Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2020, 09:41   #61
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Biurowiec Exbudu; noc 26/27 czerwca 1996 około 23:00

Odnalezienie Adama nie okazało się ani trudne, ani długotrwałe. Ot wyciągnięta przez alicję komórka, wybrany numer i już wampirzyca już wiedziała, że Synowiec przyjmie ich w swojej domenie w biurowcu Exbudu. Nie dało się odmówić Sowińskiej skuteczności w działaniu, ale z drugiej strony działała dla dobra swojego i telefon do innego Ventrue był wewnętrzną sprawą klanową. Ciekawe jak by jej poszło z dogadywanie na przykład z Nosferatu lub Brujah - pomyślał Kordian, sadowiąc się wygodnie w zamówionej taksówce.

Oboje już go wcześniej widzieli. Można by rzec, że nieco odbiegał od tak klasycznego, bardzo konserwatywnego obrazu jaka był obiegową opinią o Arytokratach. Wysoki szczupły w nienagannie skrojonym, lśniącym, zgodnie z najnowszymi trendami garniturze. To co go odróżniało, to długie, spięte w ogon włosy, rzecz dośc spotykana pośród nich. Ventrue przyjął ich w swoim gabinecie na najwyższym piętrze biurowca przy Aleji Solidarności. Doprowadziła ich tam kulturalna, lecz dość stanowcza ochrona. Z przeszklonego wnętrza rozposcierała się piękna, nocna panorama miasta. Widok zaiste godny księcia, ale czy Synowiec uzurpował sobie prawa do Kielc? co innego skupiało jednak uwagę kainitów: ogromny księgozbiór starodruków na półkach, jakie opinały niemal każdy skrawek ścian w duzym biurze.

Synowiec nie dał się zbyt długo napawać, ani widokiem Kielc, ani zbiorami bibliofilskimi. Powstał zza swojego biurka i przywitał gości:

- Dobry wieczór, rozsiądźcie się wygodnie - wskazał gestem fotele: - Niestety nie mam dzisiejszej nocy dla was zbyt wiele czasu, ale słucham was. Domyślam się, że zjawaicie się w związku z zadaniem jakie postawił przed wami, nieprawdaż?

***

Park Miejski; noc 26/27 czerwca 1996 około 23:00

Zew brytyjskiego punkrocka bezbłędnie prowadził Cravera po parku. Jazgot kawałków Crass, Conflictu czy Subhumans nie mógł dochodzić z innego żródła, niż tego, które było celem Tremere. Lawirował alejkami, mijał ławeczki i wkrótce wyszedł na niewielki skwer koło muszli koncertowej. Chyba tylko dlatego, że niewielki jamnik, z którego rozlegała się muzyka, stał w koncertowej muszli, pozwalał nieść się punkowym hymnom daleko w park, jakby jednoznacznie oznajmiając, że to teren znaczony przez tubylców spod znaku wpisanej w okrąg anarchii. Podrapał się w czoło nieco skonfudowany. Przy scenie kręciła się grupa kilkunastu osób. Większośc z nich wystrzyżona w kolorowe, postawione dummnie irokezy, odziana w kolorowe spodnie, skórzane kurtki i cięzkie buty. oczywiście nie sam widok punków był niecodzienny, lecz fakt, czy pośród nich znajdował się Apacz. Dopiero po chwili dostrzegł kainitę, którego wcześniej widział w Elizjum i domyślał się, że to musiał być on. Niski, dużo niższy od Cravera, choć wagowo zapewne sporo cięższy. Nie wyglądał na kogoś otyłego, o nie, ale też na nikogo, kto pasł się na ruskim testosteronie. Wyglądał jakby naturalnie był mocny jak diabeł i kuloodporny. Typ ruskiego komandosa ze Specnazu. W odróznieniu od innych punkowców był zgolony na łyso, choć ubrany podobnie jak reszta. Ich wzrok skrzyżował się w mroku i Brujah powiedział coś swoim kumplom i raźnym krokiem podszedł do Tremere. Przyjacielski uśmiech nie schodził z twarzy krzykacza. Stanął w odległości kilku kroków:

- Sie ma kolego. Chcesz pogadać na osobności, czy dołączysz do nas napić się dobrego jabola? - spytał wprost, po czym tajemniczo dodał: - Tak czy owak zabawa cię nie ominie.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 24-02-2021 o 08:59.
8art jest offline  
Stary 02-12-2020, 19:53   #62
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
W taxi w drodze do Synowca; noc 26/27 czerwca 1996 około 23:00

Znów rozmyte krajobrazy i nieziemsko spokojna twarz kanitki. Jak Helios, każący krążyć dookoła siebie planetom, jak otchłań anty-masy, czarna dziura żyjąca pożeranym wszechświatem. Był kontent takiemu towarzystwu. Był oczarowany jej zjawiskiem, co więcej dumny z oczarowania. Oczyma wybujałej wyobraźni już postrzegał jej autorytarne zwycięstwo nad zblazowanym i zapatrzonym w przeszłość Synowcem. Byle tylko starczyło Sovińskiej odpowiednio ukierunkowanej wściekłości.

- Alicjo - zaczepił - Spotkałaś się już z Adamem. Jak ci się widzi jego wiedza i wpływy? - wypalił wprost, swym nachalnym zwyczajem - Nie ukrywam, że liczę wielce na jego znajomość sytuacji spokrewnionych. - Spauzował

- Zajmowanie jednej z najbardziej znaczących pozycji hierarchicznych w tej miejscowości nie oznacza jeszcze kompetencji i klasy - odpowiedziała odruchowo, zapewne rozkojarzona myślami na temat taktyki rozmowy z Synowcem - Może uważać się za członka elity, ale w Londynie zostałby pożarty przez obytych ze światem Spokrewnionych pierwszej nocy.

Wampirzyca zamilkła spoglądając z ukosa na swego towarzysza. Ponieważ rozmawiali po angielsku, najpewniej jej nagła powściągliwość nie miała niczego wspólnego z osobą taksówkarza. Pozwoliła sobie na wyrażenie tej niebezpiecznej opinii wskutek chwili słabości i pewnie natychmiast tego pożałowała wyjawiając zbyt wiele swemu chwilowemu sojusznikowi.

- Za to martwię się o Phillipa, sam pośród burjahów. Nie myśl, że o Ciebie nie martwiłbym się bardziej, pośród twoich klanitów.


-Twoja troska o mnie prawdziwie mnie wzrusza, kuzynie - oznajmiła wampirzyca wyglądając jednocześnie przez okno taksówki i zżymając się w myślach na prowincjonalną miałkość tego miasta - Dlatego właśnie żywiłam nadzieję, że zechcesz towarzyszyć Phillipowi. Nie sądzę, aby w towarzystwie Adama cokolwiek mi groziło, toteż twa kurtuazyjna asysta znacznie bardziej mogła się przysłużyć Tremere.

Pisane z Ketharianem

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 24-02-2021 o 19:37.
Nanatar jest offline  
Stary 02-12-2020, 20:01   #63
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Budynek Exbudu; noc 26/27 lipca 1996 po 23:00

Pokusa była niewyobrażalnie silna, niemniej Kordian póki mógł walczył z chęcią wdania się w dyskusję z Adamem, choćby z czystej przekory. Nic ponad zdawkowe grzeczności, może nawet z przesadnym wycofaniem, by w kluczowym momencie złamać schemat i z chłodu przejść w zainteresowanie. Rezerwa nie pozbawiała Bleinerta ni krztyny kurtuazji i nabytej charyzmy.

Wszedł jak do siebie, zawsze grzecznie puszczając przodem innych. Rozsiadł nieco niedbale, oddając wampirzycy pierwsze zdania, zarówno dla ciekawości i z pragnienia wiedzy o niej, już nie o Macieju, czy Adamie. Śledztwo, czy czyjś związany z nim Katar, zbladły, przy fascynacji Sovińską. Toreadore gotowy na przedstawienie, był cały w motylach. Tych nocnych oczywiście.

Wampir i Ćmy - oto tytuł nowej miniatury.

Alicja usiadła z chłodnym wdziękiem na wskazanej jej przez gospodarza sofie, podziękowała mu zdawkowym kiwnięciem głową punktując ten gest wymownym spojrzeniem słanym spod gęstych rzęs.

- Cieszę się niezmiernie z tego spotkania - powiedziała przeszywając Adama przenikliwym wzrokiem - Nasze dochodzenie zmierza powoli do końca, aczkolwiek płynące z niego wnioski wydają się znacznie mniej ekscytujące niźli miejscowa społeczność mogłaby oczekiwać. Początkowo sądziłam, że ten nieszczęsny Gangrel był dobraną na zasadzie przypadku ofiarą tworzącą element spisku wymierzonego w kieleckich Spokrewnionych. Dzięki wnikliwym obserwacjom Philipa wiemy już, że rytualna otoczka wokół zabójstwa była fałszywa. Mistyfikacja mająca przydać temu zabójstwu okultystycznego tła.

Alicja zmieniła pozycję na sofie, założyła nogę na nogę przywołując jednocześnie na usta cień pobłażliwego uśmiechu.

- Ktokolwiek się tej próby podjął, miał nikłe pojęcie o okultyzmie - oznajmiła wampirzyca - Mając to na względnie uznaliśmy, że ofiara została wybrana z premedytacją, ale motywem były sprawy osobiste… najpewniej związane z zachowaniem przez Maćka po Spokrewnieniu upodobań homoseksualnych.

- Świetnie. - Synowiec skwitował sprawę krótko i bardzo oszczędnie w gestach, co już samą prostotą zaniepokoiło Alicję. Instynkt jej niestety nie zawiódł. Adam rzucił niezmiernie ciężkim: - Ale… Mam dla was nowe informacje. W rzeczywistości nie są nowe, jednak w świetle okoliczności wczorajszego morderstwa nabrały niezmiernej wagi.

Gotowa umiejętnie wieść rozmowę w kierunku umorzenia śledztwa, Alicja zesztywniała ledwie zauważalnie słysząc ostatnie słowa gospodarza, a złe przeczucie zmroziło jej myśli.

- Dowiedziałem się tego dosłownie kilkanaście minut temu. W lodówce w kostnicy przy szpitalu na ul. Kościuszki jest ciało śmiertelnika, podobno całe pokryte bliznami. Śmiem podejrzewać, że obie sprawy mogą być jakoś powiązane, skoro Gangrela też pocięto. Nie mam zdjęć i nie znam szczegółów raportu jeszcze. Ale mogę umożliwić bezpieczne wejście i sprawdzenie wszystkiego.

- Proponuję nie tracić czasu - Sowińska zagotowała się w duchu na myśl o przedłużaniu dochodzenia, które uważała za marnotrawstwo czasu, ale w obliczu Symowca gotowa była grać nutą zaangażowania i entuzjazmu - Pojedziemy na oględziny zwłok i wrócimy z informacjami. Mam nadzieję, że nie będzie to nadaremna podróż. I do rychłego zobaczenia.

Fuck fuck fuck! - przeklęła w myślach wściekła.

- Nie będę zatem zabierał wam czasu. Nie ukrywam, sam mam trochę spraw na głowie. Cieszę się jednak, że mogłem wam pomóc chociaż tak.

