7 (?) marca 2050, domostwo Jackie Smith
Jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało, w głębi podświadomości Hector spodziewał się właśnie czegoś podobnego. Reset czasowy wydawał się pasować do wszystkich innych elementów tej przeczącej zdrowemu rozsądkowi układanki, aczkolwiek roztrzęsiony w duchu Nowojorczyk wciąż nie wiedział jakie diabelskie sztuczki za tym zjawiskiem stały.
Spoglądając w podejrzliwą twarz Jackie Smith przywołał na swe usta spłoszony uśmieszek człowieka, który nie rozumie, co się właściwie stało.
- Jestem Hector, Hector Garcia z Nowego Jorku – powiedział wkładając w brzmienie swego głosu nutę przestrachu i wahania – Przyjechałem wczoraj, jestem w drodze do Pittsburga. A ty jesteś Jackie, Jackie Smith. Tyler podobno rozmawiał z tobą i załatwił dla mnie nocleg. W zamian mam się odwdzięczyć porąbaniem drewna. Moje auto stoi od wczoraj na głównej ulicy, obok jego domu. Czy nic z tobą nie uzgodnił?
Ze swojego miejsca na tapczanie Latynos nie widział kuchennego stolika, więc wolał się jeszcze nie powoływać na obecność pustej puszki po rybnej konserwie stojącej gdześ na półce w sąsiednim pomieszczeniu.
Niech Jackie wpierw opuści broń. Dopiero potem będzie można pomyśleć o tym jak uciec z tej diabelskiej pułapki.