Qwertego przeszył dreszcz. Niczym sztych okruch lodu wbił się w jego kręgosłup i rozlewał zimno po całym ciele. W uszach słyszał krzyk. Krzyk umierającego prawdziwą śmiercią da Silvy. Tym razem wyczucie przyszłości przyszło samo, bez sięgania po moc krwi. Czas ich gonił.
Tony schował się za skrzynkę z jakąś porcelaną. Sięgnął po moc krwi, żeby doprowadzić się choć trochę do porządku. Jego ubrania były poszarpane. Ale ciało się regenerowało. Regenerowało się w zamian za krew. Potrzebował teraz dużo krwi.
Tymczasem powalony policjant odtoczył się w bok i sięgnął po pistolet.
Cath przemierzała magazyn pewnym krokiem. W zasadzie ignorowała ona pozostałych. Maszerowała wprost do tylnego wejścia.
Główne drzwi zadrżały. Ktoś właśnie do nich dotarł i gdyby nie Qwerty to pewnie celowałby im w plecy. Teraz musiał się szarpać z bramą.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |