Pomieszczenia użytkowe, poziom -2
Mędrzec przysiadł na skraju starego metalowego krzesła i przeniósł pytające spojrzenie na stojącego obok stołu Ostrego. Brat przywódcy Enklawy skinął mu w odpowiedzi z aprobatą głową, a potem zerknął przez ciemną taflę weneckiego szkła na jedzących po drugiej stronie ściany przedstawicieli podrzędnej kasty.
- Łatwo poszło - rzekł Ostry zakładając ręce za plecy i taksując nieświadomych obserwacji ziomków bacznym wzrokiem - Ale dlaczego Magik? Nosacz nie był lepszy? Magik bardziej się nam przyda, lepiej, żeby nie utonął w gównie.
- Nie możemy za każdym razem losować tylko malkontentów - odpowiedział Mędrzec - Oni są zdegenerowani, ale nie głupi. Zwłaszcza tacy jak Altego. Jest na swój sposób bardzo przenikliwa.
- Nie lubię jej - wygłosił oczywistą oczywistość brat starca - Staje się dla nas coraz większym obciążeniem. Jeszcze nie jątrzy, ale przykuwa uwagę młodzieży.
- Będziemy jej poświęcać więcej uwagi. Nie martw się na zapas. Zresztą Trzyłapka też jej przypilnuje. Trzyłapka, szlachetny kamień w glinianej koronie tej kasty. Dlaczego Bóg musiał osadzić tak silne i prawe serce w tak szkaradnej oprawie?
Kiwając ze smutkiem głową Mędrzec podniósł się z krzesła, spojrzał raz jeszcze poprzez weneckie lustro, a potem podał bratu torbę z akcesoriami służącymi do losowania Bożych wysłanników.
- Wewnętrzny suwak coraz częściej się zacina - oznajmił z wyrzutem - A ja mam zgrabiałe palce. Kiedyś nie zdążę domknąć właściwej komory i naprawdę zaczniemy wybierać przypadkowych kandydatów. Napraw to proszę.
Pozostawiając wpatrzonego w przestrzeń kantyny brata, przywódca Enklawy wyszedł powolnym niedołężnym krokiem z sekretnego pokoju.
Jednego z wielu podobnych w plątaninie korytarzy i szybów pod Górą.