Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2020, 21:58   #224
Lua Nova
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
22 Maius 816.M41, mostek Błysku

Amelia skinęła tylko głową seneszalowi na pożegnanie, albo może na potwierdzenie jego słów. Następnie zwróciła się do Garlika.
- Powinniśmy wracać na mostek. Nie podważam autentyczności tych nagrań. Jedynie rozważam opcję, że ktoś może je wykorzystywać, żeby wabić statki. Niewątpliwie, kiedy odcięto zapasy kolonii, jej mieszkańcy byli w rozpaczliwej sytuacji. Możliwe, że nie przetrwali, ale możliwe jest też, że znaleźli sposób. Udając potrzebujących i łupiąc tych, którzy chcieli im pomóc. Chorda mówiła, że to miejsce przygotowała dla bogaczy. Najwięksi zwyrodnialcy jakich poznałam wywodzili się właśnie ze szlachty. Tak czy inaczej czujność i ostrożność to najlepsza strategia dla nas w tej chwili. Zwłaszcza, że w każdej chwili możemy też natknąć się na naszego rywala.

Tytus patrzył przez chwilę na drzwi w których zniknął seneszal. Jego wzrok zdradzał zniecierpliwienie nieczęsto obecne na jego twarzy.
- By pomyśleć, że ze wszystkich osób akurat mnie to będzie działać na nerwy… - odwrócił się w stronę Pierwszej - Tak, na mostku ktoś musi się znajdować, przynajmniej przez parę godzin, do ukończenia diagnostyki. Wiesz już co powiesz załodze?

Pani komandor spojrzała w stronę drzwi, potem na Tytusa i jeszcze raz na drzwi.
- Ja zostanę na mostku, tak długo jak będzie trzeba. - Podeszła do drzwi i upewniła się czy są dobrze zamknięte, następnie wróciła do Nadsternika i cicho, niemalże szeptem kontynuowała. - Mam pewien problem z przemową. Bez problemu można wyjaśnić załodze cel naszej misji. Natomiast pozostaje problem nieobecności Lady Winter. W tej sytuacji to ona powinna przemawiać. Zwłaszcza, że Ahalion nie żyje i nie możemy już usprawiedliwiać jej nieobecności modlitwami za jego zdrowie.

- Trzeba siedzieć tam dokładnie do zakończenia diagnostyki i spłynięcia wszystkich raportów. - Nadsternik skrzywił się i odsunął o krok - Czy mogę mówić swobodnie?

Pierwsza skinęła głową.
- Powiedziałam, że zostanę jak długo będzie trzeba. - Po chwili dodała łagodniej. - Możesz. Nawet tak wolę.

Garlik skrzywił się jeszcze bardziej. W jego głosie można było, pierwszy raz, wyczuć wahanie.
- To co chce powiedzieć, będzie dosyć… ciężkie.

- Cięższe, niż nasza obecna sytuacja? - W głosie Amelii słychać był sarkastyczne nuty. - Wal śmiało, widzę, że wytoczysz jakieś cięższe działa, ale spokojnie, nie jestem delikatnym kwiatuszkiem. - Po chwili dodała z wahaniem. - Już nie.

- Dobrze. - skwitował Tytus i wziął głęboki oddech - Obecnie lady Winter jest nieobecna w życiu załogi od długiego czasu, bardzo długiego. Oczywiście, wiedzą o jej istnieniu, jest ich kapitanem i powiernikiem glejtu, ale… jest już na drodze by stać się twarzą z portretu. To oczywiście nic pozytywnego, wręcz przeciwnie.

Tytus przeszedł parę kroków po pomieszczeniu.
- Szczerze mówiąc, w mojej skromnej opinii… załoga potrzebuje bohatera. Kogoś kto ich poprowadzi do zwycięstwa. Kogoś kto będzie filarem na którym oprą swoje postrzeganie rzeczywistości. Zdobywcę, triumfatora, nawet jeśli tylko postrzeganego tak przez załogę. Musi być, zstąpioną na pokład, postacią z opowieści. Aż nie wierzę, że to mówię ponieważ spędziłem większość życia nienawidząc takich osób, które w ten sposób manipulowały podwładnymi. Uważam, że to nieuniknione zwłaszcza po dzisiaj… - Pilot nie dokończył zdania patrząc z obawą na Amelię.

Twarz pani oficer się zachmurzyła. Spojrzała smutno na pilota.
- Załoga potrzebuje przywódcy, kapitana, kogoś kto ich poprowadzi. Ale nie zbudujesz zaufania i wierności na kłamstwie. Nie mam prawa oczekiwać od nich poświęcenia, ryzykowania swojego życia, oszukując ich. Z tym mam ogromny problem. Nie jestem jak Barca, nie potrafię naginać faktów. Nawet rozmawiając z Aspyce, starałam się być szczera. Rozmawiać z nią jako córka Gunara, nie jako Winter. Ale i tak to było najtrudniejsze zadanie jakie w życiu przyszło mi wykonać. Cała ta intryga jest obrzydliwa. Ja… nie wiem czy potrafię to zrobić, Tytusie. - W jej oczach widać było bezradność.

Nadsternik uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- To nie rób tego. Nie oszukuj ich. Jak dla mnie nawet lepiej, jak wspominałem, gardziłem takimi osobami we flocie i przez nich z niej odszedłem. Za to Barca może być rozczarowany, jego umiejętności byłyby tu idealne.

Podszedł szybko do Pierwszej i spojrzał jej w oczy już z pełną powagą.
- Alternatywą, którą wybierasz jest jednak rzeczywiście byciem tą osobą. Jeśli nie chcesz ich oszukiwać, to tego nie rób, ale kapitana trzeba im dostarczyć. Jest zapotrzebowanie na przywódcę, więc bądź nim. Taka jest cena za czyste sumienie. Dasz radę? - pilot badawczo przyglądał się pierwszej oficer.

Nie uciekła wzrokiem przed spojrzeniem Nadsternika.
- Jestem pierwszym oficerem i jestem odpowiedzialna za załogę i statek. Zamierzam wypełnić ten obowiązek najlepiej jak potrafię.

Tytus, odszedł parę kroków, odwrócił się i spojrzał chytrze.
- Jest inne wyjście. Można zawrócić okręt do portu Wander, sprzedać z niego ile się da i nim ktokolwiek zauważy ulotnić się w przestrzeni. Problemy Coraxów nie muszą być twoimi. Nigdy i tak nie wiązałaś z tym dziedzictwem żadnych ambicji. Z twoim nazwiskiem możesz się dobrze zaczepić na którymś z wewnętrznych systemów, a za uzyskany majątek żyć dostatnio do końca swoich dni…. mógłbym ci pomóc w tym.

Kąciki ust Amelii drgnęły w półuśmiechu.
- Kusząca propozycja, zwłaszcza ta ostatnia część z ofertą pomocy w całym przedsięwzięciu, ale obawiam się, że niemożliwa do wykonania. Obiecałam sobie, że nie będę już uciekać i stawię czoło rzeczywistości. Poza tym… - Uśmiechnęła się ironicznie. - Porzucić ten cały bajzel dla luksusów, co to za wybór?

- Dobrze więc. - odpowiedział mężczyzna z rozczarowaniem w głosie - Masz przynajmniej serce do tej roboty. Tyle wystarczy na początek. Reszta to kwestia praktyki. I dobrych podkomendnych. Tobie trafił się akurat najlepszy. Przejrzyjmy w takim razie parametry misji. Mamy 3 wyższych oficerów latających po okręcie jak kot z pęcherzem, statek wystraszonej i opuszczonej załogi, która nie widziała swojego kapitana od paru miesięcy, zupełnie nieznany system, wypełniony błaganiem o pomoc oraz rywala, który albo już tu był, jest, bądź przybędzie w najmniej dogodnej dla nas chwili. Wisienką na torcie będzie śmierć misjonarza. Co w takim razie, Lady Corax, chcesz teraz osiągnąć? - Garlik uśmiechał się rozbawiony tym stanem.

Pierwsza spojrzała na niego z wyrzutem.
- Mógłbyś chociaż udawać, że cię to nie bawi. Poza tym nie jestem Lady Corax, przynajmniej nie oficjalnie, nieważne. - Potrząsnęła głową, odpędzając jakąś myśl.
- Najważniejsze to uspokoić załogę. Nie potrzebujemy ani ataku paniki, ani buntu w tej sytuacji. Trzeba dodać im animuszu i podnieść morale. Moje oddziały są gotowe na misję na Grace. Na odparcie potencjalnego ataku także, przynajmniej na tyle na ile mamy teraz możliwość. Dałabym Ramirezowi chwilę czasu. Ahalion był jego przyjacielem, poza tym wierzę, że Bel podniesie go na duchu i doprowadzi do porządku. Będzie nam potrzebny, tu na mostku. Bel również. Barce zostawię sprawy duchownych. Ma dobry kontakt z nimi, a także z pielgrzymami. Trzeba będzie odprawić odpowiednia ceremonię pogrzebową by godnie pożegnać Ahaliona. Przemówię do załogi. Upewnisz się, że przekaz będzie słychać na całym statku?

Garlik wyprostował się i zasalutował, tym razem bez śladu kpiącego uśmiechu, ani teatralnej przesady.
- Sygnał zostanie przekazany na wszystkie publiczne kanały, Pani komandor. Wystarczy wydać odpowiednie polecenie. Czy mam zająć się tym niezwłocznie? - zastanowił się przez chwilę i wrócił do mniej formalnego tonu - Sądzę, że miał inny powód. Nie wiem jaki co prawda. Kapłani maszyny, zwłaszcza tak wysocy rangą jak Techeminencja, nie operują konceptem “przyjaźni” tak jak nieochrzczeni w wierze Omnissiah. Uczucia, jako pochodna ludzkiego organizmu, są uważane za zbędne i wycinane metodycznie. Nawet ich krew jest bardziej maszyną niż organiczną substancją. - Tytus podniósł defensywnie dłonie - To nie tak, że ja to krytykuje, wręcz przeciwnie, zgadzam się, że maszyny, są wyższym stadium ewolucji niż człowiek. Dlatego jednak nie przypisywał bym im cech, które są dla nich zwyczajnie nieosiągalne. Z doświadczenia wiem, że to się może tylko boleśnie skończyć.

- Pan Ramirez nie jest maszyną i choć ciało ma mechanicznie wzmocnione i część z jego ciała jest mechaniczna, to umysł należy do człowieka. Nie nazwałabym więzi Ahaliona i techkapłana przyjaźnią w takim pojęciu, w jakim my ją nazywamy, ale bez wątpienia łączyła ich silna zależność. Sam przyznasz, że wzburzenie w jakim Ramirez opuścił to pomieszczenie nie było dla niego normalne. - Mówiąc to, podeszła do drzwi i zablokowała je od środka, by nikt z zewnątrz nie mógł wejść. - Odwróciła się do Nadsternika i podeszła do niego powoli, patrząc mu w oczy. - Zostawmy ten temat. - W jej oczach przez chwilę Tytus dostrzegł wahanie. - A skoro jesteśmy w temacie przyjaźni. Czy mogę cię prosić o przyjacielską przysługę?

Nadsternik przewrócił oczami.
- Samo serce, ale brak odruchów. Jeśli chcesz możesz mi rozkazać cokolwiek przecież. - widzą jednak, że żart nie został przyjęty, zmienił ton na poważniejszy - Jeśli jestem w stanie coś zrobić…

- W takim razie, zanim wyjdę na mostek stoczyć jedną z ważniejszych bitew mojego życia. Czy… - Znów się zawahała. - Możesz mnie przytulić, tak jak wtedy? - Spojrzała na niego niepewnie.

Tytus był zaskoczony, choć trwało to ułamek sekundy. Przycisnął Amelię do siebie w zdecydowanym uścisku. Ku swojemu zdziwieniu czuł zawstydzenie oraz satysfakcję. Bliskość nie była dla niego czymś nowym, jednak to, że mógł stanowić dla kogoś oparcie było czymś zupełnie nowym.

Amelia wtuliła się w niego mocno, ukrywając twarz w jego piersi. Przez chwilę trwała tak, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Chłonęła jego zapach i ciepło. Uspokajało ją to. Nikt nigdy wcześniej nie przytulał jej, by dodać jej otuchy. Komfort jaki czuła teraz i wtedy, kiedy Tytus przytulił ją pierwszy raz, zaskoczył ją. Przypomniało jej się wczesne dzieciństwo, Kiedy to Victor przychodził, kiedy krzyczała w nocy przez koszmary. Nigdy nie ośmielił się jej przytulić, ale głaskał ją wtedy po głowie i opowiadał śmieszne historyjki, żeby oderwać jej myśli. Matka zawsze była surowa i wymagająca, ale nawet ojciec, który okazywał jej więcej uczucia, wymagał od niej zawsze panowania nad emocjami i bycia twardą. Nawet Mauricio uważał, że musi być silna i samodzielna. To zawsze Amelia okazywała wsparcie, matce, Winter…

Odsunęła się powoli i niechętnie od pilota.
- Dziękuję. - Wyszeptała cicho.

- To nic takiego. - również szeptem odpowiedział jej Tytus, spoglądając na nią czule. Prędko jednak opamiętał się i uśmiechnął szeroko - Wiem, że dasz radę. Po pierwsze, nie jesteś sama, masz doskonałych oficerów. - nadsternik wskazał na siebie kciukiem dumnie unosząc brodę - Po drugie, zostałaś do tego stworzona, wiem coś o tym. Genów nie oszukasz. - Garlik uśmiechnął się szeroko i dodał rozbawionym głosem - Zresztą, od miesięcy nie mamy żadnego dowódcy. Pociesz się, że trudno będzie ci pogorszyć sprawę.

Pierwsza spojrzała na Garlika pewnie i uśmiechnęła się.
- Zrobię, to co musi zostać zrobione. - Po czym dodała łobuzersko. - Minąłeś się z powołaniem, powinieneś zostać mówcą motywacyjnym. - Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi, odblokowując je i otwierając. Tytus miał rację, nie była już sama. Wkroczyła na mostek z pewnością siebie i odwagą. Jeszcze raz zwróciła się do Nadsternika. - Panie Garlik, proszę przygotować transmisję na żywo, na wszystkich kanałach. Zamierzam powiedzieć kilka słów do załogi.

- Aye, Pani komandor. - zasalutował Garlik i prężnym krokiem ruszył zrealizować polecenie.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 14-11-2020 o 00:16.
Lua Nova jest offline