Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2020, 07:58   #85
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Dużą część podróży na Rigus Wędrowiec spędzał w swojej kajucie, rozmawiając ze statkiem, starając się dowiedzieć jak najwięcej o jego funkcjach i możliwościach, a także uprawnieniach i obowiązkach kapitana. Okazało się, że krótki pobyt w Zilargo wiele lat wcześniej nieoczekiwanie przyniósł mu więcej niż tylko pogłębiona paranoja i nieufność w stosunku do gnomów - możliwość konwersacji z Destiny w mowie jego twórcy była dla niego pewnego rodzaju hołdem dla genialnego konstruktora. Statek znał też większość innych języków, zarówno cywilizowanych ras, jak i planarnych, ale ten wydawał się Wędrowcowi najbardziej właściwy.
Wizyta u Harrana pozwoliła mu trochę lepiej poznać Gnościka, ale wciąż miał nadzieję, że z czasem odkryje więcej informacji na temat poprzedniej załogi i samego statku.

***

Automaton musiał wykazać się sporą cierpliwością, bowiem Hjalvdor skupił się na swojej robocie zupełnie zapominając o jego obecności. Wykuwał powoli i bez pośpiechu. Nie była to wyrafinowana robota, choć kowal wydawał się być solidny i dokładny w niej. Ostrze było hartowane raz po raz, kute i sprawdzane. W końcu, po ponad półgodzinnej pracy Hjalvdor spojrzał na niedokończone ostrze i rzekł.
- Na razie wystarczy…. trzeba dać metalowi odpocząć.- spojrzał na Bezimiennego.- Too… prowadź.
Automaton poruszył się, w zasadzie pierwszy raz odkąd Harran i Marai sobie poszli.
- Oczywiście - powiedział i ruszył w stronę statku.

Wkrótce dotarli na miejsce, z którego Bezimienny i kowal weszli na pokład statku wspinając się po zrzuconych drabinkach. Kowal zaklął coś pod nosem.
Poł-orczyca, która nie opuszczała pokładu zlustrowała przybysza krótko wzrokiem. Po czym pytająco spojrzała na Wędrowca. Zastanawiało ją, kogo tu przyprowadził, jednak głęboko zakorzenione zwyczaje kulturowe sprawiły, że nie odezwała się by o to zapytać.
- Nie przepadam za wysokościami.- wyjaśnił po chwili. Rozejrzał się po pokładzie.- Nie wygląda to źle, ale pewnie w środku jest gorzej. No to prowadź i tłumacz czego oczekujesz.
- Mmho, Destiny, to Hjalvdor - Wędrowiec przedstawił kowala - Marai poleciła go jako najlepszego rzemieślnika w Rigus - po tych słowach automaton zwrócił się do gościa - Możemy zmniejszyć pułap, jeżeli wolisz, chociaż pod pokładem nie dostrzeżesz różnicy. Zapraszam - ruszył w stronę wyrwy pozostawionej przez wielkiego skarabeusza - To najpoważniejsze uszkodzenie poszycia, zapewne znajdzie się parę innych uszkodzeń, przy których twoja pomoc może okazać się nieoceniona. Destiny, proszę podaj mi listę sekcji i elementów, którym potrzebna będzie naprawa - ostatnie słowa rzucił w przestrzeń.
- Witam panienkę.- skinął głową rudy półolbrzym ku półorczycy, a Statek zaś odpowiedział.- Ta opcja nie jest obecnie w całości dostępna… mogę podać listę uszkodzeń. Niestety potrzebne do ich naprawy materiały i elementy nie są mi znane. Zwykle takie sprawy załatwia główny mechanik statku, którym był Gnościk. On miał odpowiednią wiedzę i mapy.
Zaś sam Hjalvdor podążył za automatonem mówiąc.- Nie trzeba obniżać pułapu, co do łatania poszycia, to nie powinno być problemu. Belkowanie macie chyba robione podobnie jak w wieżach oblężniczych?
- Nie do końca, mamy tu do czynienia z innym przeznaczeniem konstrukcji, nastawionej na inny rozkład obciążeń przez dłuższy czas, ale przy samych naprawach to wystarczające podobieństwo - stwierdził Wędrowiec, po czym zwrócił się do statku - Destiny, wystarczy lista uszkodzeń, ustalimy, w których Hjalvdor będzie mógł nam pomóc.
- Cóż… szkutnikiem nie jestem. - zaśmiał się rubasznie kowal i dodał.- Ale nie znajdziesz nikogo bardziej obeznanego z pracą nad drewnianymi konstrukcjami w Rigus. I… jeśli chcesz, to nie mam nic przeciwko nadzorowaniu mojej pracy tutaj. W końcu to twoje monety i masz prawo decydować jak je wydawać.
- Specjalistów nie trzeba nadzorować, ale mogę służyć pomocą - odpowiedział automaton - Destiny, co z tą listą?
Statek zgodnie z życzeniem kapitana zaczął podawać listę uszkodzeń swojego “ciała”. Pomijając nadwyrężenie stępki, dziury w burcie oraz uszkodzeń poszycia statku… reszta obrażeń nie była poważna. Ot drobne uszczerbki drewna tu i tam,”do zaleczenia” wedle statku. Problemem do nie przeskoczenia były braki w “systemie nerwowym” Destiny. Kryształowe żyły które zostały uszkodzone nie odrastały. Co prawda główne zgromadzenie kryształów kryło się w sercu i tam też kryła się świadomość okrętu… to jednak tam gdzie brakowało przecinających drewno żył Destiny był głuchy i ślepy. Niemniej ten problem należało odłożyć na później. Tym bardziej że same kryształy były specyficzne, a i kowal nie miał pojęcia skąd je wziąć. Na razie drewno…
Obaj zeszli na dół, by obejrzeć prowizorkę, którą to przygotował Wędrowiec.
Kowal poklepał dłonią metalową płytę.
- Nieźle.- po tym słowie dodał.- A więc chcesz to miejsce załatać skamieniałym drewnem tak?
Wyjął sznur z węzełkami z kieszeni i zaczął odmierzał wymiary.
- Jak szybko chcesz to załatać?
- Dokładnie to miejsce, i jak najszybciej. Rozumiem, że to będzie więcej kosztowało?
- Cóż… tak… dużo.- przyznał kowal.- Bądź co bądź płacisz nie tylko za naprawę. Także opłacasz przywilej zignorowania przez nas pozostałych zamówień. Bądź co bądź, chyba nie sądzisz, że brakuje nam roboty? Na moje oko to będzie od 350 doooo… 500 sztabek kupieckich. Tak myślę że około czterystu, bo nie zrobimy tego dopóki nie dostarczysz materiałów, więc mam czas na zwerbowanie ekipy i zaplanowanie całej naprawy.
- Rozumiem, że w tą kwotę wliczasz też cenę materiałów, tak? Skoro masz czas na przygotowanie się, a zapewne zdobycie drewna trochę potrwa, to chyba nie ingerujemy w obecne zamówienia, prawda? I jak długo potrwa taka naprawa? - Wędrowca zaskoczyła cena, będąca przynajmniej połową wartości nowego statku powietrznego z jego świata, ale wolał się upewnić, za co kowal sobie tyle liczy.
- Hmm… dzień, tak sądzę.- ocenił kowal dodając, gdy przyglądał się zaczopowanej dziurze. - Materiał też jest wliczony, choć robocizna będzie tutaj wysoka. Skamieniałe belki są niewdzięczne w obróbce i pracochłonne. Dlatego w zasadzie ich się nie używa.
- A odliczając materiał? Sami go przecież dostarczamy, a nadmiar będziesz mógł zachować dla siebie jako część zapłaty. I dzień pracy nad statkiem nie sprawi, że będziesz ignorował inne zlecenia, prawda? Nie wierzę, że ktoś miałby mistrzowi w fachu za złe dzień opóźnienia.
- Dla nas materiał jest niewiele wart. Pozyskiwacze pewnie policzą sobie tylko koszta uzyskania. Widziałeś kiedyś coś zrobionego ze skamieniałego drewna? Nie… bo się nie opłaca. Tak jak złota zbroja. Niby da się, ale nie warto. - zapytał kowal i podrapał się po brodzie. - 250 do 400… pewnie z 300 do zapłaty. Jak już wspomniałem, robotę akurat mamy i to łatwiejszą niż to… ja lubię wyzwania. Ale nawet ja nie zrobię tego sam. Pomocnicy których zatrudnię, będą narzekać na wymagania.
Przesunął dłonią po burcie statku.
- To jest dzieło sztuki…. prawdziwy biały kruk. Nie można go uzupełniać byle czym i byle jak prawda, prawda?
Po czym spojrzał na automatona. - Nie macie tyle, co?
- Nie w gotówce, ale mogę spieniężyć część dobytku, fundusze nie są tu problemem. Jednak trzysta sztabek wydaje się być zdecydowanie zbyt dużą kwotą. Mówisz, że materiał nie jest wiele wart, a jednak cena spada o dziesięć tysięcy złociszy. Ilu będziesz potrzebował pomocników i jakie wymagania masz na myśli?
- Koszty uzyskania materiału to są… a nie jego wartość. Niemniej to załatwiasz sam.- odparł kowal i znów pogłaskał statek. - Spieniężenie dobytku brzmi desperacko…
Zamyślił się i rzekł.- Pomocnicy to mój problem, tak jak narzędzia i reszta. Wiesz co ? Lubię wyzwania, a ciągłe kucie mieczy, toporów i pancerzy nim nie jest. Proponuję więc coś takiego… wy wyruszycie załatwić materiały u Pozyskiwaczy, a ja… poruszę moje kontakty. Myślę że znalazłbym robotę dla was po powrocie… pewnie ciężką i niebezpieczną, ale na pierwszego lepszego awanturnika ani ty, ani twoi ludzie nie wyglądacie. Oczywiście ciężka i niebezpieczna robota, to też robota dobrze płatna i pewnie starczy na sfinansowanie przynajmniej większości kosztów naprawy… a może będzie nawiązka?
- Ofertą pracy chętnie się zainteresujemy, a może do tego czasu i twoje usługi nie będą już potrzebne, Destiny poradzi sobie sam - Wędrowiec odwrócił wzrok od kowala i spojrzał na uszkodzony fragment poszycia, który odrastał w ledwie dostrzegalnym tempie.
- Cóż… jeśli będą, to chętnie podejmę się wyzwania.- odparł Hjalvdor wyciągając dłoń na przypieczętowanie umowy. - Więc… wy ruszacie po materiał, a ja przygotuję resztę?
Wędrowiec patrzył na dłoń o sekundę dłużej niż było to naturalne, po czym ją uścisnął.
- Cenę przedyskutujemy po powrocie. Z każdą godziną ilość pracy do wykonania się zmniejsza, więc oczekuję, że czas pracy i koszta także.
- Czas pracy raczej za bardzo nie… bo jestem solidnym rzemieślnikiem. Ale doba to chyba ne aż tak dużo, co?- zaśmiał się kowal i dodał.- A co do ceny… cóż… podałem ci tylko moją wycenę roboty, a nie już ostateczną sumę. Więc tak… cena jest do negocjacji.
- Te zostawimy sobie na później - stwierdził automaton.
- To chyba więc tyle na razie. Muszę wracać do roboty.- Hjalvdor spojrzał w kierunku schodów. - Powodzenia ze zbieraniem materiałów.
Wędrowiec kiwnął tylko głową, bez słowa odprowadzając kowala na zewnątrz.
 
Sindarin jest offline