Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2020, 03:37   #291
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 76 - 1940.V.27; pn; późny wieczór; Abbeville

Czas: 1940.V.27; pn; późny wieczór; godz. 22:45
Miejsce: Francja; Abbeville; pd. Abbeville; rogatki miasta
Warunki: noc, ziąb, ulewa, łag.wiatr



Birgit (kpr. Mae Gordon); Noemie (por. Annabelle Fournier) i George (srg. Andree de Funes)



- No to tutaj. - powiedziała cicho ich młoda przewodniczka. Chociaż właściwie już zaczynało się wczesne lato to po 22-giej było już jednak ciemno jak w nocy. A już było po 22-giej a nawet bliżej było 23-ej. Poza tym po tym pochmurnym dniu znów padało. A nawet tym późnym wieczorem zaczęło lać jak z cebra. Potężna ulewa zalała tą francuską okolicę. I chociaż sama w sobie nie była przyjemna, krople z impetem trafiały w pożyczone palta i płaszcze to jednak miała pewne pozytywne skutki. A mianowicie zrobiło się jeszcze bardziej ciemno a strugi ulewy działały jak dodatkowa zasłona zamazująca obraz i tłumiąca dźwięki. Mimo to Odette zdecydowała się dalej pełnić rolę ich przewodniczki. Nie chciała zostawić ich tylko z tłumaczeniami jak przejść przez obce dla gości miasto. Tylko stwierdziła, że sama ich zaprowadzi do tych mostów i rzeki.

Jej brat nie uległ jej presji by wspomóc tą trójkę dzielnych ludzi co walczyli z bronią w ręku z najeźdźcą. I wolał zostać z rodziną. Co wypomniał młodszej siostrze, że łatwiej jej szafować własnym zdrowiem i życiem gdy nie ma własnej rodziny, mieszkania i piekarni. Na co siostra fuknęła na ten przytyk i poszła się ubierać. Ale za do Louis odpowiedział na parę pytań jakie do niego mieli.

No i od brata Odette dowiedzieli się, że od 20-ej jest godzina policyjna. Ale Niemcy raczej stoją tam gdzie w dzień czyli przy głównych ulicach przejazdowych przez miasto. Gdzie indziej to raczej się nie zapuszczają. W dzień to jeszcze chodzili po mieście, do sklepu, do kawiarni i paradowali niczym zwycięska armia pusząc się na całego jakby już wygrali wojnę. Jego siostra wzięła to za dobrą monetę bo uznała, że bocznymi uliczkami powinno się dać przejść na południe ku rzece.

Co do tego czy transportów jest dużo czy nie to Louis uznał, że dużo. Ale przyznał, że z tydzień temu gdy Niemcy zajęli miasto i okolicę to był większy. Czołgi, działa i ciężarówki jeździły przez miasto. Ale od paru dni był spokój. Jeździły motocykle, łaziki i ciężarówki. Dział i czołgów nie widział. No a teraz znów był ruch jak tydzień temu. Może Niemcy się wycofują? Odette gorączkowo i z nadzieją chwyciła się tej myśli z iście młodzieńczym zapałem. Na pewno tak było! Nasi im dali łupnia dzisiaj i się wycofują! Może zostawią nas w spokoju?

No a przy rzece tak, miał kolegę czy dwóch. Chwilę dyskutował z siostrą która widocznie ich nie bardzo znała. Ale chyba kojarzyła ulice i adres gdzie mieszkali. Louis jednak nie miał pojęcia jak ci koledzy zareagowaliby na nocną wizytę obcych. Nawet Odette to była dla nich obca chociaż no jakoś chyba mogła się dogadać czyją jest siostrą. No ale czy ci by nie zamknęli im drzwi przed nosem tego Lepge nie był pewny. Był też inny problem. Niemcy traktowali rzekę jako granicę ich władztwa od tej części z francuskim miastem i Francuzami. Za rzekę nie wolno było cywilom przechodzić. Stali na mostach i chodziły patrole wzdłuż rzeki. Czy da się dotrzeć do jakiejś łodzi albo przeprawić przez rzekę to nie miał pojęcia. Trzeba było po prostu tam pójść i sprawdzić. No to wyszli w tą nocną ulewę co zaczęła lać i sprawdzali właśnie.





- Tu jest jeden most. A tam dalej jest drugi. - albo mieli farta albo Odette była taką dobrą przewodniczką bo od opuszczenia mieszkania jej brata nie trafili na żadnego Niemca który by zdradzał, że ich dostrzegł albo chciał zatrzymać. Raz tylko musieli dobre parę minut, może i kwadrans się chować w klatce schodowej kamienicy nim trafiła się przerwa pomiędzy pojazdami na tyle duża by dało się przebiec na drugą stronę. Właśnie czekając na tą przerwę mogli na własne oczy przekonać się o siłach niemców. Cięzarówki sunęły z mozołem. Czasem jakiś łazik, motocykl albo nawet czołg. Co jakiś czas dało się dostrzeć poza czarnymi krzyżami zdradzjące oczywistą przynależność pojazdu także emblematy dywizyjne. Te pojazdy zwykle miały dwa, jasne koła.





Dał się rozpoznać to samo logo jakie nosił łazik przed kościołem. George nawet rozpoznał logo niemieckiej 2-giej dywizji pancernej. Przejeżdzała przez miasto. Aż dali radę przebiec przez ulicę i wśród zacinającej ulewy dotrzeć do południowych rogatek miasta. Tych co już widać było most. Właściwie to nawet oba. Ten drugi musiał być położony z kilkaset metrów dalej. Może kilometr, może pół. A były widoczne bo przewalały się przez nie całe kolumny pojazdów. Widać było stłumione przez zasłony światła wojskowych reflektorów. Rząd pojazdów, głównie ciężarówek przejeżdżał z tamtej strony rzeki na tą. Rzeczywiście wyglądało jakby niemiecka armia wycofywała się na północ od rzeki.

Ale widok na drugim moście nie zostawał złudzeń. Tamtym mostem kolejne oddziały kierowały się na południe. Przypominało to raczej luzowanie jednej jednostki przez inną. Tam ciężarówek było mniej. Za to widać było maszerujących żołnierzy i wozy ciągnięte przez konie. Pewnie jakaś jednostka piechoty. Albo jako całość albo ta akurat jaka przechodziła przez most.

I tu zaczynały się schody. Przy tak zatłoczonych obu mostach wydawało się niemożliwością by przejść na drugą stronę. Ale z rogatek miasta widać było już koryto rzeki. Może nie samą wodę ale jawiła się jako ciemna krecha w poprzek drogi. Ulewa utrudniała dostrzeżenie ich ale i im dostrzeżenie kogoś. Na przykład niemieckich patroli. Pomruk wielu silników i ulewa zagłuszała zwykłe kroki. Ale jakieś patrole musiały być. Czasem widzieli ich sylwetki od strony mostu na tle przejeżdżających reflektorów pojazdów. Ale tylko jak byli od strony mostu. Czy jacyś chodzili wzdłuż rzeki tego z tego miejsca nie było widać.

- Tam przy rzece są łódki. Możemy spróbować. Jak nie tu to kawałek dalej. - Odette wskazała ruchem dłoni przed siebie. I potem trochę poziomym gestem pewnie mając na myśli rzekę co było może z setkę kroków od nich. Może trochę bliżej czy dalej. Mówiła jakby znalezienie łodzi było raczej pewne i jak nie na tym kawałku rzeki to kawałek dalej powinna jakaś być. Jakby mieli się rozdzielać to właśnie gdzieś tutaj. Spróbować przepłynąć rzekę pomiędzy mostami albo po zewnętrznej stronie któregoś z nich. No albo jakoś próbować coś z tymi ciężarówkami. Młoda Francuzka teraz czekała co zdecyduje trójka gości z nieba z jakimi splótł ją los od tego poranka. Na razie musieli przeczekać. To jak bardzo kolumna zmotoryzowana w połączeniu z nocą i ulewą utrudnia usłyszenie i dostrzeżenie kogoś dało się poznać gdy usłyszeli zirytowany głos w ciemnościach.

- Was für ein verdammtes Land! Was für ein verdammtes Wetter!* - zaklął jakiś męski głos po niemiecku. Odette zamarła jak zając złapany w światła reflektoru i cofnęła się bliżej jakiegoś płotu przy jakim stali. Jeden z ostatnich płotów i domów z tej strony miasta. Przynajmniej patrząc z centrum.

- Verdammt! Meine Streichhölzer wurden nass. Hast du Feuer?** - zapytał ten sam tak samo zirytowany głos. Drugi wspomniał, że sierżant zabronił palić na patrolu. Na co ten pierwszy warknął, że sierżanta z nimi nie ma. I by dał ten cholerny ogień. Niby lato a pogoda jak w Polsce. I widocznie ten drugi posłuchał bo w nocnych ciemnościach rozbłysło małe światełko. Może ze dwa, czy trzy tuziny kroków od miejsca gdzie stała czwórka w płaszczach i paltach. Przez moment było widać dłoń chroniącą mały płomyk przed deszczem i twarz jaka się nachyliła by odpalić papierosa. Twarz pod okapem charakterystycznego hełmu niemieckiego żołnierza. Potem to wszystko zgasło zostawiając tylko żarzący się punkcik w ciemnościach. Widocznie żołnierze wznowili spokojny marsz tego patrolu stopniowo zbliżając się do czwórki w cywilnych ubraniach.

- Sie waren in Polen?*** - zapytał po chwili milczenia ten co chyba był młodszy jak nie wiekiem to stażem.



---


*Was für ein verdammtes Land! Was für ein verdammtes Wetter!* - (niem) Co za cholerny kraj! Co za cholerna pogoda!

**Verdammt! Meine Streichhölzer wurden nass. Hast du Feuer?** - (niem) Cholera! Zapałki mi zamokły. Masz ognia?

***Sie waren in Polen? - (niem) Czy byłeś w Polsce?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 14-11-2020, 19:20   #292
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noemie wsłuchiwała się w słowa Niemców. Wpatrywała się w lśniące w ciemnościach maleńkie światełka, żar papierosów. Żałowała, że nie może mieć na sobie francuskiego munduru, był zrobiony z lepszego materiału niż cywilne ubrania, które udało się im zdobyć. Zerknęła na stojącego obok Woodsa.

- Sprawdź brzeg. - Belgijka odczekała chwilę, aż jej towarzysz wypełni polecenie i gdy ten zniknął w ciemnościach skupiła wzrok na Odette - Nie powinnaś dalej iść z nami. To niebezpieczne. Wróć do brata i przenieście się na wieś jak dobrze pójdzie wojna was nie dotknie.

Oderwała wzrok od kobiety i rozejrzała się po okolicy, szukając ciężarówek z towarem. Nawet jeśli Woods znajdzie łódź pewnie byłoby dobrze się rozdzielić na wypadek pojmania. Wzrokiem szukała pojazdów, które wyglądałyby jakby ładowano na nie towar. Kto wie… może udałoby się im przejąć taką ciężarówkę?
 
Aiko jest offline  
Stary 14-11-2020, 20:01   #293
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods nie był zachwycony tym, że z całej czwórki, a w zasadzie trójki, bo młodej Francuzki mógł nie liczyć, to właśnie on ma biegac po brzegu rzeki, szukając czego nie zgubił. Z drugiej strony wiedział, że nadaje się do tego najlepiej z tu obecnych i w sumie to już nawet wolał wykonać to zadanie osobiście niż czekać aż któraś z panien wróci z nowinami. Dlatego kiwnął tylko potwierdzająco głową, po czym szepnął:

- Nie ma sensu żebym się wracał, jeśli coś znajdę. Jest... - spojrzał na zegarek - ...23:05. Jeśli za piętnaście minut nie wrócę, wy dołączcie do mnie. Jeśli mnie złapią, narobię hałasu. Będziecie wiedzieć, że mi się nie udało - ton jego głosu był monotonny, jak gdyby mówił o pogodzie.

Woods odczekał aż niemiecki patrol oddali się wystarczająco. Spojrzał jeszcze na Noemie, przywołując jej wzrok, a następnie delikatnie kiwnął głową w kierunku Odette, dając jej tym samym do zrozumienia, że przewodniczka nie jest już im dłużej potrzebna i należałoby coś z tym zrobić. Następnie, rozejrzawszy się jeszcze w prawo i w lewo, nisko pochylony ruszył w ciemność.

Nie zamierzał specjalnie się kryć, zachowa tylko minimalne środki ostrożności. Liczył że skoro jeden patrol przed chwilą tędy przeszedł to najbliżsi Niemcy znajdują się dopiero na mostach. Najpierw ruszy wzdłuż brzegu w przeciwną stronę niż niemiecki patrol, a w razie niepowodzenia wróci do punktu wyjścia i sprawdzi drugi kierunek.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 15-11-2020, 09:27   #294
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Wieczorny zmrok i deszcz skutecznie ukryły konsternację Birgit. A była bardziej skonsternowana poleceniami porucznik niż obecnością niemieckiego patrolu. Tego drugiego mogli się przecież spodziewać, tyle było mówione, że żołnierze pewnie chodzą przy rzece. Ciągłe zmiany rozkazów przyprawiały ją jednak o myśli tyleż ponure, co pogoda, na którą klęli Niemcy i tak nieprawomyślne, jak sama zakazana przeprawa.
Nie zaprotestowała, ale kryjąc się przed patrolem instynktownie stanęła ramię w ramię z Odette.

- Oficerowie tak mają, koncentrują się na zadaniu i nie widzą, że niebezpiecznie jest wszędzie, - szeptała do niej tak cicho, że ulewa niemal od razu gasiła zdania jak zapałkę - ale mają trochę racji. Jak wepchniemy się na rzekę lub most, nie będzie co się już spodziewać żadnej taryfy ulgowej. Twoja rodzina potrzebuje teraz kogoś zaradnego. Potrzebują ciebie. Jak tylko się uda przejść do naszych, przedstawię w raporcie, że byłabyś cennym uzupełnieniem w żandarmerii - pocieszyła ściskając dziewczynę za ramię. W tym młodzieńczym idealizmie Francuzka przypominała jej trochę Kurta. Zabolało. - A jak będzie trzeba, to w całej stercie raportów, bo papiery po wypadku i tak nas nie ominą. Na froncie nas nie chcą, nawet starego - mrużąc oczy spojrzała śladem właśnie oddalającego się agenta. - ale i tak jest sporo roboty.

Skrywając napięcie i ukłucie lęku, że temperament Odette znów da o sobie znać, Birgit tkwiła przyczajona dłużej. Jeśli dziewczyna odejdzie spokojnie, a łodzi nie znajdą, zamierzała zameldować, że przyjrzy się konstrukcji mostów, bo gdyby nie rozjeżdżoną przez ciężarówki drogą, to może udałoby się przeczołgać po przęsłach? Tak samo ciężko, jak płynąć, lecz nie w zimnej i brudnej wodzie. Cóż, to był plan na kilkanaście minut w przód. Kwadrans, jeśli wierzyć, że Funes nie wpakuje się w kłopoty. Spojrzała na zegarek i kuląc się pod płaszczem przed deszczem, postanowiła ten kwadrans przeczekać nie wychylając się, po prostu. Kłopoty językowe przypomniały jej tylko jeszcze jedno dawne, krótkie spotkanie z rosyjskim studentem. Nie znała języka, nie zapamiętała słowiańskiego imienia, bo kilka wydawało jej się za bardzo podobnych, ale tłumaczone ze śmiechem przysłowie zapamiętała. Miała nawet zapisane gdzieś w notesie, który na Alsterze ukradł jej Theiss.

тише едешь, дальше будешь - pomyślała - Byle za Sommę. Byle za tą przeklętą rzekę.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 15-11-2020, 13:05   #295
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 77 - 1940.V.28; wt; noc; okolice Abbeville

Czas: 1940.V.28; wt; noc; godz. 01:10
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; pd. od Sommy; droga
Warunki: noc, ciemno, odgłos wojska, ziąb, mżawka, łag.wiatr



Birgit (kpr. Mae Gordon); Noemie (por. Annabelle Fournier) i George (srg. Andree de Funes)



Niby lato było za pasem. A jak tak lało to było to ten nadmiar wilgoci zdawał się wciskać pod kurtki i płaszcze. Zwłaszcza jak człowiek musiał zalegać, czołgać się przez mokre trawy, krzaki czy zwyczajne błoto. To te zimno dawało się we znaki. Ale w porównaniu do uzbrojonych wrogich żołnierzy jacy też gdzieś tu kręcili się w ciemnościach pilnując by właśnie takie niepowołane osoby nie kręciły się bezpańsko po bezpośrednim zapleczu ich wojsk.

W nocy bez światła było ciemno. A w tą ulewę robiło się jeszcze ciemniej. Ale to nie tylko ukrywało w ciemnościach niemieckie patrole ale także i trójkę agentów w cywilnych ubraniach.

Pierwszy w drogę ruszył George. Jak tylko cofnęli się nieco w podwórka i ulice aby uniknąć tego niemieckiego patrolu na jaki prawie wpadli. Gdyby niemieccy żołnierze w pełny przestrzegali dyscypliny patrolu, nie odzywali się i nie palili papierosów to może to oni by dostrzegli grupkę w cywilnych ubraniach wcześniej niż oni ich. Najstarszy wiekiem agent ruszył przed siebie jak tylko wydawało się, że minęło “odpowiednio” dużo czasu odkąd niemiecki patrol wypalił po papierosie w bramie w jakiej przed chwilą chowali się alianccy agenci i ich francuska przewodniczka. A potem Niemcy poszli dokończyć patrol więc cała czwórka wróciła do tej bramy. Dawała całkiem niezłe schronienie przed tą ulewą.

Właśnie w tej bramie pożegnali się z Odette. Młodej Francuzce i ochotnicze z lokalnej obrony cywilnej wcale nie było łatwo się rozstać i pożegnać. George’owi podała na pożegnanie swoją szczupłą dłoń. Chyba chciała z najstarszym z tej trójki gości z nieba i jednym mężczyzną pożegnać się po męsku. Profesjonalnie.

- Powodzenia panie sierżancie. Jest pan bardzo dzielny. - powiedziała do niego ciepło pomimo padającej zimnej ulewy. Więc jak George okryty płaszczem wyszedł z bramy na tą ulewę by kierować się w stronę rzeki Odette jeszcze spędziła ten umówiony kwadrans i parę chwil dłużej z dwoma agentkami. No ale nie było z ciemności słyszeć żadnej strzelaniny, krzyków, nie błyskały latarki ani reflektorów. Dalej widać było ciemność i słychać było ulewę tuczącą o bruk, ściany i szturmującą kratki ściekowe jakie miały kłopot z takim nadmiarem wody. Ale nic co by świadczyło, że George został wykryty. Z tego co mówiła Odette stąd do rzeki było kawałek. Może 100, może 200 kroków. Nie więcej. Tylko po ciemku to równie dobrze mogło być i w Australii bo nic nie było widać. Musieli jej uwierzyć na słowo. Ale jeśli tak było to kwadrans wydawał się aż nadto na pokonanie takiego kawałka.

Potem przyszła kolej na obie agentki. I pożegnanie z Odette. Młoda Francuzka z panią oficer dowodzącą całą trójką próbowała się pożegnać jak należy. Też podała jej dłoń jak Goerge’owi ale nie wytrzymała i tak po babsku objęła ją mocno na pożegnanie.

- Strasznie bym chciała być taka jak ty. Mieć mundur i robić takie dzielne rzeczy. Nawet dowodzić mężczyznami! - zaśmiała się cicho wskazując gdzieś w stronę ulicy gdzie ponad kwadrans temu noc i ulewa pochłonęły ich kolegę. Kobieta - oficer, do tego dowodząca mężczyznami chyb bardzo imponowała młodej sanitariuszce z obrony cywilnej. Jakby w jej oczach była ucieleśnieniem ideałów feministek.

O ile Odette przy pożegnaniu z dwójką starszych stażem i stopniem agentów jeszcze jakoś się trzymała to przy Szkotce rozkleiła się zupełnie. Rano jeszcze nie wiedziały o swoim istnieniu a teraz panna Lepage żegnała się z Mae jak z najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa. Nawet jej nie próbowała podawać ręki jak poprzedniej dwójce tylko od razu ją objęła. I dłuższą chwilę nic nie mówiła tylko tak ją mocno ściskała chyba starając się z całych sił by się nie rozpłakać.

- No tak, ja rozumiem. Musicie iść dalej. Zrobić swoje i pogonić tych Fryców do samego Berlina. - trochę nie było wiadomo czy próbuje przekonać ją czy siebie. Poklepała w końcu Birgit po plecach i puściła ją wreszcie. Ale dało się wyczuć, że trudno jej było się rozstać.

- Masz jakiś adres? Przez PCK chyba można jakoś wysłać list. Nawet przez Kanał. - zapytała jakby obie były gimnazjalistkami i rozstawały się po wspólnych koloniach. Listy PCK, nawet z obozów jenieckich miewały nawet po parę miesięcy opóźnienia. Ale faktycznie wydawały się wciąż względnie pewną wymianą wiadomości nawet poprzez linię frontu. Ale jak stojąca obok Noemie wiedziała, roztropniejsze dla agentów była próba kontaktu zza Kanału tutaj niż w przeciwną stronę. Przynajmniej ten pierwszy raz by ustalić detale do następnego kontaktu. Zwłaszcza jakby Niemcy na tym terenie albo i całej Francji zostali jednak na dłużej.

Gdy już obie agentki prawie miały odchodzić Oddette jeszcze złapała za rękę Birgitt i ta poczuła jak ta wciska jej w dłoń niewielki przedmiot. - To na szczęście. Nic innego nie mam. Nie pomyślałam jak wychodziłam z domu. - powiedziała przepraszająco nim puściła dłoń najmłodszej agentki. Obiecała jeszcze, że poczeka na nich w tej bramie. Jakby im się nie udało i musieli wrócić. A jakby coś się stało zawsze mogą wrócić do domu Louisa albo jej rodziców. No i wreszcie się rozstały. Obie agentki wyszły na tą ulewę tak samo jak jakiś czas temu ich najstarszy i najmarudniejszy kolega.

Z początku szło się dość dobrze. Póki szły chodnikiem albo asfaltem. Ale dość szybko ten się skończył i zagłębiły się w jakąś łąkę czy co. W każdym razie pod butami czuć było trawę. A w tej chwili to wręcz trzęsawisko wciągające buty. Szły właściwie po omacku. Jedynymi punktami nawigacyjnymi były światła pojazdów na moście po lewej. Te jechały z przeciwległego brzegu więc świeciły w ich stronę. Ale zbyt daleko aby ich reflektory mogły oświetlić te dwie sylwetki kroczące po omacku przez tą podtopione ulewą łąkę.

Wreszcie pojawiła się woda. Nawet po ciemku było znać, że doszły do rzeki. Ale samej rzeki. Bez łódki i bez Woodsa. No i pytanie. W lewo czy w prawo? Ale po paru minutach błądzenia natknęły się na jakiś kształt zacumowany przy rzece. I gdy podeszli bliżej okazało się, że to łódka. A w środku był już George. Stary agent przeszedł przez to samo błoto i nocne rozterki co jego młodsze koleżanki. A ten czas oczekiwania w samotności i ciemności dłużył się niemiłosiernie. Ten kwadrans co sam wyznaczył. No a potem jeszcze trochę nim Belgijka i Niemka pokonają tą samą trasę co on. Ale w końcu się doczekał. Wreszcie byli w komplecie a nawet znaleźli łódkę.

Przeprawa na drugi brzeg okazała się zaskakująco prosta. Łódka w parę chwil pokonała wodę i znaleźli się na drugim brzegu Sommy. Chociaż z tego co mówiła Odette wynikało, że to tylko taka większa wyspa pomiędzy rzeką a kanałem. Kanał miał być ledwo 100, może 200 kroków dalej. I faktycznie był. Jak już się przeszło pomiędzy jakimiś gospodarstwami, krzakami, polami i człowiek zmarzł i ubłocił się dokumentnie. Ale w końcu stanęli przed tym kanałem. Po drugiej stronie było widać jakieś równoległe linie zwiastujące jakieś budynki. Ale pogrążone w ciemności i deszczu. Ulewa coś zaczęła jakby słabnąć. Drugi brzeg był widoczny może ze dwa tuziny kroków dalej. Jakby ktoś umiał chodzić po wodzie. Ale tu też im szczęście sprzyjało i znaleźli kolejną łódź. Gorzej, że w przeciwieństwie do rzeki brzegi kanału były bardziej zadbane czyli pod względem osłony i kryjówek to prawie gołe. Ale jak nie chcieli się zatrzymać na tej wyspie a znalazła się łódź to musieli sforsować ten kanał.

Znów parę chwil i byli na drugim brzegu. Więcej strachu jak rzeczywistej robot gdy już człowiek okazał zdecydowanie. Zaraz za kanałem biegła droga wzdłuż niego. I gdzieś tutaj kończyły się informacje od Odette co jest dalej. Po drugiej stronie drogi były jakieś budynki. Ogrodzone. Po prawej stronie widać było sznur pojazdów przejeżdżających przez most. Z pół kilometra dalej. Słuchać było głuchy i nieco przytłumiony odgłos wielu silników. To ci co stąd odjeżdżali ku Abbeville. Podobnie było z drugim mostem po lewej. Ten był mniej oświetlony bo i pojazdów było tam mniej. Ci przechodzili przez most kierując się ku linii frontu która gdzieś tam musiała być przed nimi.

