08-11-2020, 14:36
|
#276 |
| Astrid uśmiechnęła się do Draugdina. - Na pewno damy sobie radę, zobaczysz - powiedziała, żeby go nieco pokrzepić. - Ostatnie wydarzenia nauczyły mnie jednego: żeby za dużo nie myśleć o tym, co przed nami, bo wszystko i tak może się zmienić. Tak więc nie ma co sobie zaprzątać głowy przyszłością, bo jej nie znamy. Możemy tylko robić wszystko, żeby wywiązać się z naszego zadania. I na pewno tak uczynimy.
Poklepała półorka po plecach i wróciła do ogniska, gdzie wysłuchała słów Nadyi.
Pomysł rudowłosej był dobry - dzięki lokalnemu odzieniu nie będą się aż tak rzucać w oczy przy pierwszym kontakcie, a to było kluczowe, skoro Wiedźmy miały tutaj swoich szpiegów. Oby tylko w Waldsby Nadya miała więcej przyjaciół, niż wrogów, którzy mogliby donieść, że zadaje się z obcymi. - Pomysł z przekleństwem jest niezły, można by go wykorzystać gdyby doszło do jakiejś nieciekawej sytuacji. - Poparła Akiala. - Przydałoby się wymyślić też jakieś fałszywe imiona i się ich trzymać, chociaż to chyba zadanie dla Nadyi, bo sama nie znam żadnych irrisenskich imion.
Nie udało im się porozmawiać dłużej, gdyż w jaskini pojawiła się zimotknięta kobieta z racicami, zamiast stóp i rogami oraz długimi uszami, która wyglądała jak krzyżówka kozy i człowieka. Druidka nawet nie chciała sobie wyobrażać, jak mogło dojść do powstania takiej rasy. I “wędrowna bardka” miała jeszcze czelność nazywać Akiala i Mihaela cudakami. Astrid niemal od razu wewnętrznie się zjeżyła, gdyż póki co z rąk zimotkniętych osobników nie spotkało ich nic dobrego. To było jak z oparzeniem od ognia - rana w końcu znikała, ale blizna przypominała, żeby się do niego nie zbliżać.
Nie wykluczała, że nie wszyscy zimotknięci muszą być źli z natury (chyba), ale wolała być czujna. Zwłaszcza, że jak na gust aasimarki, Mierul za dużo gadała i za dużo pytała. A już wspomnienie o Czarnym Jeźdźcu zapaliło Astrid lampkę w głowie. Jako bardka mogła szukać inspiracji do swoich utworów, ale to był jakiś dziwny zbieg okoliczności, że pojawiła się akurat teraz w ich jaskini i skupiła na nich swoją uwagę. A skoro chciała iść oddać cześć Vassiliovnej, to oznaczało, że popiera jej działania. I to się Astrid nie podobało. - Dlaczego nas tak o wszystko wypytujesz? - Zapytała, przyglądając się dokładnie Mierul. - Czyżby słowa naszej ciotki ci nie wystarczały? Skąd właściwie podróżujesz? Nieco dziwne jest dla mnie, że w takiej zawiei odnalazłaś drogę do naszej jaskini. I naprawdę chcesz oddać cześć komuś, kto porywa niewinne dzieci? To obrzydliwe. - Astrid skrzywiła się, wciąż nie spuszczając oka z bardki. Chciała sprawdzić, jak ta zareaguje na jej słowa. |
| |