Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2020, 11:37   #39
Umai
 
Umai's Avatar
 
Reputacja: 1 Umai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputację

Czas: 2051.03.03; pt; przedpołudnie
Miejsce: Miami; Alejka za barem Baileya

Ludzi określają ich czyny. To, co wybierają. To, czemu stawiają opór. To, za co gotowi są umrzeć, zaś życie nie jest sprawiedliwe. Zajęło Quirke trochę czasu, zanim to zrozumiała, ale okazywało się zawsze, że los znajdzie sposób, żeby rozczarować. Można było snuć plany, a życie i tak pchało człowieka w przeciwnym kierunku: kiedy po coś sięgnie, to się sparzy. Gdy myśli, że ma szansę przejść ten jeden raz przez ważny dzień bez perturbacji… cóż. Doszukiwanie się sensu w działaniu mechanizmu świata byłoby nierentowne. Mimo tego należało próbować, a z przeciwnościami się pogodzić jak powinno robić się z rzeczami na które nie ma się wpływu. Należało postarać się przeżyć i umożliwić to innym. Takie było najważniejsze zadanie lekarza, a jego rany i ból byłyby tylko pustą wymówką. Niemniej utrata krwi i nerwy w pierwszej chwili mąciły Tamiel wzrok, gdy klęczała w rudym od krwi błocie, trzęsącymi dłońmi wyciągając przeciwbólową szprycę. Nie dokończyła, gdy nagle słońce zasłonił jej ciemny cień. Odruchowo zasłoniła się ramieniem, aby chociaż chronić głowę przed nowymi obrażeniami.

- Tami? - ton głosu cienia nad jej postacią wyrażał zaniepokojenie. I rozpoznała w nim swojego rangera.
- Tami co się stało? Oberwałaś? - niepokój wzrósł gdy kowboj klęknął przy niej więc się zrównali ze sobą i widzieli się już wyraźnie. Wreszcie mogła go zobaczyć od frontu i lepiej mu się przyjrzeć. Przez wcześniejsze parę nerwowych chwil tej chaotycznej strzelaniny byli na to zbyt zajęci. Dopiero teraz. Był trochę spocony, miał zaczerwienione policzki. Ale chyba był cały. Nie widziała na jego ubraniu ani rozdarć ani krwi. Za to widziała i czuła jak ją złapał za ramiona jakby chcąc ją podtrzymać czy sprawdzić w jakim jest stanie.

Ulga zastąpiła niepokój, dziewczyna pozwoliła sobie na krótkie westchnienie i szybko tego pożałowała. Ból zgiął ją do ziemi, ręką przycisnęła świeżo obandażowany bok, a gdyby nie druga para dłoni pewnie by się przewróciła. Mimo tego podniosła głowę i spróbowała się uśmiechnąć.
- T… to nic - odetchnęła parę razy zanim dodała to najważniejsze pytanie - Jesteś ca… cały Danny?

- Oberwałaś?! O matko… Jak? Kiedy? Od kogo? Jak się czujesz? Możesz wstać?
- ranger szybko szperał wzrokiem po jej sylwetce pewnie próbując zlokalizować to oberwanie. - I mi nic nie jest. To jakieś patałachy były. - po chwili dopiero dodał coś uspokajającego na swój temat.

- To… to n-nic - blondynka powtórzyła przez rwący oddech i dla niej samej jej głos wyszedł piskliwy. Przełknęła ślinę - To n… nic. Jeśli jesteś cały, to… nic. Nic mi nie jest. Kula… jedna, nie uszkodziła niczego a-ale nie mogę… - zrobiła przerwę żeby zaczerpnąć powietrza. Nawet ciężko jej się mówiło, jednak nie wolno było poddać się słabości, chociaż oczy jej się szkliły, a usta drżały. Uśmiechała się, na tyle, ile mogła, pokrwawioną dłoń kładąc uspokajająco kowbojowi na ramieniu.
- Najważniejsze, że nic ci… nie jest. Cieszę się… nie potrzebujesz więcej b… blizn - sapnęła parę razy i podjęła - To jedna kula… ale nie mogę jej wyjąć. Nie… nie teraz. Co z resztą? A tamci? I-ilu rannych?

- No już w porządku.
- kowboj widząc w jakim stanie jest Tamiel nieco się uniósł i objął ją troskliwie przytulając do swojej klaty. Chwilę ją tak trzymał nim znów się odezwał.
- No ja jestem cały. Dwight chyba też. Rita chyba oberwała. A James i Melody to nie wiem bo polecieli tam dalej. - powiedział cicho rozglądając się po wspomnianych kolegach i koleżankach rozsypanych po całej alejce.

Quirke pozwoliła sobie na minutę zastoju, otoczona ciepłem i troską korzystała z nich, a rany jakoś jakby mniej bolały.
- Danny… potrzebuję twojej pomocy - powiedziała cicho. Oparta ciężko o rangera najchętniej nigdzie by sie nie ruszała, niestety miała swoje obowiązki. Tym razem mniej przyjemne niż żartobliwe badanie niby kontuzjowanego Grima. W wygodnym, szerokim łóżku.
- Pomożesz mi dojść do Rity? Obawiam… obawiam się, że sama nie dam rady.

- Pewnie.
- kowboj przytaknął i powoli zaczął wstawać pomagając też wstać poranionej blondynce. Podtrzymywał ją gdy szli ten kawałek do ich poranionej koleżanki. Rita też musiała dostać w brzuch bo widać tam było taką samą krwawą plamę jaką miała Tamiel.
 

Ostatnio edytowane przez Umai : 11-11-2020 o 21:55.
Umai jest offline