Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2020, 13:55   #104
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 - 2519.I.18; abt (2/8); południe

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica kwiatowa; kryjówka Sebastiana
Czas: 2519.I.18; Aubentag (2/8); południe
Warunki: jasno, cicho, ciepło, na zewnątrz jasno, sła.wiatr, śnieży, siar.lód



Sebastian (12/12)



Młody cyrulik wstał ze swojego łóżka do kolejnego dnia. Jak wyjrzał za okno okazało się, że śnieży. Za szybą z góry z wolna i w ciszy spadały białe płatki przykrywając białą warstwą wczorajszą ślizgawicę jaką spowodował niespodziewany, wieczorny deszcz.

Wieczorem w “Piwnicznej” spotkał w końcu Hannę. Przyszła wieczorem do pracy jak to miała widocznie w zwyczaju. Wieczorami było w końcu w barach i karczmach najwięcej klientów a więc i szans na zarobek dla niej i jej podobnych. No i rzeczywiście miała dobre wieści. Pofarciło się jej i wczoraj przyszedł do “Piwnicznej” Florian. To poza tym, że dał jej zarobić to powiedziała mu o Sebastianie i kolejnym spotkaniu. Nie wyglądał na zadowolonego ani przekonanego. Zaznaczył, że więcej papierów ani niczego takiego nie ma. Ale koniec końców jednak zgodził się spotkać z kontrahentem z jakim niedawno dokonał wymiany. Dziś wieczorem, w “Piwnicznej”. Powiedział, że przyjdzie.

Dziś upływał też termin na jaki umówił się z Łasicą. Że zostawi jej wiadomość w “Mewie” czy coś jest na rzeczy z tym spotkaniem. Łotrzycy też mogło tam nie być bo miała swoje sprawy i roboty. Ale zostawało wierzyć, że jakoś odbierze wiadomość.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Kupiecka; kamienica van Drasenów
Czas: 2519.I.18; Aubentag (2/8); południe
Warunki: jasno, cicho, ciepło, na zewnątrz jasno, sła.wiatr, śnieży, siar.lód



Versana (12/12)


- Ciekawa perspektywa. Profil też. - ciemnowłosa i ciemnoskóra szlachcianka o egzotycznej jak na Imperium urodzie oglądała z zaciekawieniem obrazy jakie miała u siebie kupiecka wdowa. Córka kapitana portu wydawała się być zafascynowana wszelką sztuką i działalnością artystyczną. Śpiew, taniec, poezja, literatura, sztuki teatralne, malarstwo to wszystko ją interesowało i chyba mniej lub bardziej próbowała swych sił w każdej z tych dziedzin. Akurat jak tematem było malarstwo to mówiła głównie o nim.

- Ludzi trudno mi się maluje. Twarze, postacie, sylwetki, dłonie, te wszystkie zakamarki co trzeba oddać barwą, światłocieniem na płaskim przecież płótnie. To trudne nawet jak się patrzy na kogoś. A przecież nie wypada się gapić na kogoś zbyt długo bo to niegrzeczne. A z pamięci to tym bardziej trudne. - Kamila van Zee przyznała z żalem nad tymi utrudnieniami jakie miewają początkujący malarze jak na przykład ona. Widocznie oglądanie sportretowanej postaci jakoś przywołało jej własne doświadczenia w tej trudnej sztuce portretowania ludzi.

Rozmawiając sobie ze swoim znamienitym gościem wdowa van Drasen czekała na znak, że jej drugi gość już puka do drzwi. Nie miała pojęcia czy kapitan de la Vega będzie honorować własne słowo co do tego zakładu o odwiedzinach. Powiedziała, że przyjdzie dzisiaj w południe. No ale czy przyjdzie?

