Sytuacja nie przedstawiała się dobrze.
Czwórka wampirów – bez żadnego problemu – powinna dać rade dwójce napastników. Nawet uzbrojonych napastników. Tymczasem za jej plecami działo się coś niedobrego. Słyszała dźwięki rozdzieranych i dziurawionych ciał, musiały to być ciała jej towarzyszy, wampiry nie robiły tyle hałasu. Poczuła strach.
Dawno nie czuła strachu, niewiele pamiętała z wcześniej, ale strachu , czy obawy nie było w jej wspomnieniach. Był luksus, wygada, najlepsze tkaniny i jedzenie, jeszcze jakoś rodzaj… ograniczenia, jakby nie miała tyle swobody, ile chciała. Ktoś się nią opiekował, a może raczej pilnował? Na pewno jednak w jej wspomnieniach nie było strachu.
A teraz się pojawił, ściskając wnętrze jej ciała żelazną obręczą.
Postarała się opanować emocje i skupić się na znalezieniu wyjścia z sytuacji. Na tyle magazynu, gdzie się kierowała, zobaczyła dwie pary drzwi. N ścianie na wprost niej – solidne i zamknięte – prowadziła najpewniej na zewnątrz, czuła dochodzący spod nich świeży powiew.
Te na prawo były zdecydowanie wewnętrze, przeszklone czymś na kształt mlecznej szyby. Catherine dotknęła jej czubkami palców i szybko cofnęła dłoń, zdziwiona – szyba był ciepła i sztuczna, tak sztuczna jak kolczyki w uszach martwej dziewczyny. Drzwi były lekko uchylone, za nimi ciągnęła się klatka schodowa –
schody prowadziły w dół . Tam musiały być te szatnie, o których mówił Darius! I wyjście. Obok drzwi były piktogramy z symbolami toalety i prysznica, ale na nie Catherine już nie zwróciła uwagi.
- Tutaj! – zawołała.
Zaczęłam schodzić. Było ciemno, wzrok powoli przyzwyczajał się do mroku. Wyostrzyła inne zmysły.