Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2020, 00:42   #906
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wyglądało na to, że wielmożni państwo raczyli się jakoś dogadać. W każdym razie nikt nikogo nie próbował zamordować, a mądre miny i kiwanie głowami zapewne miało świadczyć o dojściu do porozumienia. Oczywiście co do tych mądrych min Detlef bardziej się domyślał niźli widział z tej odległości, a niektórych by o taki wysiłek wręcz nie podejrzewał.

Oczywiście kilku durnych kmiotków musiało zepsuć sielankę usiłując zbiec gdzieś w góry. Zostali złapani, a jak durne było ich zachowanie musiał im i całej obserwującej zdarzenie reszcie dobitnie wytłumaczyć.

Ośmioro dezerterów (choć nie do końca było to adekwatne określenie na ludność cywilną) kazał ustawić w szeregu, a wokoło rozstawił dozbrojonych na poległych granicznych kmiotków przemieszanych z najemnikami Brocka.
Miejsce wybrał chwilę wcześniej i mógł stanąć przed zbiegami wyżej, niż oni się znajdowali, co zapewniło mu przewagę wzrostu mimo rasowych różnic. Nastroszył brwi, przeczesywał palcami brodę i hmpfował w udawanej zadumie - słowem zrobił to, czego jak sądził spodziewano się i oczekiwano od dowódcy krasnoluda, a w jego własnym odczuciu było tylko nic nie znaczącym gestem i pozą odegraną dla człeczyn.

- Wiecie, jak bardzo wasz tchórzliwy czyn jest godzien potępienia oraz surowej kary, prawda? - zapytał retorycznie trzęsącą portkami grupkę, z której co bardziej bojaźliwi zdążyli już paść na kolana przed karzącą ręką sprawiedliwości.
Narastający lament uciszył podniesioną ręką i kontynuował. - Opuszczając posterunki i uciekając naraziliście życie swoich sąsiadów i ich dzieci, a siebie na śmierć z łap grobich panoszących się ostatnio po okolicy.

- Macie tutaj swoje rodziny? - zapytał nagle. Szybko okazało się, że nie, czego brodacz się spodziewał. - Czyli uważacie, że skoro nie trzymają was tutaj więzy rodzinne, to możecie narazić życie sąsiadów zza miedzy i opuścić przydzielony wam odcinek? Może wam nie zależy na życiu dzieciaków sąsiada i lekko wam przychodzi narazić jego rodzinę, ale ten z pewnością ma o tym inne zdanie.

- Powinienem was ukarać jak najsurowiej, ale tak nie uczynię. Zamiast tego dam wam szansę odpracować wasze przewiny dla dobra pozostałych. Potrzebujemy większej ilości latryn, a i te już zbudowane są pełne, więc trzeba je opróżnić. Przy tej pracy będą przyglądać się wam ci, których zaufanie zawiedliście narażając ich rodziny. Jeśli się sprawicie, to zapewne zdołacie przekonać ich, że był to tylko moment słabości i już więcej takiego błędu nie popełnicie.

Jak zdecydował, tak kazał zrobić - wśród nadzorujących pracę zbiegów pojawiły się głowy wielodzietnych rodzin wsparci najemnikami nie pałającymi szczególną sympatią do kmiotków. Każdy kolejny przypadek dezercji nakazał karać od razu kijami tak samo, jak ewentualną odmowę wykonania prac obozowych przez złapanych uciekinierów.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline