Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2020, 12:22   #89
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Deszcz padał nieprzerwanie, pustynny piach nasiąknął wodą i krwią, zamieniając w grząską i błotnistą breję. Odkąd Caroline rozdzieliła się z Bożydarem, nie wiedziała co dzieje się z żołnierzem ani jego siostrą. Straciła też kontakt z Truposzem, jego radio przestało nadawać chwilę przed tym jak Colt oddał się w ręce Ruchu Oporu godzinę temu. Statek i teren krateru wokół miasta został otoczony wojskowym kordonem. Nigdy nie widziała tylu żołnierzy i ciężarówek w jednym miejscu. Gdyby żyleta chciała opuścić DiscCity i ruszyć w dalszą podróż została by zawrócona lub zatrzymana przez strażników. Jacyś desperaci próbowali sforsować zasieki i rozstali rozszarpani przez serię pocisków posłanych z wieżyczki strażniczej. Ruch Oporu nie odpuszczał, uzbrojone po zęby oddziały ruszyły na poszukiwania zdrajców. Wśród straganiarzy, ich klientów i oraz reszty przypadkowych cywili zapanował popłoch. Wojskowi zatrzymywali każdego kto nawinął im się pod rękę, sprawdzali dokumenty, zadawali pytania, opornych domagających się tłumaczeń, bili i kopali. Dopali też do trójki pijanych magazynierów, którzy oddali swoje kombinezony Bożydarowi i Caroline. Przerażeni mężczyźni starali się odpowiadać na pytania, tłumaczyć dlaczego pozbyli się uniformów. Najwyraźniej ich odpowiedzi nie spodobały się żołnierzom. Padli pod naporem ciosów, potem ich skuto i poprowadzono w kierunku statku-miasta. Rita skutecznie unikała konfrontacji z wojakami, przemieszczając się piaszczystymi uliczkami, wzdłuż drewnianych budynków. To właśnie wtedy, ukrywając się przed z jednym oddziałów, przytulona do ściany drewnianej konstrukcji zobaczyła tego człowieka. Stał po drugiej stronie ulicy, tak jak ona chowając się za ścianą baraku. Wyglądał inaczej, był starszy, lecz ta twarz śniła jej się po nocach wiele razy. Była pewna, że zginął dawno temu pożarty tak jak jego kompani z Syndykatu Czaszek przez komunistycznych Żarłoków. Ale nie. Jednak żył. Jej kat. Oprawca. Wyglądało na to, że człowiek ten tak jak Caroline ukrywa się, co nie było wcale takie dziwne. Tak jak Coltowie nosił mundur Oddziałów Ochrony Alternatywy dla Ameryki. On też ją zauważył. Ale czy rozpoznał? Gdy żołnierze zniknęli na chwilę w jednym z budynków poprawił karabin, który na pasku zwisał mu z ramienia i przebiegł przez ulicę dobiegając do miejsca, gdzie stała łowczyni skarbów.
- Szukasz schronienia? Chodź za mną.



O dziwo zabrali go do ambulatorium a nie ciemnicy. Lekarz Alternatywy, trzymany na muszce przez żołnierza z Ruchu Oporu wyciągnął kulę, zszył Truposza a potem podał mu antybiotyk. To, że w trakcie zabiegu, grzebiąc szczypcami pod żebrami Caleba, nie przerwał żadnego z naczyń krwionośnych to cud, medyk trząsł się ze strachu jak osika, nie rozumiał dlaczego musi pracować z karabinem wycelowanym w plecy. Gdy skończyć zakładać opatrunek i bandaż, wojskowy zwrócił się do strzykawy beznamiętnym tonem.
- Wstawaj. Idziemy.
Poprowadzono go korytarzem, najpierw przez część szpitalną statku, a potem prosto do koszar, gdzie stacjonowali bojownicy Ruchu Oporu. Widział ludzi ciągniętych na przesłuchanie, skatowanych, przerażonych, udręczonych. Podłoga lepiła się od ludzkiej krwi. Zatrzymali się przed drzwiami do jednej z kwater. Żołnierz wystukał kod na klawiaturze, drzwi się rozsunęły, weszli do środka.
Od razu zauważył draba w mundurze Oddziałów Ochrony. Leżał na zimnej podłodze, trząsł się w konwulsjach, oczy zaszły mu bielmem, z ust wypływała gęsta piana. Generał Jane Denvers stała nad drabem, z rękami założonymi za plecy, obojętnie przyglądała się cierpieniom nieszczęśnika.
- Usmażyło mu mózg – wyjaśniła Truposzowi po czym wskazała na ustawione w kącie szklane fiolki z wściekle fioletowym płynem – Kalifornijska Szpryca. Znasz temat? Działa jak serum prawdy, ale źle dobrana dawka robi z ciebie warzywko. Problem w tym, że nie mamy doświadczenia , a ty jesteś strzykawą i nie pracujesz dla harcerzyków. Dlatego mi pomożesz. Lepiej dla ciebie, żeby kolejny więzień wyszedł stąd o własnych siłach.
Dwóch żołnierzy wzięło paralityka za nogi a potem wywlekło na zewnątrz.
- Zabieraj się do roboty, odmierz dawki. – rozkazała generał. Do kwatery wprowadzono kolejnych więźniów, draba i żyletę. Ręce i nogi skute mieli kajdanami. Posadzono ich przy stole, zdjęto worki z głowy. Bogumiła na czole miała potężnego guza, efekt spotkania z kolbą broni. Głowa pulsowała tępym bólem, w głowie wciąż szumiało. Dar wyglądał na całego i zdrowego, miał na sobie zielony uniform magazyniera. W oczach Denvers paliła się nienawiść.
- Myśleliście, że uciekniecie w tych swoich śmiesznych przebraniach? – odezwała się w końcu generał. Jeden z wojskowych rozkuł im ręce, kobieta siadła naprzeciwko swoich więźniów, Bogumile podsunęła notes i ołówek. - Lepiej dla was, żebyście współpracowali. Jak powiecie wszystko co chcę wiedzieć, umrzecie szybko i bezboleśnie, bez niepotrzebnych tortur.
 
Arthur Fleck jest offline