Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2020, 14:18   #115
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
2519.I.19; Marktag (3/8); zmierzch

Sterben rozpalił w kominku i dołożył drewna aby izba się rozgrzała. Niechętnie, ale ubrał się ponownie i poszedł do Mewy sprawdzić czy Łasica coś dla niego zostawiła. Tego dnia już pewnie nic z ewentualnymi informacjami nic nie zrobi, ale zawsze miałby więcej czasu aby coś zaplanować na kolejny dzień.

Idąc przez zapadający zmierzch i świeże zaspy jakie dopiero co nasypały się przez całe popołudnie dotarł do umówionej tawerny. Samej Łasicy nie spotkał. Ale jednak nie nawaliła i zostawiła u barmana dla niego wiadomość. Krótką. Nabrzeże Albatrosa, “Błękitny Łabędź”. Nazwa statku nic mu nie mówiła. Ale wiedział gdzie jest to nabrzeże. Uznał jednak, że wybierze się tam kolejnego dnia. Dzisiaj miał inna sprawę do załatwienia.

***

Wspominając swoją rozmowę ze znajomymi uznał, że tylko jeden trop jest pewny. Pozostałe wyglądały na przypadki. Swoje kroki następnie skierował do karczmy Leopolda. Wolał to załatwić dzisiaj bo tego typu lokale są otwarte do późna, a i otwierane później. Oszczędzał więc kilkanaście godzin.

Sebastian zaraz po wejściu podszedł do baru.
- Leopold? - zapytał w taki sposób, że mogło to oznaczać próbę identyfikacji rozmówcy lub zlokalizowanie interesującej go osoby. Mężczyzna za ladą zmierzył go spojrzeniem.
- Szef jest zajęty - odpowiedział w końcu.
- Służbowo jestem i nie zajmę mu dużo czasu - pracownik nie odezwał się, a wykonał ruch głową w kierunku stolika mieszczącego się zaraz obok wejścia do kuchni. Sebastian odkrył, że wzmianka o wizycie służbowej działała bardzo często. Pracownicy bardzo niechętnie wtykali nos w sprawy swojego szefa, a jednocześnie nie chcieli ponosić odpowiedzialności w razie odprawienia kogoś ważnego.

- Leopold? - zapytał cyrulik stojąc przy blacie. Stół stał nieco na uboczu i widać było, że jest do wyłącznego użytku właściciela. Poza talerzem z kolacją, na stole leżały jakieś świstki papieru i kaseta, której wieko szybko zostało zamknięte. Sterben zdążył jednak zauważyć błysk monet.
- Czego? - usłyszał w odpowiedzi.
- Dzisiaj przy wschodniej basztowej ktoś pociął młodą dziewczynę. Podobno coś podobnego zdarzyło się u ciebie. Możesz mi powiedzieć co wiesz o sprawcy? Wiem, że tego będzie niewiele, ale potrzebuję wszystkiego co uda mi się dowiedzieć.

- No pociął, pociął drań jeden. - burknął z niezadowoleniem karczmarz. Zaczął szybko zwijać manele ze stołu i mówić dalej. Chociaż wiele o samym sprawcy nie miał do powiedzenia. Nie był stałym klientem więc go nie znał. Nawet z nim nie gadał tamtego wieczora bo dziewczyny same się umawiają z klientami i przychodzą po klucz do pokojów na górze. A po wszystkim przychodzą odpalić mu dolę. Więc przed numerkiem nawet nie gadał z tym draniem. A po to widział go przez chwilę jak ten szedł przez izbę do wyjścia. Szybko. Taki w sile wieku. Ani młodzik ani stary. Brązowa kurta. Trudno coś powiedzieć więcej.

- Adele pewnie mogłaby powiedzieć coś więcej. To ją pociął. Ale kiepsko z nią. Nie wróciła jeszcze do pracy, w domu jest. - Leopold pokręcił głową na znak, że dziewczyna do tej pory nie wydobrzała po tamtej napaści.

- Powiedzmy, że mam pewne dojścia i taki napastnik źle wpływa na mój interes.

- No to mam nadzieję, że go dopadną. Dziewczyn szkoda. - karczmarz pokiwał swoją głową na znak, że nie ma współczucia dla takich drani i podoba mu się pomysł by taki zapłacił za takie niecne uczynki.

- Cyrulikiem jestem. Uratowałem właśnie jedna dziewczynę i mógłbym kolejną. Mogę też zaglądnąć do tej Adele i przy okazji popytać. Gdzie ona mieszka?

Leopold pokiwał ze zrozumieniem głową i nie widział chyba przeszkód by cyrulik odwiedził tą biedną dziewczynę co stała się ofiarą napaści. Niedługo potem Sebastian po raz kolejny znalazł się na zawalonych zaspami i mrokiem ulicach. Było już ciemno jak w nocy chociaż pora była wieczorowa. Przebrnął przez ten mróz i zaspy mijając wozy i pieszych też przebijających się przez ten biały puch aż dotarł do kamienicy i mieszkania o jakim mówił Leopold. Gdy zapukał i odczekał chwilę usłyszał kroki i zgrzyt otwieranego zamka. Zaraz potem w drzwiach stanęła jakaś starsza kobieta obdarzając nieznajomego nieufnym spojrzeniem i czekając aż ten powie po co przybył.

- Jestem cyrulikiem. Adres podał mi Leopold, właściciel karczmy. Przyszedłem zobaczyć w jakim stanie jest Adele - powiedział stojąc cały czas w progu.

- Dobrze. Wejdź. Dobrze, że Leopold się zmiłował. Nie mamy pieniędzy na cyrulika. Źle z nią. - starsza kobieta gdy usłyszała co młodszy o pokolenie człowiek ma do powiedzenia uśmiechnęła się z wdzięcznością i odsunęła się by mógł wejść do środka. Potem zamknęła drzwi i cały czas coś mówiła jak to matki miały w zwyczaju o swoich dzieciach jak niepokoiły się o ich los. Mieszanie było z tych tanich, ciemnych i małych. Chociaż było porządnie utrzymane. Kobieta zaprowadziła młodzieńca do mniejszej izby w jakim były dwa łóżka. Jedno przygotowane już do snu, ale jeszcze puste, a drugie zajęte przez młodszą kobietę. Bardziej w jego wieku niż matki.

Stan chorej był ciężki. To było widoczne nie tylko dla cyrulika. Miała poty i ciężki oddech. Gdy dotknął jej czoła okazało się, że było rozpalone. Dość szybko się zorientował, że na osłabiony atakiem nożownika organizm doszło do zakażenia krwi. I teraz było już prawie pozamiatane. Dziewczyna miała marne szanse wyjść z tak zaawansowanego stadium infekcji. A, że to było częste powikłania różnych krwawych obrażeń to pewnie i jej matka zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego patrzyła na młodzieńca jak na ostatnią deskę ratunku.

- To bardzo ciężki stan. Może z tego nie wyjść. Jest młoda, ale bardzo słaba. Zrobię co będę mógł, ale pani to radziłbym się gorliwie modlić. I to raczej do Nurgla niż do kogoś innego. Potrzeba jej siła, bo organizm podjął walkę, może jej nie wystarczyć sił i czasu - powiedział grobowym tonem pozostawiając interpretację swoich słów matce. Sam jednak po cichu zaczął prosić w imieniu młodej dziewczyny o siłę i uśmierzenie bólu - dokładnie tak jak było napisane w notatkach jego nauczyciela.

Trzeba namoczyć szmaty i zrobić zimne kompresy na głowę. Gorączka oznacza walkę i to dobrze, ale jak jej się mózg zagotuje to będzie się ślinić do końca życia. Z torby wyciągnął nóż i ponacinał rany, które zaczęły się już zasklepiać. Były nabrzmiałe od infekcji i źródłem zakażenia organizmu.
- Trzeba je oczyścić upuszczając jej krwi - wyjaśnił przestraszonej kobiecie swoje działania.
- Muszę iść do siebie po wywar z piołunu. Trzeba ją poić wodą i wywarem, to powinno pomóc na zakażenie, a rany przemyć alkoholem - powiedział gdy skończył i podniósł się idąc do drzwi.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline