Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2020, 19:41   #145
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Healy przyglądał się przez chwilę Eutanatosowi, po czym wzruszył ramionami i dodał.
- Albo to, albo nie miałbyś kogo badać. Batiuszka był umierający, a ja cóż… - dotknął opatrzonego przez siebie boku.- ... a moje możliwości w sferze leczenia ograniczają się do zakładania opatrunków. Mnie też to się nie podoba, ale straciliśmy już ojczulka Adama. Nie zamierzał pozwolić odejść kolejnemu z nas.
Eutanatos milczał kilka dobrych oddechów, patrząc na Patricka wnikliwie i zupełnie beznamiętnie. Czas ten wydawał się technomancie niekomfortowo długi.
- Rozumiem - Tomas powiedział cicho i wyciągnął dłoń w stronę Patricka, aby po ludzku poklepać go po ramieniu - w takich chwilach nie ma dobrych decyzji, ale… Ta chyba była dobra - powiedział jakby oczekując ciągu dalszego.
- Jeśli przeżyjemy koniec świata… będziemy martwić odwykiem batiuszki. Zresztą kolejnej porcji chyba nie musimy mu załatwiać.- westchnął ciężko Irlandczyk. I zapytał.- Jak z nim teraz?
- Sądzę, że do rana się wyliże, chociaż nie będzie w pełni sił, to jak na jego samozaparcie, to ledwo powłócząc nogami ciągle jest groźny - Tomas stwierdził naturalnie - uzależnienie to tylko część działania wampirzej krwi. Widzisz... Ona rani duszę, niszczy ją, na wszystkich płaszczyznach. Tak, Patrick - Tomas skrzywił się - wampirze krew kaleczy samego avatara. To dlatego wampiry nie przechodzą przez Cykl. Ostateczna śmierć jest w ich wypadku prawdziwie ostateczna.
- Desperackie czasy wymagają desperackich metod. Jeśli groźby jeźdźców z dyskontu są prawdziwe, to nie będzie już kolejnych Cyklów.- wzruszył ramionami Syn Eteru i spytał.- A mnie możesz obejrzeć. Chyba nie oberwałem tak mocno, ale… sanitariuszem nie jestem.
- Jesteś poobijany, głownie - Tomas uśmiechnął się w dziwnym grymasie, chyba chcąc dać technomancie otuchy - ponadrywane ścięgna, pokruszone kości barku, lecz ciało ciągle jest w równowadze. Dam ci… Poczekaj.
Po chwili Tomas wrócił z białym, małym przedmiotem. Była to chyba kość, wyglądała na paliczkową, Patrick miał nadzieję, że jednak należała do zwierzęcia.
- Przed snem wykonaj kilka ćwiczeń oddechowych z nią w ręku, instrukcje znajdziesz na youtube, joga też jest dobra. Potem włóż ją pod poduszkę. Rano powinny zniknąć wszystkie obrzęki i siniaki. Na dłuższą metę i to nie pomoże, ale w czasie najbliższych dni powinno być wystarczające.
- Nie czeka nas dłuższa meta. Jak wam poszło? Bo nam… nieszczególnie. I mam wrażenie, że w ogóle nie trafiliśmy w to miejsce co trzeba. - zamyślił się Healy.
- Byłem u Marty, tej Verbeny gdy zjawił się mistrz Jonathan z Mervi i Klausem… I sabatnikiem. To było dopiero zaskoczenie - mag śmierci westchnął - byłem też ostatni raz u mojej mentorki, jeszcze za dnia. Szkoda gadać - machnął ręką - liczyłem, że mi pomoże. Czymkolwiek, a dalej… Jesteśmy w dupie, chyba przyszło nam postawić wszystko, wampiry w swojej niskiej egzystencji mają dość dobry instynkt i wygląda na to, że czują to samo. Właśnie chciałem iść do reszty i podzielić się rozwiązaniem kwestii chociaż jednego z tych przyjemniaczków.
- U nas Miss Storm wpadła i wypadła… przylazły Sabatniki i przytłoczyli nas przewagą liczebną. - westchnął ciężko Irlandczyk. - Chyba Odyn niespecjalnie ich interesuje. Mam wrażenie, że cała ta potyczka była niepotrzebna z naszej strony.
- Z tego co zrozumiałem… To interesuje. Muszą ubierać szaty. Nie jestem ekspertem, ale o ile dobrze rozumiem to, a i Jonathan wysnuwa całkiem podobne wnioski… Tutejsze węzły, kwintesencja… Jest tego dużo, ale rezonans na miejscu jest specyficzny. Rozmawiałem wcześniej z mistrzem Iwanem, podobno temu używał nawiązań do katedry, jako zdobywca dawnej wiary. Burza była zbyt generalnym nawiązaniem, pozwalało im czerpać, ale co jeśli aby rozerwać więzy, rozerwać rzeczywistość… co jeśli potrzebują prawowitego ich właściciela… Odyna.
- Hmm…- zamyślił się Irlandczyk. - Czy wtedy nie pojawili by się osobiście by dopilnować jego ożywienia?
- A po co mieliby go ożywiać? Wystarczy pożreć, patrz co robili z magami, co Burza zrobiła z tymi wszystkimi dziewczynami. Potem przybierała ich wygląd, skórę, kości… Nie jako pojemnik, lecz jako wydmuszkę, szaty. Rój już teraz rezydował pomiędzy wampirami, to i pochłonął wampira. Wydaje się mi, że skoro mogą przybierać różne postacie, to on wybrał postać rozproszoną. Jeśli faktycznie Odyn jest pożarty, to może się jakoś bardziej skupił. Może to jego słabość, kuuurcze - Tomas pokręcił głową - to brzmi jak koncert życzeń - rezygnacja pojawiła się w głosie eutanatosa - jednak liczę, że skoro już to się stało, to szok przy śmierci z rąk einherjarl wyśle rój za Horyzont. Oby…
- Oby. - zgodził się z nim Healy i zasępił wpatrując w podłogę.- Szlag.. wygląda na to że cokolwiek zaplanujemy, to… będzie to tylko zbiór pobożnych życzeń. Jest jeszcze kwestia mojej przyjaciółki i tego co się z nią… co jej zrobili. I tego co przyniesie dla niej przyszłość. Nawet jeśli część wspomnień zostanie zamglona to… nie wiem czy będzie mogła wrócić do dawnego życia jakby nic się nie stało.
- Chcesz wiedzieć?
Tomas zapytał nagle ze smutkiem w oczach. Patrick mógł spodziewać się, iż wypowiadanie takiego sądu w obecności podobno całkiem dobrego jasnowidza (chociaż bardziej czarnowidza) nie jest dobrym pomysłem.
- Nic - odparł naturalnie - czas się kończy. Po prostu dalej nie widzę, wszystko trafia szlag, całe istnienie. To czy czeka ją cokolwiek, to chyba zależy od tego czy nam się uda.
- Nie… nie o to mi chodziło. Dziewczyna za dużo widziała, za dużo przeżyła by…- odparł Healy.
- Nie rozumiesz - eutanatos wtrącił twardo - jeśli nic nie zrobimy, nic ją nie czeka. Po prostu nic, bo nic nie będzie. Wszystko co przeżyła, to wszystko będzie bez znaczenia wobec katastrofy w której i ona zginie. Miejmy nadzieję, że będzie to tylko unicestwienie. Dopiero zakładając, że powstrzymamy tych skurwysynów… Dopiero wtedy możemy mówić jak jej pomóc. Jony jest mi winny, dużo winny, można go potem użyć aby jej pomóc. Nie zawsze możemy być na miejscu, nie wiem czy przeżyjemy jeśli się uda.
- Po prostu chodzi mi o to, że po wszystkim powinna być wtajemniczona. Jako akolitka. Coś jej się od nas należy po tym co przeszła.- odparł Healy krótko.- I po tym co może zobaczyć, w zależności od tego jak rozwinie się sytuacja.
- Nie wiem - Tomas stwierdził poważnie - naprawdę nie wiem czy powinno się w tej sytuacji, iż coś się należy. Czy jest dla niej powrót do normalności i tam zaleczy rany, czy może te drzwi zostały zamknięte już na zawsze i powinna wstąpić w naszą społeczność. Nie wiem, chociaż intuicja mówi mi, że raczej masz rację i koniec końców powinna skończyć jako akolitka. Wiesz, że niektórzy akolici czasem osiągają przebudzenie? Fundacje raczej nie chcą o tym mówić, trudno wymusić przebudzenie, a oczekiwanie na nie może budować dodatkową gorycz, jednak około połowa magów z mojej poprzedniej fundacji, była wcześniej naszymi akolitami. Mistrzowie wyczuwali nadchodzące przebudzenie czasem kilka lat w przód, czasem ludzie szukający czegoś więcej znajdowali nas… Tak przebudziłem się ja, już na miejscu.
- Myślę że pasowałaby do twojej tradycji lub Joniego.- ocenił Irlandczyk i dodał.- Oczywiście to wszystko może poczekać na nasz sukces lub porażkę, ale warto rozważyć wprzódy. I przyjemniej niż ciągle zamartwiać jeźdźcami z dyskontu.
- Opustoszali mają straszne braki, a moja Tradycja… Nie, nie - Tomas powiedział z delikatnym uśmiechem - my pełnymi służbę, ciężką służbę. Prędzej widziałbym hermetyków lub verbeny. Wiedźmy też czują cykl.. I są odpowiednio mroczne - Tomas zaśmiał się naturalnie.
- Synowie Eteru odpadają. Trzeba mieć ciągutki do narzędzi i mechanizmów. Nawet jeśli nie jest się w to tak wciągniętym jak ja.- odparł szczerze Irlandczyk.
- Dziewczyna ma waszą wyobraźnię - Tomas stwierdził po chwili zastanowienia - jeśli wszystko skończy się dobrze, daj jej tą waszą książkę… Zawsze zapominam nazwy.
- Dobrze. - zgodził się Irlandczyk. A po kilku minutach rozmyślania podążył za eutanatosem do kuchni.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline