Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2020, 18:56   #91
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Albo schudniesz - Kvaser stwierdził rozbawiony czymś - możesz też zeżreć swojego dinozaura. Bo jak już mówiłem, dla twojej bestii żarcia nie ma.
- Chyba nie ma po co się tak jeżyć, co? Załatwiamy biznes, a nie pertraktujemy ugodę między wrogimi klanami orków - Imra spojrzała po niektórych z powątpiewaniem.
- Wtedy byśmy pili - Kvaser stwierdził naturalnie.
- To może zróbmy to jak już się Wędrowiec namyśli - półelfka zaproponowała.
Vaala rozglądnęła się wokół.
- Jakie znowu jeże?? A napić… no można się napić - Powiedziała. Imra zaś wymruczała coś pod nosem co brzmiało jak “a myślałam, że to słowo zrozumie.”
- Jestem za piciem.- wtrącił Skirglet czekając cierpliwie, aż Bezimienny zakończy studiowanie kontraktu. Wydawał się lekko zaniepokojony tą wnikliwością konstrukta.
Automaton pozwolił pozostałym się wygadać, zanim oderwał spojrzenie od kontraktu.
- Nie przypominam sobie, żeby Harran wspominał o pierwszeństwie w podziale łupów.
- Eeee… nie mówił? Może zapomniał? - Skirglet zrobił zdziwioną minę. - Wydawało mi się że wspomniałem o mojej dziesiątej części, a kto pierwszy… to chyba detal niewarty uwagi, prawda?
- Bynajmniej - stwierdził Wędrowiec - Śmieć dla jednego jest skarbem dla drugiego. Nie widzę też obowiązku zapewnienia ci wyżywienia - dodał.
- W takim razie będziemy się musieli zatrzymywać co jakiś czas bym zapolował na pożywienie. Nie macie też obowiązku wieźć mnie tym okrętem.- przyznał niziołek i wzruszył ramionami. - I oczywiście wtedy będę zmuszony podążyć piechotą, a wy lecieć za mną, prawda?
- Ty rozpisałeś ten kontrakt w taki sposób. Treść można jeszcze zmienić, lub przyjąć, że działamy na swoją korzyść i w dobrej wierze, tak?
- Jeśli tak wam zależy na podziale tych łupów, to wystarczy mi, że weźmiecie moje zdanie pod uwagę… gdy nadejdzie czas rozliczeń.- rzekł pojednawczo jednooki niziołek.- I wykreślimy to zdanie.
- A co z tajemnicą - drugi niziołek w postaci solidnie poirytowanego już Kvasera informacjami o podziale łupów odezwał się warkotliwie - skoro tutaj tak lubicie papiery, to dobry przewoźnik zastrzega, że długi czas nie powie kogo, gdzie i w jakim celu prowadził. Oczywiście - mały wojownik fuknął głośniej niż powinien - nikt nie wymaga bohaterstwa gdy nóż do gardła przystawiają, ale jednak.
- Wzięliście tego tam…- Skirglet wskazał na “nieumarłą ozdobę” dziobu.- ... wisicie nad miastem. Nie brzmi mi to jak tajna misja.
- Wisimy nad miastem, więc na pewno ktoś będzie o nas pytał - Kvaser podszedł do niziołka, lecz przeszedł obok, po prostu chodząc raz w jedną, a raz w drugą - nie trzeba nam, aby każdy tanio się dowiedział gdzie byliśmy.
- Gdybym o tym wiedział wcześniej kosztowałoby was to dodatkowy tysiąc.- zaśmiał się sarkastycznie Skirglet. - Ściga was kto? Bo jeśli tak, to przyznaję… siedziba Pozyskiwaczy to ciekawe miejsce na kryjówkę. O ile was wpuszczą. Natomiast jasne… można dopisać do kontraktu, że za 500 kolejnych złotych monet nie puszczę pary z gęby o tym, gdzie was zaprowadziłem.
- A za kolejne pół setki o tym co widziałeś w trakcie - Kvaser nie zapytał, tylko zza pleców przewoźnika rzucił jadowitym (bardziej sądząc po głosie niż treści) komentarzem.
- Albo za darmochę, jak cię Imra weźmie w obroty, twój wybór - Wyszczerzyła ząbki Druidka.
- Vaala, zamilcz - rzucił krótko Wędrowiec - Klauzula poufności mi odpowiada, ostrożność nie zaszkodzi.
- Więc drugi tysiąc i zapomnę żeśmy się widzieli kiedykolwiek, tuż po całej tej podróży. - Skirglet wziął kontrakt i zabrał się za wprowadzanie poprawek.
- A dla twojej wiadomości laleczko. Nie takie jak one mnie brały… i żadna nie żałowała.
- Laleczkami to ty się bawiłeś, ale szmacianymi - Wzruszyła Vaala ramionkami - Dobra, to idę na miasto po żarcie - Dodała.
- Nie masz nawet pojęcia…- zachichotał Skirglet zerkając za druidką i wywołując nieprzyjemny dreszcz… na karku Kvasera.
Kvaser poszedł do przewodnika od tyłu. Krok był szybki, zbyt szybki, jakby do ataku… Lecz nie był to atak. Po prostu zdecydowanym ruchem położył mu dłoń na ramieniu. I się uśmiechał, czy może pokazywał zęby.
- Jerren - zaczął głośno - nie lubię skurwysynów tego typu. Praca to praca, będziemy mieli kontrakt. Ale naprawdę uwierz mi bratku, jak mnie wkurwisz - niziołek przeciągnął rrrr - to mogę się nie opanować. Jako profesjonalista zawrzyj mordę kiedy trzeba i po prostu rób robotę.
Na koniec poklepał, o dziwo delikatnie, niziołka po plecach i ruszył przed siebie.
Imra tylko westchnęła.
- Co za chaos. Wędrowcze, chcesz pomocy w doprecyzowaniu może tej umowy? Bo ja bym z chęcią ją spisała na nowo.
- A to nie ode mnie wymagałaś jej uważnego czytania? Możesz ją teraz sama sprawdzić, a potem podpisać.
- Możecie sobie sprawdzać po moim dopisaniu, jak długo chcecie… nie ma problemu. Aż tak mi się do Acheronu nie spieszy. To nie różowy burdelik, jeśli wiecie o co mi chodzi.- zaśmiał się chrapliwie Skirglet.
- No to w takim razie dopisz i zakończmy ten cyrk - półelfka skierowałą swoje słowa do przewodnika. Póki co zostawiła ewidentną niechęć Wędrowca na później.
- Już już… ślicznotko…- mruknął pod nosem Skirglet podając dokument Imrze do sprawdzenia i wyciągając dłoń w kierunku kapitana.- To gdzie mój drugi tysiąc?
Wędrowiec uśmiechnął się i pokręcił głową - Wybacz, ale kwestie podpisania kontraktu i zapłaty załatwi z tobą Imra. Ja jedynie zajmuję się statkiem, poza tym ona dysponuje naszymi funduszami.
- Nie dysponuję funduszami, wystarczająco jasno mi to wyłożyliście wcześniej. Zrzutka panowie - Imra westchnęła ciężko.
Automaton przez chwilę patrzył na kobietę, po czym wzruszył ramionami.
- Czyli każdy na własny rachunek, dobrze wiedzieć - po czym zwrócił się do niziołka - Cóż, w takim razie zapłatę otrzymasz zgodnie z kontraktem, po wypełnieniu zlecenia. Harran, Kvaser, czy któryś z was mógłby zająć się spieniężeniem tego, co zostało z łupów przed odlotem? Z pewnością lepiej się targujecie niż ja.
- A więc to tak się sprawy mają? - spytał niziołek ponuro, a jego oko przymknęło się podejrzliwie. Niemniej powoli się uśmiechnął mówiąc.- No dobra… zaufam wam na razie. Niemniej dopóki mi nie zapłacicie, to kontrakt mnie nie wiąże i jeśli uznam, że chcecie mnie okpić… cóż… zniknę wam z oczu i nawet nie myślcie że możecie mnie nastraszyć tym waszym małym wybrańcem Wielości. Widziałem straszniejsze że rzeczy niż wytuatowany pobratymiec.
- Wolisz chyba zapłatę w gotówce niż w towarze, tak? I w zapisanym przez ciebie kontrakcie zaznaczyłeś, że zapłatę dostajesz po wykonaniu usługi, nie ma nic wspomniane o zaliczkach - Wędrowiec wskazał ustęp w dokumencie.
- Czy ja mówię że masz płacić mi teraz? Byłoby wygodniej dla ciebie co prawda, bo wtedy kontrakt byłby mnie wiążący… ale ty tu jesteś szefem.- odparł potulnie Skirglet.
Wędrowiec westchnął ciężko, sięgnął pod połę płaszcza i wyciągnął z kieszeni dwie złote monety, które wcisnął niziołkowi w rękę.
- Oto pieniądze, pierwsza część zapłaty, od teraz kontrakt jest dla ciebie wiążący.
- Mało.. panie oj mało…- machnął ręką Skirglet i uśmiechnął ironicznie.- Ale widać, żeście tu nowi, więc… jak wspomniałem, znajcie moją dobrą wolę.
I wziął obie monety.
Automaton prychnął.
- Zawsze mogłeś to sprecyzować w umowie.
- Mogłem… - wzruszył ramionami Skirglet i rozejrzał się dodając. - A ty mogłeś sprawdzić fundusze swojej załogi. Na mój nos, ten wasz śliczny paniczyk wygląda na takiego, co ma dużo gotowizny… aż dziw że się nią nie podzielił.
Półelfka się wyłączyła z rozmowy czytając umowę.
- W zasadzie to jeszcze można by dopisać, że twój zwierzak, czy też wierzchowiec również jest brany pod uwagę zawieszenia broni. Oraz to, że zajmujesz się jego wyżywieniem i jest pod całkowita twoją opieką - rzuciła nagle ni z tego i owego podając na nowo umowę i pióro.
- Jest moją własnością i wlicza się w mój ekwipunek. Ja odpowiadam za jego wybryki i napaści… więc…- jednooki wzruszył jedynie ramionami.- Jeśli zaatakuje to będzie to moją winą. Niemniej tego nie uczyni bez mojego polecenia. Nie jesteście pierwszym oddziałem, który poprowadzę… a on wie, by nie atakować sojuszników swojego pana.
- Niech będzie. Konsekwencje są jasne jeśli jakkolwiek miałaby którakolwiek z osób zostać zraniona z powodu twojego… ekwipunku - Imra pozwoliła sobie przewiercić niziołka pustym spojrzeniem na wylot. Nic nie mówiła tylko jakby go oceniała albo czegoś szukała. Nie było to przyjemne spojrzenie, bo z każdą chwilą coraz bardziej ciążyło na niskiej istocie. Po kilku uderzeniach serca mrugnęła i przeniosła spojrzenie na umowę. W wyznaczonym miejscu podpisała “Imra Orirel w imieniu załogi Destiny”. Przez chwilę jeszcze się zastanawiała nad czymś i z wyraźnie niezadowoloną miną wyjęła jedną ze sztabek i bez słowa podała przewodnikowi, a ten szybko podpisał bez marnowania czasu.
 
Asderuki jest offline