Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2020, 09:27   #30
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rohirrimowie zdążyli załadować złoto do juków co wydatnie pokrzepiło ich żal po zmarłym wodzu. Tylko śmierci wilczara, którego w przeciwieństwie do Ulfura nie sposób było nie lubić, nic nie powetowało. Mimo iż jego pani znalazła pocieszenie w troskliwych ramionach pogromcy trolla, wiadomym było, że nad powrotem do Edoras będzie wisiało widmo dziwnego smutku po stracie tego niepozornego szóstego członka na szybko skleconego Bractwa. Nie zabrakło więc drobnych gestów by ów smutek przegnać. Eiliandis opatrzyła ciało psa na tyle, by śmiertelne rany nie raziły oczu. Yaraldiel wyszeptała kilka słów polecając psiego ducha gwiazdom, a Rogacz i Rhune zbili na szybko nosze i ostrożnie przenieśli na nie ciało. Bo niepodobnym było nieść tak duże zwierzę przez cały jar.

Truchło trolla zostawili. Nikt nie chciał zostawać tu dłużej niż należy. Ale Cadoc nie miał wątpliwości, że smród padliny może przyciągnąć w to miejsce inne drapieżniki. Nie rozwiązując problemu. Król Thengel będzie miał okazję coś z tym uczynić. A i Rogacz nie zapomni przekazać tych informacji komuś, kto będzie wiedział jak sobie radzić z tajemniczymi głosami. Jako rozwiązanie chwilowe, postanowił odświeżyć napisy ostrzegawcze u wejścia do jaru. Tym razem w znanym języku wspólnym i mowie klanów.
Nieopodal wejścia do jaru pochowali też wilczara, usypując tak duży kopczyk na ile pozwalała gleba i kamienie. I położyli się spać.

Rankiem Cadoc podszedł do zwijającej swoje posłanie Gondoryjki. Patrzył bardziej na jej rzeczy niż na nią skacząc przy tym wzrokiem w jakimś niezdecydowaniu. W końcu sięgnął do swojego tobołka i wyciągnął z niego pokaźny trollowy kieł, który wręczył uzdrowicielce. Choć jakimś sposobem już oczyszczony i wygładzony, nadal robił niepokojące wrażenie grozy.
- Pytałaś o moją pamiątkę - powiedział - Nie wiem jaki los nas czeka po powrocie do Edoras. Ale chcę, żebyś go wzięła. Na pamiątkę. Ja mam drugi. - Spojrzał na chwilę jej w oczy, a potem gdzieś na bok na moment uśmiechając się ponuro i dodał - To nie zrękowiny. Tak tylko…

Prezent- pamiątka zaskoczył Eiliandis, było to bardzo miłe zaskoczenie. Co też objawiło się delikatnym uśmiechem, tak na ustach jak i w oczach.
Już miała podziękować za ten dar gdy Cadoc wypalił, że to nie zrękowiny.
Pierwsza, bardzo dźwięczna sylaba słowa dziękuję ugrzęzła w gardle Gondoryjki by zaraz przejść w zająknięcie
- Zzzrękowiny? - Wydukała zamarwszy na chwilę. Wesołość zniknęła z jej oczu. Zmieszanie jakie ją ogarnęło usiłowała ukryć zmuszając się do tego by uśmiech pozostał na jej twarzy.
- Nie, nie - powiedziała po chwili szybko. - Tak tylko na pamiątkę - obróciła szybko twarz. - Tak, na pamiątkę - powiedziała bardziej do siebie. - Dziękuję - włożyła ząb trolla do swoich rzeczy, których pakowaniu poświęciła nadmierną uwagę.

Rogacz przez krótki moment bezradnie przyglądał się jej zachowaniu.
- To ja… - znów zaczął niewyraźnie spoglądając na boki i szukając jakichś odpowiednich słów - Tak…
Po czym wycofał się i wrócił do swojego konia mrucząc pod nosem coś z czego jakby kto blisko był to by mógł wyłuskać słowo “dureń”.


Do pierwszego postoju nie rozmawiali ze sobą. Eiliandis celowo jechała tak by trzymać się jak najdalej od czarnowłosego wojownika. Potrzebowała czasu na przemyślenia. Zbyt gwałtownie zareagowała na niewinny żart rzucony przez Cadoca. To musiała przyznać sama przed sobą. Podarunek był czymś czego nie spodziewała się i zamiast podziękować zań zachowała się jak dziecko wpędzając w poczucie winy mężczyznę, który nie mógł uczynić złośliwie tego.

Cadoc nie miał pojęcia czy naruszył jakiś zwyczaj słowem, lub kłem. Pod czaszką mu się kołatało, że kieł bestii, która dzień wcześniej rosłemu mężowi głowę odgryzła mógł być nietrafionym podarkiem dla dziewczyny. Pod tym względem młodzi górale od młodych koniarzy nie różnili się nadto i zgodnie kwiaty rwali kiedy im się dziewka podobała. Ale przecież on podarku nie złożył, bo mu się podobała, a dlatego, że… dlatego… No tak po prostu złożył.
Dość rzec, że go rozważania w tym temacie do nikąd nie doprowadziły, a rozdrażniły tylko i w drogę powrotną ruszył ponury.

Gdy zatrzymali się by dać odpocząć wierzchowcom i się posilić zgłosiła się by pomóc Rogaczowi w zbieraniu drewna na opał. W ten sposób mogła z nim porozmawiać bez świadków.
- Czy tam skąd pochodzisz zbiera się pamiątki z takich łowów? - Zapytała a Cadoc mógł zobaczyć, że ząb wisi już u niej na szyi.

Decyzja Eiliandis o wspólnym zbieraniu chrusty zwróciła jego uwagę, ale nie rzekł podówczas nic, czekając na rozwój wydarzeń. Widok jednak jaki tworzył kieł na jej szyi przykuł spojrzenie czarnowłosego na moment dłużej i wywołał na twarzy grymas krótkiego uśmiechu.
- Nie ma tam wielu ksiąg. A tych, którzy by je chcieli i umieli czytać jest jeszcze mniej. Łowy więc, jeśli warte upamiętnienia, upamiętniamy trofeami. Albo pieśnią - Znów się uśmiechnął wyglądając za chrustem - Ale nie… nie będę śpiewać.

- Śpiewać nie musisz - zaśmiała się na jego słowa. - Przynajmniej nie teraz - dodała już ciszej sięgając po kolejny suchy patyk. - Trofeum, które mi podarowałeś, - zaczęła ostrożnie. - bardzo mnie uradowało - w myślach dodała jeszcze, że i to iż pomyślał o niej było miłe. - W mych stronach nie spotyka się takich ozdób - jej prawa ręka powędrowała do zawieszonego na szyi kła.

Rogacz zerknął ku niej i skinął głową na znak, że nie ma sprawy, a w jego oczach dało się dostrzec zadowolenie. Nie odparł jednak od razu niczego i przez chwilę w milczeniu zbierali chrust. Przez chwilę.
- Czemu nie planujesz wrócić do domu?
- Każdy ptak opuszcza kiedyś gniazdo by znaleźć miejsce na własne - odparła.
- Albo wyrzuca z gniazda rodzeństwo by w nim zostać i zgarniać największe kąski - dodał - Ale… Jeśli nie wracasz… Po powrocie do Edoras. Jeśli nic się nie wydarzy. Planuję pojechać do Isengardu. Opowiedzieć o Przeklętym Wąwozie. I o głosie. Pojedziesz ze mną?
- Moi bracia bardziej zadowoleni byłoby gdybym została w Gondorze - w zamyśleniu skomentowała pierwsze zdanie.
Teraz to ona milczała przez jakiś czas zastanawiając się nad propozycją złożoną przez Cadoca.
- Jeśli nic się nie wydarzy - kiwnęła głową w końcu.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem