Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2020, 18:56   #131
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Załadowali do APC nieco sprzętu, ocalałego po katastrofie, nieco broni zabranej androidowi, ciało Hawkesa. Rozglądali się jeszcze po pobojowisku, gdy dźwięk alarmowej syreny przebił się przez dźwięk wydawany przez pracujący na wolnych obrotach silnik APC.

- Niech to diabli - Billy zaklął pod nosem, po czym zapędził maruderów do wnętrza transportera.
Ruszyli.
Być może mogliby jechać jeszcze szybciej, ale wszystkie systemy działały na pół gwizdka, a ostatnią rzeczą, o jakiej marzył Billy, było wpakowanie się w zasadzkę. Rozwalenie się na jakimś wyboju też nie należałoby do najszczęśliwszych zdarzeń, a o tym, że wieźli rannych też warto było pamiętać. Marines byli twardzi, ale dodatkowe ich dręczenie nie leżało w planach Singa.

Syrena z pewnością nie oznaczała zaproszenia na uroczysty obiad, a widok, jaki przedstawiało otoczenie laboratorium, potwierdzał wcześniejsze obawy. Zdecydowanie nie musieli czekać, aż ktoś otworzy im bramę, ale rozwalone ogrodzenie i nieco zdefektowane mury raczej nie wyglądały na efekty ataku Xeno.

- Salas, zajmij się uzbrojeniem, reszta broń do ręki i z wozu! - polecił Sing, równocześnie dając dobry przykład i opuszczając APC z karabinem w dłoni.
- Ta jes szefie! - Usłyszał na odchodne od Salasa.
- Co tu się odjebało… - powiedział ściskający karabin JJ. - Wydaje mi się, że androidy były z wizytą i tutaj. Albo nadal są - dodał technik wyskakując z transportera.

Z pewnością byli, ale nie było wiadomo, czy są jeszcze. Dlatego też Marines wkroczyli do budynku z zachowaniem wszelkiej ostrożności... jak się okazało - zbędnej.
Miłą niespodzianką było to, iż bojowe androidy zostały rozwalone, ale zdecydowanie mniej przyjemna niespodzianka czekała w piwnicy.
- Nicky, zabieraj młodego i wynoście się do transportera. Biegiem! - rozkazał Billy. - Kovalski, dupę w troki i won stąd! Z APC złapcie Wellievera i "Goliatha" - spróbował pozbyć się najmniej przydatnych w tym momencie osób.
- Ehost? Stul dziób i słuchaj! Hawkes nie żyje. Mieliśmy inwazję androidów bojowych, mamy bombę na karku i zaraz cały lab wyleci w powietrze! - rzucił w eter.
- O czym ty pie… porucznik nie żyje?? Co?? Kurwa! Kurwa, kurwa, kurwa! Co ja mam robić? Kogoś tam potrzebujecie, czy co? - Padła odpowiedź.

- Bombę zostawcie ze mną i Chezas - powiedział z lekkim uśmiechem JJ. - Jak minie czas z timera i nie pierdolnie to znaczy, że nam się udało. - Technik zerknął na plątaninę kabli, trzy plecaki i drzwi schronu. - Ogólnie konstruowałem już większe i bardziej skomplikowane bombki, ale miałem na to mnóstwo czasu, a tu tego nam brakuje. - Jacob westchnął. - Jak coś Billy nie daj im oszczędzać na moim pogrzebie. Ma być w chuj salw honorowych, aż się ogniwa w blasterach wyczerpią… - zaśmiał się Jones idąc zająć się swoją robotą.
- Spijemy się na umór - obiecał Billy, ruszając w stronę schodów.

Z technikiem nie zamierzał się spierać. Zdecydowanie wolał zminimalizować straty i nie robić za bohatera-idiotę. Co innego, gdyby JJ stwierdził, iż nie da rady... Wtedy to właśnie nadeszłaby chwila, w której dowódca powinien zawierzyć swemu szczęściu i ciąć kabelki na ślepo, a nie delegować kogoś do samobójczej misji. Ale skoro był ochotnik, na dodatek znający się na tej robocie, sprawa wyglądała nieco inaczej.

JJ nie zawiódł Smartgunnera. Bez gadania wziął się do roboty. A może raczej z gadaniem, ale takim typowym dla siebie o dupie maryni, a nie o tym jakie to bez sensu. Evanson w czasie więc gdy technik zaznajamiał się z tą nową dziewczyną i przygotowywał do odliczenia jej numerku, streścił Billemu co się wydarzyło w laboratorium. Łącznie z tym, że wszystko wskazuje na to, że Agnes się systemy popierdoliły, a da Silva została zabrana przez androidy gdzieś… na północ. Gdzie nie ma niczego poza drzewami. Sam przekleństwem skomentował głupią śmierć Hawkes’a. Porucznik był może i dyletantem, ale nie życzył mu wystawienia się cholernemu gołębiarzowi. Natomiast twardo zaznaczył, że woli zostać z JJ’em.
- Cholera wie, czy nie ma tam jeszcze jakiejś niespodzianki. Albo androida.
- Androidów będziesz miał jeszcze do wyboru, do koloru - zapewnił go Billy. - Już cię tu nie ma. - Pchnął Arca w stronę drzwi. - Chcesz dołączyć do Hawkesa w niebiosach? - warknął.
Normalnie Arc by Hawkesowi na takie słowa powiedział dobitnie gdzie je ma. Bo w dupie miał androidy. Chodziło mu o zostawienie technika samego. Ale Billy był już kolejnym dowódcą oddziału, a śmierć Hawkesa chwilowo stawiała karierę Evansona znów na normalnej drodze ciułacza. Ruszył więc do APC.

Poganiając Evansona Billy wybiegł z budynku. Niemal równocześnie wpakowali się do APC, za kierownicą którego siedziała Nicky.
- Gaz do dechy! - powiedział, zatrzaskując drzwi.

- Zagłuszali nas, sukinsyny - poinformował Ehosta, podczas gdy transporter mknął przed siebie. - Porwali panią dyrektor i uciekają z nią na północ. A JJ rozbraja bombę - dodał w charakterze wisienki na torcie. - Robert, połącz mnie z Goliathem - powiedział do siedzącego obok Nicky Salasa. Po minucie czasu, Sing został połączony z kapitanem statku na orbicie.
- Starszy kapral Sing, oddział Bravo Trzy - przedstawił się. - Porucznik Hawkes nie żyje. Dyrektor da Silva została porwana. Porywacze jadą na północ. Są jakieś cztery kilometry od laboratorium. Czy możecie ich namierzyć? - Przekazał najważniejsze informacje.
- Zrozumiano. Zajmiemy się tym - Padła po chwili odpowiedź z orbity.
- Porwania dokonały cztery androidy bojowe i osobisty android pani dyrektor - mówił dalej Billy. - Dyrektor da Silva jest ranna.
- Laboratorium zostało zaminowane z... ósemką cywilów w środku. Po rozbrojeniu bomb ruszymy w pościg
- zakończył.

A po paru kilku wyjątkowo nerwowych minutach...

- Bomba rozbrojona - oznajmił JJ.
- To wyłaź z tej dziury. Ruszamy po da Silvę - polecił Billy. - Nicky, wracamy po JJ - powiedział.
- Bomba w laboratorium rozbrojona - przekazał na Goliatha. - Jedziemy po panią dyrektor - zakończył meldunek.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-11-2020 o 18:59.
Kerm jest offline