Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2020, 20:06   #396
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, poranek 2 lipca 2595

Posłaniec przybył o brzasku. Okazał się nim poorany starymi bitewnymi szramami weteran w czarnym stroju anabaptystów, siedzący dumnie w siodle równie czarnego konia. Nie zniżając się do zsiadania z wierzchowca, wysłannik Nevy wezwał na dziedziniec Bartheza, po czym wręczył mu z wysokości siodła kartkę papieru, na której czyjaś wprawna w sztuce kaligrafii ręka skreśliła kilka zdań składających się na obojętne w swoim wyrazie zaproszenie do stanięcia przed obliczem Żelaznej Emisariuszki.

- Pogoda nie wygląda obiecująco - oznajmił wysłannik klasztoru spoglądając ponad ramieniem na szczyt Borreo, ukryty w tumanach mlecznej mgły - Jeśli twój pan chce stanąć przed czcigodną wdową w suchym odzieniu, winien czym prędzej powstać z łoża.

W głosie anabaptysty dźwięczała nuta zamierzonego sarkazmu, zbyt nikła, by Helweta mógł ją uznać za otwartą prowokację. Jeździec przesunął wzrokiem po strzegących zewnętrznego ogrodzenia kompanach, po szacujących zniszczenia upraw wieśniakach krążących w polu kukurydzy, po trzymających się na zrozumiały dystans od domu pielgrzyma mieszczan, coraz liczniej wychodzących za miejską bramę w nadziei na zdobycie nowych wieści o mrożących krew nocnych wydarzeniach.

Trzymający ostatnią wartę najemnicy Bartheza wciąż tkwili na stanowiskach, ziewając ukradkiem i wypatrując z utęsknieniem wciąż ukrytego za górami słońca.

- Przekażę list czcigodnemu ambasadorowi - odpowiedział neutralnym tonem Nathan - Proszę złożyć podziękowania na ręce czcigodnej wdowy za umożliwienie spotkania w tak szybkim terminie. Jestem pewien, że dziedzic rodu Sanguine nie każe twej pani czekać.

Skinąwszy wysłannikowi klasztoru głową, Barthez odwrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do domu pielgrzyma, ściskając przywieziony przez posłańca list w palcach prawej dłoni. Alpejczyk nie spał minionej nocy prawie wcale, przykładając ogromną wagę do zapewnienia bezpieczeństwa trójce szlachetnie urodzonych Franków. Wciąż nie miał pojęcia, kto tak naprawdę stał za nocnym zamachem na życie dziedzica - o ile był to faktycznie zamach, a nie jedynie próba szpiegowania za pomocą wyrafinowanego i rzadko spotykanego sprzętu - i miał nadzieję, że wizyta w klasztorze może rzucić nieco więcej sprawę na tajemnicę zielonookiego intruza.


Poproszę o deklaracje dalszych poczynań. Jak szybko dziedzic zamierza wybrać się do klasztoru (w sensie tego jak długo każe wdowie na siebie czekać)? Kogo ze sobą zabiera?


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem