|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-11-2020, 10:19 | #121 |
Reputacja: 1 | "Śpiący Olbrzym" pokazał się jako podła speluna, od niedawnego lokum Antona różniącą się brakiem krat, mniej spleśniałym chlebem oraz dostępem do ciepłej wody. Nie śmierdziało również tak bardzo szczynami - miast tego, serwowano je tu z beczek. Doprowadziwszy się do porządku, ze wciąż mokrymi włosami zaczesanymi na kark, szedł właśnie przez tłoczną i gwarną salę, niosąc ku nowo zapoznanym towarzyszom naręcze spienionych stągwi – obiecaną im kolejkę. Lawirując między bywalcami i stołami, klął i złorzeczył, kiedy cokolwiek na jego drodze zagroziło ulaniem zawartości naczyń. - Chcą nas oszkapić – oświadczył z miejsca, bez wstępów i ceregieli, stukając stawianymi kuflami o blat. Słowa wypowiadał, cedząc je przez gniewny uśmiech, nachylając się ku zasiadającej za wspólnym stołem kompanii, konspiracyjnie otaczając się od zbędnych uszu zasłoną panującego wokół hałasu. - Zrobić po luskańsku! A wam w głowie odpuszczanie? Albo nawiedzone latarnie? Spojrzenie wiarusa prześliznęło się po rudowłosej towarzyszce po fachu, która wspomniała o rzeczonym miejscu. Sam również był poinformowany. Pod ich nieobecność zdążył zasięgnąć języka w karczmie i był z grubsza na bieżąco z okolicznymi plotkami, nadrabiając wszystkie te, które umknęły mu podczas odbywania aresztu. - Z kimże to ja mam sprawę przy tym stole? Ze wziętymi awanturnikami i chwatami? Czy ze zgrają owieczek do wystrzyżenia? A może z mnichami ślubującymi korność i ubóstwo, hę? Mężczyzna pozwolił wybrzmieć retorycznemu pytaniu, upił nieco serwowanego tu chmielowego cienkusza, który po więziennym wikcie zdawał mu się znośny, lecz niewiele ponad to. - Wiem – podjął, ocierając pianę z ust. - Że zrazu sam nie przeciwiałem się, kiedy elfka zawłaszczyła sobie smocze padło. Ale niechbym tak połknął czarta w kaszy, jeśli ufam tej wiedźmie. To jasne, że coś knuje. - Od samego początku – kontynuował, mając na myśli początek bitwy. - Zdała mi się podejrzaną. Chciała smoka żywego. Rzekniecie, że do guseł, bo to powszechna między czarownikami praktyka. Ale zważcie również i to, że właśnie z jej decydującym przyzwoleniem sioło rzuciło się do walki z gadem. Jej, nie imć burmistrza. Ten, jak sami miarkujecie, ledwie podołałby rządzić nad gromadką kur. Wojak upił łyk, popluł na klepisko, rozejrzał po twarzach kompanów, wypatrując ich reakcji, a chwilowo zatrzymując wzrok na Agnisie. - Teraz przykazała pilnować trupa, skrzyknąwszy do tego iście ciekawe towarzystwo. Możecie mi wierzyć, że znam kilku spośród tych gagatków i to dla mnie dosyć, by orzec, że sprawa cuchnie na milę. Ale jeśli mało wam mojego słowa, pomyślcie sami: nie dziwi was nagła hojność czarownicy? Gad ledwie nie zdążył ostygnąć, a ona już prawi o rekompensatach dla mieszkańców i odbudowie. Musi można. Albo mająca bogatego kupca na zewłok. Ale ja myślę… Anton pochylił się bardziej, gestem dłoni w rękawicy wskazał obecnym, by uczynili to samo. - Myślę, że ma przed sobą lepszą perspektywę na rychłe wzbogacenie. Perspektywę, którą rozmyślnie przed nami tai. Sądzę, że użyje truchła smoka, by wywieść czarami drogę do jego leża. I spróbuje to zrobić, jeśli nie wtrącimy w to swoich trzech miedziaków. Mężczyzna nie musiał rozwijać wywodu, by zebrani domyślili się, po co elfce wiedza o smoczym leżu. Każde dziecko w Faerunie znało opowieści o skarbach kryjących się w legowiskach skrzydlatych gadów. Skarbach i czynach tych, którzy decydują się je zdobyć. W zależności od pieśni: czynach mężnych lub tragicznych. - Nie wskóramy wiele otwartą konfrontacją. Miejscowi jej sprzyjają. Ale gdyby wybrać się dzisiejszego wieczora za wzgórze, wyłuskać i przepytać kilku strażników, a potem spróbować rozmówić z hojną dobrodziejką miasta na osobności i w przewadze… Ot, to i dumam, że pomogłoby jej to odświeżyć pamięć w kwestii tego, kto właściwie położył smoka i komu należy się z onego tytułu pierwszeństwo przy podziale łupów. Zwłaszcza że jedno z nas wybiera się już na nocne stróżowanie. Uważacie, kompani? |
05-11-2020, 10:45 | #122 |
Reputacja: 1 | - Panku, ja nie mówię kategorycznie nie ale na wszystkie twoje słowa można znaleźć proste wytłumaczenie. No ale dyskusje o tym co siedzi w głowie czarodziejce zostawmy sobie na “Świętego Nigdy”. - Lauga podjęła dyskurs rozmowy z wojakiem. - Przyjmijmy, na potrzeby dyskusji, że smok miał skarb. Przyjmijmy że czarodziejka chce go znaleźć dla siebie i po to potrzebne jej truchło. Dalej przyjmijmy że jakość uda nam się pozyskać informacje gdzie iść. Zapewne trzeba będzie się kierować w góry. Pomińmy na razie że jest to duże niebezpieczeństwo o tej porze roku a im dni mijają nie będzie łatwiej. - |
05-11-2020, 11:33 | #123 |
Reputacja: 1 | - Wiesz kogo mi przypominasz, Lauga? - spytał Anton, uśmiechając się lekko i kołysząc ubywającą zawartością kufla. - Onego indyka, który dumał o niedzieli. Albo raka, który wszystko robił na wspak. Mężczyzna dopił piwo, odstawił naczynie na stół. Przysunąwszy się bliżej, usadowił wygodniej, wspierając na opartym o stół łokciu tak, że mebel zatrzeszczał pod jego naporem. - Odwróćże kolejność – żachnął się lekko i z niecierpliwością. - Jest jak mówisz – ta sprawa to wojna. Po dwakroć jak wojna. I wygra ją ten, który pierwszy położy łapę na zasobach. Wprzódy zaś na informacjach. W ostateczności zostaje nam dywersja, to jest nie dać dopustu do smoczego skarbu nikomu przed nami. Wojak uniósł dłoń, wszedł jej w słowo, odwzajemniając uniwersalny gest. - Smoczy skarb. Niepilnowany. Jak długo? Kwestia tego, jak szybko fama o ubiciu gada obiegnie okolicę. Wieści o skarbach mają tę samą przykrą właściwość co i same skarby. Szybko się rozchodzą. Na ostatnie stwierdzenie rudowłosej zareagował długim, przeciągłym spojrzeniem, w którym rozbawienie mieszało się z niedowierzaniem. W końcu, pokręciwszy głową, skinął nią w stronę siedzącego naprzeciwko gorzelnika. - Ten tutaj – wyjaśnił, jak na siebie bardzo cierpliwie i wyrozumiale, zniżając głos, lecz czyniąc go dobitnym. - Ściągnął smoka na ziemię. Jak cielaka powrozem. - Obecny tu młodzieniec. - Tu przyszło mu zerknąć w kierunku Agnisa. - Praktycznie spalił go w locie. - Z wrodzonej skromności... - dodał, idąc ku konkluzji. - Nie będę rozwodził się nad swoim wkładem w ubicie gada. Dość będzie rzec, że wielkości swojej motyki nie mam nic do zarzucenia. A i mniemam, że i ty siostra, nie wypadłaś krowie spod ogona i potrafisz o siebie zadbać. I tym razem nie musiał czekać na odpowiedź. - Nie jest to moja ostatnia sprawa w Phandalin. Po tym, co dzisiaj pokazaliście, życzyłbym sobie, by również nie ostatnia w waszym towarzystwie. Ale jeśli marzą się wam fundusze, albo dostatnia emerytura w osadzie, korzystajcie z okazji, bo zawłaszczą ją wam sprzed nosa, nie pytając o zdanie! Ostatnio edytowane przez Vantablack : 05-11-2020 o 11:38. |
05-11-2020, 12:27 | #124 |
Reputacja: 1 |
|
05-11-2020, 13:28 | #125 |
Reputacja: 1 |
|
05-11-2020, 16:05 | #126 |
Reputacja: 1 |
|
05-11-2020, 16:08 | #127 |
Reputacja: 1 | Reakcją Antona na słowa cudzoziemca była z początku uniesiona pytająco brew, w miarę kolejnych informacji wyławianych ze słowotoku Agnisa – opadająca coraz bardziej, aż na jego twarzy nie pozostało nic poza skupieniem. Podobnie jak ostatnio, władający pożogą czarownik zdawał się wiedzieć dużo i chętnie dzielić tą wiedzą. I choć w jego praktycznym umyśle martwi bogowie, wieszcze sny i przemawiający nimi zwycięzcy pradawnych bitw jako przesłanki ustępowały miejsca faktom namacalnym i sprawdzonym, bynajmniej nie odrzucał ich całkowicie i nie lekceważył. Rozumiał, że mogłyby mieć wartość dla elfki – okazać frapujące, a w ostateczności, jak życzył sobie tego Agnis – zbić ją z pantałyku. Notabene, potwierdzając tym samym swą prawdziwość. Anton słuchał w milczeniu, przyglądając się przymierzanemu przez czarownika hełmowi, który zamrugał z wizjera szkarłatnym poblaskiem. Spekulacja na temat elfiego rytuału sprawiła, że słuchał z większym zainteresowaniem niż dotychczas. Niezależnie od jej prawdziwości i faktycznych intencji Windrin – postanowił ją sobie dobrze zapamiętać. Odchyliwszy się na oparciu, wojownik wysłuchał mnożących się hipotez Agnisa na temat proweniencji i koneksji elfki. Wysłuchał z lekkim uśmiechem, w którym sposobna było doszukać się wielu znaczeń, ale z całą pewnością również i aprobaty. - Nigdy nie sugerowałem ciemnych uliczek ani napadania – odparł, już bez uśmiechu, lecz niezaczepnie, nie zauważając lub nie zwracając uwagi na upewniające spojrzenie i krzywy grymas wojowniczki. - Twoich kompanów również miałem okazję poznać. Kalev dał sobie moment na zastanowienie, nie wchodząc w okoliczności poznania niedawnych towarzyszy Agnisa. Potarłszy skroń, pochylił się nad blatem, ponownie zwracając do maga. - Jeśli podejrzewasz, że elfka zechce wykorzystać twych druhów, do rytuału, który zagrozi ich życiu, możesz zechcieć ich ostrzec. A wprzódy dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co dokładnie planuje. Jako jeden z ochotników, będziesz mógł poruszać się pomiędzy nimi swobodnie. Ja mógłbym przyczaić się w pobliżu. Wyjść z ukrycia, jeśli zajdzie konieczność. Gdy młodzieniec wtrącił dygresję na temat lokalizowania smoczego leża oraz tajemniczej i niebezpiecznej istoty mającej im w tym dopomóc, Anton, nie odezwał się pomimo oczywistych obiekcji, natenczas pozwalając propozycji pozostać w sferze rozważań i ewentualności. - Tym bardziej nie zaszkodzi się dowiedzieć, jeśli zależy wam na przygotowaniach. Wybadać sprawę, wyjaśnić gdzie i czy faktycznie mamy się na coś rychtować – zwrócił się do rudowłosej metyski, gdy Agnis zajęty był zamawianiem piwa. Obejrzał się również na zasiadającego z nimi druida i zwrócił doń z pytaniem, rady zasięgnąć również i jego opinii jako drugiego przy tym stole wiedzącego. - Co wy na to, panie gorzelniku? Nie pytam o tutejsze piwo, bo tu waszego zdania się domyślam. Na obiekcje Laugi o organizację i pytanie Agnisa o potencjalny sojusz z czarodziejką, odpowiedział wstrzymującym uniesieniem dłoni poprzedzającym wypowiedź. - Powoli, za porządkiem - rzekł nawołującym do organizacji, lecz bynajmniej nie wykluczającym zgody tonem. - Na pozyskiwanie aliansów i funduszy przyjdzie pora po ustaleniu faktów. Oraz intencji. Ostatnio edytowane przez Vantablack : 05-11-2020 o 16:17. |
07-11-2020, 21:19 | #128 |
Reputacja: 1 | Moniec da się wyciągnąć ze wszystkiego. Ci debili spuszczali się nad jakąś skrzynią ze śmieciami, całkiem zapominając że w komnacie wiszą gobeliny warte w cholerę złota. - Czcigodny Grumbleblade Choć Rhyshard chciał się podzielić łupem wziętym z leża nothika to Lauga zrezygnowała ze swojej części. Trudno, naleganie też nie było grzeczne. Trochę zastanawiał się nad propozycją noclegu poza karczmą i w sumie mu się to podobało choć chyba bardziej należał się on Siderowi. Skorzystał za to chętnie z zaproszenia do karczmy, chociaż po tym jak zasiadł przy stole i dostał trunek do łapy w jego umyśle otworzyła się jakaś klapka... Czy był to zapach rozwodnionego piwa, czy nieprzyjemna gęba właścicielki lokalu która przypominała twarz jednej z grubych i leniwych kuzynek jego niedoszłej żony. Rhyshard się zawiesił wpatrując się pustym wzrokiem w powierzchnię wątpliwego trunku. Jego twarz z zaciętego i spiętego wyrazu powoli zaczęła się topić. Policzki opadły, skóra zbladła, a w oczach zabłysnął płomień jakiegoś bezkresnego inferno pełnego cierpienia i horroru. Gniew, stres, frustracja, beznadziejność, bezsilność, upodlenie... Rhyshard odpłynął na dłuższą chwilę, a gdzieś w środku jego umysłu brzmiały wrogie krzyki, wrzaski i szlochy cierpienia. Określenie "martwy w środku" całkiem pasowało przez ten krótki czas do krasnoluda. Kiedy otrząsnął się z traumatycznych wspomnień, sięgnął do stojącego obok jego krzesła kotła, nalał do fiolki z kranika trochę dziwnego wywaru i dolał zawartość do lury w swoim kuflu. - Chuja tam wiecie o handlu. - warknął i zaczął lekko kręcić kuflem by jego zawartość się dobrze wymieszała. A widząc że zwrócił na siebie uwagę pozostałych odezwał się znów ze złością. - Jeden czar informacyjny i na polu wyrośnie sobie portal przez który wyskoczy cała chmara rzemiechów i arfiticerów by za srebro móc potrzepać gruchę przy truchle smoka a za złoto móc zeskrobać z niego jakiś ochłap. Bo łuska, kość, zęby, organy i wszystko inne pójdzie za platynę. W Waterdeep paru skośnym wciśnięto jakiś proszek za platynę mówiąc że to sproszkowana pyta smoka i od tego stać będzie im cały tydzień. Kurwa mać. Samo to truchło jest warte fortunę. Ten ochłap co elfica rzuca mieszkańcom i reszcie to jakieś drobne. Nawet po co szukać tego gniazda jaszczura jak ten hajs leży pod nosem? - A co do samego leża smoka… kurwa... naprawdę trzeba używać wróżenia? To lodowe bydle to latający drapieżca. Gniazdo ma tam gdzie jest wysoko, by widzieć całą okolicę i gdzieś gdzie jest w pizdę zimno, bo gdzie to ma siedzieć - w całej okolicy zrobiło się kurna zimno jak to tutaj przyleciało. - Tak, wyprawa po skarb wymaga wyjebanych środków. Tak, nie mamy ich. I trzeba je jakoś zarobić. I się kurna z tym pospieszyć. Zaczął pić. Doprawione wywarem stworzonym przez grzybki piwo zaczęło smakować znośnie. - A może w sumie nie. Ochrona przed zimnem i sprzęt wspinaczkowy. Żarcie mogę wyczarować. Problemem są bestie, które jak się skapną że smoka zabrakło to wylezą ze swoich kryjówek. Samemu pójść słabo - dostanie się po ryju od jakiegoś yeti czy innej białej małpy i znikąd pomocy. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 07-11-2020 o 21:51. |
10-11-2020, 14:36 | #129 |
Reputacja: 1 |
|
11-11-2020, 01:02 | #130 |
Reputacja: 1 | Anton cierpliwie wyczekał opinii milczącego do tej pory krasnoluda, której preambułą okazało się błądzące tysiąc jardów stąd spojrzenie oraz malująca brodate oblicze zgroza. Reakcja adekwatna do połknięcia w piwie karalucha. Chociaż, miarkując z owej nietęgiej miny, ten mógłby pewnie uchodzić za przyprawę oferowanego lokalnie trunku. - Tedy tym bardziej – odrzekł dobitnie, wręcz z naciskiem, zwracając się do pozostałych, kiedy krasnolud skończył mówić. Nie przerwawszy w trakcie, pomimo że nie udało mu się rozszyfrować w żadnym ze znanych sobie języków, któż do pary z „rzemiechami” miałby aż tak niezdrowo interesować się smoczym zewłokiem. - Należy nam się udział w truchle. Zanim przywabi kolejne sępy. - Smoczego leża. - Wiarus pokiwał w zamyśleniu głową, spoglądając na przydymione błony okien, jakby będąc w stanie przebić się wzrokiem na zewnątrz, ku górskiej, wioskowej panoramie. - Poszukałbym i tak. Tym lepiej, skoro bez guseł i jeśli to takie proste, jak twierdzi jemiolarz. I gotowy zaoferować swoje przewodnictwo w przeprawie przez głuszę. Idiosynkrazja, którą przemawiający po krasnoludzie Agnis zdawał się obdzielać magów oraz tradycyjne trunki nie umknęła uwadze Antona, choć też nie zaprzątnęła jej szczególnie. A przynajmniej dalece mniej niż wypowiadanego przez niego słowa. - A po co sprowadzać? - Weteran odniósł się do pierwszej wypowiedzi czarownika, nie odmawiając sobie skrzywienia ust w sarkastycznym uśmiechu ani sygnalizowanej nim złośliwości. - Krasnolud powiedział, że chętni na zewłok będą wyskakiwali chmurą z portali, by trzepać i skrobać. Za srebro i złoto. Dłoń mężczyzny opadła na blat, każąc podskoczyć kilku spoczywającym na nim pustym kuflom, a interlokutorom zwrócić na niego uwagę. Powaga powróciła na jego twarz, kołujące po zebranych spojrzenie wskazywało, że odłożył firleje na bok i zamierza podjąć wątek. - Szlachcianka z koneksjami – wszedł Agnisowi w słowo. - Nie życzyła sobie urzynać gadzinie choćby łba na trofeum. Zarabiać z przebiciem? Z przebiciem to ja wraziłem gadowi sztych pod kałdun, na krótko nim sczezł, mać jej wężowa! Jesteśmy w prawie, domagając się udziału! Mężczyzna spuścił z tonu, kiedy przebrzmiały naczynia, ponownie poderwane do tańca po blacie przez opadający nań kułak wojownika. - Nie przepadasz za czarodziejami, a u tej jednej cięgiem dopatrujesz się u szczerych intencyj. – Anton ponownie zwrócił się do Agnisa, chcąc przedstawić mu remedium na – jak mu się zdawało, trafnie ustanowioną diagnozę. - Czerep jest nie tylko od noszenia wygranych po festynach hełmów. Myślże nim czasem, miast tym, co w masz w portkach, czarowniku. „Palący problem”, którym tamten podzielił się z kompanią chwilę potem, wzbudził w Antonie reakcję początkowo graniczącą z zainteresowaniem, jednako stygnącą w zetknięciu przyrodzonym sceptycyzmem weterana, dla którego każdemu kolejnemu słowu i wnioskowi chłopaka było coraz to bardziej pod górkę. - Niemrawy? - upewnił się czysto retorycznie, jako że Phandalin w ostatnich dniach, a być może wiekach pamiętało wyłącznie metysa-albinosa. - Klątwa? To chyba niezaraźliwe? Nie był to bynajmniej koniec retorycznych pytań w wykonaniu Kaleva, który przetrawił udzielone mu informacje, opadając na oparcie, oddychając głęboko i pocierając naznaczoną śladem nieładnej blizny skroń. - Szalona i niebezpieczna upiorzyca z lasu, która przeklęła albinosa, zgodzi się doprowadzić nas do smoczego skarbu w zamian za kilka tanich komplementów i równie tanich precjozów? Anton pokiwał głową. I uśmiechnął się bardzo, bardzo wyrozumiale. - Myślę – skonkludował, nie przerywając uśmiechu i rozszerzając adresatów wypowiedzi o resztę zebranych przy stole. - Że wszyscy zgodzimy się co do jednego. W pierwszej kolejności należy nam wywiedzieć się co dalej z ubitym przez nas smokiem. Potem zaś przyjdzie nam ponownie zejść się lub rozejść. W przyjaźni. Ot, najlepiej scementowanej uczciwie podzielonym zyskiem, dodatkowo poszerzającym nam perspektywy. - I wypiłbym z wami za to - oświadczył po namyśle, z wolna podnosząc się zza stołu i trącając palcem pusty kufel. - Ale taką intencję należałoby spełnić czymś zacniejszym. I mocniejszym. A sądzę, że tego wieczora każdemu z nas zdałaby się lekka głowa do pary z ostrym pomyślunkiem. Ostatnio edytowane przez Vantablack : 11-11-2020 o 10:27. |