Administrator | - Hej!!! Jest tam kto?! Ile mam czekać?! - jeśli ów niziołek słyszał kiedyś o robieniu pierwszego wrażenia to Skirglet musiał tą lekcję przespać. Stał pod statkiem ze swoim dinozaurem i wydzierał się tak się głośno jak był w stanie. Jego czarny jaszczur, był osiodłany i kąsał pyskiem strzemię niezbyt zainteresowany hałasem jaki ich pan wywołał. Niziołek był trochę spóźniony. Do tego czasu Statek wylądował by załadować “bagaż” i uniósł się w górę. Nieumarli stali w ładowni nieruchomo niczym jakaś “armia” pilnująca grobowca cesarza. A ich lider siedział na dziobie pogrążony w… rozmyślaniach, a może modlitwie. Przyjął do wiadomości, że muszą jeszcze poczekać na przewodnika i zaproponował, by najpierw polecieć tam gdzie jest bliżej.
Imra która skończyłą zajmowanie się swoim niewolnikiem usłyszała czyjeś wrzaski i wyszła na pokład aby zobaczyć niziołka.
- O wspaniale, kolejny kurdupel - mruknęła - Ty jesteś przewodnikiem?!
- Taaak… najlepszym najwspanialszym przewodnikiem! O ile dobijemy targu! - wrzasnął w odpowiedzi niziołek. - Długo tu mam jeszcze stać?!
- Drugi kurdupel - Kvaser udał zdziwienie - Vaala przecież nie jest taka niska.
Druidka siedziała na dachu sterówki, obserwując truposza przebywającego na dziobie statku. Nie podobało jej się to wszystko, nie podobało… na krzyki skrzywiła się, i westchnęła.
- Taaa, stój se aż korzenie zapuścisz - Mruknęła pod nosem, i krótko zaśmiała z własnych słów. Po chwili jednak usłyszała coś innego… i spojrzała na Kvasera. Bez złości na twarzy, czy czegoś podobnego, ot po prostu spojrzała.
Niziołek pomachał Vali z szerokim uśmiechem.
- Wchodź. Destiny, drabinka - Imra westchnęła tylko na komentarz niziołka i miała nadzieję, że drugi nie będzie gorszy, która osunęła się w dół.
Skirglet zaczął pospiesznie wdrapywać się na górę przeklinając każdy stopień drabinki. A gdy znalazł się na górze spojrzał na Imrę i rzekł.
- Dzięki laleczko, dobra… to kto tu jest gotów mi zaoferować angaż?
Na sposób zwracania się nowoprzybyłego Kvaser zareagował tylko uśmiechem w kąciku ust gdy jak zwykle, chodził od jednego punktu do drugiego, zamiast stać w punkcie.
- Destiny, poproś kapitana - powiedział Harran, który właśnie pojawił się na pokładzie.
Imra spojrzała najpierw na przewodnika, a potem na Harrana.
- Wędrowiec zarządza statkiem, ale nie jest kapitanem - powiedziała po czym skierowała spojrzenie na przewodnika wskazując palcem na dziób - My ciebie chcemy ciebie wynająć. Minus rycerz, on też jest naszym gościem.
- Wasza sprawa… komu wynajmujecie łajbę, póki ja dostaję swój udział. - wzruszył ramionami Skirglet podążając za palcem.- Trzeba mojego dinusia zabrać i...eee… wiecie jak przenieść tą łódeczkę na Acheron, bo do podziemi w których jest portal się nie wciśnie.
- Dostroiłem się już do niego. Przeniesienie się tam nie będzie problemem.- odparł Statek po powiadomieniu Bezimiennego o gościu.
Wędrowiec dotarł do pozostałych po tym, jak już upewnił się, że banda szkieletów została pozbawiona oręża i zamknięta w ładowni.
- Witam na pokładzie - skinął głową niziołkowi - Rozumiem, że wolisz nie rozstawać się ze swoim towarzyszem - jest wyszkolony na tyle, by poruszać się po statku, czy potrzebuje zamkniętego pomieszczenia? - zapytał od razu.
- A kupska po nim ty będziesz sprzątał, nie? - Dodała Vaala z dachu sterówki.
- Nie będzie jadł, nie będzie wydalał - Kvaser stwierdził jakby to była oczywistość - gady to nie krówki, po dobrym posiłku długo odmawiają żarcia. Ten jest inny?
- Jest inny… Umie srać poza burtę… - odparł niziołek wyciągając pergamin zza pazuchy i trzymając go zwrócił się do konstrukta. - Modniś przekazał moja warunki? Postawisz parafkę na umowie najmu?
Automaton przyjął dokument bez słowa i zaczął go czytać.
- Wszystkie takie, hmm... - niziołek zastanowił się i powolnym, luźnym krokiem, niemal wyluzowanym krokiem podszedł do przewodnika - ta bestia odgryza od razu ręce czy można ją gdzieś drapać? I co z żarciem dla niego?
- Ręce głowę… lubi jądra… i jeśli masz szczęście odgryzie po przegryzieniu szyi. Jeśli nie… to przed.- odparł Skirglet wzruszając ramionami.- To żaden pieszczoch do głaskania, tylko moja bestyja… nie jest tu by się zaprzyjaźniać.
- Szkoda - Kvaser machnął ręką zamaszyście - liczyłem na jakieś romantyczne pod prawą łuską z lewej strony - wyszczerzył się rozbawiony - a żreć to co masz? Bo my nie mamy dla niego posiłków.