Rewelacje Synowca nie przekonywały Kordiana, co więcej węszył w tym spisek, najbardziej jednak ubolewał nad faktem, że Adam się nie spocił, nie uległ czarowi Wampirzycy, a nawet wydawało się przejął inicjatywę spotkania i to on je skończył.

Wstając ociężale z sofy postanowił zadać sakramentalne zdawało mu się, a nękające choć z pozoru niewinne pytanie.

- Czy jest panu wiadomo gdzie Maciej miał swą kryjówkę dzienną?

-Panie Bleinert, dlaczegóż miałbym znać takie miejsce? Kainici raczej zazdrośnie strzegą prywatności swoich schronień, a że się tak wyraże denat, ani nie był mi kimś bliskim żeby się ze mną taką wiedzą łaskawie dzielić, ani też nie był w sferze moich zainteresowań abym takiego miejsca poszukiwał.*
 
Ketharian jest offline  
Stary 02-12-2020, 20:34   #64
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Park Miejski; noc 26/27 czerwca 1996 około 23:00

- Ja tam nic przeciwko dobremu jabolowi nie mam, ale obawiam się, że ani oglądanie mnie jak rzygam nie będzie zbyt ciekawe, ani synowiec nie byłby zadowolony jakbym do niego nie dotarł. - Tremere wzruszył ramionami. - Pogadałbym na osobności, jeśli twoi kumple się nie obrażą, jak odejdziesz na chwilę.

Apacz skwitował uwagę Cravera o rozmowie w cztery oczy jowialnym uśmiechem i machnął niedbale ręką na punkowców:

- Pełen luz, nie interesują się nie swoimi sprawami kolego, no chyba że zaczniesz mi tu swoje czarodziejskie czary mary odpierniczać. Ale z winem nie popuszcze. Chcę zobaczyć minę tego pierdziela, jak cię zobaczy w stroju ozdobionym pawiem z obtanionego bełta - zaśmiał się znów, tym razem groźnie.

Tremerowi przez chwilę nie było do śmiechu, ale po chwili śmiech Brujaha przeszedł w pokojowy perlisty zaśmiech:

- Wyluzuj, żartowałem tylko. No dobra, dawaj tam z czym do mnie przylazłeś, bo zaraz zaczynamy zabawę.

- Dotarły do mnie plotki, że znałeś się z tym zabitym wampirem, Maćkiem. - Philip nieco nerwowo przeczesał włosy. Nieco żałował, że nie ma przy sobie tych kiboli, ale może tak pójdzie łatwiej pogadać z tym brujah. - Chcę się dowiedzieć czemu ktoś go chciał tak pokiereszować.

-To był mój kumpel z załogi punkowej, jeszcze jak żeśmy za dnia chodzili. W jednym liceum byliśmy, razem na dziewczyny chodziliśmy. - punk, któremu z wyglądu można było dać może dwadzieścia kilka lat uśmiechnął się znów, jakby przypomniał sobie stare, może lepsze czasy. Zadowolenie szybko zniknęło jednak z twarzy kainity i Brujah burknął groźnie: - Nie wiem kto mu to zrobił, ale jakbym wiedział, to bym kurwa łeb urwał!

Phillip miał jeszcze spytać o coś, ale z krzaków nieopodal wyszła cichcem grupka skinheadów, kilku z szalikami z Korony. Wszyscy mieli wyraźnie mało pokojowe zamiary. Craver ugryzł się w język, że jeszcze chwilę temu życzył sobie obecności paru “łysych”. Apacz klepnął tymczasem w plecy Tremere’a, jakby wypychając go ku skinom uśmiechając się znowu:

- Mówiłem, że będzie zabawa, he? No chodź, nie bądź pizda, jest ich tylko trochę więcej niż nas. Spuścimy łomot paru naziolom!

- Apacz… do cholery czy ja ci wyglądam na kogoś kto się umie lać? - Philip spróbował się wcylofać, ewidentnie nie miał ochoty na udział w takiej zabawie.

- Spływaj. - Brujah rzucił tylko i z gestem zawiedzenia machnął do Cravera. Potem rzucił się do, jak to zgrabnie określił, zabawy. Nim jeszcze Tremere wycofał się w krzaki mógł się zorientować, że bójka jaka się stała udziałem dwóch skonfliktowanych subkultur, nie toczyła się na śmierć i życie. Może nie brakowało noży, w końcu nie bez powodu miejscowych nazywało się “scyzorykami”, ale wyglądało, jakby służyły jedynie do parady, albo obie strony miały niepisany pakt o nieużywaniu tychże. Kopniaki i pięści poszły w ruch wraz z dzikimi wrzaskami z obu stron.

Craver wycofał się ale pozostał w pobliżu. Walkę obserwował z fascynacją ciesząc się, że nie musi się w nią angażować. Obserwował jak grupa Apacza zdobywa przewagę, jak na finiszu obrzuca się obelgami uzupełniając jego zasób polskich inwektyw.

Bójka skończyła się równie szybko jak i zaczęła. Zwycięzcy nie ruszyli w pościg aby sadyzmem mordować przegranych lub brać rycerskim zwyczajem w niewolę, oczekując sutego okupu. A przegrani nie pozostając dłużnymi w wyzwiskach po chwili zniknęli rozpływając się mroku. Tylko potargane ubrania i włosy, siniaki oraz trochę krwi z rozbitych nosów czy łuków brwiowych przypominało niedawną zwadę.

Apacz jakoś nie kwapił się specjalnie aby podejść z powrotem do Tremere i w końcu Craver musiał pofatygować się pod muszlę. Brujah gestem ręki uciszył punkowców i głośno stwierdził:

-Nie popisałeś się przed załogą, prawda punkowa braci?! Jesteś z łysymi, czy z nami?!- kilka pomruków załogi jasno dało do zrozumienia, że kredyt zaufania poszedł w diabły.

- Z wami jeśli mi pomożesz dopaść tego, który tak załatwił Maćka. - Craver przeczesał włosy jak zwykle gdy nie czuł się do końca pewnie. - Na serio Apacz… kumplowałeś się z tym gostkiem to mi pomóż, a nie organizujesz rozrywki.

Punk sapnął głośno, zupełnie niczym żywy człowiek, po czym odszedł od swoich i odciągnął Cravera za rękaw nieco dalej. Półszeptem, tak żeby nie słyszeli go inni odpowiedział:

-Słuchaj, będę coś wiedział to dam znać. Ty będziesz coś wiedział, to dawaj mi znać. Ale żeby była jasność. - Apacz wysunął palec jakby miał powiedzieć coś bardzo ważnego: - Nie próbuj mnie wjebać w jakieś tremerskie gierki i napuszczać na kogoś, rozumiesz? Pomogę, ale jak będziesz miał niezbite dowody. To że jestem z klanu Brujah, nie znaczy, że ja i moje chłopaki będą napierdalać każdego na twoje życzenie. Pomogę tylko w sprawie Maćka i basta.

- Szeryf by mnie za to poszlachtował. - Phillips westchnął. - Uwierz… trenerskie gierki są trenerskie bo nikomu nie można nimi dupy zawracać. Mam jeszcze pytania… wytrzymasz ze mną chwilę?

-Dawaj… - Apacz znów westchnął i kiwnął ręką oczekując pytań.

- Znał kogoś jeszcze? Poza siostrą oczywiście. Jakieś znajomości za życia lub już po nasze stronie? - Craver powstrzymał się by nie wyciągnąć notesu. Wolał nie wkurzać Apacza. - Jest jakiś psychol w mieście? Ktoś kto bawi się w zabawy takie a la Trenere?*

- Suchaj, zadawał się ze swoimi jakimiś kolesiami z Ligi Ochrony Przyrody czy coś w tym stylu. Ale to wiesz, to zmiennokształtni. I jeśli to oni go tak załatwili, to ja się w to nie będę mieszał. Nikt raczej nie będzie się w to mieszał. Jeszcze mi życie miłe. Zabawy tremerskie? To myślisz, że to jakiś z twoich to zrobił? Ładnie... - Krzykacz zastanowił się się chwilę bawiąc się w dłoni plastikowym korkiem od jabola: - Jest jeszcze taki szczur, nie rzucam żadnych podejrzeń, rozumiesz? Ale typ podobno zbiera trupy. Nie wiem czy je załatwia osobiście, ale ma podobno fioła na tym punkcie. Madej.

- Kto?

- Madej, no wiesz jak ten zbój, Madejowe łoże i takie tam.

- Gdyby to była robota moich to bym wyczuł i nie szlajał się po mieście. Ale ktoś ewidentnie ma takie zapędy bo nieźle Maćka ozdobił. - Phillipa zamyślił się. - A ta liga ochrony, tak? To gdzie ich można znaleźć?

- Mi po drodze nie jest z wilkołakami, o nie, także ich nie znam i nie mam zamiaru poznawać. Chodzą plotki pośród wampirów, że Osnowski podobno zna jakiś zmiennokształtnych i dlatego jest tak ważny dla Karskiego, ale osobiście to myślę, że to tylko taki pic na wodę, żeby trzymać wampiry w strachu. Takie pierdolenie starszyzny jak z Jihadem i gehenną, żeby trzymać nas w ryzach.

- Rozumiem… dobra. Dzięki za info. Jak się dowiem czegoś to wpadnę i dam znać. - Phillip uśmiechnął się do Apacza.

- Na razie. - Apacz pożegnał Cravera i nie oglądając się za siebie wrócił do swoich.


Dom Joachima; noc 26/27 lipca 1996 około północy

Joachim nie należał do wampirów szczególnie gościnnych, ale dla kainitów tej samej krwi czasem robiło się wyjątki. Skromny dom przy ulicy Starej, właściwie pokryta papą rudera, mająca swe najlepsze czasy za sobą, miała swe progi dla Phillipa otwarte. Zapukał i zaczekał dłuższą chwilę nim domownik otworzył jedno ze skrzydeł dużych drzwi, wyglądających jakby skrojonych na miarę olbrzyma. Craver nie raz zastanwiał się czy brat z jego klanu mieszka tu naprawdę sam, czy ma gdzieś indziej prawdziwe schronienie.

Phillip wyglądał młodo, ale w porównaniu do Wursta, był dojrzałym mężczyzną. Chuda postać, której z wyglądu można by dać nie więcej niż pełnoletność otworzyła drzwi i nerwowym ruchem zaprosiła gościa do środka. Phillip nie przejął się wyraźnymi oznakami zdenerwowania. Joachim po prostu tak miał, miał nerwowe tiki, nerwowo obgryzał nieustannie odrastające paznokcie. Pewnie gdyby nie został przemieniony, to dostałby od tych nerwów zawału przed osiągnieciem dwudziestu pięciu lat.

Przeszli przez śmierdzącą stęchlizną sień i weszli do starej kuchni z kaflową pieco-kuchnią. Craver mógł sobie wyobrazić, jak kiedyś, zapewne kilka dekad wcześniej jakaś gospodyni gotowała na tym piecu potrawy, piekła chleb i inne cuda dla rodziny jaka tu mieszkała. Teraz w domu nie było nikogo żywego i nie było potrzeby żeby kuchnia była na chodzie. Zresztą gdyby dziś w niej napalić, to pomieszczenie zamieniłoby się w okrutną saunę. Nawet dla martwego kainity taka temperatura nie byłaby znośna. Usiedli przy prostym stole pokrytym starą ceratą, na którym wciąż stało kilka metalowych kubków.

- Witam w moich kromnych progach. - powiedział szybko, niczym seria z karabinu maszynowego: - Co cię do mnie sprowadza Phillipie?

- Wspominałem już, że przyjechałem dowiedzieć się nieco o żydach w Kielcach. - Phillip zajął miejsce w fotelu jak przy ostatniej swojej wizycie. - To się dowiedziałem o jednym. Rabbi. Mógłbyś opowiedzieć mi coś o nim?

Wurst zaczął mówić nerwowo poruszając stopą i co chwila zmieniając pozycję, jakby krzesło było gorące, a Phillip wiedział, że Joachim będzie gadać i gadać:

-No wiesz. Jak mnie tu wysłali, to już niewielu żydów było w Kielcach. Ja tu trafiłem w 1942 roku. Była wojna, która juz przeniosła się do sowietów, ale tu nie było spokojnie. W lasach rządzili partyzanci, podobno wspierani przez wilkołaki, a tu getto, powoli opróżniane z ostatnich starozakonnych. Wcześniej tu rządzili. No wiesz, zasadniczo to Rabbi rządził. Był Tremerem i księciem miasta chyba od czasów przed zaborowych. On tu zrobił prawdziwe królestwo. Podobno dziesięć procent mieszkańców stanowili żydzi, a on znał chyba każdego. Nikt i nic nie było mu w stanie zaszkodzić, przynajmniej tak wydawało się Piramidzie, tak mnie powiedziano jeszcze przed wojną. No wiesz, to był cwany wampir. Nie wiem czy naprawdę był żydem czy tylko udawał takiego, ale miał poukładane i miał poparcie w domenie. Nie utrzymałby się inaczej w tej części Europy, a klan Ventrue łakomym okiem spoglądali na tę domenę. No ale czego nie byli w stanie zrobić kainici, to zrobili ludzie, rozumiesz. Holocaust pozbawił go wszystkich wpływów pośród zasobów ludzkich. Tu zostało się może kilka tuzinów chasydów, wystraszonych i zaszczutych jak zwierzęta. Podobno przeżycie i tak zawdzięczali Rabbiemu. Mówią, że jeszcze Karskiemu. No wiesz kto stał za Hitlerem. Karskiemu się i tak oberwało, że pomagał nazistom, ale to Rabbi mi powiedział, że pomaga ukrywać żydów. Myślę, że obecny książe miał nielichy orzech do zgryzienia. Z jednej strony lojalność wobec klanu, z drugiej lojalność wobec Rabbiego. Nie wiem czy Rabbi był aż tak charyzmatyczny, czy związał Karskiego vinculum, albo miał na niego haka. Tak czy owak Karskiego miał po swojej stronie.

Wurst zapalił się trzęsącą dłonią papierosa i nerwowo się zaciągając kontynuował

- No wiesz, zaraz po okupacji wkroczyli sowieci. Ale sami z siebie nie przyszli, bo cała ta rewolucja bolszewicka to fanaberia Krzykaczy. Tu też razem z NKWD i Armią Czerwoną wpadła koteria czterech Brujahów. Rabbi wspomniał, że byli już tu kiedyś jeszcze przed Powstaniem Listopadowym. Wtedy to jeszcze z carskimi wojakami i podobno strasznie kozaczyli. I Rabbi podobno ich w końcu przegnał. Wrócili z czerwonoarmistami, nie wiem czy z zemsty czy żeby nieść płomień rewolucji, może i jedno i drugie. W każdym razie zemsty dokonali, bo sprowokowali ten cały Pogrom Kielecki, chyba w 1946 roku. I było po Rabbim. Uciekli znów na wschód, ale po tym jak na terenach południowej Polski ogłoszono na nich Lextalionis, to pewnie się tu już nie pojawią.

- W sensie, że to te Krzykacze zabiły Rabbiego? Wiesz to byłoby wygodne. Ktoś z zewnątrz. Był wybył. Ale myślisz, że to to? W sensie nikt tutejszy? - Phillip zamyślił się. - Wiesz… z tego co powiedziałeś to wielu miało interes by zagarnąć ten teren, nie?

- No wiesz smród jest zawsze i pole hipotez. Ale skoro do miasta zjechał sam Anastaz di Zagreb, wtedy jeszcze Archont klanu Tremere, a dziś, już Justycariusz, taki ogłosił wyrok śledztwa i zawyrokował krwawe łowy… No wiesz, jakby to jeszcze była decyzja, bo ja wiem… Herr Karskiego, to mogłoby być podejrzane, ale tak? Sam nie wiem… - wampir znów zaciągnął się nerwowo papierosem, wystukując na blacie palcami drugiej dłoni nerwowe staccato: - Ja nie będę kwestionował decyzji kogoś dużo wyżej w Piramidzie, nawet jakbym miał rację. Wiesz, to się nie kończy czasem dobrze.

- Jasne… ja też nie. - Craver przytaknął ruchem głowy. Ostatnia rzecz na jaką miał ochotę to krytykować kogokolwiek z piramidy. - To po prostu ciekawe. Za kilka dni jest jakiś zjazd Żydów, nie? Podopytywałbym nieco co się wtedy działo… hm… bo z wampirów z tamtych czasów w Kielcach, to jest Karski?*

- Tak, napewno się zjedzie żydów. Kiedy to wypada rocznica? 6 lipca chyba i to okrągła, pięćdziesiąt lat minęło już. Ale z kainitów co byli w tym czasie w kielcach to nie tylko Karski jest. Jego progenitura Synowiec pamięta Drugą Wojnę. Zych tu był, Siudak z klanu Brujah. Jeden Malkavianin, Urbisz z Nosferatu chyba już tu był i chyba jeszcze jeden Szczur o ile pamiętam.

- O słyszałem o jakimś Szczurze… to ten co zbiera zwłoki? - Phillip zanotował w swoim notesie wampiry, które wymienił Wurst. Użył wymyślonych przez siebie przezwisk i zapisał je po niemiecku.

- Widziałem tylko Urbisza i Ernesta. I to w Elizjum. Ale słyszałem, że w mieście jest więcej szczurów, tyle, że wiesz, ja się z nimi nie zadaję. Kanały to nie miejsce dla mnie. - wzruszył nerwowo ramionami w rezygnującym geście.

- Jasne. Dzięki wielkie za wszystko. - Craver wstał z fotela. - Nie będę ci już zawracał głowy.



Craver szybkim krokiem opuścił dom Wursta, ruszając w kierunku domeny Synowca. Miał nadzieję, że jeszcze złapie resztę... chciał poprosić o możliwość wglądu w księgi Adama.


Phillip idzie do Synowca, jeśli nie zostanie wpuszczony poprosi o przekazanie wiadomości z prośbą o spotkanie i zapytanie, gdzie udali się jego towarzysze. Jeśli złapie jakoś resztę koterii i tak zostawi liścik z prośbą o spotkanie następnej nocy.

 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 25-02-2021 o 20:05.
Aiko jest offline  
Stary 03-12-2020, 14:13   #65
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Prosektorium przy ul Radiowej; noc 26/27 czerwca 1996 około 00:30

Phillip opuściwszy miejsce w którym się spotkał z Wurstem, ruszył w stronę biurowca Exbudu. Nie była to daleka droga, może kilkanście minut szybszego spaceru, ot przeciąć ulicę Warszawską, potem skrajem będącego domeną pewnego Malkavianina osiedla Bocianek, by wyjść naprzeciw okazałej siedziby Synowca, a od kilku lat swoistej, nowoczesnej wizytówki miasta.

Koridan i Alicja siedzieli bezczynnie od kilkunastu minut w restauracji znajdującej się w budynku. Poinstruowani przez starszego Ventrue, czekali na kogoś, kto zabierze ich do kostnicy i umożliwi bezpieczne wejście. Nim jednak zjawił się zaufany Synowca do restauracji wszedł Craver. Zdążył wymienić już kilka słów z jednym z ghuli Adama i został z kwitkiem odprawiony do restauracji. Zresztą został tam wysłany nieprzypadkowo. Czekający kainici byli najlepszym na to dowodem. Minęło może jeszcze kilka minut, gdy do sali wszedł policjant i kiwnął na trójkę dłonią:

- Mam was zabrać do prosektorium na Radiowej. Ruszajcie się. - oznajmił krótko tonem starego żołnierza.

Kilkanaście minut później byli już w kostnicy a małomówny do tej pory policjant w końcu nieco się rozgadał, po tym jak otworzył lodówkę, z której wyjechały przykryte białym prześcieradłem zwłoki.

- Ciało denatki Krystyny B. znaleziono 18 czerwca w godzinach porannych. Według patologa zgon nastąpił wskutek uduszenia około pięć do dziesięciu godzin przed odnalezieniem ciała. Właściwie nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie to...

Prześcieradło zsunęło się w dół pociągnięte sprawnym ruchem policyjenj ręki. Kainici instynktownie zamarli na króką chwilę. Ciało kobiety, podobnie jak Maćka pokryte było misternymi nacięciami. To jednak zostało już starannie umyte i znaki na ciele można było odczytać bez trudu. Nawet dla niewprawnego oka Alicji były to podobne jednak znaki nieco inne od tych na ciele kainity. Natomiast już wstępny rzut okiem pozwolił ocenić Craverowi, że rany miały ten sam charakter co na poprzednim ciele, tyle że tutaj kabalistyczne, okultystyczne znaki i rozmaite alegorie wyrażały tylko jedno: cyfrę Osiem. Mógł też z całą pewnością stwierdzić, że ran dokonała ta sama ręką, tak jakby morderca, podobnymi zawijasami, pochyleniem znaków, głębokością ran zostawił na ciele biednej kobiety absolutnie unikatowy, makabryczny podpis.
Phillip zdał śpiewająco test Percepcji i Okultyzmu. Wie, że wszystkie znaki oznaczają liczbę 8 i zostały najprawdopodobniej skreślone tą samą dłonią i być może nawet tym samym narzędziem.

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 24-02-2021 o 09:00.
8art jest offline  
Stary 08-12-2020, 08:59   #66
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kawiarnia obok Exbudu; noc 26/27 czerwca 1996 po 00:00

Phillip zdążył jedynie wrzucić do skrzynki napisaną na kartce prośbę o audiencję nim udał się na poszukiwanie swoich towarzyszy. Jego głowę wypełniały zdobyte informacje i to absolutnie nie te, które dotyczyły morderstwa, którym przyszło się zająć jego koterii. Nie miał zbyt wiele czasu. Ten zlot…. Może być tam ktoś kto nie wierzył w to jak odbył się zgon Rabbiego. Phillip sam nie był pewny jaki był jego stosunek do tej sprawy. Niby… góra piramidy uznała tą wersję, ale jeśli tak to po co go wysłali?

Z zamyślenia wyrwały go twarze członków jego koterii. Jak zwykle marudnej Alicji i pokręconego Kordiana. Cóż… spróbuje dowiedzieć się więcej kolejnej nocy, teraz musiał poudawać nieco, że mu zależy.

- To jak wam poszło? - Uśmiechnął się do czekającej na niego parki i szybko dowiedział się, że jadą do jakiejś kostnicy. Do kolejnej ofiary. I tyle było z jego załatwiania prywatnych spraw.


Prosektorium przy ul Radiowej; noc 26/27 lipca 1996 około 00:30

- No to mamy… - Mruknął cicho do siebie oglądając leżące w prosektorium zwłoki. - To wszystko symbole liczby 8. Hebrajskie… arabskie… kabały…. - Craver wskazywał kolejne nacięcia na ciele kobiety. Tremere spojrzał na swoich towarzyszy. - Wiecie… jak dla mnie mamy tu do czynienia z serią i co gorsza… zaginęła nam siódemka. Ktoś tu morduje ludzi… chce osiągnąć ileś ofiar… obstawiałbym 10 bo to mocna liczna… albo dwanaście. Ale… fajnie byłoby to sprawdzić. Trzeba by popytać w prosektoriach czy pojawiały się inne oznakowane zwłoki.. No albo dopytać policję. Słyszałem też, że jest jeden Szczur co zbiera ciała. Może ma jakieś ciekawe okazy w swojej kolekcji. Mam też obawę, że to.. Może być odliczanie. Wiecie...najpierw ósemka.. Potem szóstka...

Craver wymył ręce w prosektoryjnym zlewie.
- No i trzeba się dowiedzieć kim była denatka i czy jest tu jakiekolwiek powiązanie. W najgorszym przypadku… ktoś tu morduje ludzi jak leci.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 25-02-2021 o 20:06.
Aiko jest offline  
Stary 08-12-2020, 10:06   #67
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Prosektorium przy ul Radiowej; noc 26/27 czerwca 1996 około 00:30

Nim kainici zdążyli zacząć rozmawiać półgłosem, mrukliwy, stojący pod ścianą policjant pomimo tego że był w prosektorium zapalił papierosa i odezwał się znów, jakby mimochodem wrzucając swoje przysłwiowe pięć groszy:

- Denatka Krystyna B. była bezrobotną, czasami trudniła się jakimiś dorywczymi pracami, znana w kręgu miejscowych pijaczków z osiedla KSM. Dwa razy aresztowana za drobne wykroczenia, w 1994 roku posadzona na sześć miesięcy z artykułu 278. A tak to wielokrotnie odstawiana na Izbę Wytrzeźwień.

Podszedł znów do lodówki, nie gasząc papierosa i wyciągnął zza pazuchy teczkę osobową, rzucając ją na ciało denatki:

- To nie wszystko. Dziś dochodzeniówka powiązała to jeszcze z inną, zamkniętą już sprawą. 14 Maja w pobliżu Urzędu Wojewódzkiego znaleziono zwłoki Zenona M, księgowego w Spółdzielni pracy Inwalidów Współpraca. Rocznik 34. Niekarany, w latach osiemdziesiątych odznaczony złotym krzyżem za zasługi dla PRL i innymi odznaczeniami. Dwukrotnie rozwiedziony, osierocił dwójkę dorosłych już dzieci. Sekcja wykazała uderzenie w tył głowy tępym narzędziem, ale bezpośrednią przyczyną smierci było uduszenie. Podejrzewano początkowo motyw rabunkowy, bo denat wziął tego dnia sporą premię uznaniową i posadziliśmy sprawców z artykułu 148 paragraf 2 ustęp 1, ale...

Otworzył teczkę i wyjął kilka zdjęć z autopsji. Ciało martwego również pokryte było symbolami. Było ich jednak zdecydowanie mniej i pokrywały jedynie tors mężczyzny. Craver bezbłędnie rozpoznał, że symbole były powiązane z liczbą dwadzieścia jeden.

- Początkowo sądzono, że sprawcy Kamil K. i Sebastian W. zrobili to dla zatarcia śladów, albo skierowania śledztwa na inny tor, ale po tym jak śledczy wpadli dziś przypadkiem na ciało Krystyny B. to już nie jest takie oczywiste, tym bardziej że sprawcy siedzą.

- Idę się odlać i coś zjeść. Jak wrócę, chcę, żeby was tu już nie było, a teczka została na miejscu. Musi dziś wrócić na biurko dochodzeniówki.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 24-02-2021 o 09:00.
8art jest offline  
Stary 13-12-2020, 17:00   #68
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Prosektorium przy ul Radiowej; noc 26/27 czerwca 1996 około 00:30

Bleinert miał wrażenie nieskończonej pustki i niezmiernej utraty, mogło chodzić o czas, przez ostatnią godzinę, czy dwie, próbował wypełnić owo nieznośne uczucie zaczepiając Alicję rozmową, ale kobieta już się opanowała, lub uodporniła na jego prowokacje i powróciła do pozy królowej lodu. To tym bardziej irytowało Toreadorde, a najbardziej uczucie, że coś nieokreślonego przelatuje mu przez palce, coś jak chwile jego nieżycia. Uczucie bycia nie na miejscu. Czekanie na Tremere tylko pogłębiło owo rozminięcie z podnietą, toteż będąc już w zimnym prosektorium, zrównał z owym chłodem własną empatię

Ciało i akta oglądał w milczeniu i z dystansu, jakby nie chcąc się skazić ich pospolitością. Dopiero gdy strażnik poinformował, że wychodzi, zareagował, a był w tym zaprogramowany nieznoszący sprzeciwu autorytet, wystudiowany przed laty, kiedy obserwował starego Ołowia.

- Kolego! - przywołał strażnika - Jesteśmy wdzięczni i szepnie się za wami słówko. - jednocześnie wcisnął mu w kieszeń banknot, najstarsze narzędzie kolaboracji i zniewolenia. - Możesz się nie spieszyć - Kordian z trudem powstrzymał się tym razem od użycia liczby mnogiej, spuścizny po zaszłym systemie. - Do zobaczenia. - zakończył wymownie.

Sekundę już później kompletnie stracił zainteresowanie człowiekiem, powróciwszy do zimnego mięsa. Wygiął w niesmaku górną wargę, ciało śmiertelniczki nie przedstawiało tak ciekawego obiektu jak ledwo okaleczone zwłoki wampira, chowane w piwnicznym półmroku. Całe Noir leżące u podstawy śledztwa prysło.

- Phillip, narzędzie? - zaczął szorstko - Takie samo, czy to samo? Wymyli tą padlinę i mogli pobierać próbki, ale może coś im umknęło. To była zwykła pijaczka, nie sadzę, żeby się przykładali. Wiem jak to funkcjonuje. Poszukajmy opiłków, pozostałości. Mamy dwa zabójstwa i jedno domniemane jako powiązane, niby idzie wspak, ale na razie to niczego nie dowodzi. Czternasty maja 21, osiemnasty czerwca 8, i wreszcie dwudziesty piaty lipca 5. Czy te daty są jakieś szczególne astronomicznie, lub kulturowo, może tworzy to jakiś ciąg liczbowy. To stanowiłoby punkt do określenia czasu następnej egzekucji. Dwa zabójstwa wykonane w godzinach nocnych, ostatnie precyzyjnie wymierzone w wampira. To nie amatorka i raczej nie przypadek, ten kto tego dokonał wszedł za zasłonę maskarady i wydaje mi się to dużo groźniejsze niż sam mord. - Nachylił się nad denatką wpatrując się w okaleczenia, mając nadzieję na odnalezienie artefaktu po ostrzu, podjął z tej pozycji juz łagodniej - Alicjo, a te paragrafy, o których wspominał ten miły mężczyzna, co oznaczają? Nie można odrzucić motywu kary. Były partyjniak, pijaczka i wampir gej, co może ich łączyć? A może nie gej, a eko terrorysta.

Zamyślił się - Phillipie, sugerowałeś, że symbole mają pochodzenie semickie, może z tej strony. W tym kraju, szczególnie po ostatnim holokauście nie darzy się Żydów sympatią, jakby sami byli mu winni, paradoks. - wreszcie się uśmiechnął.

Kordian poszukuje drobinek w ranie, czegokolwiek. Może i gdzie indziej, jakieś detale pominięte przez zmęczonych ludzkich śledczych.
Wykorzystam pierwszy poziom nadwrażliwości.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 24-02-2021 o 19:38.
Nanatar jest offline  
Stary 18-12-2020, 08:45   #69
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Prosektorium przy ul Radiowej; noc 26/27 czerwca 1996 około 00:30

- Mi to wygląda niemal identycznie jak tamta napaść. Tylko tu ktoś jakby.. Mniej się pastwił. - Phillip przysiadł przy stole i zabrał się za spisywanie danych, z pozostawionych dokumentów do swojego notatnika. - A co do symboli żydowski.. Też tu są. Tak jak kabała, cyfry arabskie, symbole chrześcijańskie. Ktoś ewidentnie wskazuje na cyfrę, jakby to ona była istotna. Co do astronomii… to nie jest moja specjalność ale mogę spróbować się dowiedzieć. Synowiec ma spore zasoby książek, może pozwoli mi na wgląd.

Phillip podeszedł jeszcze raz do ciałą by przyjrzeć się dokładniej nacięciom. Czy rzeczywiście było to to samo narzędzie? Wątpił w to. Dla niego wyglądało jakby chodziło o samo okaleczenie ciała… może nawet przypadkowo znalezionego.

Nadwrażliwość poziom 1 przyglądamy się ciału w poszukiwaniu większej ilości szczegółów.

 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 25-02-2021 o 20:06.
Aiko jest offline  
Stary 18-12-2020, 13:51   #70
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Prosektorium przy ul Radiowej; noc 26/27 czerwca 1996 około 00:30

Dwoje kaintów zaczęło dokładnie oglądać ciało denatki. Spokojnie z metodyczną skrupulatnością obaj wodzili skupionym wzrokiem po martwej, zamrozonej skórze. Wyostrzone do nieludzkiej ostrości zmysły powoli pozwalały odkrywać tajemnice, skryte dla normalnych śmietelników, a być może jedynie widoczne dla profesjonalistów dysponujacych odpowiednim sprzętem, umiejętnościami i doświadczeniem.

- Oguszono ją uderzeniem w tył głowy, upadła na brzuch, a potem... - zaczął w końcu Kordian przyglądając się uważnie ciału. Wtedy do głosu doszedł Phillip:

- Poleciała nieprzytomna, bezwiednie, byłyby ślady na dłoniach... Potem... Przewrócono, ją na plecy, widać że mocno ją chwycono za ramię, został siniak. Potem uduszono. Ślady są aż nazbyt widoczne. Potem ktoś zaczął wycinać znaki począwszy od torsu, a skończywszy chyba gdzieś tu... - palec Tremere powędrował niżej w okolicę miednicy trupa. Toreador przyjrzał się temu miejscu oznajmiając zgodnie:

- Tak, rzeczywiście... Masz rację. Czymkolwiek cięto Krystynę, to ostrze tutaj musiało być już bardziej tępe. - dodał na koniec Bleinert.

- Czułem przez krótką chwilę ukłucie czegoś do krzty złego - Phillip niemal wzdrygnął się, gdy podczas oglądania doznał niemal fizycznego bólu, gdy w jego jaźni wybuchło na krótki ułamek sekundy, nie dajace się ująć sensownie normalnemu pojmowaniu, odczucie zła.

Wykonałem testy Percepcji i Śledztwa dla Cravera i Percepcji i Wyszktałcenia dla Bleinerta. Tremerowi poszło dużo lepiej, stąd uzyskał więcej informacji.

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 24-02-2021 o 09:00.
8art jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172