Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2020, 01:02   #130
Vantablack
 
Vantablack's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputację
Anton cierpliwie wyczekał opinii milczącego do tej pory krasnoluda, której preambułą okazało się błądzące tysiąc jardów stąd spojrzenie oraz malująca brodate oblicze zgroza. Reakcja adekwatna do połknięcia w piwie karalucha. Chociaż, miarkując z owej nietęgiej miny, ten mógłby pewnie uchodzić za przyprawę oferowanego lokalnie trunku.

- Tedy tym bardziej – odrzekł dobitnie, wręcz z naciskiem, zwracając się do pozostałych, kiedy krasnolud skończył mówić. Nie przerwawszy w trakcie, pomimo że nie udało mu się rozszyfrować w żadnym ze znanych sobie języków, któż do pary z „rzemiechami” miałby aż tak niezdrowo interesować się smoczym zewłokiem. - Należy nam się udział w truchle. Zanim przywabi kolejne sępy.

- Smoczego leża. - Wiarus pokiwał w zamyśleniu głową, spoglądając na przydymione błony okien, jakby będąc w stanie przebić się wzrokiem na zewnątrz, ku górskiej, wioskowej panoramie. - Poszukałbym i tak. Tym lepiej, skoro bez guseł i jeśli to takie proste, jak twierdzi jemiolarz. I gotowy zaoferować swoje przewodnictwo w przeprawie przez głuszę.

Idiosynkrazja, którą przemawiający po krasnoludzie Agnis zdawał się obdzielać magów oraz tradycyjne trunki nie umknęła uwadze Antona, choć też nie zaprzątnęła jej szczególnie. A przynajmniej dalece mniej niż wypowiadanego przez niego słowa.

- A po co sprowadzać? - Weteran odniósł się do pierwszej wypowiedzi czarownika, nie odmawiając sobie skrzywienia ust w sarkastycznym uśmiechu ani sygnalizowanej nim złośliwości. - Krasnolud powiedział, że chętni na zewłok będą wyskakiwali chmurą z portali, by trzepać i skrobać. Za srebro i złoto.

Dłoń mężczyzny opadła na blat, każąc podskoczyć kilku spoczywającym na nim pustym kuflom, a interlokutorom zwrócić na niego uwagę. Powaga powróciła na jego twarz, kołujące po zebranych spojrzenie wskazywało, że odłożył firleje na bok i zamierza podjąć wątek.

- Szlachcianka z koneksjami – wszedł Agnisowi w słowo. - Nie życzyła sobie urzynać gadzinie choćby łba na trofeum. Zarabiać z przebiciem? Z przebiciem to ja wraziłem gadowi sztych pod kałdun, na krótko nim sczezł, mać jej wężowa! Jesteśmy w prawie, domagając się udziału!

Mężczyzna spuścił z tonu, kiedy przebrzmiały naczynia, ponownie poderwane do tańca po blacie przez opadający nań kułak wojownika.

- Nie przepadasz za czarodziejami, a u tej jednej cięgiem dopatrujesz się u szczerych intencyj. – Anton ponownie zwrócił się do Agnisa, chcąc przedstawić mu remedium na – jak mu się zdawało, trafnie ustanowioną diagnozę. - Czerep jest nie tylko od noszenia wygranych po festynach hełmów. Myślże nim czasem, miast tym, co w masz w portkach, czarowniku.

„Palący problem”, którym tamten podzielił się z kompanią chwilę potem, wzbudził w Antonie reakcję początkowo graniczącą z zainteresowaniem, jednako stygnącą w zetknięciu przyrodzonym sceptycyzmem weterana, dla którego każdemu kolejnemu słowu i wnioskowi chłopaka było coraz to bardziej pod górkę.

- Niemrawy? - upewnił się czysto retorycznie, jako że Phandalin w ostatnich dniach, a być może wiekach pamiętało wyłącznie metysa-albinosa. - Klątwa? To chyba niezaraźliwe?

Nie był to bynajmniej koniec retorycznych pytań w wykonaniu Kaleva, który przetrawił udzielone mu informacje, opadając na oparcie, oddychając głęboko i pocierając naznaczoną śladem nieładnej blizny skroń.

- Szalona i niebezpieczna upiorzyca z lasu, która przeklęła albinosa, zgodzi się doprowadzić nas do smoczego skarbu w zamian za kilka tanich komplementów i równie tanich precjozów?

Anton pokiwał głową. I uśmiechnął się bardzo, bardzo wyrozumiale.

- Myślę – skonkludował, nie przerywając uśmiechu i rozszerzając adresatów wypowiedzi o resztę zebranych przy stole. - Że wszyscy zgodzimy się co do jednego. W pierwszej kolejności należy nam wywiedzieć się co dalej z ubitym przez nas smokiem. Potem zaś przyjdzie nam ponownie zejść się lub rozejść. W przyjaźni. Ot, najlepiej scementowanej uczciwie podzielonym zyskiem, dodatkowo poszerzającym nam perspektywy.

- I wypiłbym z wami za to - oświadczył po namyśle, z wolna podnosząc się zza stołu i trącając palcem pusty kufel. - Ale taką intencję należałoby spełnić czymś zacniejszym. I mocniejszym. A sądzę, że tego wieczora każdemu z nas zdałaby się lekka głowa do pary z ostrym pomyślunkiem.
 

Ostatnio edytowane przez Vantablack : 11-11-2020 o 10:27.
Vantablack jest offline