23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec nekromanty Arforla
- Uszli! – wyrzuciła z siebie panna Hochberg, kiedy ścigani żądłami strzał dwaj morryci przepadli w mroku mokradeł – Uszli w kierunku Herrendorfu, chociaż pewnikiem i tak pobłądzą po drodze!
- Nie możemy zaryzykować tego, że szczęście się do nich uśmiechnie - oznajmił Czarodziej Cieni spoglądając na Katerinę Lautermann – Jeśli nawet wam obojętne są tego konsekwencje, mnie nie.
- Poczekaj! – Ametystowa Czarodziejka zrobiła krok w stronę Pana Wron pojmując, że ten zamierza opuścić grobowiec – Musisz mi wiele wyjaśnić! Kiedy...
- Jutro w Herrendorfie – mężczyzna uciął jej słowa tonem dającym do zrozumienia, że nie zamierza wchodzić z Kateriną w dysputę – Znajdę cię.
Nienawykła do tak obcesowego traktowania Lautermann poczerwieniała mimowolnie, ale Pan Wron najwyraźniej wcale się tym nie przejął. Zrobiwszy kilka kroków w stronę okna Olivii, uczynił w zamian coś, co wszystkim z wyjątkiem być może Kateriny zaparło dech w piersiach.
Kiedy Czarodziej Cieni przybył do wieży, zdezorientowani ptasim skrzekiem i łopotem skrzydeł ludzie przeoczyli dokładny moment jego transformacji; niektórzy zaś zorientowali się w nim dopiero poniewczasie. Teraz - kiedy uwaga wszystkich skupiona była w mniej lub bardziej otwarty sposób na osobie Pana Wron - prezentacja jego niezwykłej magii nikomu nie uszła.
I wszystkich zszokowała.
Idący ku oknu czarodziej rozpadł się w ułamku chwili na części, na całe mnóstwo skrzydlatych kształtów, które poderwały się pośród przeraźliwego skrzeku w powietrze i wyleciały stadnie poza wieżę. Zaskoczona tą magiczną prezentacją Olivia omal nie puściła kamiennych bloków, których się przytrzymywała.
Czarne stado przemknęło na tle srebrzystej tarczy księżyca, a potem runęło w dół ku bagnom. A chwilę później do uszu panny Hochberg dobiegł odległy rozedrgany ludzki krzyk, do którego zaraz dołączył drugi.
Wydawało się, że trwały w nieskończoność, nim na mokradłach ponownie zapadła cisza.
- Wracamy do wioski - powiedziała Katerina Lautermann - Nic tu po nas.