Końcówka wczorajszego dnia była całkiem owocna. Znów wracały we dwie z Łasicą przez mroczne i zawalone śniegiem ulice. Idealna okazja by kogoś napaść. Ale była już północ albo w okolicy i było mało przechodniów to i chyba bandytom nie bardzo opłacało się stać na tym mrozie czekając na okazję. Ale pewności nie było. Za to była pewność, że było cholernie ślisko po tym cholernym deszczu. Co chwila albo ona pomagała łapać równowagę koleżance albo ona jej jak się ślizgały na tych zeszklonych grudach śniegu. Rano już pewnie ulice były posypane popiołem no ale wczoraj w nocy nikt sobie tym nie zaprzątał głowy jak większość prawych obywateli już dawno spała gdy one wracały do siebie.

- Oj mówię ci Ver ta służba u van Hansenów wcale nie jest taka pyszna jak miałam nadzieję. - wyznała gdy dopiero wracając zostały same na tyle długo by mogły wreszcie pogadać we dwie bez świadków. - Froy’ę widziałam może raz i to na drugim krańcu korytarza. Nawet chyba mnie nie widziała albo nie zwracała uwagi. A mnie strofowali cały dzień co i jak tam działa. Ale cóż, teraz już dość dobrze wiem co i jak. Chociaż prawie nie zostawiają mnie samej. Jakby podejrzewali, ze coś im ukradnę albo zepsuje… - nowa pokojówka van Hansenów wylewała swoje żale na tą nową pracę. Chociaż z opisu brzmiało sensownie. Zazwyczaj ta wyglądała praca wszelkiej służby we wszelkich domach jakie było stać na służbę. Zwłaszcza wobec nowych. Ale pewnie Łasica też to wiedziała i tak trochę w żartach się skarżyła.

- Nie wiem gdzie się podziała ta piękna tradycja klepania służby po tyłku. Albo niecnego wykorzystywania. Jakby mnie moja pani wezwała do sypialni i wykorzystywała do rana to co ja biedna, służąca mogę zrobić? No tylko mogłabym się starać spełnić życzenia mojej pani by ją zaspokoić. - jak tak ironicznie blada plama koleżanki spojrzała na idącą obok siostrę to ta już była pewna, że sobie żarty stroi. Z siebie, ze swojej pracy, oczekiwań no i tego ja ten układ działa.

- Dobrze, że chociaż ten byczek teraz mi się trafił. To chociaż dzień nie jest stracony. No a ten twój? Jak ci poszło? No i opowiadaj, co tam u ciebie! - skoro już mniej więcej streściła jak to wyglądał pierwszy dzień służby u wielkich państwa w ich wielkiej rezydencji to teraz czekała na rewanż tego co opowie jej Versana. W końcu nie było teraz pewne kiedy się spotkają następnym razem bo obecnie Łasica pewnie większość dnia będzie spędzać na służbie i chyba tylko wieczory będzie miała wolne. O ile reszta dni będzie podobna do dzisiejszego.

A i Versana miała co opowiadać. Po tym jak zamknęli się w pokoju “z tym swoim” strażnikiem i spełnili wobec siebie swoje powinności i oczekiwania. Głównie ona jego. To i on dostarczył jej rozrywki i informacji. Okazało się, że mężczyzna ogarnięty błogim lenistwem tuż po takich harcach jest dużo łatwiejszy w “uśpieniu” niż taki w pełni rozbudzony jak jeszcze chodzi, stoi czy siedzi. Poszło zaskakująco dobrze jeśli chodziło o samą hipnozę. Może nawet sam klawisz uznał, że się zdrzemnął na chwilę czy co.

W sprawie interesu Greg miał znajomości i znał karczmę gdzie szukali wykidajło. Była więc okazja by dorobić na drugim etacie. Buldog z nim nie chodził, ze zwykłymi strażnikami. To nie wiedział gdzie może się zabawiać. Raz ponoć balował w “Czerwonej sukience” bo się chwalił. Ale raz. Pewnie za drogo dla niego. A Leona to czasem przychodzi tutaj. Ale rzadziej. Pytanie o kanały kompletnie go zmieszało. Jakie kanały? Jakie wejście? Kanały są na ulicach. Pod. Nie, kompletnie nie wiedział co z tymi kanałami i wejściami. A kobieta. No jest jedna. Straszna. Plugawa. Odmienna. W zamkniętej części. Tylko Buldog i paru strażników tam m dostęp. No i jest jeszcze jedna, ta co ją przywlókł Hertz. Też plugawa, pewnie ją spalą na najbliższym festynie. Tylko chlipie i płacze.

Od Dany wiele więcej się nie dowiedziały. Rano zamierzała wracać do siebie, w tą mroźną dzicz. Nie wróżyła szczęścia Hansowi jeśli naprawdę zgubił się w leśnej głuszy. Jak nie trafi na jakąś chatę czy kogoś kto go do takiej zaprowadzi to miał marne szanse przetrwać do rana. Nie mówiąc o kolejnych dniach. Więc nie bardzo było sens go iść szukać za parę dni. Chyba, że po to by odnaleźć sopelek w jaki się zmieni jeśli zostanie na zewnątrz przez tak długi czas. A wrócić do miasta mogła na noc przed Festag. To zatrzyma się tutaj u Vlada. Więc od rana będzie mogła się umawiać z Idą czy Versaną. Chociaż zdaniem Łasicy jak ktoś widział i Idę i Versanę to raczej peruka nie pomoże by oszukać co do tożsamości. No ale może jakoś się to da wyślizgać. Nie starczyło już ani sił ani chęci by jeszcze po całym intensywnym wieczorze przeć przez tą zeszkloną, białą masę przez całe miasto do portu by zobaczyć na parę chwil Bydlaka i Kurtowi w środku nocy głowę zawracać. Przynajmniej Łasica jej to wybiła z głowy. Potem przecież jeszcze trzeba by wrócić z portu do siebie a jak wychodziły z “Sierpa” to już było w okolicach północy, może trochę przed. A już dzisiaj rano, zaraz po śniadaniu zostawiła gryps dla Aarona. I zdążyła wrócić i przygotować się by pojechać do rezydencji van Zee po swojego znamienitego gościa.


---



Mecha 29

hipnoza strażnika; Versana SW 55+10=65 vs Strażnik SW 35-20=15; rzut: Kostnica 67 > 33 suk = śr.suk > 3+1 pytań


---




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; pustostan; kryjówka Strupasa
Czas: 2519.I.18; Aubentag (2/8); południe
Warunki: jasno, sła.wiatr, śnieży, siar.lód



Strupas (17/17)



Kolejny dzień okazał się idealny na podróż. Wczoraj z tymi przygotowaniami zeszło na tyle długo, że jak już i Strupas, i sanie, ładunek były gotowe to już niewiele tego dnia zostało. Szkoda było ruszać z miasta by po godzinie czy dwóch nocować w śniegu i pod chmurką zamiast w przyjaznym barłogu. No to ruszył kolejnego dnia. Czyli dzisiaj. No i z początku szło całkiem dobrze. Nawet lepiej chyba, że nie wyjechał wczoraj bo by musiał się zmagać z deszczem co zamarzał w locie albo na ziemi. Na śniegu właściwie. Lepiej było go przeczekać w cieple i pod dachem niż pod chmurką. A i dzisiaj jeszcze dało się to odczuć gdy rano sanie sunęły po zeszklonej mrozem masie.

Ale niewielki kucyk, sanie też nie były jakieś przesadnie wielkie. Ale na te parę worków co było na saniach i garbatego woźnicę było w sam raz. Chociaż wczoraj trochę zeszło to gdy Karlik już się tym zajął to wszystko było jak należy. W zawiniątku pod kozłem Strupas znalazł coś do jedzenia, nawet na dwa czy trzy dni mogło to wystarczyć. Jakieś pledy by się okryć gdyby śnieg padał albo jakby chciał sobie posłanie zrobić. Nawet te miodne ciastka widocznie grubas nie zapomniał kazać dorzucić i nie rzucał słów na wiatr. Więc tym razem Strupasowi podróżowało się o wiele łatwiej i przyjemniej niż gdy musiał na własnych nogach pokonywać te śnieżne zaspy. Konik brnął przez śnieg ciągnąc te sanie i ich ładunek. Zwierzak miał trudności ale jakoś sobie radził. Prychał i parskał a z jego brązowej skóry biła para na tym mrozie.

Jadąc przez te bezludne okolice Strupas miał aż nadto czasu by sobie poukładać w głowie to czy owo. Jak choćby rozmowę z Karlikiem. Karlik poza Starszym był jedną z niewielu osób co nawet na zborze nie okazywali niechęci na smród czy brzydotę garbusa. Kurt niby też ale on był dość tolerancyjny dla wszystkich kultystów z “Adele”. Łasica i Silny za to nie ukrywali, że wolą się trzymać z daleka. Silny właściwie był trochę przeciwieństwem Kurta czyli jakby mógł to pewnie najchętniej stłukłby każdego. Zwłaszcza Łasicę. Więc i jego niechęć wobec garbatego kolegi nie była jakaś wyjątkowa. No a Łasica nie ukrywała, że lubiła pięknych i atrakcyjnych ludzi a Strupasa trudno było wpisać w kanony klasycznie rozumianego piękna. I czystości.

No a Karlik wydawał się ponad to. Miał powody bo w końcu te spotkania odbywały się na jego koszt a wszyscy, łącznie ze Starszym, uważali go za prawą rękę i zastępcę ich lidera. Gdy tego z jakiegoś powodu nie było wszyscy w dość naturalny sposób czekali co Karlik powie. Nawet on załatwił ten wóz co mógł wjeżdżać do kazamat a teraz w dzień czy dwa te worki z jedzeniem, sanie i kuca jaki to wszystko ciągnął. I wczoraj jak rozmawiali bez świadków grubas wydawał się zaintrygowany pomysłami i domysłami garbatego kolegi.

- Mówisz większy zasięg? Poza miasto? No ciekawe. Zobaczymy. - nic nie obiecał ani czy, ani co, ani kiedy, ani czy w ogóle coś zrobi. Ale Strupas wyczuwał, że pewnie coś zrobi. Ale pewnie nie chciał zdradzać mu detali. A na razie coś zrobił w sprawie dokarmienia ludzi Kopfa. Miał też dwa listy jakie zabrał z “Adele”. Ten z krzyżykiem miał być dla Kopfa a ten z kółkiem dla Opal. Więc miał komplet.

Jechał sobie z dobry pacierz czy dwa gdy pogoda zaczęła się psuć. I wreszcie z ponurych chmur sypnęło śniegiem. Dobrze, ze nie wiało za bardzo to nie było zadymki. Śnieg jednak mocno ograniczał pole widzenia. Na szczęście na razie wystarczyło jechać wzdłuż zamarzniętej rzeki. W pewnym momencie zorientował się, że kucyk strzyże uszami i parska. A zaraz potem z tej śnieżnej zasłony jaka spadała z nieba dostrzegł jakiś kształt. Jakaś sylwetka. Ktoś tam szedł. Też wzdłuż rzeki. Też oddalał się od miasta. I też pewnie usłyszał sanie i konia bo się zatrzymał i obejrzał. Ale na razie z kozła garbus widział tylko owal jasnej twarzy i czapkę czy kaptur. Łuk i kołczan wystający zza pleców i włócznia używana jako kostur ułatwiający przedzieranie się przez zaspy sugerowała, że to jakiś myśliwy czy ktoś taki. Przypatrywał się Strupasowi tak samo jak on jemu chociaż jeszcze zbyt wiele detali nie było widać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline