Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2020, 15:24   #299
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 78 - 1940.V.28; wt; późna noc; okolice Abbeville

Czas: 1940.V.28; wt; późna noc; godz. 03:00
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; pd. od Sommy; droga
Warunki: noc, ciemno, odgłos wojska, ziąb, mżawka, łag.wiatr


Noemie (por. Annabelle Fournier) i George (srg. Andree de Funes)



Ale się wpakowali. W sam środek gniazda szerszeni. Z początku szło im nieźle. Przebrnęli przez torowisko nie alarmując nikogo. Potem zagłębili się w te mroczne krzaki o jakie bębniła monotnnie padająca mżawka. Rzeczywiście ktoś tu się rozbijał. Niemcy. Niemieckie wojsko. Widać było w snopach reflektorów pojazdów jak trwały prace inżynieryjne przy budowie umocnień pomimo tej mżawki i nocy. Niemieccy żołnierze budowali ziemianki, okopy i jakieś dziury w rozmokniętej ziemi. I nawet jak był to niemy film do oglądania to mowa ciała dość była czytelna, że grzebanie w nocy w mokrej ziemi gdy na hełmy pada im ta cholerna mżawka wcale nie jest ich ulubionym zajęciem. No ale rozkaz to rozkaz więc kopali.

Trójce agentów udało się jakoś obejść to obozowisko. Gdzieś przez te drzewa, noc i mżawkę przebijał się już nieco stłumiony ale pomruk silników. Czasem coś przejeżdżało bliżej. Jakiś samochód albo motocykl. Czasem tylko to słyszeli a czasem widzieli nawet sunące przez noc reflektory. Dotarli do jakiejś polnej drogi. Wyczekali na moment gdy nic nie jechało ani nikogo nie było widać by ją przeskoczyć na drugą stronę. A potem dalej. Ale wydawało się, że im dalej tym gorzej. Znaczy więcej Niemców. Więcej patroli, obozowisk, budowy umocnień. To chyba nie był jakiś przypadkowy zaginiony patrol czy kompania szukająca schronienia w lesie. Tylko coś znacznie większego. Szkoda było już liczyć ile wojskowych sylwetek, obozowisk i pojazdów minęli po drodze. Na szczęście dla agentów obozy dzięki stukaniu młotków i rąbaniu drew z daleka zdradzały swoje pozycje. Często też było widać światła latarek albo i pojazdów jakie tam stały. Same pojazdy póki jechały zawczasu obwieszczały swoje przybycie więc jak pechowo ktoś by nie spojrzał we właściwą stronę we właściwym momencie to raczej miał mizerne szanse dojrzeć postać leżącą w trawie czy za drzewami. Gorzej było z pieszymi patrolami i już gotowymi stanowiskami. Te mogły się pojawić w tych pełnych mżawki ciemnościach na każdym kroku.

Niemcy byli dość nerwowi. Może przez tą bitwę co się toczyła w dzień a może tą dyslokację jaką właśnie przeprowadzali. Kilka razy słychać było ciche pyknięcie, syk a potem trzask racy jaka zalewała okolicę jasnym światłem. A potem przez parę minut opadała na ziemię. Nie byli pewny czy to ktoś ich zauważył i chciał się upewnić strzelając tą racę czy to ktoś jeszcze się tu kręcił. Albo tym Niemcom się tak wydawało. W każdym razie wówczas czekały ich nerwowe chwile gdy zalegali w bezruchu i czekali jak się sprawa potoczy. Jak dotąd szczęście im sprzyjało. Ani razu nikt nie krzyczał w ich stronę czy co gorsza nie puścił kuli. Ale gdzieś puścił. Słyszeli jak po nocy gdzieś odezwał się karabin maszynowy. Jedna dłuższa seria i kilka krótszych. Ale gdzieś dalej bo już były wytłumione. Niemniej świadczyło, że w okolicy nie tylko ich trójka jest zdenerwowana.

George był świadom, że raczej nie mijają właśnie pierwszej linii. Te okopy i resztę wyglądało na drugą. Czy kolejną. Ale nie pierwszą. No i zbyt luźno tutaj było jak na pierwszą linię. Ale też to nie takie zaplecze by montować stanowiska artylerii. Te pewnie były gdzieś za Abbeville tam gdzie je widzieli w drodze do miasta. Jak by mieli przekroczyć pierwszą linię co pewnie by była najgęściej obsadzona to jeszcze nie wiedzieli. Na razie mieli inne zmartwienia. Birgit się nie pokazywała.

Zapewne w linii prostej nie odeszli zbyt daleko od rzeki. Co w nocnym marszu po obcym terenie nasyconym wrogim wojskiem nie było dziwne. Co chwila musieli się kryć, nasłuchiwać, sprawdzać albo czekać aż ktoś przejdzie czy przejedzie. Albo robić obejścia zauważonych posterunków i pozycji. Często się rozdzielali. Ktoś szedł pierwszy i jak było w porządku to kolejna dwójka albo i nawet pojedynczo. Wtedy trzeba było czekać aż się zbierze cała trójka. A po ciemku nie było widać schowanej sylwetki z paru kroków w tych krzakach. Stojącej z kilkunastu, może trochę więcej. A nie można było do siebie krzyczeć by się zawołać. To zawsze takie podzielenie się było ryzykowne i nerwowe. Ale jakoś się udawało. Aż do teraz. Był już George, była Noemie a nie było Birgit. A czekali już chyba trochę dłużej niż zwykle. Co robić?

W międzyczasie mżawka przestała padać. Co normalnie mogło cieszyć ale niekoniecznie skradających się agentów. Mżawka może nie była zbyt przyjemna ale jednak sprzyjała ukrywaniu się a nie wykrywaniu. Co gorsza chmury się rozwiewały pokazując jasne, nocne niebo. I to niebo zwiastowało kolejne kłopoty. Bo na wschodzie już pojawił się granat zamiast nocnej czerni. Było w okolicach 3 nad ranem więc na ziemi jeszcze było ciemno jak w nocy ale pojawiały się już subtelne wskazówki nadchodzącego dnia. A Birgit nie było. Co robić? Czekać na nią? Wrócić? Iść dalej? Teren rzedniał w te drzewa. Widać było jakieś pola. Pomiędzy nimi były jakieś zagajniki podobne do tego przy jakim rozbił się zestrzelony wellington ale to nie był pełnowymiarowy las. Ani nawet taka większe coś jak właśnie wychodzili z tego czegoś. W dzień będzie łatwiej Niemcom wypatrzeć kręcące się po polu podejrzane sylwetki. W nocy jeszcze była szansa się przemknąć.

Jakby było tego mało doszły ich rozmowy po niemiecku. Zwłaszcza charakterystyczne “Jawohl Herr Leutnant!”. Potem jakiś stłumiony odgłos rozmów i kopania. Widocznie znów ktoś z niemieckich żołnierzy się okopywał. Chociaż musiało być ich mało więc jakiś patrol a nie cała armia. I nie tak daleko. Tam skąd przyszła dwójka agentów. I skąd powinna też przyjść Birgit. Może to oni ją zatrzymali? Jak nie zdążyła ich minąć to mogli ją zablokować. Chyba, że zdążyła to powinna w końcu się pokazać tutaj.



Birgit (kpr. Mae Gordon)



No i klops. Zgubiła się. Wydawało się jej, że dopiero co widziała poruszającą się przed nią sylwetkę i poszła tak samo. Zaczekała chwilę ale nikt na nią nie czekał. No czasem tak się zdarzało i wcześniej więc pewnie za wcześnie się zatrzymała. Przeszła jeszcze kawałek ale spomiędzy drzew nikt do niej nie syknął, nie zawołał, nie pokazała się blada plama twarzy i mniejsza na dłoń kierującą we właściwą stronę. No i dotarło do niej, że chyba się zgubiła. Nie miała pojęcia gdzie jest pozostała dwójka.

Dla uspokojenia pomacała w kieszeni brytyjski rewolwer. A w drugiej drobny, obły przedmiot jaki prawie w ostatniej chwili wcisnęła jej w dłoń Odette. Na szczęście. Tak powiedziała. To chyba była szminka. Tak na 100% po ciemku nie była pewna ale tak jej się wydawało. Dość krótki, obły przedmiot. Lekki. Połowa dawała się zdjąć jak skuwka pióra. A jak się pokręciło to wysuwało się coś co na skórze zostawiało ślad. Prawie na pewno szminka. Chociaż pewność by miała w jakimś świetle albo za dnia.

Z tym ostatnim wiele nie musiała czekać. Przestało padać i rozpogodziło się. Widziała zbliżające się oznaki świtu chociaż tutaj, na ziemi, było nadal ciemno jak w nocy. Letnie noce było dość krótkie. Co akurat jej teraz nie bardzo sprzyjało. Próbowała przypomnieć sobie mapę jaką Tom im pokazywał w kuchni Lepagów. Pamiętała, że były tam tory. Przechodziły po osi północ - południe. Na północ od Abbeville wiodły do nadmorskich miast. A na południe do centrum Francji. W samym mieście albo tuż przed ta linia na północ rozwidlała się. Najpierw wiodła prawie równolegle lewą stroną kanału Sommy a potem nagle odbijała na zachód. Też ku nabrzeżu Kanału no ale tym południowym skrajem do Le Treport i dalej. A na południe do Amiens co było pierwszym większym miastem. Ale nad Sommą a ta rzeka była w tej chwili rzeką frontową.

Z rozmyślań i wspomnień i oczekiwań wyrwał ją nowy dźwięk. Odgłos butów. Ktoś się zbliżał. I to wcale się nie skradał. Parę osób. Szli drogą, po ciemku. Już widziała ciemne sylwetki. Potem blade owale twarzy. Kilka osób. Cztery, może pięć. Jeszcze trochę i ją minęli nie zwracając uwagi na nią. Chociaż widziała jak się rozglądali po okolicy. Pechowo jednak zatrzymali się niedaleko i jeden coś zaczął przyświecać sobie latarką. Pewnie mapę. Coś sprawdzał na zegarku albo kompasie i porównywał coś z tą mapą i tą ciemnicą dookoła. Coś rozkazał bo usłyszała tylko “Jawohl Herr Leutnant!”. I dwie sylwetki zostały a dwie poszły z porucznikiem dalej. Ci co poszli nie stanowili chyba większego problemu. Gorzej, że ci dwaj co zostali zaczęli coś rozkładać. Chyba karabin maszynowy. Wyglądało jakby zamierzali rozgościć się tu na dobre. Byli tak blisko, że słyszała jak rozmawiali ze sobą gdy pewnie upewnili się, że porucznik i reszta ich już nie słyszy.

- Też mi dzielna Panzerwaffe*! Chłopcy Guderiana! Też mi coś! Coś się zaczyna dziać to wzywają nas! Piechotę! Daleko by bez nas nie zajechali w tych swoich wypucowanych czołgach. - jeden z żołnierzy marudził podczas rozkładania stanowiska karabinu. Nieco ulgi dodawało, że rozkładali go skierowanego gdzieś tam na drugą stronę drogi a nie tu gdzie chowała się Birgit.

- Gadałem z jednym kierowcą od nich. Mówił, że Żabojady i Tommi nieźle wczoraj dokazywali. Podobno mają czołgi. Cholera jak mają czołgi to co my im zrobimy naszym karabinem? - drugi pracował łopatą robiąc w rozmokniętej ziemi miejsce na to stanowisko ich broni i ich obu. Słychać było jak łopata uderza w ziemię a potem ją wyrzuca kawałek dalej.

- Nasza artyleria załatwi ich czołgi. Zresztą tu jesteśmy daleko. Na pewno nie przebiją się aż tak daleko. - ten drugi co majstrował przy ckm-ie starał się chyba znaleźć coś pozytywniejszego.

- Tak? Słyszałeś co mówił porucznik? Mamy pilnować tej drogi. Bo ona tam dalej skręca i leci do tej wiochy. Happy, Huppy czy jakoś tak. A podobno dziś tam się prawie przebili. To co? Jak jutro też spróbują? Cholera! Dzisiaj. Zaraz będzie rano. Podobno wczoraj zaczęli z samego rana. Naprawdę wolałbym mieć parę naszych czołgów jak tu się zjawią ich czołgi. Co my im zrobimy naszym karabinem? - jego kolega zdradzał ponure nastawienie jeśli by doszło do starcia z alianckimi czołgami. Nazwa nic nie mówiła Birgit. Jeśli taka była na mapie lotników RAF to jakoś jej umknęła. A może w ogóle jej nie było jak to jakaś zwykła wioska? W końcu to była mapa całego kawałka północno - zachodniej Francji i okolic a nie samego Abbeville. Widziała jak żołnierz machnął ręką w jej lewo. Tam miała wieść ta droga do tej francuskiej wioski o jakiej mówił. Tam też poszedł porucznik i dwóch ich kolegów. Niestety nie mówili jak daleko jest ta wioska. I jak się okopywali to pewnie nie zamierzali się stąd ruszać.


---


*Panzerwaffe - (niem) ogólnie broń pancerna, cały zmechanizowany rodzaj wojsk z czołgami w roli głównej.

---


Mecha 78

Noemie PER 9+1=10-1-3=6 rzut: 7 = -1 > remis
George PER 8-1=7-2-3=2 rzut: 2 = 0 > remis
Birgit PER 8-1=7-2-3=2 rzut: 8 = -6 > du.por


pamiętanie mapy; Birgit; Pamięć; 7+1=8-2=6 rzut: Kostnica 6 = 0 remis = pamięta jak biegła linia kolejowa
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline