Daniel stanął w wyważonych drzwiach z uniesionymi brwiami. W ciszy, powoli wkroczył do pomieszczenia poznaczonego krwią i bluźnierczymi rysunkami. Rozejrzał się dookoła, chłonąc grozę kajuty. - Szaleniec... - Powiedział cicho do siebie, nie precyzując jednak kogo miał na myśli. Szybko odwrócił się go Gattisów. - To tu odprawił rytuał. Pamiętacie? Tak jak było w tej książce. - Niedbale oparł siekierę pod ścianą i wyciągnął z torby księgę zabraną z kaplicy w muzeum. Szybko zaczął ją kartkować i podszedł do Samuela. - O tu o tym czytaliśmy. Otwarcie bramy. - Wskazał na znajomą już stronę. - Myślicie... Myślicie, że to wszystko prawda? - Zapytał po chwili niepewnym tonem. - Znaczy to co napisali w tej księdze. Ta brama. Otwarcie. - Trudno myło mu ubrać myśli w słowa, a przynajmniej bardziej rozbudowane zdania.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |