Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2020, 11:13   #84
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Głęboka, nocna cisza zapanowała w niemal całej mieszkalnej części skąpanego w czerni zmierzchu, a stworzonego na zgliszczach obcej cywilizacji kompleksu. Goście, mniej lub bardziej usatysfakcjonowani wynikiem wieczornej dyskusji, rozchodzili się powoli do swoich kwater żegnając się przed tym z gospodarzem wieczoru.

Tak naprawdę żadne rozstrzygnięcia kolejnych losów okrojonej ekspedycji do Nowej Nadziei nie miały miejsca, bo na szukanie kompromisu potrzeba było czasu, który tego wieczoru już dobiegł końca. Przed rozstaniem nieoficjalnego kolektywu nowych i starych twarzy w DiscCity Lenny z uwagą wysłuchał wszystkich stron i złożył kilka przyrzeczeń. Pierwsze dotyczyło dogłębnego przemyślenia sprawy i podparte było prośbą o cierpliwość wszystkich głównych zainteresowanych. Drugie, zdecydowanie ciekawsze dla Truposza, odnosiło się do sposobu odebrania nagrody za Vanhoose'a. Zapłatę wyznaczyła Antykryzysowa Agencja Dozoru, będąca w tej sprawie jedyną stroną decyzyjną. Ich przedstawiciele mieli pojawić się w DiscCity na procesie przywódcy Syndykatu Czaszek, którego data nie została jeszcze wyznaczona. Ostatecznie, jedynymi rzeczami wyniesionymi z uroczego wieczoru w domu Paslacków były przepustki dla Rity i Truposza pozwalające im samodzielnie poruszać się po cywilnej części statku-miasta oraz niczym niezapowiedziana niezwykła noc ostatniej dwójki gości Lennego.

Roger i Bogumiła mieli w planie wyjść ostatni, być może dopiero decydując, w którym z łóżek każde z nich spędzi pozostałe im jeszcze godziny do świtu.

Wykorzystując chwilę, w której nikt nie zwracał na nich uwagi, wojskowa przyciągnęła Philipsa w najbardziej oddalony od drzwi wejściowych kąt salonu i oparła się przedramieniem o obejmę drzwi kuchennych lekko pochylając się do przodu. Ich twarze znajdowały się dzięki temu na tym samym poziomie, co pomagało w zachowaniu złudzenia całkowitej prywatności osobliwie dobranej do siebie pary. Philips sprawiał wrażenie jakby kompletnie nic mu nie przeszkadzało. Być może taka postawa była tylko pozą, ale należało przyznać, że czołowy badacz AdA aktorem był nienajgorszym. Zwłaszcza, że do tej pory Żyleta nie była pewna, która jego twarz stanowi maskę, a która jest prawdziwym Rogerem Philipsem. Próbując to rozgryźć starsza kapral przez krótką chwilę wpatrywała się w ciemne oczy swojego rozmówcy sondując każdy z najdrobniejszych elementów jego mimiki i gestów. W końcu skinieniem podbródka skierowała do niego nieme pytanie, które mogło równie dobrze znaczyć: -” I jak?”, co - “Co dalej?”.

Na twarzy technika pojawiła się wyraźna ulga, gdy odeszli w końcu od stołu. Rozpiął guziki koszuli, podczas kolacji zapięte prawie pod samą szyję. Wyszeptał cicho by nikt po za Miłą go nie usłyszał.

- A ostrzegałem, że Paslack to nudziarz. Mogliśmy lepiej spędzić ten wieczór. Poszedłem z Tobą na kolację, więc teraz Ty wisisz mi randkę.

Widząc, że Żyleta znów znalazła się blisko i patrzy mu w oczy, nie odpowiedział na jej pytanie lecz przeciągnął zdecydowanie do siebie próbując pocałować. Tym razem mu na to pozwoliła… rozchylając nieznacznie usta i tym samym zgadzając się na jego wprawne, namiętne pieszczoty swoich warg i języka. Gdy ich pierwszy upojny pocałunek się skończył, Roger uśmiechnął się.

- Rozumiem, że to oznacza tak? Wynosimy się z tego muzeum? Noc jest jeszcze krótka. Byłaś kiedyś na górze tego wraku? W Obserwatorium?

Wojskowa wyciągnęła przed jego twarz dłoń z wyprostowanym palcem wskazującym i w notesie zapisała krótkie pytanie, z którym nosiła się przez wiele godzin trwającego spotkania towarzyskiego:


Cytat:
“DOSTAŁEŚ JUŻ KOŚĆ PAMIĘCI OD LENNEGO?"

Nie. Zaczynam od jutra – odpowiedział po czym przyjrzał się Bogumile z uwagą, błysk w jego oczach przygasł – Kolejny raz pytasz o tą kość. Mam wrażenie, że….

Roger wyglądał jakby nagle doznał olśnienia. Znów się uśmiechnął, ale tym razem gorzko.

- Idiota ze mnie. Od początku chodziło o kość. Nie musisz robić podchodów, przecież i tak bym Ci powiedział, gdybym coś tam znalazł.



Cytat:
“DO CZEGO PODCHODÓW?”

Zaskoczona Coltówna naskrobała na szybko kolejne pytanie i uniosła brwi w niezrozumieniu. Przedłużająca się cisza ze strony Speca wywoływała w niej lekkie poczucie winy. Wiedziała jednak, że niekoniecznie mogła jeszcze mieć czas na zadanie Philipsowi, któregokolwiek z nurtujących ją pytań. Rozkazy zawsze przychodziły nieoczekiwanie, dokładnie wtedy kiedy najmniej były dogodne. Starsza kapral, nigdy nie odżegnała się od wojskowego drygu i do tej pory żyła tylko od misji do misji. Ani razu nie sprzeciwiła się żadnemu z rozkazów wymarszu.

- Chcesz być blisko informacji. Dlatego robisz te podchody – wyjaśnił z pełnym przekonaniem laborant próbując ukryć rozczarowanie– Wpadnij jutro w południe do kantyny, będę miał przerwę obiadową i podzielę się pierwszymi wynikami.

Wycofał się, a potem ruszył w głąb kwatery Lennego mówiąc na odchodne:

- Mam nadzieję, że mimo wszystko zakotwiczysz na statku dłużej niż miałaś w planach. Dobrej nocy Em.

Wyszedł. Bogumiła zagotowała się w środku. To nie ona się tutaj kimś bawiłam. To nie ona miała dziwaczny fetysz, który próbowała zrzucić na gościa całe życie traktującego pancerz wspomagany jak relikwie nieżyjącej matki i najważniejszy atrybut ukochanej siostry.
Lekki szlag ją trafił od takiego poziomu hipokryzji. Przepraszająco uśmiechnęła się do Lennego i przytuliła go na pożegnanie. Po czym ruszyła pośpiesznym krokiem przez pusty korytarz w kierunku, w którym wiedziała, że poszedł Philips. Była od niego wyższa, miała dłuższe nogi i zdecydowanie lepszą kondycję. Dzięki temu bez problemu szybkim marszem dogoniła go raptem kilkadziesiąt metrów od lokum Paslacka. Zastąpiła mu drogę i lekko pchnęła w ramię. Na twarzy malowała się jej złość przeplatana drobnymi, prawie niezauważalnymi, cieniami rozżalenia. Zdegustowany Technik zatrzymał się wpół kroku i zaskoczony poprawił okulary:

- Co?

Nie była w stanie mu odpowiedzieć, więc teraz to ona go pocałowała przyciskając go swoim ciałem do ściany korytarza. Niezależnie od tego czy był chętny do tego typu zażyłości, czy nie to przy białej kolosce co najwyżej mógł ugryźć jej wargę w akcie atawistycznej próby oddalenia nieuniknionego. Zamiast tego przyjął pocałunek, a potem sam przeszedł do inicjatywy. Poczuła na policzkach jego palce, przyciągnął jej twarz do siebie chcąc delektować się smakiem jej ust. Najwyraźniej namiętność zwyciężyła wcześniejszą urazę i złość. Technik szybko zmienił pozycję i teraz to on dociskał Kobietę do powierzchni zimnej ściany kosmicznego statku nie przestając całować. Jego ręka przesunęła się po jej udzie. Usłyszeli kroki. Dwóch techników w laboratoryjnych fartuchach wyszło zza zakrętu korytarza. Niedoszły kochanek odkleił się od Żylety.

- Dobry wieczór doktorze Phillips – przywitał się jeden z naukowców o azjatyckich rysach twarzy.

- Namaste doktorze Miyagi
– Phillips wyciągnął w jego kierunku dwa wyciągnięte palce pokazując znak „V”.

- Jestem Amerykaninem tak samo jak Ty Rasisto!
– zaprotestował mózgowiec znikając po drugiej stronie korytarza.

Znowu zostali sami. Phllips spojrzał na Miłą z błyskiem w oku.

- Mam wolną kwaterę. Gdybyś chciała.

Na rasistowską odzywkę Wojskowa zareagowała szczerym uśmiechem, który wypadało chociażby zasłonić dłonią. Nic takiego jednak nie miało miejsca, a Żyleta szczerze rozbawiona, jak nastolatka, uścisnęła dłoń Philipsa i wtuliła swój policzek w jego ramię. Miała nieodparte wrażenie, że to on wygrał całą tą rundę podchodów - wywołał w niej sprzeczne odczucia oraz zmusił do porzucenia jakichkolwiek swoich celów w imię wyrównania szans i nadania biegowi wydarzeń znamion sprawiedliwości społecznej. Napisała dla niego kartkę opierając notes o swoje udo i nie puszczając jego dłoni:


Cytat:
"A TY CZEGO CHCESZ? TAK SERIO?”

Przeczytał jej pytanie a potem czule przeczesał oswobodzoną dłonią jej włosy.

- Żebyś została w DiscCity.


Cytat:
“DLACZEGO?”

Odpisała.

- Bo mnie intrygujesz? Jesteś dla mnie wyzwaniem? Bo…po prostu Cię lubię?
– Roger próbował ukryć drżenie głosu, najwyraźniej rzadko kiedy miał okazję rozmawiać o swoich emocjach i uczuciach, nerwowo poprawił okulary – Na początku chciałem cię przelecieć, ale jak mnie zaprosiłaś do Lennego…i potem ta kolacja….to było kurewsko fajne. Być z kimś.

Wzruszył ramionami obojętnie jakby zawstydzony, że w końcu się otworzył.


Cytat:
“I WŁAŚNIE Z TYCH WSZYSTKICH POWODÓW DALEJ CHCIAŁEŚ MNIE PRZELECIEĆ?”

Napisała w odpowiedzi i mimo, że czuła podobnie jak on to tylko zaśmiała się bezdźwięcznie, choć całkowicie szczerze.


Cytat:
“SEKS JEST PRZEREKLAMOWANY.”

Dopisała na dole strony, którą wyrwała z notesu i podała technikowi. Chcąc poznać jego reakcję, uniosła jego głowę czule drapiąc go pod brodą i całując go delikatnie u szczytu czoła. Po tym wrzuciła notatnik do kieszeni bojówek i z przekorą przechyliła głowę w prawo, układając ją na drugiej, wolnej, wyprostowanej dłoni jak na poduszce. Następnie wskazała na niego swoim podbródkiem - pytając czy właśnie tak się ten wieczór skończy.

- Może nie spotkałaś jeszcze odpowiedniego faceta – stwierdził czytając ostatnie zdanie – Nie wiem co jeszcze mam powiedzieć. Podobasz mi się. W każdym swoim aspekcie. Byłbym pojebany gdybym wolał spędzić noc sam niż z Tobą.

Gdy wykonała kolejny gest odgarnął czule jej włosy z czoła.

- A Ty czego chcesz?

Miła wskazała dłonią sufit jednocześnie wbijając w niewidoczną nad nim przestrzeń wzrok. Wziął ją za rękę i pociągnął w głąb korytarza. Nie ruszyli jednak w stronę kwater mieszkalnych, a odbili w przeciwnym kierunku. W stronę wind, które ogrodzone były szlabanami, a swoją prymitywną konstrukcją, w ogóle nie pasowały do naszpikowanego technologią statku kosmicznego. Przy rogatkach siedziało dwóch znudzonych żołnierzy Ruchu Oporu. Grali w karty. Przerwali dopiero, gdy zobaczyli intruzów. Phillips sięgnął po swój identyfikator członka pierwszej brygady techno inżynierów im. Alana Turinga.

- Ona jest ze mną – powiedział trzymając Miłą za rękę. Żołnierz przyjrzał się karcie z dwóch stron, oddał naukowcowi dokument i odsunął przepuszczając Draba i Żyletę.

Chwilę później znaleźli się w jednej z kilku kabin, które nazywano windami, choć działały zupełnie inaczej niż ziemskie dźwigi. Pozbawione były kabli a poruszały się dzięki bezgłośnym magnetycznym silnikom. Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze statku, a kiedy drzwi się rozsunęły Miła ujrzała nad głową przezroczystą szklaną kopułę. Tysiące gwiazd lśniło tej nocy na czarnym niebie. Potęga wszechświata przytłaczała, przerażała i zachwycała jednocześnie. Szklana kopuła w rzeczywistości była wielką soczewką, podobną do tych używanych w teleskopach. Stojąc w Obserwatorium niemal dotknąć mogła rdzawo czerwonej kuli, noszącej imię rzymskiego boga wojny. Po orbicie krążyły kosmiczne Azyle, w których niegdyś ludzie ukryli się przez zagładą a księżyc w pełni oświetlał swym odbitym blaskiem.

- Nieźle co? – uśmiechnął się Roger przyglądając się Bogumile.

Wojskowa zanotowała w pamięci, żeby opierdolić od stóp do głów Boguchwała, za to, że nigdy ich do obserwatorium nie zabrał, mimo, że miał te same uprawnienia co Philips.

Samym widokiem była zachwycona. Stała przez moment jak dziecko z rozdziawioną buzią wpatrując się w niebieskie kolosy stworzone ręką Boga oraz ich małe, karykaturalne imitacje stworzone ręką człowieka.
Żyleta owszem, widywała już rozgwieżdżone niebo, ale nigdy nie mogła sobie pozwolić na chwilę kontemplacji jego ogromu. Zawsze musiała nasłuchiwać i wypatrywać niebezpieczeństwa, a w tamtej chwili, gdy majestat nieboskłonu przytłoczył jej własny, mało istotny świat krwi, brudu i wiecznej wojny poczuła się bezpieczna. Spokojna. Pewna tego gdzie i z kim się znajduje. Wrażenie jakie wywarło na niej nocne niebo było niczym w porównaniu z tym, jak mocno dotknęło ją poczucie własnej, głębokiej ufności pokładanej w obcej osobie.

Skierowała wzrok na techno inżyniera i w odpowiedzi na wcześniej postawione pytanie, z respektem przytaknęła mu głową przybierając komiczną maskę ojcowskiego uznania dla jego dzisiejszego wybiegu. Nie wiedziała niczego, ani o tym miejscu, ani o Rogerze Philipsie. Nie zmieniało to jednak faktu, że do pierwszych promieni słońca postanowiła zostać obok niego. Nagle zapragnęła zgodzić się tylko na jedną podróż do - nieznanej do tej pory, a i zapewne całkowicie niedostępnej dla większości ocalałych na Świecie - rzeczywistości rozciągającej się poza codziennym, zniszczonym i skarłowaciałym Uniwersum. Philips zabrał ją tam bez cienia wahania i nie wypuścił przez całą noc. Sam oparty plecami o konsolę sterowania pozwolił jej ułożyć się na swojej klatce piersiowej i obejmując jej ciało ramieniem w pełnych pasji słowach roztoczył wokół nich obraz świata, w którym ludzkość dzięki technologii powstała z kolan. W trakcie kolejnych magicznych opowieści, nagle poprosił Miłą o jej notes i coś w nim zapisał. Gdy rano zasnął, a ona wstała na poranny trening z kadetami i spojrzała w notes, znalazła w nim tylko dwa słowa:


Cytat:
"Nie wyjeżdżaj".

Uśmiechnęła się samymi wargami bez cienia wesołości. Kartkę wyrwała i złożoną schowała w małej kieszonce wszytej w wewnętrzną stronę ubioru. Pocałowała technika w szyję i przed samym wyjściem na poranny trening okryła go kurtką mundurową noszącą emblemat jej stopnia wojskowego i naszyte na przedniej pole munduru jej nazwisko.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 07-11-2020 o 13:06.
rudaad jest offline