23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla
Nie raz się już franzowa dusza z życiem żegnała, ale za każdym razem Morr decydował, że jeszcze nie czas aby starego Mauera w zaświaty zabierać. Zwaliły się martwe ciała na trapera, ale nie jęły kąsać i ciało człecze rwać na strzępy. Jeno przygniotły go swą masą, martwymi już będąc zaprawdę. Teraz krzepy mu brakło, gdy już toporem wywijać nie musiał, aby się z tego trupiego stosu wydowstać. Patrzył jeno wstrząśnięty i do ruchu niezdolny, jak głowa morryty odtoczyła się pod nogi Pana Wron i zatrzymawszy się swój martwy wzrok wlepiła we franzowe oblicze. A jakie to było pośmiertne spojrzenie! Pełne zarazem bólu jak i zarazem bożego gniewu...
Nie był tu Mauer zawezwany co by morrytów pomagać rąbać i przeciw wierze swej stawać, toteż ból straszny nie tylko z ran rozlicznych go zdjął, ale i taki gorszy co duszę ludzką rozdziera jako sukna postaw ciągniony siłą wielką. Wiedział, że zawiódł i pokuta będzie straszna, bo wina zdawała się nie do odkupienia. Słyszał hałas obutych kroków towarzyszów Leto i ostrzeżenie pana Niersa przeciw nim posłane, ale było to teraz tak odległe, że zdawało się traperowi, iż setek mil dalej te dźwięki dochodzą. Tylko ślepia martwe widział śniącego wlepione w niego. I wtedy głowa martwa zamknęła te oczy sama, aby już ich więcej nie otworzyć, i wyrwał się Mauer z otępienia, które inni wziąść mogli za śmierć przewodnika. Poruszył członkami ile mógł przygnieciony trupów stosem. Krzyknął, wpierw z bólu nieznośnego, a potem do wszystkich:
- Poszaleliście wszyscy! Na Morra dość już śmierci! |