- Je mięso…. każde. Chyba nie jesteście tymi no… zielskożercami, co to mięsa nie tykają?- zapytał zdziwiony niziołek.
- Po prostu nie mamy mięsa na tyle aby żywić wierzchowce - Kvaser wzruszył ramionami - przystanki na polowanie kosztują czas. A jeśli jaszczur żre tyle, na ile wygląda po tej szerokiej gębie, to definitywnie zwiększa koszta zatrudnienia ciebie - stwierdził przechadzając się wzdłuż buty i oglądając bestię.
- Nie będziemy tam lecieć tygodniami… - odparł Skirglet wzruszając ramionami.
- A ile?
- Krócej… odpadnie skakanie po sześcianach od portalu do portalu. Polecimy na przełaj… bo chyba to ten statek potrafi?- spytał retorycznie jednooki nizioł.
- Czyli żarełko odpada dla bestii - Kvaser zamyślił się - lubię szybkie podróże. Co trzeba zrobić aby takiego ułożyć - wskazał paluchem na dinozaura.
- To to nawet ja ci mogę powiedzieć. Bestie najlepiej się trenuje poprzez zachętę i jedzenie - Imra się wtrąciła. - Potrafi zacisnąć szczęki na zawołanie? To mógłby się drabinki złapać.
- Ach i Wędrowcze, przeczytaj to uważnie - Imra wymownie spojrzała na umowę od przewodnika. Kapitan spojrzał na kobietę, pokręcił głową i wrócił do czytania.
Kvaser powoli powiódł wzrok w stronę Imry z wyraźną irytacją.
- Do czarta, masz mnie za kretyna? Nie miałem kontaktu z dużymi zimnokrwistymi, a jednak nawet pies inaczej reaguje od niedźwiedzia, co dopiero gad - stwierdził nie kryjąc złości.
- Różnica nie jest wcale taka duża. Trening zawsze wymaga czasu i cierpliwości - Imra uśmiechnęłą się pobłażliwie.
- Niezbyt odkrywcze spostrzeżenie - mruknął Wędrowiec, nie odrywając już wzroku od kontraktu.
- Ale prawdziwe. Kvaser dzisiaj mnie też zaszczycił oczywistościami. Może ich sam teraz posłuchać. Nie rozpraszaj się - nuta złośliwości wkradła się do głosu półelfki, ale sprawę z kontraktem traktowała poważnie.
Niziołek machnął ręką w kierunku Imry.
- Baby zawsze małostkowe…
- A dla ciebie wszystko oczywista oczywistość… - Mruknęła z przekąsem ze swojego miejsca Vaala. Po chwili zeskoczyła na pokład, i dał się słyszeć specyficzny odgłos bosych stóp.
- Te, przewodnik, ile nam zajmie ta podróż? - Spytała "nowego" Niziołka Druidka.
- Osiem dni... wliczając dwa przystanki w celu uzupełnienia zapasów.- odparł Skirglet wzruszając ramionami.- Tyle że… pieszo… szlakami karawan i rebeliantów przemierzających sześciany. Nigdy tam nie leciałem.
- Aha… to ten… sta-tek, ile zajmie ci latanie, jak piechotą to osiem dni? - Spytała głośno Vaala "Destiny".
- Ta informacja jest obecnie niedostępna… problem z Acheronem polega na tym, że nie jest typowy świat składający się z płaskiej powierzchni, a plan wypełniony poruszającymi się obiektami. Szacowanie odległości i czasu na jej przebycie jest… niemożliwe bez większej ilości informacji. Można jednak założyć, że potrwa to krócej niż osiem dni i nie będzie wymagało przystanków po drodze.- wyjaśnił latający okręt.
- Te - Kvaser spojrzał na przewodnika trochę nieprzychylnym wzrokiem, przestając obserwować dinozaura - ale jak lecieć to wiesz, nie?
- Wiem jakie sześciany trzeba przemierzyć i wiem gdzie się znajdują wobec siebie nawzajem. To jak poruszanie się szlakiem z okruszków… bez łażenia po powierzchni samych “okruszków”. - odparł Skirglet wzruszając ramionami. - Możesz mi zaufać, znam dobrze tę warstwę Acheronu.
- Zaufać - Kvaser dokładnie, powoli powtórzył słowo patrząc na przewodnika niekomfortowo długo, prawie przy tym nie mrugając.
- Durny kloc… - Mruknęła pod nosem Vaala, po czym odezwała się do wszystkich - Jak nie chcecie głodować, trzeba uzupełnić zapasy. Ja mogę iść w miasto, ale ktoś mi powinien towarzyszyć, i potrzebne te...no… piniondze.
- Mogę iść z tobą - powiedział zaklinacz. - Pieniądze to nie problem.
Vaala przez dłuższą chwilę przyglądała się Harranowi, ale nic nie powiedziała. Zwróciła za to spojrzenie na tego ich całego przewodnika.
- A ty swoje żarcie masz? Bo w tych waszych papierach chyba nic o tym nie ma? - Uśmiechnęła się odrobinę wrednie.
- Wyżywienie wy zapewniacie. Jeśli nie… będziemy musieli przerywać podróż na uzupełnienie moich zapasów. Jak wam wygodniej laleczko.- odpowiedział z wrednym uśmieszkiem Skirglet. |