Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2020, 09:41   #61
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Biurowiec Exbudu; noc 26/27 czerwca 1996 około 23:00

Odnalezienie Adama nie okazało się ani trudne, ani długotrwałe. Ot wyciągnięta przez alicję komórka, wybrany numer i już wampirzyca już wiedziała, że Synowiec przyjmie ich w swojej domenie w biurowcu Exbudu. Nie dało się odmówić Sowińskiej skuteczności w działaniu, ale z drugiej strony działała dla dobra swojego i telefon do innego Ventrue był wewnętrzną sprawą klanową. Ciekawe jak by jej poszło z dogadywanie na przykład z Nosferatu lub Brujah - pomyślał Kordian, sadowiąc się wygodnie w zamówionej taksówce.

Oboje już go wcześniej widzieli. Można by rzec, że nieco odbiegał od tak klasycznego, bardzo konserwatywnego obrazu jaka był obiegową opinią o Arytokratach. Wysoki szczupły w nienagannie skrojonym, lśniącym, zgodnie z najnowszymi trendami garniturze. To co go odróżniało, to długie, spięte w ogon włosy, rzecz dośc spotykana pośród nich. Ventrue przyjął ich w swoim gabinecie na najwyższym piętrze biurowca przy Aleji Solidarności. Doprowadziła ich tam kulturalna, lecz dość stanowcza ochrona. Z przeszklonego wnętrza rozposcierała się piękna, nocna panorama miasta. Widok zaiste godny księcia, ale czy Synowiec uzurpował sobie prawa do Kielc? co innego skupiało jednak uwagę kainitów: ogromny księgozbiór starodruków na półkach, jakie opinały niemal każdy skrawek ścian w duzym biurze.

Synowiec nie dał się zbyt długo napawać, ani widokiem Kielc, ani zbiorami bibliofilskimi. Powstał zza swojego biurka i przywitał gości:

- Dobry wieczór, rozsiądźcie się wygodnie - wskazał gestem fotele: - Niestety nie mam dzisiejszej nocy dla was zbyt wiele czasu, ale słucham was. Domyślam się, że zjawaicie się w związku z zadaniem jakie postawił przed wami, nieprawdaż?

***

Park Miejski; noc 26/27 czerwca 1996 około 23:00

Zew brytyjskiego punkrocka bezbłędnie prowadził Cravera po parku. Jazgot kawałków Crass, Conflictu czy Subhumans nie mógł dochodzić z innego żródła, niż tego, które było celem Tremere. Lawirował alejkami, mijał ławeczki i wkrótce wyszedł na niewielki skwer koło muszli koncertowej. Chyba tylko dlatego, że niewielki jamnik, z którego rozlegała się muzyka, stał w koncertowej muszli, pozwalał nieść się punkowym hymnom daleko w park, jakby jednoznacznie oznajmiając, że to teren znaczony przez tubylców spod znaku wpisanej w okrąg anarchii. Podrapał się w czoło nieco skonfudowany. Przy scenie kręciła się grupa kilkunastu osób. Większośc z nich wystrzyżona w kolorowe, postawione dummnie irokezy, odziana w kolorowe spodnie, skórzane kurtki i cięzkie buty. oczywiście nie sam widok punków był niecodzienny, lecz fakt, czy pośród nich znajdował się Apacz. Dopiero po chwili dostrzegł kainitę, którego wcześniej widział w Elizjum i domyślał się, że to musiał być on. Niski, dużo niższy od Cravera, choć wagowo zapewne sporo cięższy. Nie wyglądał na kogoś otyłego, o nie, ale też na nikogo, kto pasł się na ruskim testosteronie. Wyglądał jakby naturalnie był mocny jak diabeł i kuloodporny. Typ ruskiego komandosa ze Specnazu. W odróznieniu od innych punkowców był zgolony na łyso, choć ubrany podobnie jak reszta. Ich wzrok skrzyżował się w mroku i Brujah powiedział coś swoim kumplom i raźnym krokiem podszedł do Tremere. Przyjacielski uśmiech nie schodził z twarzy krzykacza. Stanął w odległości kilku kroków:

- Sie ma kolego. Chcesz pogadać na osobności, czy dołączysz do nas napić się dobrego jabola? - spytał wprost, po czym tajemniczo dodał: - Tak czy owak zabawa cię nie ominie.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 24-02-2021 o 08:59.
8art jest offline