JJ uśmiechnął się nieznacznie kiedy jeden z jego robocików – wyposażony w miniaturowy materiał wybuchowy – dobiegł do androida aby dokonać swojego zaprogramowanego żywota. Drugi z pająków – z wbudowaną kamerą i detektorem ruchu – właśnie uruchamiał procedurę samozniszczenia raz na zawsze usuwając dane z pamięci kamery, w którą został wyposażony. Jacob musiał przyznać, że jego wynalazki znajdowały całkiem przyjemne zastosowanie na polu bitwy i jeśli tylko technik przeżyje misję będzie musiał je opatentować i wprowadzić do taśmowej produkcji. Wystarczyło dodać walizkę, w której znajdowałyby się robociki i mały moduł z intuicyjnym oprogramowaniem, które służyłoby do wybrania celu wybuchu. Kierowca APC musiał zejść na ziemię i jak najszybciej wracać do labów, w których zawył krótki, ale dość donośmy sygnał alarmowy. Co tam się do licha działo?
JJ był bystrym gościem i mógł przewidzieć wiele, ale tym razem uczony zdecydował się zwyczajnie płynąć z prądem losu. Życie pisało najlepsze scenariusze i Jones wiedział, że jak zaufa swoim zmysłom nie będzie zawiedziony. Poturbowane ogrodzenie, dziurawy dach labów i wielka wyrwa w miejscu pomieszczenia kontrolnego mówiły same za siebie. Laboratoria zostały najechane i ostro przegmocone przez kogoś z wielkimi „cojones”.
W środku też nie brakowało atrakcji. Świeże trupy i tykająca z cicha niepozorna bomba. Chezas i Arc nie wyglądali na rozbawionych, a na dodatek zniknęły Agnes i da Silva. Być może kobiety odjechały pojazdem z garażu, ale JJ wątpił aby sprawa była tak prosta. Za zniknięciem Pani dyrektor i androida musiało się kryć coś więcej...
-
Chyba ocipiałaś jak uzależnię życie tych ludzi od wytatuowanej, podziurawionej i skacowanej… - JJ właśnie zdał sobie sprawę, że sam był w nie lepszym stanie niż kobieta, do której to mówił. -
Dobra. Nie ma czasu do stracenia. Na szczęście też mam dziarę więc istnieje szansa, że jakoś się dogadamy. - zaśmiał się nerwowo technik wskazując na swoją wytatuowaną na całej wysokości szyję. -
No i mimo iż jestem jebanym specem to przyda mi się twoja asysta, bejbe. - JJ puścił oko do kobiety po czym zaczął ostrożnie oglądać bombę i planować. Jako tako miał więc po chwili przed oczami schemat kabli i połączeń.
-
Podumałeś… i co dalej? - Spytała Chezas.
Drzwi - solidne, grube, należące do "schronu" w piwnicy, i obecnie dodatkowo zaspawane przez androidy - miały przymocowane do swej powierzchni 4 czujniki magnetyczne. Każde drgnięcie kompozytowymi skrzydłami mogło uruchomić śmiercionośną elektronikę. Czujniki były podłączone kablami do trójelementowej bomby, która znajdowała się wewnątrz poszycia parcianych plecaków. Środkowy z nich miał wyprowadzony kablami timer. JJ podejrzewał, że bomba nie posiadała dodatkowych sensorów temperatury. Gdyby takie zostały zastosowane materiały wybuchowe znajdowałyby się w izolowanej obudowie, a nie szmacianych workach. Pewnym było natomiast zastosowanie obwodu z połączeniem zwrotnym, które zapewniało wybuch gdyby któryś z czujników albo pozostałych elementów bomby przestał odpowiadać. Wykluczone zatem było odpięcie magnesów albo zawartości któregoś z plecaków. Po wstępnych oględzinach Jacob mógł też zauważyć, że zastosowany został również żyroskop optyczny, który spowodowałby wybuch w razie próby przeniesienia bomby. Nie było dobrze...
-
Dobra. - rzucił spokojnie Jacob bardzo powoli i ostrożnie otwierając kolejne plecaki. -
Jak mówiłem będę potrzebował twojej asysty. Przydałyby się nożyczki do rozcięcia plecaków, ale gdyby ich nie było wystarczą ostre cążki aby ciąć kable i elektronikę. - technik westchnął. -
Bomba nie wygląda na wyzwanie gdybym miał z kwadrans. Mając sześć minut jest już gorzej, ale damy radę. Gotowa? - zapytał Kapral jeszcze chwilę przyglądając się widocznej elektronice bomby.
-
Nie mamy narzędzi! - Wrzasnęła Chezas -
Chcesz bez nich te druty nożem ciąć?! A co z jakimiś pomiarami napięcia w kablach?!
Fuuuuuck...
Nicky przyleciała po chwili z narzędziami z APC, i ów APC wreszcie odjechał na bezpieczną odległość… JJ i Chezas zostali sami z "prezentem" od złowrogich androidów (jeśli nie liczyć masy kolonistów za drzwiami schronu).
-
Kochana… - powiedział JJ udając spokój. -
Jeżeli ktoś potrafi namierzać sygnały, wychwytywać nasze częstotliwości, mamić czujniki i inne bajery to wie jak wrzucić wiadro kabli do plecaka i do każdego z “fejkowych” obwodów dodać po odbiorniku czy dwóch aby nie szło wykryć czujnikiem, które kable są dla zmyłki. - westchnął JJ przeglądając narzędzia przyniesione przez koleżankę z oddziału. -
Sam konstruowałem bomby, w których dawałem kilka sztucznych obwodów z odbiornikami w postaci na przykład kondensatora, który miał wystarczającą pojemność aby nie naładować się zupełnie do czasu wyzerowania timera. Co więcej zdarzało się wprowadzać czujnik, który w razie naruszenia wiązki od razu wysadzał bombę. - Jacob zerknął na kobietę. -
Ja naprawdę się na tym znam. Nie udaję.
-
Dobra, to jedziemy z tym badziewiem… a jak damy dupy, to w sumie nie nasz problem? - Uśmiechnęła się nerwowo Bioinżynier.
-
Jeszcze się taki nie urodził aby skosztować mojej dupki. - klepnął się po tyłku JJ po czym zaczął ostrożnie rozcinać plecaki. Zakrzywione, ostre jak brzytwa nożyczki w jego rękach chodziły pewnie i szybko pozbywając się materiału kryjącego wiązki kabli, kostki C4 i obudowane małymi, ciemnymi obudowami płytki drukowane. -
To cholerstwo nie jest takie trudne kiedy rozebrać i przeanalizować.
Jacob zmienił nożyczki na małe, niepozorne nożyce do tworzyw sztucznych i zaczął ostrożnie obierać ze zbędnego plastiku przylutowane do kabli płytki. Musiał być przy tym bardzo ostrożny i brakowało mu rąk. Jedna jego ręka trzymała obudowę, druga cięła, a dwie kolejne należące do jego pomocnicy stabilizowały sztywne kable aby przypadkiem nic się nie przesunęło. Żyroskop skutecznie wkurwiał każdego domorosłego sapera.
-
A tak poza tym to jak wam się tu żyje? - zapytał Jacob nie przerywając pracy.
Chezas spojrzała na JJ'a, jakby ten spadł z sufitu.
-
Ty tak serio, czy to może ze stresu? - Powiedziała.
-
W sumie to pół na pół. - odparł saper kończąc rozbieranie wykonanych z tworzyw sztucznych pancerzy płytek drukowanych. -
Jesteśmy już na końcu operacji. Miejmy nadzieję, że nic po drodze nie zjebałem i analiza układu tych obwodów była poprawna. - westchnął JJ po czym się uśmiechnął. -
Skręcę fałszywą pętle na głównym obwodzie przez co elektronika pomyśli, że bomba eksplodowała i zatrzyma timer. Później odetnę kostki C4 od elektroniki i będziemy w domu.
Technik powoli przystąpił do wspomnianego procesu co jakiś czas zerkając na Chezas. Kobieta nie była bezczynna, bo do pracy z bombą uzbrojoną w żyroskop dwie ręce to było za mało. Bioinżynier musiała stale kontrolować aby któryś z plecaków się nie przemieścił. JJ był delikatny, ale nadal najmniejszy ruch nie w tę stronę mógł wywołać eksplozję. W pewnym momencie technik skończył, a timer zatrzymał się dokładnie na wskazaniu 2:01. Sekundę później Jacob odciął materiały wybuchowe od układu.
-
Wygląda na to, że się udało siostro. - uśmiechnął się mężczyzna. -
Czyń honory i wypuszczaj zakładników.
Chezas głęęęęęęboko odetchnęła z ulgą, i nie sposób było nie zauważyć przebijających się przez jej koszulkę piercingów, szczególnie w tym momencie widocznych przez cienki materiał…
-
Jak mi pożyczysz spawarki, by rozciąć co androidy załatały na drzwiach - Powiedziała, po czym przetarła twarz dłonią, i odpaliła kolejną fajkę.
-
Bomba rozbrojona. - powiedział przez radio JJ do pozostałych żołnierzy po czym wydobył z odmętów swojego nowoczesnego pancerza spawarkę. -
W sumie to sam to potnę. Dość już się fatygowałaś. - zaśmiał się technik po czym zabrał za najszybsze odcinanie spawów przejścia. -
Już jesteście bezpieczni. - zawołał głośno do ludzi uwięzionych w środku.
-
To wyłaź z tej dziury. Ruszamy po da Silvę - usłyszał głos Singa.
-
Muszę zabrać ze sobą C4 i elektronikę bomby. - powiedział JJ do radia dalej rozcinając spawy. -
To chwilę zajmie. Ten sprzęt może się przydać.