Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2020, 18:38   #267
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Podróż na saniach śnieżnych tym bardziej, że ciągniętych przez zaprzęg psów było doznaniem cokolwiek nietypowym tym bardziej dla potężnego i wielkiego pół orka. Nie mógł wyjść ze zdziwienia jak kilka tak małych zwierząt jak psy potrafiły ciągnąć obładowane sanie razem z ludźmi na nich siedzącymi i to jeszcze z taką prędkością. To było przynajmniej dla niego zupełnie coś nowego. Coś niespotykanego. Jednak nawet te dzielne stworzenia nie potrafiły wygrać z nadciągającą burzą śnieżną.
Na szczęście udało im się znaleźć jaskinię skalną zdolną pomieścić ich wszystkich razem z zaprzęgami i co ważniejsze udało im się do niej dotrzeć zanim lodowe tornado uderzyło z pełną mocą.

Draugdin gorliwie pomagał w zabezpieczeniu ekwipunku, w rozbiciu obozu i zajęciu się dzielnymi zwierzakami. Choć tym ostatnim zajęli się ich właściciele. Kapłan jedynie pomagał przy ustawieniu i zabezpieczeniu sań. Przyglądał się jednak uważnie jak troskliwie ludzie zajmowali się i jak dbali o pracujące dla nich zwierzęta. Każdy z psów został nakarmiony, wyczesany i każdy z nich otrzymał własną porcję pieszczot, a to pogłaskanie za uchem albo po głowie czy grzbiecie. Po tym poznasz prawego człowieka jaki ma stosunek do swoich zwierząt pomyślał ze smutkiem Draugdin. Ludzie względem ludzi mało kiedy są tak przyjaźni i troskliwi. On sam wiedział o tym najlepiej żyjąc przez większość swojego życia z piętnem bękarta na plecach.
Wiele razy żyjąc wśród własnych współplemieńców wolałby być psem czy nawet kozą, bo im okazywano więcej ciepła niż bękartowi. Jednemu z ich plemienia, ale jednak i przede wszystkim bękartowi.

Pogrążony w smutnych i bolesnych wspomnieniach usiadł do posiłku w najdalszym kącie jaskini tak byle docierało do niego trochę ciepła z ogniska. Czy teraz było lepiej? Czy w tak zwanym wielkim świecie było lepiej? Ze smutkiem w myślach stwierdzał, że nie. Być może to on za wiele oczekiwał od życia. I tak był jakby “niewidoczny” dla większości mimo swojego wzrostu i postury. No chyba, że akurat był potrzebny jego wielki miecz czy czary leczące. Tak więc siedział sobie cichutko w kącie i delektował się ciepłym posiłkiem i ciepłem od paleniska. Nie miał zamiaru udzielać się w rozmowie tym bardziej, że z góry wiedział jaki przebieg to będzie miało. Prym w rozmowach będą wieść Ubree i Traivyr. Jeśli nie będą rozmawiać tylko ze sobą lub tylko we własnym gronie to prawdopodobnie przeganiając się jedno przez drugie będą błyszczeć w rozmowach towarzyskich z nowo poznanymi mieszkańcami tej krainy. Wiele się nie pomylił, jednak miał to już naprawdę głęboko w poważaniu. Pewnych rzeczy się nie zmieni. Nawet nie próbował więc pozostając biernym słuchaczem.

Słuchając opowieści Nadyi szybko poskładał fakty… Dlaczego nikt jej nie powie co widzieliśmy i co to prawdopodobnie oznacza. Że jej córka albo nie żyje albo na pewno nie jest już tą samą dziewczynką. To takie ludzkie. Trzymać w niepewności by na końcu wyskoczyć z tekstem w stylu: “a nie mówiłem” albo “no przecież wiedziałem”...

Przez cały wieczór nie odezwał się ani jednym słowem. Jedynie słuchał i chłonął każdą nową informację. Nigdy nie wiadomo co mogło być pomocne. Najbardziej był ciekaw wszelkich wiadomości na temat Białych Wiedźm i Bladej Wieży. Po to tu przecież przybyli i z tym się mieli zmierzyć. Tak jak jednak dzień wcześniej był pełen nadziei i ciekaw nowych wyzwań i nowo nabytych mocy. Dziś nie czuł się już tak euforycznie. Był jakoś tak zmęczony wewnętrznie. Po raz pierwszy pomyślał, że być może Akial miał rację nie przyjmując mocy, a zarazem jarzma od umierającego rycerza. Dziś już nie był tak pewien czy postąpił dobrze. Jednak zobowiązanie to jak słowo honoru, a on był bardzo honorowy. Postanowił, że doprowadzi tą sprawę do końca czyli do pokonania wiedźm i zamknięcia portali lub do własnej śmieci. W zależności co przyjdzie prędzej, choć wolałby, żeby to drugie nastąpiło raczej później i niekoniecznie.

Przed udaniem się na spoczynek postanowił jeszcze zadbać o ekwipunek, a przede wszystkim wyczyścić i naostrzyć miecz. W końcu nie wiadomo było z czym i kiedy dane im będzie się zmierzyć. Zobligowawszy się wzięcia pierwszej lub ostatniej warty oddalił się od ogniska w milczeniu.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline