Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2020, 11:49   #77
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Następne dni mijały w podobnym stylu, co te w Starych Budach i Witrażykach. Być może brakowało jednak tym razem pełniejszej swobody. Akolici wiedzieli, że są na czyimś celowniku i musieli się bardziej postarać, aby nie zostawiać śladów swojej działalności.

Jayden i Faustus wywiedzieli się całkiem sporo. Lokalna policja, w tym jej oddziały specjalne oraz... "bliżej nieokreśleni najemnicy" (ci sami, w tym samym wzorze bloodshot) prowadzili poszukiwania w śród i niskim kopcu. Śledztwo o szerokim rozmachu. Likwidowali pozostałości organizacji Loeba Dareka. Doprowadzili skorumpowanych strażników wrót Podkopca przed wymiar sprawiedliwości (jaki by on nie był). Zabezpieczyli magazyn C-418, całkowicie uniemożliwiając akolitom jego przetrząśnięcie. Zamknęli wszystkie interesy Dareka, w tym restaurację. Tu i ówdzie pojawiały się listy gończe z podobiznami Cai E, "Dzierzby" (tej renegackiej telekinetyczki, jak się okazało), Bosese (który zapadł się pod ziemię) i... akolitów. Tak, komórka spadła do statusu ściganych przestępców. Subtelne - czy jakiekolwiek - rozwiązania sprawy wydawały się znikać jak kamfora. Musieli być od teraz ciągle ostrożni i korzystać z przebrania. Gliniarze i najmici zbadali nawet ścieżki, którymi kroczyli po Podkopcu i zabezpieczyli dawny magazyn Trade Sable oraz tajemne wejście do podziemi. Na szczęście nie wyczaili nowej kryjówki agentów Pana X. Venris się tutaj postarał, i poniekąd Yoshiko również, wywierając odpowiednie wrażenie na jedynym "słabym ogniwie" łańcucha - cieciu. Byli kryci... przynajmniej na razie.

Kontakt astropatyczny z inkwizytorem rozwiał część wątpliwości. W całym układzie Hulee doszło do gwałtownych starć, perypetii i akcji. Agenci i akolici Pana X musieli improwizować, wielu było w podobnej bądź gorszej sytuacji od komórki z Krakex, część już zakończyła śledztwa. Ktoś wykorzystywał policję i siły obrony systemowej, poparte najemnikami (tymi samymi) do obław i likwidacji aktywów Czarnego Kartelu i powiązanych z nim Zimnych Handlarzy oraz kontrahentów. Na "biznesmenów" i entuzjastów xenotechu w Hulee padł blady strach. Pan X polecił badać zebrane poszlaki, ustalić miejsce pobytu Cai E i tej 'Dzierzby', a następnie załatwić sprawę - raz na zawsze. Inkwizytor zapewniał również, że poszukiwani nie opuścili systemu i planety, a bardzo prawdopodobne, że nawet nie opuścili ula Krakex. Polowanie nadal trwało. Na koniec Pan X podzielił się wskazówkami aby odnaleźć jedną ze skrytek ze sprzętem na specjalne okazje.

Akolici odnaleźli i opróżnili wskazany drop box na styku Podkopca. Płaszcze Flak z dorobionymi kapturami. Nieco sztuk broni i pasującej amunicji. Materiały do wzbogacenia jednego ostrza o rezonans psioniczny (z czego skorzystała drużynowa astropatka). Pozostałe elementy "niezbędnika akolity", o którym wspominano im na szkoleniach. Do tego udali się na czarny rynek w Podkopcu, gdzie doposażyli się w parę fantów i spylili dobytek Lamara oraz łupy. Byli teraz gotowi... na tyle, na ile mogli być.

Kwestia Scythii Fernicus pozostawała wciąż pod znakiem zapytania. Spotkanie w Sypkach było w mocy, o dziwo. A przynajmniej akolici odnosili takie wrażenie - wyściubienie nosa wyżej niż niskie poziomy śródkopca oznaczałoby pewne wykrycie przez porządkowców. Więc poczęli badać miejsce przyszłego spotkania.

Okazało się to małą epopeją samą w sobie, gdyż Sypki były "niedaleko" (czyli jakieś dwadzieścia kilometrów) poza zewnętrznym skrajem kopca Krakex, w ramach jednego z tak zwanych kopców satelitarnych. Po drodze trzeba było się przedrzeć przez na wpół zrujnowane slamsy i rejony przemysłowe, wstrząsane gwałtownymi podrywami wiatru, skąpane w smogu, nękane przez anarchię i zbrodnię, dewastowane wstrząsami kopcowymi. Potem musieli trzymać się dość blisko jednej z megastrad by nie zgubić się pośród fantastycznie wysokich hałd poprzemysłowego syfu i wydm pyłowych, przetykanych równie fantastycznie głębokimi wądołami - albo kroczyć pozostającymi w złym stanie galeryjkami technicznymi i tunelami serwisowymi konstrukcji megastrad. A po drodze uniknąć drapieżników - tak zwierzęcych, jak i ludzkich. Wreszcie wdrapali się na jakąś wyjątkowo wysoką wydmę i ujrzeli "dzielnicę" przezywaną Sypkami. Spotkanie miało się odbyć w niskim budynku na lewo.

Wkrótce potem Vir osiągnął przełom. Wyciągnął ze zjaranej matrycy hereteckiego teleportarium dość resztek danych, aby ekstrapolować koordynaty wyjścia ostatniej translacji. I było to... bardzo blisko właśnie tego budynku. To nie mógł być przypadek. Ustalili plan - zbadali miejsce teleportacji i ślady prowadzące do struktury. Wiedzieli, że nie jest wcale taka opuszczona, na jaką wyglądała. Zebrali się do kupy i ruszyli. A było to dzień przed ustalonym spotkaniem z Fernicus.

Najwyraźniej ktoś stwierdził, że akurat ten moment był doskonały na złożenie oficjalnej wizyty. Ku strukturze kierowały się pojazdy lotnicze - antygrawy i VTOLe. Barwy oddziałów specjalnych tutejszej policji i wojska. I nie trzeba było dużo czasu by otrzymały one głośne powitanie. Z różnych punktów struktury wyprysnęły trzy grube, proste snopy czerwonego światła. Dwie maszyny eksplodowały w powietrzu niczym fajerwerki, rzucając na piach i asfalt pod sobą stosy resztek. Kolejne wystrzały z las-działek. Odpowiadały im serie z ciężkich stubberów i bolterów, salwy rakiet i fotonowa burza z multi-laserów. W parę chwil trzy stanowiska broni ciężkiej chroniące budynek zostały unicestwione, a maszyny zrzucały już drużyny komandosów. Przez magnokulary mogli zobaczyć też podjeżdżające furgony, z których wysypywali się najemnicy w bloodshotach. Od razu doszło do strzelaniny.

Akolici mieli mało czasu. Ruszyli migiem do budynku, wdzierając się doń od "spokojnej" strony. Ale w środku nie było spokojnie. Huki pękających granatów, łomot broni maszynowej i wycie laserów, zwielokrotnione echem. Znaleźli pierwsze ciało - poległy obrońca tej rudery. Zbadali jego ciuchy, fanty, papiery. To był szeroko zakrojony rajd na "twierdzę" Czarnego Kartelu.

Wreszcie dorwali ich w jednym z niedokończonych pomieszczeń służących za "HQ" dla Trade Sable w układzie Hulee, uprzedzając rajdujących. Cai E, Dzierzba i trójka jakichś grubych ryb - tech-kapłan (a raczej heretek, patrząc po zdartych insygniach AdMech), jakiś arystokrata w schludnym acz funkcjonalnym pancerzu splotowym i jego ochroniarz w czarnym karapaksie szturmowca.

Nikomu nie było spieszno do gadki. W tej dyskusji przemówić miała broń.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline