Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2020, 16:48   #23
Joer
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie jadalne, poziom -2

Świrek usiadł na swoim miejscu, wciąż zamyślony. Poczuł czyjąś wielką dłoń na ramieniu i skulił się odruchowo przed ciosem. Nie był to jednak wstęp do kolejnych prześladowań Trzyłapki, a zdeformowana, lecz uśmiechnięta na swój groteskowy sposób, twarz Buziaka. Stosunkowo niski cargo usiadł koło niego poświstując przy każdym oddechu.
- No, teraz to masz przejebane, Świrek - szepnął, sprawnie rozdzielając oddech między kolejne łyżki papki - Trzyłapka będzie miała cię tam, gdzie chce. Rozszarpie cię.
- Błaaah, będzieee miaaaał tam swooojego braaata. - odpowiedział mu Śpioch, kolejny cargo z owrzodzeniami na gardle utrudniającymi mi wymowę czegokolwiek - On ma noooołże, oooobrooooni go.

Młodzieniec spojrzał w stronę brata. Wyglądał jak zawsze surowy i zdystansowany. Wyróżniał się spośród wszystkich pokrzywionych sylwetek oraz umęczonych twarzy. Ciągle zachował swoje zacięcie i wolę. Było w nim coś wyniosłego, co odgradzało go od reszty zgromadzenia. Świrek wiedział, że brat go nienawidzi, przynajmniej jawnie odkąd pokłócili się po śmierci matki. On jednak nie potrafił wykrzesać uczuć związanych z rodzeństwem, kłótnią, czy tamtym czasem. Pamiętał wszystko, to oczywiste, ale nie oddziaływało to na niego już w żaden sposób.

- Nie. Raczej ucieszy go ten widok. - młody mężczyzna powiedział beznamiętnym głosem - Nie znosi mnie.
- To nie masz farta. - skinął głową Buziak - Bo reszta to już na pewno ci nie pomoże.
- Nie?... Znasz ich? - zaciekawił się Świrek.

Przyjrzał się Altego. Albinoska odróżniała się od innych i nie chodziło o jej genetykę. Fryzura, makijaż czy piercing były już jakimś świadectwem, ale wciąż nie były tym co przykuło jego uwagę. Młodzieńca przede wszystkim zainteresowała postawa i sposób poruszania się. Emanowała swobodą, wyzwaniem i swojego rodzaju pierwotną agresją. Przypominała nie tyle jednego z udomowionych mieszkańców enklawy, a bardziej dzikie zwierzę.
Przez chwilę Świrkowi wydawało się, że wychwycił wzrok kobiety, więc pomachał z delikatnym uśmiechem w jej stronę. Nie ma powodu, by nie przywitać się z kimś z kim będą ryzykować życie. Widząc to Śpioch szybkim ruchem zabrał jego rękę i warknął.
- Co rooobisz? Chceeesz by ci przeeetrąciłaaa te łaaapsko?
- No, lepiej byś się pilnował. To nie są żarty, kawał zdziry. - dopowiedział Buziak - Chcesz z nią mieć jak najmniej do czynienia. Zwłaszcza po tym jak Lilia się na nią patrzyła. Znowu coś się zjebało i w krótce poleje się jucha.
- Taaaa, bęęędzie rooozzzpierdoool. - potwierdził powolnie Śpioch.
- Niech się drapią po oczach, pizdy. - włączył się nagle wychudzony mężczyzna, Kopr. Jedyna skaza jaką posiadał to zarośnięte skórą lewe oko - Chociaż, chętnie, bym je wziął do siebie i pokazał co znaczy prawdziwy rozpierdol.
Mężczyzna wykonał parę sugestywnych ruchów siedząc na ławce. Zarówno Śpioch jak i Buziak spojrzeli na niego karcąco, bo zrobił dużo więcej hałasu niż było to dozwolone.
Przez chwilę jedli w ciszy. Świrek rozejrzał się po sali, ale nie mógł dostrzec ostatniego członka ich wyprawy w tłumie.
- A Magik? Znacie Magika? - szeptem zapytał sąsiadów.
- Ooooo... - ożywił się Śpioch, lecz Buziak szybko mu przerwał.
- Magik to dopiero. Nie słyszałeś o… - jednak i jemu zostało przerwane, gdy Świrek odwrócił się do tyłu pod wpływem dotyku na plecach.

Za nim stała mała wychudzona dziewczynka. Połowa jej twarzy była zapadnięta i na skórze odciskała się wyraźnie szczęka oraz pusty lewy oczodół. Dziewczynka trzymała mężczyznę za szatę delikatnie pociągając za nią.
- Mama mówiła, że już nie wrócisz, bo jesteś za słaby na Dół. - mówiła bardzo cienkim głosikiem poświstując w przerwach między słowami - Czy mogę twoją porcję? Nie będzie ci potrzebna, prawda?
Świrek spojrzał na nią ze współczuciem. Dziecko było starsze niż wyglądało, ale niedożywienie nie pozwalało jej wyrosnąć. Owrzodzenie na czaszce musiało ją bardzo swędzieć i niestety tak zostanie do końca życia. Uśmiechnął się do niej smutno, zebrał w szmatkę to czego nie zdążył zjeść i wręczył w jej malutkie rączki.
- Nie, masz rację. Masz mądrą mamusię. Idź już do niej.
Wlepił wzrok w swoją miskę, krzywiąc się z nagłego protestu żołądka.
Świrek powoli wyczołgał się z szybu. Kiedy był młodszy był w stanie się wyprostować w tym miejscu, ale te czasy dawno minęły. Pomieszczenie dawnego rekuperatora zawsze go uspokajało. Wprawdzie smród i zaduch był nie do zniesienia na dłuższą metę to jednak było w nim coś co naprawdę było jego. Nie ulegał złudzeniom, wiedział, że nie był jedynym, który znał to miejsce, raz nawet nakrył tutaj bardziej zdesperowaną parę, ale wciąż, było to miejsce, gdzie był w stanie chwilę przystanąć.

Pomieszczenie te było malutkie, zaledwie 2 na 2 metra dodatkowo sufit już na wysokości 1.40m. Lwią część klitki zajmował stary rekuperator. Urządzenie to pozbawione było już wszystkiego co wartościowe, jednak obudowa, zbyt ciężka i toporna, by opłacało się ją wyciągać, pozostała. Pod nią, zaś, jego skarby.

Wymacał przerwę w podłodzę, gdzie kiedyś wkładał swoją rączkę, by dostać się do schowka. Obecnie, po tylu latach nie byłby w stanie nawet dobrze przyjrzeć się tej szczelinie.
Świrek chwycił palcami za obudowę urządzenia i z cichym stęknięciem podniósł blok metalu. Był coraz słabszy, jego mięśniom brakowało protein, jeszcze trochę i nie będzie w stanie podnieść go bez dźwigni. Naprężanie się materiału rozeszło się echem po tunelach szybko ginąc w szumie wentylacji.

Pośpiesznie zaczął przeglądać swoje skarby. Wszystko było na miejscu. Drugą ręką chwycił za apteczkę oraz worek z narzędziami. Mogą mu się przydać. Spojrzał, na uważnie, posegregowane fiolki. Nie miał żadnego futerału w których mógłby być bezpieczne, jedynie jego wtryskarka była odpowiednio przystosowana do noszenia takich delikatnych ampułek. Uzupełnij ją każdorazowo wyczekując syknięcia, gdy kolejne pojemniki zamykały się ze swoją drogą zawartością. Był gotowy do drogi.

Wypatrzył na dnie swojego schowka połyskującą rzecz. Czując powoli ciężar urządzenia z trudnem nachylił się i chwycił obiekt. Była to mała plastikowa rączka, karykaturalnie doskonale umięśniona. Zaciśnięta obecnie w pięść i gotowa do walki. Przyjrzał się jej z zaciekawieniem. To był jeden z jego starych skarbów. Pamiętał go.

Brat przyszedł po jednej ze swojej wypraw. Rzucił mu to, jako prezent. Wtedy, jako dziecko wgapiał się w tę rękę długo. W to jak specyficznie działały jej stawy. W to z jakim kunsztem przygotowano jej wykończenia. Wpatrywał się też w brata, który wracał z tego innego świata. Miał nową bliznę, trochę nowych dziur w kurtce. Świrek wyobrażał sobie niesamowite znaleziska, które tylko czekały na odkrywcę. Tak bardzo chciał, by brat zabrał go ze sobą. Prosił go, błagał, żądał. Chociaż raz. Chociaż, by znaleźć cudowne lekarstwo. Chociaż, by uciec na chwilę od głodu i beznadziei. By uciec od pogłębiającego się kaszlu. Nienawidził się za to. Nienawidził, że jest tchórzem… że jest słaby… że nic nigdy nie może zrobić. Nienawidził brata...

Rekuperator z łoskotem upadł na ziemię. Świrek w panice szukał swojego pudełka, skulony pod ścianą.. Gdy go znalazł drżącymi rękoma wyłuskał tabletkę ze środka i włożył pod język.
Trzymając się za pierś odmierzał oddechy. Po dłuższej chwili podniósł głowę, przecierając rękawem łzy. Uśmiechnął się na widok przed nim.
Rekuperator upadł, przygniatając plastikowe ramię, które teraz wyprostowane, było wycelowane prosto w niego jakby należało do przygniecionego malutkiego człowieczka wołającego o pomoc. Świrek roześmiał się serdecznie i zaczął wyczołgiwać się przez szyb. Niedługo mieli wyruszać.

 

Ostatnio edytowane przez Joer : 30-11-2020 o 17:57.
Joer jest offline