Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-11-2020, 09:51   #71
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Podróż przez Podkopiec była... trudna. Jedyną osobą, która rzeczywiście w pełni mogła się orientować w tego typu środowisku był Venris - niestety on jakoś dziwnie zaniemówił. Być może był to szok pobitewny, bądź po stracie towarzysza. Przez pierwsze, kluczowe godziny miał problem z własną inicjatywą i w zasadzie tylko (bądź aż) doradzał innym gdzie mogą iść aby uniknąć kłopotów.

Wszyscy pozostali starali się jak mogli. Faustus po raz drugi wykorzystał metodę na wabik, utwierdzając swe przekonanie o jej skuteczności. Dorwał stosownego osobnika na spytki. Nie dowiedział się nic na temat tych konkretnych przechodniów - wszak Podkopiec był dużym miejscem - ale wywiedział się czegoś równie ciekawego: ten rejon był dość często odwiedzany przez różnych dziwnych "powierzchniaków". W te i wewte prowadzili za sobą unoszące się nad powierzchnią klepiska wózki wyładowane towarem i byli nieźle uzbrojeni w egzotyczną broń (acz dla mutasa z podkopca porządny las-karabin był egzotyką). To już było coś. Za dodatkową dawkę narkotyku mutas pokazał ścieżki, którymi ci ludzie chadzali. Wspomniał też, że sporo tutejszych wykidajłów dawało im spokój lub nawet robiło za obstawę.

Technologia antygrawitacyjna była rzadka i droga - daleko poza możliwościami tutejszych, lowhiverów czy nawet większości midhiverów.

Vir i Yoshiko byli najbliżej bezpośredniego deptania po piętach ściganym. Wprawdzie psykerce nie udało się wyczuć specyficznego śladu renegatki na tyle, aby ten przebił się przez korupcję zasmradzającą tą okolicę, to jednak dostrzegała pewne ślady. Wiązały się one częściowo ze ścieżkami wykorzystywanymi przez tych tragarzy z wózkami anty-graw. Magnus to potwierdził i dorzucił kilka swoich spostrzeżeń do pościgu. Byli na dobrym tropie.

Jayden również dostrzegał pewne ślady, choć brnął innymi ścieżkami. Późneij okazało się, że Cai E i renegatka rozdzielili się. Był na tropie jednej z tych osób. Trop ten niekiedy przecinał trasę konwojów anty-graw, o czym pozostali powiedzieli mu później. Sam tego nie przeanalizował - musiał zjeść go stres i ekscytacja płynące z pościgu. Przeświadczenie o tym, że musi działać szybko, a zwierzyna jest bardzo blisko. Chwilami nawet z tej ekscytacji mylił degeneratów, gangersów i "zwyczajnych ludzi z Podkopca". Nie były to jednak poważne pomyłki, acz parę razy otrzymał soczystą wiązankę. Natomiast blef skierowany do paru gagatków poskutkował... i to nawet aż za bardzo. Gangersi tak przejęli się sprawą zdrady, bolesnego ciosu wymierzonego w "jednego z nich" przez jebanego konfidenta, że zaraz skrzyknęli więcej chłopaków. Najpierw przytrzymali i przycisnęli Diederika, by opowiedział im całą historię. Na szczęście Akolita był na tyle trzeźwy na umyśle i umiał bajerować, aby sprzedać im historię tak prawdopodobną i zajebistą, że prawie sam siebie oszukał. Następnie... cała ta czereda ruszyła na wspólne poszukiwania z Diederikiem i rozesłała wici.

Bo jebać konfidentów.

Mimo tych wysiłków, kluczyli po tym rejonie Podkopca jeszcze blisko siedem godzin. Wydawało im się, że minęły całe dni. Wpływ ciągłego stresu wynikającego ze środowiska.

Środowisko Podkopca. Przypominało ono struktury wyższych partii, acz było ono znacznie ciaśniejsze. Zdarzały się większe przestrzenie, ale prawie zawsze były częściowo zawalone. W zawaliskach niekiedy tubylcy drążyli tunele, podkopy podtrzymywane przez licho wyglądające podpory. Nierzadko też mieszały się "style architektoniczne", kiedy zawalenia i wstrząsy miażdżyły, kruszyły, rozrywały na fragmenty całe stare piętra budowane niemożebnie dawno temu - fragmenty te były mieszane ze sobą. Całość przypominała ciągłe kroczenie po wielkim budynku, który został mocno dowalony przez silne trzęsienie ziemi. Brakowało też prądu - główne oświetlenie stanowiły pochodnie (jeśli komuś w ogóle zależało aby oświetlić dany rejon)... albo różne fosforyzujące substancje czy grzyby. Działające lampy były rzadkością, a takie które nie mrugały bądź dawały pełnię mocy - nie do znalezienia. W powietrzu panowała mieszanina smrodów. Gryzący pył budowlany, pokrywający także ciała i szpej. Zgnilizna i odpady, wybita kanaliza. Stary metal. Smrodliwe tworzywa sztuczne. Całe chmury kurzu. Akustycznie też było ciekawie - brakowało ciągłego harmideru zmieszanego z podkładem szumu, cechujących wielkie miasto. W zamian za to ten szum został zastąpiony przez lekki rumor, jakby buczenie. Dźwięki wyższych partii kopca przechodzące po nośnych strukturach. Ponadto kapanie wody, bzyczenie lamp bądź okazyjnych kabli, osypywanie się obrywów betonu, jakieś dziwne dźwięki z dala od "cywilizacji" i zdawkowe, zduszone dźwięki "życia" tutejszych osad ludzkich. Częste wystrzały z broni palnej niosące się echem, czasem jakieś krzyki, piski i ryki.

Dość rzec, że na koniec tej zgoła męczącej gonitwy po nietypowym i niebezpiecznym miejscu udało im się dotrzeć do celu. Oczywiście, zbyt późno.

Akolici wraz z gangerami Diederika dotarli do końca trasy, jaką przemierzały wózki anty-graw z opowieści mutasa-narkomana (i paru innych co potwierdzili historyjkę). Była to skrzywiona pod kątem dwudziestu stopni jakby dawna hala fabryczna. Co ciekawe ściany i sufit były wzmocnione recyklingowanymi, ale solidnymi podporami, gruz uprzątnięty, a po niższej ze stron zrujnowanego pomieszczenia wybudowano (wciąż wewnątrz hali) mniejsze pomieszczenie z dostępnych materiałów - wciąż zachowanych płyt budowlanych, blachy falistej i podobnych rzeczy. Nie tak wielkie jak hala w której się znajdowało, ale wciąż spore, zbudowane w taki sposób, aby utrzymywać poziom.

Na ścianie rozpoznali jeden z symboli, jakim Czarny Kartel oznaczał swoje kryjówki.

Wdarli się do środka. Przybyli za późno. Ale to, co zastali w środku było wielce interesujące. Niezły burdel, jakby ktoś na szybko się eksmitował. Puste stojaki, skrzynie i inne fanty do składowania fantów. Okazyjne porzucone czy odłupane resztki. Xeno-fanty, w podobnym stylu i asortymencie, co na pokazie Fernicus. Nie mógł to być jednak jej zasób: tamta kolekcja była w jakimś schludnym bunkrze, a nie ruderze ukrytej w prawie-zawalisku.

Pod ścianą było natomiast istne cudo, które na chwilę wmurowało wszystkich Akolitów w podłogę - nawet Magnusa (a może właśnie przede wszystkim jego). Było to bowiem... teleportarium. Widzieli picty podobnych urządzeń podczas szkoleń w Inkwizycji. Ten tutaj instrument był ciasny, raptem na trzy albo cztery osoby. Aparatura była podejrzana. Magnus po zbadaniu mógł stwierdzić, że był to sprzęt skonstruowany przez hereteków z różnych odpadów i zaawansowanego know-how. I niestety został sabotowany. Ktokolwiek się stąd zwinął (a podejrzewali kto i co), przed ostatnim teleportem oblepił maszynerię w paru miejscach termitem. Odpalone ładunki przepaliły i usmażyły wszystko co było istotne, robiąc z całości osobliwy przycisk do papieru.

Prawie wszystko. Wydostali częściowo nadpalony element cogitatora kontrolującego skoki. W starożytnych czasach nazwaliby to układem scalonym. Być może dało radę wydostać z tego jakieś informacje?

Zbadali to miejsce i, po upewnieniu się, że nie ma tu nic niebezpiecznego, dali gangerom do zszabrowania (nie to, żeby mogli powstrzymać taką bandę). W zamian za taki "prezent" zostali odeskortowani do innego wyjścia z Podkopca - "bocznej furtki" na "specjalne okazje". W sam raz aby ominąć tamtych przekupnych strażników. Zapamiętali to miejsce. A po drodze mogli też zasięgnąć nieco języka.

Postarali się zachować status incognito w tłumach spieszących do roboty. Przedostali się przez lowhive i midhive do Starych Bud, chcąc sprawdzić status meliny - była spalona. Kontenery były splądrowane, wszędzie na zewnątrz walały się fragmenty umeblowania i wystroju, sprzątane teraz przez przygnębionego właściciela. I, oczywiście, nieopodal byli przyczajeni obserwatorzy. Szpicle w cywilnych ciuchach. Ktokolwiek napadł na spotkanie między nimi, Darekiem i Cai E teraz miał na nich oko. Mogli to też być ludzie z Czarnego Kartelu albo to, co zostało z 'organizacji' Dareka, jeśli Bosese ich nadal trzymał w kupie. Albo jeszcze ktoś inny. Ciężko powiedzieć.

Zgubili lidera Kartelu, ale w garści mieli coś, co mogło jeszcze uratować sytuację. Wciąż była też sprawa Fernicus i spotkania w Sypkach, oraz ci najemnicy w bloodshot camo. Trzeba było się ogarnąć i działać dalej.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 15-11-2020, 23:32   #72
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
W domniemanej kryjówce Cai E znaleźli dowód tekherezji. Magnus opadł na kolana przed Teleportarium. Dowód na to jak można zgwałcić święte dzieła natchnione przez Omnisjasza. Techkapłan siedział na swoich piętach przed urządzeniem nie dopuszczając nikogo. Gdy tylko ktoś się zbliżał to to niespokojne mechadendryty odganiały go.

Heretek… spodziewał się tego, że Czarny Kartel ma w swoich szeregach kogoś takiego. Ale dopiero widząc to przeklęte teleportarium uświadomił sobie jak doświadczony mógł być ten Heretek.

Dwa dni i dwie noce zabójca medytował przed urządzeniem zapisując wszelkie schematy. Nie… nie chciał go odtwarzać. Nie mógłby. To wypaczyłoby wszystkie Arkana.

Chciał bardzo dokładnie poznać jego dzieło. Każdy układ. Każdy lut. Lampę czy przewód. Po dwóch dniach medytacji bez ruchu był już pewny, że znajdzie kolejne projekty tego Hereteka. Musiał tylko znaleźć ich uciekiniera. On doprowadzi ich do źródła grzechu.

Vir Magnus w końcu opuścił teren wcześniej skrzętnie rozbierając wszystkie elementy na podzespoły. Tak małe, że nie były już obrazą Pana. Podzespoły które mogły być używane w pojazdach, wyposażeniu mieszkań, w aparaturze medycznej i wszelkich innych elementach skrywających Duchy Maszyn.

Wymieniał je. Potrzebowali racji żywnościowych, map, informacji. Vir nie był dobrym śledczym. Nie umiał się targować. Ciężko było mu się dogadać z ludźmi.

Potrzebował się jednak przygotować do nadchodzącej potyczki. Spróbował pozyskać sprzęt. Wysiłki spełzły na panewce. Jednak po kontakcie Astropatki z Panem X ten przekazał im informacje o paczce ze sprzętem, jaką inna grupa pozostawiła dla nich. Ruszył tam więc wraz z kilkoma towarzyszami.


Akwizycja:

Red dot - scarce (-10)
Flak Coat - Avarange (+0)
Slought - Scarce (-10)

Link do wyników:
Kostnica

Celownik + pancerz wchodzą (11 i 8) Narkotyk nie... 96 na rzucie



Nowy pancerz nie krępował ruchów, czego techkapłan najbardziej się obawiał. Choć wiedział dobrze, że w walce nie powinni go zobaczyć. Był snajperem. Miał zabijać, a nie dać się zabić. Najlepiej żeby nikt nigdy do niego nie strzelił.

Znalazł też nową zabawkę. System celowniczy. Dzień zajęło zestawienie przyrządów celowniczych wmontowanych w twarz Vira z układem wyświetlającym małą czerwoną kropkę na jego przyszłych ofiarach.

Broń jaka się tam znalazła nie robiła na nim wrażenia, ale na ostatnią konfrontację nie wyruszał sam. Inni też chcieli się dozbroić.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 16-11-2020 o 13:16. Powód: Po konsultacji z MG okazało się, że akwizycja mogła być co najwyżej efektem dostarczenia dodatkowego wyposażenia przez Pana X
Mi Raaz jest offline  
Stary 16-11-2020, 10:20   #73
 
Veynar's Avatar
 
Reputacja: 1 Veynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputacjęVeynar ma wspaniałą reputację
Venris ledwo rozumiał co znaleźli w kryjówce kartelu. Z jego punktu widzenia większość maszyn była tajemnicza a co dopiero coś tak egzotycznego jak teleportarium w sytuacji gdy nie bardzo rozumiał nawet czym jest teleportacja. Na wszelki wypadek, widząc reakcję Vira, trzymał się od ustrojstwa najdalej jak to możliwe. Szybkie przeszukanie miejscówki niezbyt poprawiło jego sytuację – zabrał tylko baterię pistoletową, z której zamierzał potem skorzystać.

Nie był szczególnie zaskoczony widokiem ich spalonej meliny. Jeżeli ich prześladowcom udał się napad na C-418, nie było wątpliwości, że zadbają też o inne aspekty działalności akolitów. Venris postanowił zająć się przygotowaniem nowej bazy wypadowej. Nawet jeżeli miała im służyć przez krótki czas, potrzebowali takiego miejsca.

Aby jeszcze bardziej zakamuflować ich obecność za swój cel obrał low hive. Nie poszukiwał jednak miejsca „do spania” jako stancje czy obskurne hotele – to było zbyt oczywiste i nie pozostawiało zbyt dużo możliwości, zwłaszcza biorąc pod uwagę dalsze plany wyrzutka. Zamiast tego starał się wynająć jakiś magazyn, który był stosunkowo dobrze ukryty pomiędzy innymi budynkami. Optymalnie jeżeli okolica nie była zbyt często odwiedzana.

Po nocy spędzonej na ulicy, jak za „starych dobrych czasów”, znalazł w końcu to czego szukał. Budynek skryty w zaułku, wyglądający na opuszczony i nieużywany dokładnie odpowiadał jego kryteriom. Krótkie poszukiwała odkryły mocno nietrzeźwego ciecia, którego lata alkoholizmu nie pozostawiły w najlepszym stanie umysłowym. To tylko ułatwiało sprawę – niewielka suma pieniędzy oraz obowiązkowa flacha sprawiły, że degenerat nie wdział problemu w bandzie dziwaków, którzy kręcili się w okolicy. Były ganger zadbał również o zapas alkoholu aby cieciowi nie przyszło do głowy zadawanie jakichkolwiek pytań.

Ostatnie stracie uświadomiło Venrisowi, że jeśli nie poprawi swoich umiejętności, kolejna konfrontacja może zakończyć się zdecydowanie bardziej tragicznie. Między innymi dlatego poszukiwał magazynu – mimo, że trzeba było spać na krzywo zbitych paletach, nowa melina oferowała sporo miejsca. Korzystając ze śmieci jako swoich celów chciał poprawić swoje umiejętności strzeleckie w ruchu. Jeżeli inny akolita miał czas, Venris korzystał z jego pomocy do treningu uników.
 
__________________
Victory or Death
Veynar jest offline  
Stary 16-11-2020, 20:44   #74
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
W końcu udało się, dzięki nadnaturalnym i zaugumentyzowamyn zmysłom, oraz przy wsparciu gangerów urobionych przez Diederika, odnaleźć lokalną kryjówkę Trade Sable. Niestety sami poszukiwani zdążyli zbiec dzięki jakiejś potwornej machinie wykorzystującej moc Spaczni. Zaraz po wejściu do środka Yoshiko poczuła w głowie pulsujący ból głowy gdy pozostałości emanacji piekielnego wymiaru wsączyły się cienkimi pasmami do jej umysłu. Równie szybko jednak ich wpływ zanikł, pryskając niczym mydlana bańka. W nozdrza mistyczki wdarł się też zapach nadpalonego metalu z uszkodzonego "teleportera", jak to określił drużynowy przedstawiciel Mechanicus. Kobieta nie wyraziła swej opinii o technologii wykorzystującej piekielną moc do przemieszczania się między punktami w czasoprzestrzeni, nie była jednak pochlebna. Szczególnie martwiła ją obecność takiej potęgi w rękach nikczemnych przestępców.

Ogółem miejsce było opustoszałe. Czego nie zabrano, to zniszczono. Astropatkę ucieszył widok rozwalonej technologii przeklętych kosmitów. Równie mocno co rozpadem gangu Loeba Dareka mogła radować się tym, że udało się ochronić mieszkańców Hive Krakex przed wpływem tych plugawych artefaktów. Nie bez znaczenia było również to, że Czarny Kartel stracił swoją lokalną bazę wypadową. Niestety Cai E i jego renegacka wiedźma zbiegli, Nihounka miała jednak silne przeczucie, że jeszcze ich dorwą. Prędzej czy później. A biorąc pod uwagę to co, podpowiadał szósty zmysł profetki przed spotkaniem w magazynie C-418, to rzadko się myliła.

W końcu, po zabezpieczeniu miejsca i zaofiarowaniu przez jednego z jej kompanów złomu z kryjówki kartelu towarzyszącym im gangerom, Yoshiko opuściła razem z drużyną podkopiec wyjściem wskazanym przez tych samych kryminalistów. Już poza jego granicami, mając wciąż w pamięci wielką bitwę i emocjonujący pościg za podejrzanymi, jej kompani uznali, że należy znaleźć nową kryjówkę. Postanowili tak, gdy spostrzegli, że wokół starej kręcili się podejrzani ludzie, a jej wnętrze było gruntownie przetrząśnięte. Akolici potrzebowali miejsca, gdzie mogliby w spokoju połączyć wszystkie dotąd zebrane wątki i ustalić plan działania. A także przygotować się do zbliżającej konfrontacji.

Co schronienia dla drużyny, to ex-przestępca Venris zgłosił się na ochotnika, by zająć się przygotowaniem komórce Inkwizycji nowej bazy wypadowej. Szybko znalazł jakiś opuszczony magazyn, usadowiony na niskim poziomie miasta-kopca. Nawet zwerbował niepozornego stróża w postaci drobnego pijaczyny. Chociaż od zasadniczej strony Higashi gardziła bezrobotnymi próżniakami, to od strony emocjonalnej współczuła im ich kiepskiego położenia i braku perspektyw. A to w pewien sposób pozwoliło jej się zbliżyć do podchmielonego bumelanta. Jako że od śmierci męża sama nie zatraciła pociągu do mocniejszych trunków, spędzili razem pewien wieczór, pijąc niemal do nieprzytomności. W trakcie zakrapianej posiedzenia psioniczka żarliwie tłumaczyła mężczyźnie, że jego obowiązkiem jest znaleźć pracę i wspierać wspaniałe Imperium Boga-Cesarza Izanaginamiego. Ulicznik, choć wziął sobie jej słowa do serca, to był chyba zbyt zmęczony swoją egzystencją i fatalistycznie usposobiony, by mogły dokonać w jego mentalności jakiekolwiek zmiany. Odparł jej zatem, że jest już zbyt stary i bezużyteczny, by przysłużyć się swojej ojczyźnie. Kobieta pocieszyła go jednak odrobinę, mówiąc, że pracując tutaj jako stróż, już czyni wielką przysługę Ojcu Ludzkości. Dodała też, że nigdy nie jest za późno by móc służyć, a nawet złożyć najwyższą ofiarę dla kraju.

Innego dnia Yoshiko trenowała przepływ mocy Spaczni przez swój umysły i ciało, by sprokurować wyładowanie energii Immaterium o niszczącej wręcz sile. Była bowiem świadoma, że w końcu będzie trzeba przejść do ataku, miast wycofywać się. Zaś asortyment jej mocy ofensywnych był poniekąd skąpy... Zdyscyplinowana Nihounka zaledwie w kilka godzin osiągnęła wystarczającą koncentrację, by swą mocą dosłownie wysadzić jedną ze starych, drewnianych skrzyń zalegających w wielkim magazynie. Ewidentnie uznała ten spektakularny pokaz za znak od boskiej opatrzności. Imperator chciał, by mogła rozgromić swych wrogów.

Poza tym, od samego początku przeprowadzki Venris korzystał z jej pomocy do treningu uników. A był w tym tak wprawny, że przy okazji kobiecie udało się przyspieszyć tempo, w jakim zadawała ciosy swym tradycyjnym, zakrzywionym mieczem dwuręcznym. A to z kolei sprawiło, że choć jego zdolności wzrosły nader widocznie, to nie był zasłonić się przed każdym jej uderzeniem. Zwinność ex-przestępcy sprawiła, że i Higashi podszlifowała swoje umiejętności.

W zasadzie ustalanie planu co do dalszych działań komórki Ordo Xenos kobieta zwyczajowo zostawiła reszcie drużyny. Jedyną jej sugestią było rozważenie jakiegoś spotkania z Scythią Fernicus, a najlepiej obławy razem z Adeptus Arbites na jej domostwo. Mistyczkę trapiło to, że szlachcianka mogłaby uniknąć należnej kary. Nie mówiąc o silnym przeczuciu, że to ona stała za wydarzeniami w magazynie C-418.

Pewnego dnia astropatka odebrała również silny astroprzekaz od Pana X, w którym to, poza garścią zwyczajowych zaleceń i wskazówek, przekazał im on informacje o paczce ze sprzętem, jaką to pozostawiła dla nich jakaś inna grupa. Po pewnych przygotowaniach mistyczka ruszyła tam wraz z kilkoma towarzyszami, w tym Magnusem Virem. Który był drużynowym ekspertem od technologii.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 17-11-2020, 00:41   #75
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Znajdując się w magazynie z heretechem Jayden zwrócił uwagę na poszlaki, jakie mogłyby łączyć fanty z dostawcami. Insygnia na skrzyniach, powtarzające się sprzęty, papiery. Nie było tego wiele, ale czasem wystarczył szczegół, żeby śledztwo ruszyło na właściwe tory.
Po wyjściu i odczekaniu racjonalnego czasu, były szpieg wrócił w okolice magazynu, gdzie odbyła się strzelanina. Miał zamiar zobaczyć, czy ktoś wysprzątał perymetr – najemnicy lub okoliczna biedota. Jeżeli nie, chciał zbadać trupy. Co przy sobie mają, jakie personalne drobiazgi zalegają w ich kieszeniach, jakie elementy pancerza i uzbrojenia można połączyć z handlarzami bronią a w rezultacie z mocodawcami. Posiadanie tylu poszlak byłoby cenne. Plus, zostawał jeszcze ciało księgowego. Tajemniczy szpicel, zatrudniany… no właśnie, przez kogo? Jayden powinien rozwiązać tą zagadkę, jednak brakowało mu jakichś elementów układanki.

Po zbadaniu magazynu pozostała typowa detektywistyczna robota. Czekać na wskazówkę, na informację, na potwierdzenie informacji u niezależnego źródła, podebrać ucholi, sprawdzić handlarzy bronią, zasięgnąć języka u opłacanych od jakiegoś czasu bezdomnych, przejść się do właściciela knajpy i wywiedzieć o nietypowych klientów. Jak szukanie igły w stogu siana. Ale warto było słuchać, co ptaszki ćwierkają na mieście. W plotkach o tym, kto wystawił Loeba Dereka mogło być trochę prawdy. Diederik nie pozostawiał niczego przypadkowi, nie brał informacji na wiarę, lecz wszystko sprawdzał osobiście.

Nowa miejscówka oferowała sporo przestrzeni do ćwiczeń, więc wieczorami Jayden trenował strzelanie do celu i szermierkę. Dobrze było się czasem poruszać po całym dniu węszenia po mieście, wypatrywaniu ogona, gubieniu go i śledzeniu tych, którzy mieli śledzić jego.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 17-11-2020, 14:41   #76
 
131313's Avatar
 
Reputacja: 1 131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację
+
+
+
https://www.youtube.com/watch?v=pVZ2NShfCE8
+
+
+
Scipio przechadzał się po opustoszałej kryjówce Czarnego Kartelu z której uciekł Cai E ze swoją psykerką. Spoglądał na pogrążonego w binarnej modlitwie Magnusa ślęczącego nad spalonym teleportarium. Wiedział że z komórki akolitów zmechanizowany zabójca najlepiej wiedział co może się kryć w okablowanych trzewiach koszmaru z Warpu który mieli przed sobą. Miał cichą nadzieję że specjaliście od różnorakich mechanizmów i technologii uda się coś dowiedzieć ze zdobycznego cogitatora maszyny. Sam miał zamiar wszystkie informacje przekazać Panu X w kontakcie telepatycznym poprzez Yoshiko. Chciał się również dowiedzieć od Inkwizytora nowych informacji na temat Scythii Fernicus jeśli takowe się pojawiły. Wszak inni akolici inkwizycji rozsiani po satelickich kopcach na planecie i całym sektorze nie próżnowali. Godziny mijały, a milionom grzeszników w całej galaktyce była wyznaczana sroga pokuta. Możliwe również że wypłynęły jakieś inne powiązania Czarnego Kartelu w okolicy i dostaną nowe wieści na ich temat bądź najemników w kamuflażu bloodshot. Znacznie by im to ułatwiło pozbycie się ogonów które za nimi podążały od samego początku śledztwa na planecie.

Ze zdobycznego szmelcu i pozostawionych przedmiotów wybrał medikit, diagnozer oraz gazmaskę. Dodatkowo przeczesał okolicę całego magazynu Czarnego Kartelu zwracając uwagę na jakiekolwiek poszlaki po plugawych hereteckich grzesznikach na usługach organizacji. Wiedział że Pan wskaże im drogę. Była to tylko kwestia czasu.

Następnie przyszedł czas na re-organizację. Dostali zrzut towaru i wyruszli aby go odebrać. Kapłanowi w ręce wpadło kilka granatów. Było więcej niż pewne że jak tak dalej pójdzie już niedługo zrobią z nich użytek. Venris wyszukał im nowe lokum po tym jak Stare Budy przestały być względnie bezpieczne bo w kopcu na dobrą sprawę nigdzie nie czuło się spokoju. Definitywnie widać było że nacisnęli komuś na odcisk, a prędzej tym kimś była cała rzesza osób. Miał przeczucie że za całą aferą stoi szlachcianka z wysokiej Iglicy z którą mieli się spotkać już niedługo w okolicach Sypek. Scipio miał dziwne uczucie ucisku w niestabilnych zakończeniach nerwowych tam gdzie lata temu jego ciało zostało poparzone. Takie uczucie zawsze poprzedzało kłopoty i był pewien że i tym razem sam Imperator używając ciała patra Scipio jako kompasu daje znak swemu pokornemu słudze. Musieli się przygotować. Ciało należało wzmocnić, rany zaleczyć a duszę oczyścić jeśli chciało się wypalić jątrzące wrzody herezji na tej planecie.

Postanowił powrócić do treningu fizycznego który wypełniał mu zazwyczaj długie dni w podróży gwiezdnej bądź też gdy medytował przed kolejnym polowaniem na czarownice, demony i resztę plugastwa zagrażającego światłości tronu świętej Terry. Budował zarówno mięśnie jak i pracował nad refleksem w czasie wykonywania uników, czasami sparingując się z Jaydenem i resztą akolitów. Zazwyczaj jednak zwisał z szerokich stalowych wsporników w magazynie wyciskając z siebie ostatnie poty i robiąc kolejne powtórzenia podciągnięć, dipów na drążkach, pompek i brzuszków. Trening wypełniały mu myśli nad kolejnym posunięciem ich przeciwników. Wiedział że Fernicus nie działa sama i Cai E może się pojawić na ich celowniku szybciej niż im się mogło zdawać. Z mroku mógł też się wynurzyć jakiś inny sztylet gotowy zadać cios. Wszak ci skąpani w blasku wydobywającym się z jednego miejsca bywają nim oślepieni i stają się podatni na ataki zewsząd. Nie mógł do tego dopuścić. Po treningach spędzał godziny chodząc po kopcu incognito. Czasem inni akolici mu towarzyszli a czasem, gdy byli zajęci innymi obowiązkami wyruszał sam. Rozpytywał się okoliczny element o ród Fernicus, ukrywającego się Bosese, osobników wykorzystujących antygrawitacyjne wózki, najemników w specjalnym krwistym kamuflażu oraz teren Sypek i kto tam na ogół wyruszał. Ktoś musiał coś wiedzieć, był o tym przekonany. W zależności od okoliczności i otoczenia informatorów tam gdzie trzeba był uosobieniem miłości bliźniego i za informacje dawał w łapę, innym razem dawał w łeb i wymuszał zeznania siłą. Pan uczył że należało być elastycznym w Jego służbie.

Wraz z wolnymi akolitami z komórki udał się na krótki rekonesans wokół miejsca planowanego spotkania - enigmatycznych Sypek. Należało ocenić w co tak naprawdę się pakują, zaplanować drogę odwrotu gdyby rozpętała się burza podobna do tej która przeszła podczas spotkania z Cai E oraz ocenić lokalną populację i siły militarne stacjonujące w okolicy. Zawsze jeszcze mieli opcję użycia wsparcia od Arbites za pomocą kodów od Inkwizytora, ale tę możliwość wolał zachować jako ostateczność i ostatni as z rękawa. Trzymał rękę na pulsie. Zbyt wiele znaków zapytania, a za mało pewników gwarantowało wysokie prawdopodobieństwo wpadki. Musieli doprowadzić śledztwo do końca, a sprawiedliwość miała spaść na tą przeklętą siatkę przemytników niczym głownia błogosławionego ostrza spada na gardziel demona. Nie lękał się śmierci, a tego że śmierć jego i innych mogła pójść na marne. Jeżeli zadanie jest warte, by je wykonać, warte jest również, by umrzeć je wykonując.

Rzuty:

Perception 3/27
Rekwizycja 12/42
Rekwizycja 26/42
Rekwizycja 7/42
Inquiry 3/51
Interrogation 10/31
Intimidate 47/33
Charm 27/41
Już dawno nie miałem tylu niskich rzutów pod rząd.

 
__________________
All created forces will be concentrated in a new species. It will be infinitely superior to modern man.

Ostatnio edytowane przez 131313 : 17-11-2020 o 14:49.
131313 jest offline  
Stary 18-11-2020, 11:49   #77
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Następne dni mijały w podobnym stylu, co te w Starych Budach i Witrażykach. Być może brakowało jednak tym razem pełniejszej swobody. Akolici wiedzieli, że są na czyimś celowniku i musieli się bardziej postarać, aby nie zostawiać śladów swojej działalności.

Jayden i Faustus wywiedzieli się całkiem sporo. Lokalna policja, w tym jej oddziały specjalne oraz... "bliżej nieokreśleni najemnicy" (ci sami, w tym samym wzorze bloodshot) prowadzili poszukiwania w śród i niskim kopcu. Śledztwo o szerokim rozmachu. Likwidowali pozostałości organizacji Loeba Dareka. Doprowadzili skorumpowanych strażników wrót Podkopca przed wymiar sprawiedliwości (jaki by on nie był). Zabezpieczyli magazyn C-418, całkowicie uniemożliwiając akolitom jego przetrząśnięcie. Zamknęli wszystkie interesy Dareka, w tym restaurację. Tu i ówdzie pojawiały się listy gończe z podobiznami Cai E, "Dzierzby" (tej renegackiej telekinetyczki, jak się okazało), Bosese (który zapadł się pod ziemię) i... akolitów. Tak, komórka spadła do statusu ściganych przestępców. Subtelne - czy jakiekolwiek - rozwiązania sprawy wydawały się znikać jak kamfora. Musieli być od teraz ciągle ostrożni i korzystać z przebrania. Gliniarze i najmici zbadali nawet ścieżki, którymi kroczyli po Podkopcu i zabezpieczyli dawny magazyn Trade Sable oraz tajemne wejście do podziemi. Na szczęście nie wyczaili nowej kryjówki agentów Pana X. Venris się tutaj postarał, i poniekąd Yoshiko również, wywierając odpowiednie wrażenie na jedynym "słabym ogniwie" łańcucha - cieciu. Byli kryci... przynajmniej na razie.

Kontakt astropatyczny z inkwizytorem rozwiał część wątpliwości. W całym układzie Hulee doszło do gwałtownych starć, perypetii i akcji. Agenci i akolici Pana X musieli improwizować, wielu było w podobnej bądź gorszej sytuacji od komórki z Krakex, część już zakończyła śledztwa. Ktoś wykorzystywał policję i siły obrony systemowej, poparte najemnikami (tymi samymi) do obław i likwidacji aktywów Czarnego Kartelu i powiązanych z nim Zimnych Handlarzy oraz kontrahentów. Na "biznesmenów" i entuzjastów xenotechu w Hulee padł blady strach. Pan X polecił badać zebrane poszlaki, ustalić miejsce pobytu Cai E i tej 'Dzierzby', a następnie załatwić sprawę - raz na zawsze. Inkwizytor zapewniał również, że poszukiwani nie opuścili systemu i planety, a bardzo prawdopodobne, że nawet nie opuścili ula Krakex. Polowanie nadal trwało. Na koniec Pan X podzielił się wskazówkami aby odnaleźć jedną ze skrytek ze sprzętem na specjalne okazje.

Akolici odnaleźli i opróżnili wskazany drop box na styku Podkopca. Płaszcze Flak z dorobionymi kapturami. Nieco sztuk broni i pasującej amunicji. Materiały do wzbogacenia jednego ostrza o rezonans psioniczny (z czego skorzystała drużynowa astropatka). Pozostałe elementy "niezbędnika akolity", o którym wspominano im na szkoleniach. Do tego udali się na czarny rynek w Podkopcu, gdzie doposażyli się w parę fantów i spylili dobytek Lamara oraz łupy. Byli teraz gotowi... na tyle, na ile mogli być.

Kwestia Scythii Fernicus pozostawała wciąż pod znakiem zapytania. Spotkanie w Sypkach było w mocy, o dziwo. A przynajmniej akolici odnosili takie wrażenie - wyściubienie nosa wyżej niż niskie poziomy śródkopca oznaczałoby pewne wykrycie przez porządkowców. Więc poczęli badać miejsce przyszłego spotkania.

Okazało się to małą epopeją samą w sobie, gdyż Sypki były "niedaleko" (czyli jakieś dwadzieścia kilometrów) poza zewnętrznym skrajem kopca Krakex, w ramach jednego z tak zwanych kopców satelitarnych. Po drodze trzeba było się przedrzeć przez na wpół zrujnowane slamsy i rejony przemysłowe, wstrząsane gwałtownymi podrywami wiatru, skąpane w smogu, nękane przez anarchię i zbrodnię, dewastowane wstrząsami kopcowymi. Potem musieli trzymać się dość blisko jednej z megastrad by nie zgubić się pośród fantastycznie wysokich hałd poprzemysłowego syfu i wydm pyłowych, przetykanych równie fantastycznie głębokimi wądołami - albo kroczyć pozostającymi w złym stanie galeryjkami technicznymi i tunelami serwisowymi konstrukcji megastrad. A po drodze uniknąć drapieżników - tak zwierzęcych, jak i ludzkich. Wreszcie wdrapali się na jakąś wyjątkowo wysoką wydmę i ujrzeli "dzielnicę" przezywaną Sypkami. Spotkanie miało się odbyć w niskim budynku na lewo.

Wkrótce potem Vir osiągnął przełom. Wyciągnął ze zjaranej matrycy hereteckiego teleportarium dość resztek danych, aby ekstrapolować koordynaty wyjścia ostatniej translacji. I było to... bardzo blisko właśnie tego budynku. To nie mógł być przypadek. Ustalili plan - zbadali miejsce teleportacji i ślady prowadzące do struktury. Wiedzieli, że nie jest wcale taka opuszczona, na jaką wyglądała. Zebrali się do kupy i ruszyli. A było to dzień przed ustalonym spotkaniem z Fernicus.

Najwyraźniej ktoś stwierdził, że akurat ten moment był doskonały na złożenie oficjalnej wizyty. Ku strukturze kierowały się pojazdy lotnicze - antygrawy i VTOLe. Barwy oddziałów specjalnych tutejszej policji i wojska. I nie trzeba było dużo czasu by otrzymały one głośne powitanie. Z różnych punktów struktury wyprysnęły trzy grube, proste snopy czerwonego światła. Dwie maszyny eksplodowały w powietrzu niczym fajerwerki, rzucając na piach i asfalt pod sobą stosy resztek. Kolejne wystrzały z las-działek. Odpowiadały im serie z ciężkich stubberów i bolterów, salwy rakiet i fotonowa burza z multi-laserów. W parę chwil trzy stanowiska broni ciężkiej chroniące budynek zostały unicestwione, a maszyny zrzucały już drużyny komandosów. Przez magnokulary mogli zobaczyć też podjeżdżające furgony, z których wysypywali się najemnicy w bloodshotach. Od razu doszło do strzelaniny.

Akolici mieli mało czasu. Ruszyli migiem do budynku, wdzierając się doń od "spokojnej" strony. Ale w środku nie było spokojnie. Huki pękających granatów, łomot broni maszynowej i wycie laserów, zwielokrotnione echem. Znaleźli pierwsze ciało - poległy obrońca tej rudery. Zbadali jego ciuchy, fanty, papiery. To był szeroko zakrojony rajd na "twierdzę" Czarnego Kartelu.

Wreszcie dorwali ich w jednym z niedokończonych pomieszczeń służących za "HQ" dla Trade Sable w układzie Hulee, uprzedzając rajdujących. Cai E, Dzierzba i trójka jakichś grubych ryb - tech-kapłan (a raczej heretek, patrząc po zdartych insygniach AdMech), jakiś arystokrata w schludnym acz funkcjonalnym pancerzu splotowym i jego ochroniarz w czarnym karapaksie szturmowca.

Nikomu nie było spieszno do gadki. W tej dyskusji przemówić miała broń.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 26-11-2020, 11:07   #78
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=EhR3Vq_Oads[/media]

Układ optyczny rejestrował wszystko. Mechadendryt obserwował otoczenie rzucając obraz wprost na do implantu zastępującego Virowi oczy. Była to akcja desantowa. Wejście do małej przestrzeni wymusiło dobycie broni krótkiej. O ile autogun można było określić mianem broni krótkiej. Wbijali się do pomieszczenia za pomieszczeniem. W tym samym czasie ktoś inny szarżował na placówkę. Cały czas równolegle towarzyszył im tajemniczy gracz. Ktoś stojący za grupą szturmującą na Dareka Loeba.

Vir liczył na to, że uda im się wykorzystać zamieszanie i znaleźć twarde dowody przeciw Fernicus. Albo prowadzące wprost do wykopalisk i źródeł artefaktów.

Wtedy nastąpił wybuch. AdMech nie miał pojęcia kto nadepnął tę pułapkę samoróbkę, ale zaraz po wybuchu poczuł jak seria drobnych metalowych kulek uderza w ochraniacze na jego ramieniu i nodze. Na szczęście pancerze dostarczone przez stronników pana X świetnie sobie z tym poradziły. Jednak to byłoby tyle w kwestii elementu zaskoczenia.

Sam zabójca przypadł do osłony czekając na rozwój wypadków. Wszystko wskazywało, że weszli od strony drogi ewakuacji Cai E. To on i jego psioniczka byli z drugiej strony. I inne osoby. Mechadendryt wystający zza osłony rejestrował potencjalne cele.

Arystokrata ze swoim ochroniarzem. Potencjalny klient. Kolejny głupek skuszony wizją drogich i przekętych rupieci. Frajer, który potrafi kupić i używać niewybuch xenoskiej bomby w charakterze przycisku do papieru, bo go na to stać.

Jego ochroniarz z kolei twardy gość. Pewnie po jakichś elitarnych jednostkach. Widać było profesjonalizm choćby patrząc na jego pancerz.

Gwiazdy wieczoru, czyli Cai E i jego psykerka-renegadka. I na koniec wisienka na torcie. Heretek. Jego Vir poznał od razu. Upadły kapłan jego zakonu. Bluźnierca. Jak nisko można upaść? Jakim prawem dzierżył nadal topór z kołem zębatym? Vir zazwyczaj był opanowany, ale w obliczu takiej techerezji zacisnął mocniej dłonie na swoim autogunie. Heretek miał zmodyfikowane ciało. Pracował nad nim latami. Wystarczyło tylko kilka klatek nagranych z Pict Recordera, żeby AdMech wiedział, że temu przeciwnikowi nie zagrozi jego broń.


Pierwszy ruszył arystokrata. Nie dziwiło to Vira. Na pierwszy rzut oka rozpoznał idiotę. W dodatku popisującego się idiotę. Strzelanie w marszu było zdaniem Vira równie skuteczne, co jedzenie zupy widelcem. Nie mylił się. Bogato zdobiony pistolet odłupał kawałek deski za którą przyczaił się Faustus. Jak gdyby nigdy nic ten szlachcic wyjął swoją szeroko zakrzywioną szablę i aktywował wokół niej pole elektryczne.

Jednocześnie Psykerka otoczyła się jakimś polem i strzeliła do astropatki. Vir średnio znał się na ludziach, ale czasem tak było, że między dwiema osobami widzącymi się pierwszy raz iskrzyło. Wtedy ich relacja stawała się burzliwa, a burza ta mogła posłać wszystkich wokół wprost do piekła. Tak było z Psykerką i Higashi. Tak samo było z Virem i Heretekiem.

Jednak renegatka miała wsparcie. Cai E. Handlarz strzelał swoją xenoską bronią w astropatkę. Oberwała.
Systemy celownicze Vira przystąpiły do kalibracji.

Higashi nie była wcale bezbronna. Z jej dłoni wystrzeliła błyskawica, jednak przeleciała pomiędzy tarczą renegatki, a Caiem.

Eklezjarcha wiedział bardzo dokładnie co chce zrobić. Miał oto zesłać płomień odkupienia na podłych grzeszników. Jednak byli oni zbyt daleko. Ruszył biegiem za osłonę, żeby oflankować wroga.

Podobnie Venris, jednak on wzorem arystokraty rzucając się za kolejna osłonę wypalił ze swojego pistoletu.

Kogikator w głowie ocenił prawdopodobieństwo. Ruchy towarzyszy wywołały fluktuacje obliczęń. Cai E musiał poczekać. Vir skupił się na położeniu ognia zaporowego na skupisku wroga. Przynajmniej przez chwile nie mogli się wychylić zza swoich osłon. Kupił czas Venrisowi i Scipio.

Jaden korzystajac z tego, że to Vir opróżniał magazynek osłaniając pozostałych postanowił ostrzelać handlarza.

Vir poczuł drżenie pod stopami. Wyraźne drżenie. Pół człowiek, pół maszyna. Kompletny heretek ruszył biegiem w jego stronę. I choć obraz w obrazie wyświetlał techadeptowi Higashi z jej błyskawicami, to główny obraz był zdominowany ogromnym cielskiem które pędziło w jego stronę.

“Jeszcze chwila. Daj mi jeszcze chwilę. Zdejmę tylu ilu mogę, zanim przyjdzie nam spotkać się z przeznaczeniem.”


Czas biegł nieubłaganie. Szlachcic swoim mieczem zaatakował eklezjarchę. Skutecznie uniemożliwił mu wykorzystanie miotacza ognia. Na szczęście kaznodzieja świetnie radził sobie z unikami.

Renegatka wykonała ruch ręką i nagle z podłogi cała masa małych przedmiotów pofrunęła w stronę Higashi. Łuski, kawałki gruzu, jakieś śrubki… słowem wszystko co nie było przytwierdzone do podłogi nagle, w jednym telekinetycznym podmuchu uderzyło w astropatkę. Vir odnotował jak kobieta upada odrzucona kilka metrów do tyłu.

Pracodawca renegadki natomiast zaczął strzelać na ślepo shurikenami ze swojego pistoletu obcych. Vir nawet nie drgnął, gdy ostrze rozcięło jego kaptur. Ale z ramienia Jadena sterczała srebrzysta gwiazdka.

Yoshiko wstałą i szybko wbiegła za inną osłonę.

Eklezjarcha opuścił swój miotacz i dobył swojego miecza łańcuchowego. Warkot silnika zagłuszył jego śmiech, gdy rozpoczął szermierczy pojedynek z arystokratą.

Venris rzucił mu się z pomocą i strzelał pistoletem niemal z przyłożenia. Laser przeszył lewe przedramię potencjalnego nabywcy xenoartefaktów.

Vir natomiast był niczym skała dająca opływać się falom bitwy. Wypuścił autogun z dłoni, który opadł na pasku wzdłuż jego szaty. Praktycznie w tej samej sekundzie w jego dłoniach znalazł się karabin snajperski. Broń raczej nie stosowana w ciasnych pomieszczeniach jak to. A jednak, nadal zabójcza. Gdy układ celowniczy naniósł poprawki na nową broń Vir natychmiast pociągnął za spust. Za szybko. Kula przebiła osłonę odłupując jej fragment i rykoszetując po naramienniku E.

Deiderik teraz próbował tego co Cai w poprzedniej turze. Kładł ogień zaporowy z autoguna. Nie zatrzymało to ochroniarza, który teraz wyciągnął dwa pistolety i próbował nimi ostrzelać akolitów.

“Żałosne. Bez systemu wspomagania nie jest w stanie ogarnąć koordynacji oko-ręka”

Moduł percepcyjny oznaczył procentowy spadek zagrożenia ze strony ochroniarza.

Heretek spróbował trafić w Magnusa. Stopy tech póki co od początku walki nie musiały się oderwać od podłoża. Strzał tej bestii tego nie zmienił. I chyba to najbardziej zdenerwowało przeciwnika. Sięgnął po ogromny dwuręczny topór aktywując wokół niego pole siłowe.

“Daj mi jeszcze chwilę…”

Arystokrata tymczasem trafił swoim rażącym kordelasem w eklezjarchę. Jednak chwała imperatorowi zdało się, że Scypio jest nie czuły na porażenia.

Psykerka chowała się unikając lecących wszędzie kul z autoguna jednego z akolitów. Próbowała jednocześnie strzelić w snajpera, ale strach przed kulami utrudnił to znacząco.

Cai spróbował kolejnej serii swoich shurikenów w astropatkę, a ona w odpowiedzi na to wyskoczyła zza osłony i jak gdyby nigdy nic posłała ze swej dłoni kolejne błyskawice. Wielka elektryczna iskra przeskoczyła między arystokratą wywołując faerie wyładowań wokół jego rażącego kordelasa, druga rozświetliła telekinetyczną osłonę renegatki.

Vir poczuł jak powietrze opuszcza jego płuca. A więc Osnowa upominała się o swoje. Tak częste zdarzenie w chwili, gdy psykerzy sięgali po Osnowę, żeby wzmocnić swoje dyscypliny. Gdyby tylko admech mógł się uśmiechać, to właśnie teraz uśmiechnąłby się. Z dwóch powodów. Po pierwsze, mogło być dużo gorzej, a nikt z nich nie chciałby teraz mieć tu demona chaosu. A po drugie obraz w obrazie ukazywał Hereteka z ogromnym toporem, który nie będzie mieć siły podbiec. Cybernetyczny zabójca wygiął głowę poprawiając chwyt broni. System celowniczy wskazywał krtań Cai E. Pociągnął spust. Pocisk wszedł nieco niżej. W górną część osłony klatki piersiowej. Po drodze rozbił osłonę. Trucizna już dostała się do krwioobiegu. Ten przeciwnik był już trupem. Trzeba było go tylko uświadomić.

Pozbawiony oddechu Heretek przełożył topór do lewej dłoni i spróbował znów strzelić. I znów spudłował.

Jaden nadal siał nad wszystkimi ze swojego automatu.

Arystokrata wił się między dwoma napastnikami. Sięgnął po pistolet igłowy i ruszał z kontrą.

Renegacka psykerka najwyraźniej zaczęła panikować, bo nie zaatakowała nikogo.

Otruty Cai E postanowił władować kolejną serię w Vira. Snajper nawet nie drgnął. Kolejne ostrza pistoletu shurikenowego orały jego ciało przebijając z łatwością zbroję i osłonę z desek jaką miał przed sobą. Ekran zamrugał na czerwono serią komunikatów o niebezpieczeństwie.

W czasie gdy cały obraz pulsował na czerwono ekran rejestrujący w tym samym obrazie był pozbawiony tej alarmującej nakładki. Vir widział jak Yoshiko sunie spokojnie na polu wali z obnażonym długim mieczem. Lekko tylko zakrzywionym w porównaniu z kordelasem arystorkaty. W jej ruchu było coś majestatycznego. Szła spokojnym krokiem pomiędzy przelatującymi kulami, ostrzami i promieniami leserów. Było to tym bardziej niesamowite, że po przejsciu dosłownie kilku kroków zaczęła wyprowadząc cięcia z taka szybkością, że Vir myślał, że znów magia osnowy ją napędza, bo przecież ludzie nie ruszają się tak szybko. Cios za cisem. Pierwszy arystokrata próbował nawet skontrować. Drugiego nie dał rady, bo ręka dzierżąca kordelas była już odłączona od ciała. Po trzecim ciosie ciało niedoszłego nabywcy xenoartefaktów rozpadło się na cztery części, a jego krew znaczyła ostrze niewidomej wojowniczki.

Scypio natychmiast sięgnął po podręczny miotacz ognia i pokrył nim część pomieszczenia. Vir nie do końca rozumiał jak to się odbyło, ale Święty Płomień zdarł wreszcie telekinetyczną tarczę Renegatki.

Gdzieś poleciał grant. I to najwyraźniej ze strony akolitów. AdMech musiał przyznać sam przed sobą, że rany utrudniały mu postrzeganie.

Posłał kolejny pocisk w Handlarza. Tym razem trafił w kolano rozrywając je na strzępy. Cai E padł w kałużę własnej krwi.

Potem poleciał kolejny granat. Coraz więcej strzałów. Laserów. Vir rejestrował coraz mniej.

I wtedy na polu bitwy pojawili się nowi gracze. Oddział ubrany w charakterystyczny kamuflaż bloodshot.
- Nikt nie spodziewa się Imperialnej Inkwizycji.

Vox recorder zarejestrował ten okrzyk. Analizował głos. Vir miał już jego próbkę w bazie danych.

- Nie strzelać! Swoi! Ordo Xenos - odpowiedział Scipio, gdy wyświetlacz wskazał 100% dopasowania i wyświetlił imię: Scythia Fernicus.

Przybyli w dymie i najwyraźniej zignorowali słowa Eklezjarchy. Świadczył o tym granat, który go ogłuszył.

Vir przycelował w Bodyguarda. Trafił w klatkę. Jaden ostrzelał psykerkę.

Po chwili ochroniarz już nie żył Vir nie odnotował kto go dobił. Chyba ktoś z nowoprzybyłych. Tymczasem Yoshiko znów powolnym krokiem zmierzała w stronę ogłuszonego granatem Hereteka. Było w tym coś mrocznego. Niczym walkiria nad polem bitwy przemieszczała się ze swym mieczem zabijając każdego kto znalazł się w zasięgu. Z potężnym cyborgiem nie było inaczej. Magnus nagrywał jak zwęglone ciało poznaczone wypalonymi cięciami miecza opada na ziemię. Wypływała z niego czarna krew. Człowieka mogło to dziwić, a Magnus wiedział, że ów kapłan osiągną dużo wyższy stopień wtajemniczenia niż on sam.

Tak miała się skończyć burza między nim i Heretekiem? Nie było im dane się zetrzeć. Tak jak Higashi nie było dane zetrzeć się dłużej z zabliźnioną renegatką.

Dzierzba walczyła dziwnym mieczem w zwarciu z Fernicus. Trafienie inkwizytorki byłoby głupim pomysłem.

System celowniczy wybrał więc cel. Vir pociągnął spust.

Ciało psykerki zachwiało się na moment. Trucizna w jej ciele zadziałała natychmiast. Z ust wypłynęła jej ślina, oczy wywineły się na drugą stronę, a ciało opadło wierzgając nogami.

Ledwo stojący na nogach Magnus skłonił się w stronę niewidomej astropatki. Teraz byli kwita. Bilans zysków i strat się zgadzał.

Jaden wział ludzi Fernicus na muszkę czekając co dalej, podczas gdy Vir opuścił swój karabin wyborowy i wsparł się o niego. Faktycznie jego stopy nie oderwały się od ziemi nawet na sekundę od początku walki. Jednak jego ubrania przesiąkły krwią. Czerwoną. Nie było w niej świętej iskry, która mogłaby przystąpić do natychmiastowej naprawy.

Kobieta z głosem Scythii krzyczała tonem nieznoszącym sprzeciwu:
- W imieniu Świętej Inkwizycji rozkazuję wam złożyć broń! Poddać się!
— Mieliśmy rzec dokładnie to samo —
powiedziała spokojnie Yoshiko, zwracając się wprost do Fernicus.
Zapadła na chwilę cisza.
- Wiecie, co grozi za podszywanie się pod agentów Świętego Oficjum? - zapytała grobowym tonem. Ostatnie starcia w okolicy już dogasały, przewaga ludzi rzekomej Fernicus była znacząca. Zaroiło się od luf.
— Wiemy i jesteśmy gotowi to udowodnić — głos Nihounki zdradzał rozbrajającą szczerość. Kolejna chwila przerwy.
- Przekonamy się - wykonała kilka gestów w stronę swoich ludzi, którzy podeszli do Akolitów i przypilnowali ich do końca tego rabanu.

***


Weryfikacja trwała długo. Wymiana kodów, haseł. W miedzy czasie opatrywanie ran.

Jak się okazało Scynthia Fernicus była tylko maską noszoną przez Panią Z. Inkwizytorkę z Ordo Hereticus rozpracowującą od wielu miesięcy powiązania heretyków na planecie. Przeszukanie obiektu trwało w najlepsze.

Grupa akolitów asystowała w przeszukaniu. Vir powłóczył z tyłu nogami. Trwało to ponad dwie godziny. W końcu okazało się, że w bazie Cai E jest ogromny kufer. Z szeregiem zabezpieczeń. Fernicus ściągnęła dwóch techkapłanów, którzy rozpoczęli od rozpalenia kadzideł i świec, następnie wyśpiewali stosowne hymny. Żaden z psalmów nie pozwolił jednak na rozbrojenie kilkupoziomowego zamka. W końcu Vir ruszył do przodu, przed zebranych. Czuł na sobie spojrzenia Prezbiterów Omnisjasza w służbie Fernicus. Wszak on sam nie mógł się z nimi równać. Jego mechadendryt był wyposażony przede wszystkim w szeroki nóż, a nie w multinarzędzie, które pozwalało rozbrajać zamki. Nawet sama Inkwizytorka spojrzała ze zdziwieniem na Vira. On sam nie odpowiedział też na żadne pytania jakie kierowano w jego kierunku.

Skrzynia miała kilkustopniowe zabezpieczenie. Łącznie z emiterem toksyn, który mógł ich zabić przy nieostrożnej próbie złamania zamku.

Vir sięgnął do kieszeni. Od tygodnia spoczywał tam niewielki klucz. Teraz przyszedł czas, żeby go użyć.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 26-11-2020 o 11:17.
Mi Raaz jest offline  
Stary 26-11-2020, 17:51   #79
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Podczas pobytu w nowej kryjówce z Higashi został nawiązany kontakt astropatyczny. Otrzymała wiadomość od jej Inkwizyora, pana X. To, co przekazał, rozwiało część wątpliwości grupy. Powiedział między innymi o tym, że w całym układzie Hulee doszło do nie tylko do gwałtownych starć, perypetii i akcji pomiędzy Czarnym Kartelem i jego akolitami, ale również siłami egzekutorów, Arbites i dobrze znanych jej najemników spod znaku czerwonego wojskowego kamuflażu. Tych samych, których astropatka powiązała z Fernicus. Czyżby Scythia próbowała przejąć rynek handlu ksenoartefakami na szeroką skalę, wyrzucając z interesu Trade Sable? Przemknęło jej przez głowę.

Poza garścią nowin ich przełożony i dobrodziej przekazał im dane z lokalizacją skrytki z cennym sprzętem, który mógł im wielce pomóc w zbliżającym się rozrachunku z Czarnym Kartelem. Podążając za jego słowami, wkrótce odnaleźli i opróżnili wskazany drop box na styku Podkopca. W skrzyni były materiały do wzbogacenia jednego ostrza o rezonans psioniczny, co było wręcz błogosławieństwem Cesarza-Boga Izanaginamiego w oczach Yoshiko. Jej wspaniałe nihouńskie ostrze z ulepszeniem mono i takim wzmocnieniem psionicznym byłoby bronią o niespotykanej potędze. Oręż tego typu bowiem zadawał obrażenia zależne od mocy psionika, za nic mając sobie również pancerz, czy fizyczną wytrzymałość celu. Co do reszty łupów, to jej przyjaciele dobrali sobie różne oręża i wzmocnienia, a w dodatku ubrali świetnej jakości pancerze. Zaiste, wielka była hojność pana X. Pozostali akolici dla niej też znaleźli jeden egzemplarz zbroi. Odmówiła jednak grzecznie, wolała bowiem swoją starą i wysłużoną, z którą wiązało się tak wiele wspaniałych wspomnień. I która to dobrze pasowała do jej starego, złachmanionego kimona oznaczonego kamon* Higashi.


Po sowitym dozbrojeniu komórce, poza szukaniem Cai E. i jego renegackiej psioniczki-ochroniarki, pozostała jeszcze kwestia Scythii Fernicus. Sprawa jej winy i powiązań z heretykami wciąż była pod znakiem zapytania. Akolici byli jednak z nią umówieni w dzielnicy zwanej "Sypkami". Zależnie od tego, jaka by okazała się jej natura, sprawa mogła potoczyć się w różnoraki sposób. Yoshiko jednak nie miała złych odczuć odnośnie tegoż mityngu, a jej dar profetyczny z pewnością się nie zatarł. Może rzeczywiście miało się obyć bez komplikacji? W każdy razie z przezorności grupa dzień przed planowanym spotkaniem postanowiła sprawdzić ustalone nań miejsce. Szczególnie to, na ile jest ono niebezpieczne i jaka to dokładnie okolica.

Po wielu perypetiach i męczącej podróży razem z towarzyszami w końcu ujrzała dzielnicę przezywaną "Sypkami". Bardziej wyglądała ona jak ruiny niedokończonej futurystycznej aglomeracji, zasypanej głęboko w piasku o kolorze ochry. Gdy ona i jej towarzysze eksplorowali lokację, szukając miejsca ustalonej wizyty, Vir swoimi "technicznymi czarami" odkrył, gdzie przeniósł z Podkopca Cai E. i psioniczkę-renegatkę "teleport." Dla Yoshiko to, czego dokonał, nie różniło się wiele od dywinacyjnej sztuki. No bo jak wydobyć z garstki nadpalonego metalowego złomu tak precyzyjne informacje? To wszystko swe źródło miało podobno wyłącznie w wiedzy z zakresu technologii i nauki. Mocno w to powątpiewała.

Gdy dotarła z drużyną na wskazane przez zabójcę mechanicum miejsce, zauważyła, że właśnie na tę lokację miała aktualnie miejsce inwazja na pełną skalę. Zarówno lądem, jak i powietrzem. Obrona nie była dłużna napastnikom, odpierając ich przy użyciu pokaźnej siły ognia. Astropatka szybko pobiegła z towarzyszami do poszukiwanego przez nich zawczasu budynku. W środku panował taki sam chaos, jak na zewnątrz. Zanim dotarła do prowizorycznej kwatery głównej obiektu, dzięki pozostawionym śladom walk razem z towarzyszami zorientowała się, że jest w głównej siedzibie Trade Sable na Hulee. Tylko kto mógł w danym momencie dokonywać rajdu na "twierdzę" Czarnego Kartelu? Ten sam ktoś, który popsuł rokowania z Loebem Darekiem? Fernicus?

W końcu trafiła do ostatniego punktu obrony twierdzy Czarnego Kartelu, choć inni szturmujący obiekt jeszcze się nie zjawili. Za to byli tam wszyscy winni, a także parę innych osobistości. Między innymi jakiś mechaniczny potwór w odzieniu podobnym do tego, jakie nosił Vir, elegancki mężczyzna i jego dobrze zbudowany ochroniarz. Szybko okazało się, że po żadnej ze stron nie było czasu ani chęci ku rokowaniom, czy wykrzykiwaniu komend. Wszyscy od razu rzucili się do walki.

Yoshiko razem z towarzyszami dopadła do pierwszej osłony, zanim rozległ się huk wystrzałów. Z początku próbowała razić swoją nowo wyuczoną mocą oponentów. Nie szło jej to jednak zbyt dobrze. Mentalne pioruny nie uczyniły pierwotnie żadnego spustoszenia. Problemem było również to, że przeciwnicy zdawali się mieć przewagę umiejętności i sprzętu. Nihounka stwierdziła więc, że musi przełamać niekorzystny układ sił, a do tego koniecznym było podjąć bardziej zdecydowane kroki. Zaraz więc brawurowo opuściła swoją osłonę, wypowiadając jednocześnie w głowie formułę "Iznanaginami chroni!", biorąc sobie za główny cel unieszkodliwienie "Dzierzby". Renegackiej psioniczki, używającej mocy Osnowy w służbie przestępczości i herezji. Jako członkini Adeptus Astra Telepathica obowiązkiem Yoshiko było eliminować takie jednostki. Niezależnie od tego, czy zbieżne było to z celami Ordo Xenos i pana X.


Walka była zacięta, ale wkrótce okazało się, kto miał więcej szczęścia, heretyccy kryminaliści, czy chwalebni słudzy Inkwizycji. A może to po prostu opieka samego Cesarza-Boga decydowała o przebiegu wydarzeń? Choć nie obyło się bez ran, przewaga zaczęła przechylać się na stronę akolitów. Sama Yoshiko parła przez pole bitwy, niczym niewzruszony anioł śmierci, rażąc oponentów piorunami zrodzonymi z czystej energii Immaterium, niepomna doznanych obrażeń, swej odsłoniętej pozycji, wątłej budowy i pospolitego pancerza. Była w pełni gotowa na złożenie najwyższej ofiary. Nie miało to jednak nastąpić tego dnia. W pewnej chwili mechaniczne monstrum w czerwonej szacie użyło jakiejś technologicznej potworności, plującej ogniem o żarze tysiąca słońc. Choć niewidoma wieszczka nie była tego pomna, pocisk zmierzał dokłanie w jej kierunku. Jednak w tym samym momencie usłyszała uroczy śmiech dziecka, a potem kojący głos swojego męża, Yoshitsune, ten sam, którym recytował jej miłosne tanki** na wzgórzu Higamori. Wyrzekł on tylko krótkie "Uważaj kochana". Następnie poczuła jakby namacalne dotknięcie jego dłoni na swym ramieniu. Obróciła się więc gwałtownie w bok, jakby chcąc dojrzeć pokrytymi bielmem oczami ukochanego rozmówcę. Nikogo jednak nie zobaczyła. Za to w tym samym momencie śmiertelny pocisk śmignął zaledwie kilka centymetrów od niej, raptem delikatnie osmalając odstające fragmenty jej luźno zwisających szat. Swoją drogą, ten minąwszy ją, wypalił ogromną dziurę w pobliskiej ścianie. Postronni mogliby to uznać za swego rodzaju cud. Ona jednak poczuła, że rodzina jest z nią, wspierając ją w walce ze złem.

Pokrzepiające słowa jej ukochanego męża i radosny głos nienarodzonego dziecka sprawiły, że w kobietę wstąpiły nowe siły. Niepomna dotychczasowych ran odrzuciła pierwotnie obrany pościg za renegacką-psykerką. Wsparła za to swych towarzyszy, związanych w zwarciu Venrisa i Scipio. Jej błyskawiczny i niespotykanie skuteczny atak na zainteresowanego xenotechem arystokratę zakończył się pokaźną fontanną krwi. Pokawałkowane szczątki ekscentrycznego heretyka zasłały podłogę, zwalając się kolejno, niczym klocki domina. Zajęty walką z jej dwoma kompanami nieszczęśnik nie miał nawet czasu obronić się przed licznymi cięciami o sile i prędkości huraganu.


Wkrótce na scenę walki wkroczyli pierwotni oponenci Trade Sable. Osobliwemu w tej sytuacji okrzykowi powołującemu się na Inkwizycję zawtórowała kanonada z karabinów i kilka pozornie losowo rzuconych granatów. Sama Yoshiko nie dbała o dym, ale huk granatu oszałamiającego niemal pozbawił ją zmysłów. Skrajna determinacja jednak pozwoliła jej odrzucić dekoncentrację i zamroczenie umysłu. I całe szczęście. W kierunku Magnusa w każdej chwili mógł ruszyć jego zdradziecki krewniak, ogromny topór o ostrzu z kół zębatych warczał donośnie, zdradzając głód krwi ciężko rannego snajpera. Astropatka znowu musiała pokierować się sercem, miast ambicją. Po raz drugi zrezygnowała z natarcia na "Dzierzbę" i szybko zaszarżowała na hereteka. Na szczęście on także wydawał się oszołomiony nawrzucanymi do pomieszczenia granatami. To dało jej niezbędną przewagę do osiągnięcia zdumiewającego i błyskawicznego zwycięstwa. Idące w niczym nawałnica, ledwie dostrzegalne ciosy psionicznego ostrza sprowadziły potężną kreację tech-herezji do smutnej kupy spalonego metalu i mięsa, broczącej obficie dymiącą, czarną posoką. Nadludzki wigor, potężny pancerz i zwalisty rozmiar nie uchroniły hereteka w najmniejszym stopniu przed natarciem drobniutkiej kobiety z Nihoun. Tak wielka była jej waleczna determinacja i potęga psionicznego oręża. W międzyczasie Fernicus dzięki przy asyście Vira, powaliła renegacką psioniczkę. I było po walce.

Jako że jej towarzysze, poza Jaydenem, byli ciężko ranni, albo wciąż pod wpływem granatu hukowego, to ona przemowila do Fernicus. Krótka wymiana zdań sprowadziła się w zasadzie do tego, że tamci przystali na propozycję zweryfikowania tożsamości akolitów z komórki pana X. Zgodnie z oczekiwaniami kontrola się powiodła. Choć trwało to nieco czasu. Sama Scynthia Fernicus okazała się być tylko maską noszoną przez Panią Z. Inkwizytorkę z Ordo Hereticus. Yoshiko nie była przesadnie zaskoczona. Nikt inny nie mógłby z taką łatwością oprzeć się jej talentom telepatycznym, czy ukryć swe zamiary przed wprawionymi w śledztwach osobnikami, jakimi byli jej zróżnicowani kompani.

Po dojściu do porozumienia razem z przyjaciółmi asystowała w przeszukiwaniu twierdzy Czarnego Kartela. I w końcu udało się znaleźć coś interesującego. Potężny kufer z szeregiem zabezpieczeń. Yoshiko nie była w stanie przebić pokrywy swoim Wzrokiem Spaczni. Towarzyszący fałszywej Fernicus kapłani maszyny odprawili przy nim jakieś rytuały, lecz bez skutku. Gdy sprawa wydała się beznadziejna, na przód wysforował się Vir. Co było szczególnym zaskoczeniem. Ku konfuzji obecnych tech-kapłanów nie dokonał też żadnej tajemniczej operacji na przedmiocie. Po prostu otworzył go posiadanym kluczem. Skąd go miał? Pozostawało zagadką. Przed oczami zgromadzonych jednak rozciągała się odpowiedź na pytanie, co znajdowało się w masywnym pojemniku.

------------------------------------------
*kamon – japoński symbol rodzinny
**tanka – wiersz japoński
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 27-11-2020, 23:28   #80
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Obława szła pełną gębą. Ludzie Dereka, po stracie przywódcy, byli ścigani i wyłapywani jeden po drugim. Dziuple, magazyny i miejsca spotkań dekonspirowane, prześwietlane, zajmowane i niszczone. Z prężnie działającej organizacji przestępczej pozostały zgliszcza. Działo się i była to zmiana na lepsze, choć nie dla wszystkich, bo rykoszetem dostało się też akolitom – zostali zakwalifikowani jako element przestępczy i zaczęto ich ścigać. Póki co bezskutecznie, ale Jayden przygotował kilka planów ucieczki z obecnej dziupli, w razie jakby coś poszło nie tak. Każdy miał uciekać inną drogą i po określonym czasie dojść do punktu zbiórki w Malo uczęszczanym regionie kopca.

Nie trzeba było długo czekać na nowe rozkazy od mocodawcy. Te były proste – znaleźć i wyeliminować. Dostali też namiary na schowek zawierający broń, z którego były szpieg zabrał karabin, amunicję i kilka granatów. Mogły się przydać.

Vir wyśledził gdzie ukrywają się Cai i Dzierzba. Było to w dzielnicy zwanej Sypki, od niezwykłej ilości piachu pokrywającego jej dolne poziomy. Pech chciał, że Magnus nie był jedynym, który znalazł tę informację, bo gdy komórka zbliżyła się do budynku, perymetr zaroił się od komandosów. Trzeba było działać szybko, wdzierając się do pomieszczeń od drugiej strony. Akurat korytarz prowadzący do drzwi, którymi weszli stanowił trasę ewakuacji Caia, Dzierzby, klienta i kilku innych osób. Jayden błyskawicznie rzucił się za osłonę i zaczął ostrzeliwać nieprzyjaciół. Powietrze wypełniło się staccato broni automatycznej, wizgiem laserów, przerażającym świstem gwiazdek z xenobroni i szarpanym hukiem karabinu snajperskiego. Diederik krótkimi seriami walił w skrzynie, za którymi chowali się Cai E i Dzierzba. Niezbyt skutecznie, ale przynajmniej utrudniał działanie przeciwnikom. W końcu wystawienie głowy wprost na możliwą trajektorię lotu pocisków nie było niczym rozsądnym. Gdyby to było mało, miał w zanadrzu granaty. Walka była zażarta, a gdy komórka akolitów już wygrywała, na scenie pojawił się ktoś jeszcze.
- W imieniu Świętej Inkwizycji rozkazuję wam złożyć broń! Poddać się! – brzmaił rozkaz, którego Jayden nie miał najmniejszego zamiaru wypełniać. Konwersację z nowoprzybyłymi podjęła Yoshiko. Były szpieg ograniczył się do trzymania na muszce ich dowódcy, którą okazała się być Fernicus.
-Opuść broń!
-Wy pierwsi – odpowiedział Jayden. Jesteśmy z inkwizycji.
Doszło do impasu, w końcu obie strony niechętnie wycelowały broń w podłogę. Diederik pomógł rannym towarzyszom w opatrywaniu ran. Gdy mieli się już jako tako, przyszedł koniec weryfikacji. Jak było już wiadomo kto jest kom, Jayden mógł robic to, na czym znał się najlepiej. Przeszukiwanie, znajdywanie wskazówek, analiza, śledztwo. Rezultaty. Na pierwszy ogień poszły ciala Cai E i Dzierzby. Następnie arystokraty, mechanicusa i ochroniarza. Kieszenie, ubrania, buty, podręczne saszetki czy torby. Wszystko, co mogło dać informacje o potencjalnych kontaktach – kontrahentach lub mocodawcach. Następnie przyszedł czas na przeszukiwane bazy, a przynajmniej tego, co nie zostało zniszczone. Po jakichś dwóch godzinach, stało się jasne, że najcenniejszą rzeczą w przybytku jest tajemniczy kufer, którego nawet techkapłani nie mogą otworzyć. Vir podszedł do znaleziska a w jego dłoni pojawił się mały klucz. Jayden również się zbliżył, oglądając pojemnik z każdej strony, analizując co może znajdować się w środku.
 
Azrael1022 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172