Deszcz przeszedł w mżawkę. Było już po północy. Zdołali przejść przez jakiś pas budynków przy kanale, wyjść na ich tyły i dotarli do jakichś torów kolejowych które były w poprzek ich marszruty. Wiodły mniej więcej po osi północ - południe. Już się zbliżała 1-a w nocy. Ale pojawiły się pewne podejrzane okoliczności. Wydawało się, że ta magistrala kolejowa no to dość szeroki pas niczego. Za nią była jakaś ciemna ściana. Chyba las czy coś podobnego. No ale gdzieś stamtąd dochodziły dość metaliczne, stukające odgłosy. Nawet silników jakby coś tam jeździło. Raz czy dwa nawet coś tam błysnęło światłami jakby przejechał tam jakiś pojazd i zamiótł okolice reflektorami. Brzmiało to jak rozbijanie obozu. Albo kopanie umocnień. Ale nie dało się rozpoznać ani czyje to, ani co to, ani jak wielkie czy na pluton, kompanie czy regiment wojska. Była gdzieś połowa nocy. Do szarówki świtu było jeszcze jakieś 3 - 4 godziny. I może z godzina zanim zrobi się całkiem widno. Z drugiej strony byli w środku nocy w kompletnie obcym terenie tuż za linią frontu gdzie cały dzień toczyły się walki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 20-11-2020, 21:17   #296
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Coś tam jest - Woods powiadomił dziewczyny, choć zdawał sobie sprawę z tego, że musiały to same zauważyć. - Mała szansa, że to nasi. Ot tak przemknęliśmy przez linię frontu, nawet o tym nie wiedząc? Spróbujmy wykorzystać panującą ciemność i ominąć to obozowisko. Przed świtem musimy znaleźć jakąś dobrą kryjówkę.

Mężczyzna ruszył na szpicy. Przeszli przez torowisko, a następnie zaczęli zbliżać się do lasu. Woods starał się zmienić kierunek marszruty i odbić nieco w lewo, tak by nie pchać się w sam środek niemieckiego obozowiska, a raczej spróbować je obejść bokiem. Odpiął też zegarek na rękę i schował do kieszeni, tak by przypadkowe światło z latarki się od niego nie odbiło, zdradzając ich pozycję. Dziewczynom poradził zrobić to samo z wszelkimi przedmiotami mogącymi odbijać światło.

Im bliżej lasu się znajdowali tym stąpał wolniej i ostrożnie. W końcu musiał położyć się na ziemi i zacząć się czołgać. Byle dotrzeć do krzaków, do jakiejś roślinności, w której można się skryć. A potem dalej, na zachód.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 21-11-2020, 10:05   #297
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noemie przytaknęła ruchem głowy by po chwili zdać sobie sprawę, że mogło to pozostać niezauważone.

- Zgadzam się… nie ma co ryzykować. Postarajmy się dotrzeć jak najdalej. - Belgijka puściła Brygit przed sobą. - Będę ubezpieczać tyły. - Powiedziała cicho i dopiero gdy Niemka podążyła za Woodsem, sama do nich dołączyła.

Pożegnanie z Odette nieco ją męczyło. To była dobra dziewczyna i Noemie miała szczerą nadzieję, że nie wpakuje się w kłopoty. Choć z drugiej strony cieszył ją jej zapał i chęć do walki. Czuła, że teraz jak nigdy tacy ludzie będą potrzebni.

Gdy zbliżali się do lasu i ona zeszła do parteru i zaczęła się czołgać licząc na to, że krzaki ich ukryją. Cały czas nasłuchiwała czy może nie dobiegną do niej jakieś głosy. Kto wie… może to jednak byli Francuzi. Może rozbijali tu obóz by o świcie zaatakować Niemców?
 
Aiko jest offline  
Stary 22-11-2020, 03:38   #298
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
"Na szczęście" powiedziała Odette. I to niewielkie, mieszczące się w dłoni "na szczęście" Birgit ściskała mocno, aż znaleźli łódź. A potem tylko kilkadziesiąt dłużących się sekund przeprawy. Rzeczywiście - szczęśliwie pokonali Sommę. Ciemność i deszcz przeszkadzały patrolom i po raz pierwszy można było błogosławić nawet chłód późnowiosennej nocy.

Inżynier dostosowała się do poleceń Woodsa.
- Tak jest - mruknęła cicho, ale dość wyraźnie, by agenci mogli wyczuć służbowy ton, jakże inny od pożegnania z młodą Lapage. - Słyszę.

Zdjęła tylko zegarek, bo żadnej biżuterii nie posiadała przy sobie i chowając go wykorzystała okazję, żeby ukradkiem zerknąć na podarek od Francuzki, zanim trzeba będzie pokonać torowisko. Przełożyła jeszcze pistolet do wygodniejszej kieszeni.
Ruszyła bez większego zwlekania, zresztą i tak ją pilnowali biorąc pod skrzydła w środek, i nie łudziła się, że czynią tak samej dobroci serca i obawy o nowicjusza. Za to odgłosy zagajnika mogły wróżyć i dobrze i źle. Źle, jeśli oznaczają więcej patroli lub zasieki. Dobrze, bo hałasy pojazdów na pewno w większości zagłuszają kroki trzech ostrożnych pieszych.

Czołgając się śladem agenta, próbowała sobie przypomnieć mapę, jaką nawigator pokazywał im po kraksie. Umiejscowienie mostów i napotkanej magistrali kolejowej, dalszy kierunek torów oraz to, co mogło być za nimi, a teraz majaczyć dalej nieprzeniknioną czernią. Las? Szpaler drzew? Zagajnik? Ukształtowanie terenu... Gdy piloci poszli własną drogą, była zdana już tylko na zapamiętane strzępki, jakie wtedy przedarły się przez szok i ból.
Oby okazały się teraz cokolwiek warte.

 
Vadeanaine jest offline  
Stary 22-11-2020, 15:24   #299
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 78 - 1940.V.28; wt; późna noc; okolice Abbeville

Czas: 1940.V.28; wt; późna noc; godz. 03:00
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; pd. od Sommy; droga
Warunki: noc, ciemno, odgłos wojska, ziąb, mżawka, łag.wiatr


Noemie (por. Annabelle Fournier) i George (srg. Andree de Funes)



Ale się wpakowali. W sam środek gniazda szerszeni. Z początku szło im nieźle. Przebrnęli przez torowisko nie alarmując nikogo. Potem zagłębili się w te mroczne krzaki o jakie bębniła monotnnie padająca mżawka. Rzeczywiście ktoś tu się rozbijał. Niemcy. Niemieckie wojsko. Widać było w snopach reflektorów pojazdów jak trwały prace inżynieryjne przy budowie umocnień pomimo tej mżawki i nocy. Niemieccy żołnierze budowali ziemianki, okopy i jakieś dziury w rozmokniętej ziemi. I nawet jak był to niemy film do oglądania to mowa ciała dość była czytelna, że grzebanie w nocy w mokrej ziemi gdy na hełmy pada im ta cholerna mżawka wcale nie jest ich ulubionym zajęciem. No ale rozkaz to rozkaz więc kopali.

Trójce agentów udało się jakoś obejść to obozowisko. Gdzieś przez te drzewa, noc i mżawkę przebijał się już nieco stłumiony ale pomruk silników. Czasem coś przejeżdżało bliżej. Jakiś samochód albo motocykl. Czasem tylko to słyszeli a czasem widzieli nawet sunące przez noc reflektory. Dotarli do jakiejś polnej drogi. Wyczekali na moment gdy nic nie jechało ani nikogo nie było widać by ją przeskoczyć na drugą stronę. A potem dalej. Ale wydawało się, że im dalej tym gorzej. Znaczy więcej Niemców. Więcej patroli, obozowisk, budowy umocnień. To chyba nie był jakiś przypadkowy zaginiony patrol czy kompania szukająca schronienia w lesie. Tylko coś znacznie większego. Szkoda było już liczyć ile wojskowych sylwetek, obozowisk i pojazdów minęli po drodze. Na szczęście dla agentów obozy dzięki stukaniu młotków i rąbaniu drew z daleka zdradzały swoje pozycje. Często też było widać światła latarek albo i pojazdów jakie tam stały. Same pojazdy póki jechały zawczasu obwieszczały swoje przybycie więc jak pechowo ktoś by nie spojrzał we właściwą stronę we właściwym momencie to raczej miał mizerne szanse dojrzeć postać leżącą w trawie czy za drzewami. Gorzej było z pieszymi patrolami i już gotowymi stanowiskami. Te mogły się pojawić w tych pełnych mżawki ciemnościach na każdym kroku.

Niemcy byli dość nerwowi. Może przez tą bitwę co się toczyła w dzień a może tą dyslokację jaką właśnie przeprowadzali. Kilka razy słychać było ciche pyknięcie, syk a potem trzask racy jaka zalewała okolicę jasnym światłem. A potem przez parę minut opadała na ziemię. Nie byli pewny czy to ktoś ich zauważył i chciał się upewnić strzelając tą racę czy to ktoś jeszcze się tu kręcił. Albo tym Niemcom się tak wydawało. W każdym razie wówczas czekały ich nerwowe chwile gdy zalegali w bezruchu i czekali jak się sprawa potoczy. Jak dotąd szczęście im sprzyjało. Ani razu nikt nie krzyczał w ich stronę czy co gorsza nie puścił kuli. Ale gdzieś puścił. Słyszeli jak po nocy gdzieś odezwał się karabin maszynowy. Jedna dłuższa seria i kilka krótszych. Ale gdzieś dalej bo już były wytłumione. Niemniej świadczyło, że w okolicy nie tylko ich trójka jest zdenerwowana.

George był świadom, że raczej nie mijają właśnie pierwszej linii. Te okopy i resztę wyglądało na drugą. Czy kolejną. Ale nie pierwszą. No i zbyt luźno tutaj było jak na pierwszą linię. Ale też to nie takie zaplecze by montować stanowiska artylerii. Te pewnie były gdzieś za Abbeville tam gdzie je widzieli w drodze do miasta. Jak by mieli przekroczyć pierwszą linię co pewnie by była najgęściej obsadzona to jeszcze nie wiedzieli. Na razie mieli inne zmartwienia. Birgit się nie pokazywała.

Zapewne w linii prostej nie odeszli zbyt daleko od rzeki. Co w nocnym marszu po obcym terenie nasyconym wrogim wojskiem nie było dziwne. Co chwila musieli się kryć, nasłuchiwać, sprawdzać albo czekać aż ktoś przejdzie czy przejedzie. Albo robić obejścia zauważonych posterunków i pozycji. Często się rozdzielali. Ktoś szedł pierwszy i jak było w porządku to kolejna dwójka albo i nawet pojedynczo. Wtedy trzeba było czekać aż się zbierze cała trójka. A po ciemku nie było widać schowanej sylwetki z paru kroków w tych krzakach. Stojącej z kilkunastu, może trochę więcej. A nie można było do siebie krzyczeć by się zawołać. To zawsze takie podzielenie się było ryzykowne i nerwowe. Ale jakoś się udawało. Aż do teraz. Był już George, była Noemie a nie było Birgit. A czekali już chyba trochę dłużej niż zwykle. Co robić?

W międzyczasie mżawka przestała padać. Co normalnie mogło cieszyć ale niekoniecznie skradających się agentów. Mżawka może nie była zbyt przyjemna ale jednak sprzyjała ukrywaniu się a nie wykrywaniu. Co gorsza chmury się rozwiewały pokazując jasne, nocne niebo. I to niebo zwiastowało kolejne kłopoty. Bo na wschodzie już pojawił się granat zamiast nocnej czerni. Było w okolicach 3 nad ranem więc na ziemi jeszcze było ciemno jak w nocy ale pojawiały się już subtelne wskazówki nadchodzącego dnia. A Birgit nie było. Co robić? Czekać na nią? Wrócić? Iść dalej? Teren rzedniał w te drzewa. Widać było jakieś pola. Pomiędzy nimi były jakieś zagajniki podobne do tego przy jakim rozbił się zestrzelony wellington ale to nie był pełnowymiarowy las. Ani nawet taka większe coś jak właśnie wychodzili z tego czegoś. W dzień będzie łatwiej Niemcom wypatrzeć kręcące się po polu podejrzane sylwetki. W nocy jeszcze była szansa się przemknąć.

Jakby było tego mało doszły ich rozmowy po niemiecku. Zwłaszcza charakterystyczne “Jawohl Herr Leutnant!”. Potem jakiś stłumiony odgłos rozmów i kopania. Widocznie znów ktoś z niemieckich żołnierzy się okopywał. Chociaż musiało być ich mało więc jakiś patrol a nie cała armia. I nie tak daleko. Tam skąd przyszła dwójka agentów. I skąd powinna też przyjść Birgit. Może to oni ją zatrzymali? Jak nie zdążyła ich minąć to mogli ją zablokować. Chyba, że zdążyła to powinna w końcu się pokazać tutaj.



Birgit (kpr. Mae Gordon)



No i klops. Zgubiła się. Wydawało się jej, że dopiero co widziała poruszającą się przed nią sylwetkę i poszła tak samo. Zaczekała chwilę ale nikt na nią nie czekał. No czasem tak się zdarzało i wcześniej więc pewnie za wcześnie się zatrzymała. Przeszła jeszcze kawałek ale spomiędzy drzew nikt do niej nie syknął, nie zawołał, nie pokazała się blada plama twarzy i mniejsza na dłoń kierującą we właściwą stronę. No i dotarło do niej, że chyba się zgubiła. Nie miała pojęcia gdzie jest pozostała dwójka.

Dla uspokojenia pomacała w kieszeni brytyjski rewolwer. A w drugiej drobny, obły przedmiot jaki prawie w ostatniej chwili wcisnęła jej w dłoń Odette. Na szczęście. Tak powiedziała. To chyba była szminka. Tak na 100% po ciemku nie była pewna ale tak jej się wydawało. Dość krótki, obły przedmiot. Lekki. Połowa dawała się zdjąć jak skuwka pióra. A jak się pokręciło to wysuwało się coś co na skórze zostawiało ślad. Prawie na pewno szminka. Chociaż pewność by miała w jakimś świetle albo za dnia.

Z tym ostatnim wiele nie musiała czekać. Przestało padać i rozpogodziło się. Widziała zbliżające się oznaki świtu chociaż tutaj, na ziemi, było nadal ciemno jak w nocy. Letnie noce było dość krótkie. Co akurat jej teraz nie bardzo sprzyjało. Próbowała przypomnieć sobie mapę jaką Tom im pokazywał w kuchni Lepagów. Pamiętała, że były tam tory. Przechodziły po osi północ - południe. Na północ od Abbeville wiodły do nadmorskich miast. A na południe do centrum Francji. W samym mieście albo tuż przed ta linia na północ rozwidlała się. Najpierw wiodła prawie równolegle lewą stroną kanału Sommy a potem nagle odbijała na zachód. Też ku nabrzeżu Kanału no ale tym południowym skrajem do Le Treport i dalej. A na południe do Amiens co było pierwszym większym miastem. Ale nad Sommą a ta rzeka była w tej chwili rzeką frontową.

Z rozmyślań i wspomnień i oczekiwań wyrwał ją nowy dźwięk. Odgłos butów. Ktoś się zbliżał. I to wcale się nie skradał. Parę osób. Szli drogą, po ciemku. Już widziała ciemne sylwetki. Potem blade owale twarzy. Kilka osób. Cztery, może pięć. Jeszcze trochę i ją minęli nie zwracając uwagi na nią. Chociaż widziała jak się rozglądali po okolicy. Pechowo jednak zatrzymali się niedaleko i jeden coś zaczął przyświecać sobie latarką. Pewnie mapę. