- Co do...- szepnął do siebie Arvid. Gdyby nie to, że jego oblicze skryte było w mroku to można by zauważyć na nim mieszankę odrazy, strachu i gniewu. ~ Na co on czeka, do cholery?!~ pomyślał wojskowy, odwracając głowę w kierunku, gdzie czekał elf, wbijając wzrok w nieprzeniknioną dla niego ciemność, starając się wypatrzyć jakichś sygnałów z jego strony. ~ Trzeba to przerwać!~ nie powiedział tego głośno, gdyż któryś z jego pomocników ze wsi mógłby to uznać za znak do ataku. Arvid nerwowo obracał miecz w dłoni, kręcąc rękojeścią wokół jej dłuższej osi.
Moment do ataku był najlepszy. Przeciwnicy byli zajęci swoimi... obrzydlistwami... więc atak z zaskoczenia przechyliłby szalę zwycięstwa na stronę Arvida i towarzyszy... -Na co czeka ten cholerny elf... - powiedział pod nosem żołnierz.
Arvid planował czekać tak długo, aż nie dostaną sygnału do ataku od Elfa lub "zauważyłby", że obrzydliwy akt dobiega do końca, a Strumień dalej by zwlekał - wtedy sam żołnierz dałby sygnał i ruszyłby do ataku.
Niezależnie od źródła sygnału, Arvid wyskakując z krzaków próbowałby przebić mieczem najbliższego stwora lub ogłuszyć rękojeścią jedną z dziewczyn.
__________________ Może jeszcze kiedyś tu wrócę :) |