanej przeze mnie wcześniej książki, a jedynie dość krótkim, ale istotnym fragmentem z jej życia. Konkretnie opowieść o tym jak to się stało, że dołączyła do Najwyższego Porządku.

Książka zaczyna się intrygująco, ale potem, może ze względu na wolniejszy rozwój akcji niż się spodziewałem, odniosłem wrażenie pewnego zastoju. Były takie momenty, że wertowałem książkę by się dowiedzieć kiedy w końcu opuszczą jakieś miejsce (każdy rozdział zaczyna się od nazwy miejsca i czasu akcji), bo miałem go zwyczajnie dość. Muszę jednak zaznaczyć, że choć czytając miałem wrażenie, że autorka niepotrzebnie pewne rzeczy przedłuża, to koniec końców okazało się, że niemal każde z tych nudnych według mnie wydarzeń miało istotny wpływ na zakończenie, które jest naprawdę dobre.

Sama Phasma nie jest główną bohaterką, jej historię poznajemy z relacji jednej z jej towarzyszek. I jest to świetny zabieg, bowiem zamiast od razu dowiadywać się z kim mamy do czynienia, powoli odkrywamy charakter i motywacje tytułowej postaci. A to co odkrywamy na końcu może być nieco szokujące. I wówczas przychodzi refleksja, dlaczego tej postaci nie dano więcej miejsca w filmie?


Ocena: 7/10


15/18

W. Włodarkiewicz - Polesie 1939


Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2011
Ilość stron: 285
ISBN: 978-83-11-12906-1

Wbrew nazwie serii ("Historyczne bitwy") nie jest to książka poświęcona jakiejś bitwie, a raczej sytuacji ogólnej, w tym oczywiście walkom, danego regionu Polski we wrześniu 1939 roku. Nie do końca jestem przekonany czy ograniczanie się geograficznie i to jeszcze w taki sposób, było najlepszym pomysłem. Jest to raczej dość sztuczna granica, zwłaszcza w tym przypadku. Obszar Polesia bowiem nie odpowiadał w 100% ani obszarowi przedwojennego województwa poleskiego, ani obszarowi DOK IX (Dowództwo Okręgu Korpusu nr IX w Brześciu n. Bugiem), czyli nie pokrywał się ani z podziałem administracyjnym ani wojskowym kraju. Wiele jednostek, walczących najpierw na Polesiu, przechodziło w dalszej części kampanii na Lubelszczyznę i tu ślad po nich się w książce nagle urywa. Inne zaczynały walkę gdzie indziej, o czym też się z książki nie dowiemy, by potem znaleźć się na Polesiu. Można powiedzieć, że pod wieloma względami jest to opracowanie wyrwanych z kontekstu wydarzeń.

Ale nie znaczy to, że książka jest zła. Po prostu narzucone sobie przez autora ramy wydają mi się problematyczne. Co do zawartości książki to mamy, niezbyt szczegółowo co prawda, przedstawione losy Polesia, w tym walkę z niemieckim agresorem o Brześć i Kobryń, a także z radzieckim na wschodniej granicy. Co ciekawe w przypadku zgrupowania Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" autor nie porzuca narracji po opuszczeniu przez nie terenu Polesia, tak jak ma to miejsce w przypadku załogi twierdzy Brześć czy grupy Korpusu Ochrony Pogranicza. Kontynuuje ją aż do kapitulacji grupy pod Kockiem. Czemu wyróżnił to jedno zgrupowanie, nie wiem.

Same opisy walk są dość ogólne i w dużej mierze koncentrują się na relacjach świadków niż na konkretnych opisach, co jednak postrzegam jako wadę. W ogóle autor posiłkuje się relacjami w wielu miejscach, chyba nie zawsze potrzebnie. Czasami ma się wręcz wrażenie, że robi to tylko po to by dorzucić jedną czy dwie strony tekstu więcej. Tym bardziej, że pewne fakty opisuje po kilka razy w różnych rozdziałach, jakby dla przypomnienia. Niestety jednocześnie pomija pewne wydarzenia, przez co tworzą się swoiste dziury w narracji.

Ogólnie jednak książkę oceniam pozytywnie, choć nie nadzwyczajnie. Czyta się to w sumie dość przyjemnie i płynnie.


Ocena: 6,5/10


16/18

Berlingowcy. Żołnierze tragiczni - wyd. zbior. pod red. D. Czapigo


Wydawnictwo: Wydawnictwo RM
Data wydania: 2015
Ilość stron: 350
ISBN: 978-83-7773-316-5

Książka przedstawiająca w dość ogólnym zarysie dzieje Wojska Polskiego na Wschodzie, dzisiaj formacji może nie tyle zapomnianej, co zamiecionej pod historyczny dywan, a w sumie niesłusznie. Esencją książki są nawet nie tyle, jak już wspomniałem, dość ogólne opisy działalności WP, co relacje żołnierzy. I chociaż są to relacje wybrane z wcześniej już publikowanych źródeł, ich wspólne zebranie, porównanie podobnych przecież przeżyć osób, patrzących na świat w różny od siebie sposób, może dać ciekawy obraz.

Pomimo tego, że autorów wspomnień mamy tylko dziewięcioro, są to jednak osoby mocno zróżnicowane. I tak mamy tu ofiary wysiedleń ze wschodnich kresów, które potem próbowały dostać się do wojska Andersa, ale z różnych powodów nie zdążyły. Mamy tu takich, którzy do wojska wybrali się dopiero przy powołaniu, gdy formowano już wojska w obozie w Sielcach. Mamy byłego AK-owca, wcielonego do armii na Lubelszczyźnie. Mamy wreszcie przedstawicielkę płci pięknej, która chyba wyróżnia się najbardziej na tle kolegów. Jedni zostali zwykłymi żołnierzami, inni oficerami, jedni służyli na linii, inni na tyłach, są nawet oficerowie wychowawczy/polityczni. Różne spojrzenia na tę samą sprawę.

Książka została podzielona na osiem rozdziałów, z których każdy poprzedzony jest pobieżnym opisem wydarzeń historycznych, po czym głos zostaje oddany świadkom tamtych zdarzeń. W ten sposób poznajemy historię naszych bohaterów od nieudanych prób dostania się do armii Andersa, przez sformowanie 1 Dywizji Piechoty, jej chrzest bojowy, rozrost polskiej armii, walki na ziemiach polskich i niemieckich, aż po zakończenie wojny i walkach powojennych z tzw. reakcyjnym podziemiem i UPA.

Myślę, że książka jest sporą wartością sama w sobie, nawet biorąc pod uwagę, że relacje świadków są generalnie niezbyt pewnym źródłem informacji. W końcu pamięć ludzka bywa zawodna, wszelkie opinie są ewidentnie subiektywne, a niektórzy mogą nawet przekłamywać pewne fakty, byle np. wybielić własne działania (nie mówię, że w tym przypadku tak jest). Jednakże próba ukazania żołnierzy ludowego WP nie jako ideałów, śmiało poświęcających życie w walce z niemieckim najeźdźcą, jak to robiono w czasach PRL-u, ale też nie jako potworów, sługusów nowego okupanta, z ochotą walczących z prawymi żołnierzami wyklętymi, jak to się często robi teraz, tylko jako zwyczajnych ludzi, zamieszanych w tryby wielkiej polityki, niepanujących właściwie nad własnym losem, jest warta poznania. Szczerze polecam tę książkę i to nie tylko wielbicielom historii.


Ocena: 9/10


17/18

J. Komuda - Westerplatte


Wydawnictwo: fabryka słów
Data wydania: 2019
Ilość stron: 494
ISBN: 978-83-7964-446-9

Westerplatte - dla Polaków jeden z symboli II wojny światowej. Bój o ten półwysep gloryfikowany był przez lata i to od momentu, gdy wciąż się toczył. W końcu urósł do miary takiej legendy, że trudno się z nią było krytycznie zmierzyć. Ale co jakiś czas różni autorzy próbują obalić utrwalone w świadomości ludzkiej mity. Książka Jacka Komudy, choć jest przede wszystkim powieścią, również dorzuca do tego swoją cegiełkę.

Czytając zastanawiałem się jaki byłby mój odbiór gdybym nie interesował się nigdy historią walk o Westerplatte, nie znał jej przebiegu, nazw polskich placówek obronnych, nazwisk obrońców. Prawdę mówiąc uważam, że szybko bym się w tym wszystkim zagubił. Ta opowieść nie ma bowiem jednego głównego bohatera, nie ma nawet grupy bohaterów. Bohaterem jest niejako cała załoga składnicy, a przynajmniej spora jej część, z większością oficerów i podoficerów na czele.

Opisując ciąg wydarzeń autor przeskakuje z miejsca na miejsce. Oczywiście stale zaznacza, że to się dzieje w wartowni nr 1, tamto w placówce "Przystań", a tamto w koszarach, ale nietrudno się w tym wszystkim pogubić, nawet pomimo pięknej kolorowej mapy na początku (choć nie do końca dokładnej). Kto bowiem szybko zapamięta czym się różni placówka "Prom" od placówki "Fort", albo wartownia z którym numerem stoi nad kanałem portowym, a która od strony bramy kolejowej? Nazwiska też szybko mogą się poplątać, zwłaszcza że krótki ich wykaz na końcu obejmuje tylko dowódców poszczególnych punktów oporu. A jak tu zapamiętać szeregowca, który pojawił się na początku książki, a kolejny raz dopiero po dwustu stronach? A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kilku bohaterów po stronie niemieckiej.

Chyba niełatwo się z tym zmierzyć nie znając historii Westerplatte, przynajmniej tej z początku września 1939 roku. Ale mimo wszystko zachęcałbym do tego. Co prawda nie należy do tej powieści podchodzić jak do książki przedstawiającej fakty historyczne, choć wiele takich się w niej znajduje. Mimo wszystko jest to pewna wizja literacka, w której autor nie raz i nie dwa tworzy własne scenariusze wydarzeń. Mamy nawet kilka postaci stworzonych tylko na potrzeby książki.

Urzeka mnie natomiast to samo co urzekło mnie w "Hubalu" i właściwie w każdej książce Komudy. Nie ma tu postaci dobrych, nie ma postaci złych (no, może niektórzy Niemcy), są po prostu ludzie ze swoimi słabościami i wadami, ale i zaletami. Nie jest to opowieść o rycerskiej postawie obrońców skrawka polskiej ziemi w Gdańsku. Jest to opowieść o zwykłych żołnierzach, nie ideałach. Nie zabraknie w niej też sensacji rodem z opowiadań o Jamesie Bondzie, ale nie będę się nad tym rozwodził, nie chcąc zdradzać fabuły.

Polecam wielbicielom opowiadań wojennych, bo na to jest w głównej mierze ta książka nastawiona.


Ocena: 8,5/10
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem