Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2020, 08:43   #111
Vantablack
 
Vantablack's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputację
- Przyszliście nam w sukurs w samą porę, Laugo z małego, cichego miejsca na uboczu i wy, mości gorzelniku. Ani chwilę za późno. - Mężczyzna zwrócił się do ich dwójki, z niejakim rozrzewnieniem spoglądając na wskazane przez kobietę zamarznięte zgliszcza toblenowej gospody.

- Zwłaszcza wy, mości gorzelniku – podjął, tym razem kierując słowa do brodacza z kosturem, który faktycznie roztaczał wokół siebie woń silnie kojarzącą się z tym, co osada (poza kilkoma poległymi w boju) była właśnie utraciła za sprawą lodowego dechu białego żmija. - I wasz chwacki, zaczarowany bacik, którym tak zgrabnie uziemiliście gada. Widno kłaniacie się właściwym drzewom.

Wciąż nie wiedział jednak, kto zadał umykającemu smokowi ów cios łaski, który poza zwieńczeniem dzieła, niewiele miał z łaską wspólnego. Sporo za to z nieładną i straszliwą, nawet jak dla smoka, śmiercią.

- Anton Kalev – wyszedł z introdukcją naprzeciw niecierpliwości zapoznanej dwójki, odwracając zmrużone, zamyślone oczy od domostw na rogu wioskowego placu, skąd – jak mu się zdawało, smoka doleciał jego gwóźdź do trumny. - Chętnie przystanę do kompanii, by porozważać. Przy napełnionym kuflu, wypławiwszy się wprzódy w nie mniej pełnej balii.

„Która dozwoli mi zmyć z siebie smród loszku” nie chciał i nie zdążył dokończyć, bo oto towarzysząca im podczas obrony czarodziejka wystąpiła między gapiów ze swoimi obietnicami.

- Bardzo szlachetnie z waszej strony – skomentował, uśmiechem i tonem przykrywając swą prawdziwą reakcję na decyzję elfki, dając pozór, że bierze je za dobrą monetę. - Z waszej również, panie burmistrzu. Wierzę i jestem pewien, że dotrzymacie danego słowa. W tej, jak i w pozostałych materiach.

Choć zwracał się do formalnego przywódcy niewielkiej górskiej społeczności, jego spojrzenie wciąż nie traciło kontaktu z czarodziejką, choćby drżeniem powieki nie dając poznać, że rozpoznaje ochotników, którzy zgłosili się do odpłatnego pilnowania smoczego ścierwa. Szybko odwrócił się do zapoznanej właśnie dwójki, chcąc ukryć przed Windrin szybko brzydnący uśmiech i palce mocniej zaciskające się na przedłużanej rękojeści brzeszczota.

- Et, smuteczek - powtórzył niefrasobliwie za rudą, zarzucając miecz na ramię, a chwilowo również ochotę, by porozmawiać sobie z czarodziejką właśnie tu i teraz. - A na niego najlepszy jest truneczek. Udaliście mi się, smokobójcy! Nie wypatrujcie oczu za osieroconymi beczułkami, wnet każę usynowić nam jedną pod „Śpiącym gigantem”! Stonehillowa gospoda, choć najprzedniejsza we wiosce, to bynajmniej nie jedyna, świećcie bogowie jej pamięci. Pozwólcie do "Śpiącego giganta", kamraci. Tam pogwarzymy!
 
Vantablack jest offline