Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2020, 18:52   #90
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Hej!!! Jest tam kto?! Ile mam czekać?! - jeśli ów niziołek słyszał kiedyś o robieniu pierwszego wrażenia to Skirglet musiał tą lekcję przespać. Stał pod statkiem ze swoim dinozaurem i wydzierał się tak się głośno jak był w stanie. Jego czarny jaszczur, był osiodłany i kąsał pyskiem strzemię niezbyt zainteresowany hałasem jaki ich pan wywołał. Niziołek był trochę spóźniony. Do tego czasu Statek wylądował by załadować “bagaż” i uniósł się w górę. Nieumarli stali w ładowni nieruchomo niczym jakaś “armia” pilnująca grobowca cesarza. A ich lider siedział na dziobie pogrążony w… rozmyślaniach, a może modlitwie. Przyjął do wiadomości, że muszą jeszcze poczekać na przewodnika i zaproponował, by najpierw polecieć tam gdzie jest bliżej.
Imra która skończyłą zajmowanie się swoim niewolnikiem usłyszała czyjeś wrzaski i wyszła na pokład aby zobaczyć niziołka.
- O wspaniale, kolejny kurdupel - mruknęła - Ty jesteś przewodnikiem?!
- Taaak… najlepszym najwspanialszym przewodnikiem! O ile dobijemy targu! - wrzasnął w odpowiedzi niziołek. - Długo tu mam jeszcze stać?!
- Drugi kurdupel - Kvaser udał zdziwienie - Vaala przecież nie jest taka niska.

Druidka siedziała na dachu sterówki, obserwując truposza przebywającego na dziobie statku. Nie podobało jej się to wszystko, nie podobało… na krzyki skrzywiła się, i westchnęła.
- Taaa, stój se aż korzenie zapuścisz - Mruknęła pod nosem, i krótko zaśmiała z własnych słów. Po chwili jednak usłyszała coś innego… i spojrzała na Kvasera. Bez złości na twarzy, czy czegoś podobnego, ot po prostu spojrzała.
Niziołek pomachał Vali z szerokim uśmiechem.
- Wchodź. Destiny, drabinka - Imra westchnęła tylko na komentarz niziołka i miała nadzieję, że drugi nie będzie gorszy, która osunęła się w dół.
Skirglet zaczął pospiesznie wdrapywać się na górę przeklinając każdy stopień drabinki. A gdy znalazł się na górze spojrzał na Imrę i rzekł.
- Dzięki laleczko, dobra… to kto tu jest gotów mi zaoferować angaż?
Na sposób zwracania się nowoprzybyłego Kvaser zareagował tylko uśmiechem w kąciku ust gdy jak zwykle, chodził od jednego punktu do drugiego, zamiast stać w punkcie.
- Destiny, poproś kapitana - powiedział Harran, który właśnie pojawił się na pokładzie.
Imra spojrzała najpierw na przewodnika, a potem na Harrana.
- Wędrowiec zarządza statkiem, ale nie jest kapitanem - powiedziała po czym skierowała spojrzenie na przewodnika wskazując palcem na dziób - My ciebie chcemy ciebie wynająć. Minus rycerz, on też jest naszym gościem.
- Wasza sprawa… komu wynajmujecie łajbę, póki ja dostaję swój udział. - wzruszył ramionami Skirglet podążając za palcem.- Trzeba mojego dinusia zabrać i...eee… wiecie jak przenieść tą łódeczkę na Acheron, bo do podziemi w których jest portal się nie wciśnie.
- Dostroiłem się już do niego. Przeniesienie się tam nie będzie problemem.- odparł Statek po powiadomieniu Bezimiennego o gościu.
Wędrowiec dotarł do pozostałych po tym, jak już upewnił się, że banda szkieletów została pozbawiona oręża i zamknięta w ładowni.
- Witam na pokładzie - skinął głową niziołkowi - Rozumiem, że wolisz nie rozstawać się ze swoim towarzyszem - jest wyszkolony na tyle, by poruszać się po statku, czy potrzebuje zamkniętego pomieszczenia? - zapytał od razu.
- A kupska po nim ty będziesz sprzątał, nie? - Dodała Vaala z dachu sterówki.
- Nie będzie jadł, nie będzie wydalał - Kvaser stwierdził jakby to była oczywistość - gady to nie krówki, po dobrym posiłku długo odmawiają żarcia. Ten jest inny?
- Jest inny… Umie srać poza burtę… - odparł niziołek wyciągając pergamin zza pazuchy i trzymając go zwrócił się do konstrukta. - Modniś przekazał moja warunki? Postawisz parafkę na umowie najmu?
Automaton przyjął dokument bez słowa i zaczął go czytać.
- Wszystkie takie, hmm... - niziołek zastanowił się i powolnym, luźnym krokiem, niemal wyluzowanym krokiem podszedł do przewodnika - ta bestia odgryza od razu ręce czy można ją gdzieś drapać? I co z żarciem dla niego?
- Ręce głowę… lubi jądra… i jeśli masz szczęście odgryzie po przegryzieniu szyi. Jeśli nie… to przed.- odparł Skirglet wzruszając ramionami.- To żaden pieszczoch do głaskania, tylko moja bestyja… nie jest tu by się zaprzyjaźniać.
- Szkoda - Kvaser machnął ręką zamaszyście - liczyłem na jakieś romantyczne pod prawą łuską z lewej strony - wyszczerzył się rozbawiony - a żreć to co masz? Bo my nie mamy dla niego posiłków.
- Je mięso…. każde. Chyba nie jesteście tymi no… zielskożercami, co to mięsa nie tykają?- zapytał zdziwiony niziołek.
- Po prostu nie mamy mięsa na tyle aby żywić wierzchowce - Kvaser wzruszył ramionami - przystanki na polowanie kosztują czas. A jeśli jaszczur żre tyle, na ile wygląda po tej szerokiej gębie, to definitywnie zwiększa koszta zatrudnienia ciebie - stwierdził przechadzając się wzdłuż buty i oglądając bestię.
- Nie będziemy tam lecieć tygodniami… - odparł Skirglet wzruszając ramionami.
- A ile?
- Krócej… odpadnie skakanie po sześcianach od portalu do portalu. Polecimy na przełaj… bo chyba to ten statek potrafi?- spytał retorycznie jednooki nizioł.
- Czyli żarełko odpada dla bestii - Kvaser zamyślił się - lubię szybkie podróże. Co trzeba zrobić aby takiego ułożyć - wskazał paluchem na dinozaura.
- To to nawet ja ci mogę powiedzieć. Bestie najlepiej się trenuje poprzez zachętę i jedzenie - Imra się wtrąciła. - Potrafi zacisnąć szczęki na zawołanie? To mógłby się drabinki złapać.
- Ach i Wędrowcze, przeczytaj to uważnie - Imra wymownie spojrzała na umowę od przewodnika. Kapitan spojrzał na kobietę, pokręcił głową i wrócił do czytania.
Kvaser powoli powiódł wzrok w stronę Imry z wyraźną irytacją.
- Do czarta, masz mnie za kretyna? Nie miałem kontaktu z dużymi zimnokrwistymi, a jednak nawet pies inaczej reaguje od niedźwiedzia, co dopiero gad - stwierdził nie kryjąc złości.
- Różnica nie jest wcale taka duża. Trening zawsze wymaga czasu i cierpliwości - Imra uśmiechnęłą się pobłażliwie.
- Niezbyt odkrywcze spostrzeżenie - mruknął Wędrowiec, nie odrywając już wzroku od kontraktu.
- Ale prawdziwe. Kvaser dzisiaj mnie też zaszczycił oczywistościami. Może ich sam teraz posłuchać. Nie rozpraszaj się - nuta złośliwości wkradła się do głosu półelfki, ale sprawę z kontraktem traktowała poważnie.
Niziołek machnął ręką w kierunku Imry.
- Baby zawsze małostkowe…
- A dla ciebie wszystko oczywista oczywistość… - Mruknęła z przekąsem ze swojego miejsca Vaala. Po chwili zeskoczyła na pokład, i dał się słyszeć specyficzny odgłos bosych stóp.
- Te, przewodnik, ile nam zajmie ta podróż? - Spytała "nowego" Niziołka Druidka.
- Osiem dni... wliczając dwa przystanki w celu uzupełnienia zapasów.- odparł Skirglet wzruszając ramionami.- Tyle że… pieszo… szlakami karawan i rebeliantów przemierzających sześciany. Nigdy tam nie leciałem.
- Aha… to ten… sta-tek, ile zajmie ci latanie, jak piechotą to osiem dni? - Spytała głośno Vaala "Destiny".
- Ta informacja jest obecnie niedostępna… problem z Acheronem polega na tym, że nie jest typowy świat składający się z płaskiej powierzchni, a plan wypełniony poruszającymi się obiektami. Szacowanie odległości i czasu na jej przebycie jest… niemożliwe bez większej ilości informacji. Można jednak założyć, że potrwa to krócej niż osiem dni i nie będzie wymagało przystanków po drodze.- wyjaśnił latający okręt.
- Te - Kvaser spojrzał na przewodnika trochę nieprzychylnym wzrokiem, przestając obserwować dinozaura - ale jak lecieć to wiesz, nie?
- Wiem jakie sześciany trzeba przemierzyć i wiem gdzie się znajdują wobec siebie nawzajem. To jak poruszanie się szlakiem z okruszków… bez łażenia po powierzchni samych “okruszków”. - odparł Skirglet wzruszając ramionami. - Możesz mi zaufać, znam dobrze tę warstwę Acheronu.
- Zaufać - Kvaser dokładnie, powoli powtórzył słowo patrząc na przewodnika niekomfortowo długo, prawie przy tym nie mrugając.
- Durny kloc… - Mruknęła pod nosem Vaala, po czym odezwała się do wszystkich - Jak nie chcecie głodować, trzeba uzupełnić zapasy. Ja mogę iść w miasto, ale ktoś mi powinien towarzyszyć, i potrzebne te...no… piniondze.
- Mogę iść z tobą - powiedział zaklinacz. - Pieniądze to nie problem.
Vaala przez dłuższą chwilę przyglądała się Harranowi, ale nic nie powiedziała. Zwróciła za to spojrzenie na tego ich całego przewodnika.
- A ty swoje żarcie masz? Bo w tych waszych papierach chyba nic o tym nie ma? - Uśmiechnęła się odrobinę wrednie.
- Wyżywienie wy zapewniacie. Jeśli nie… będziemy musieli przerywać podróż na uzupełnienie moich zapasów. Jak wam wygodniej laleczko.- odpowiedział z wrednym uśmieszkiem Skirglet.
 
Kerm jest offline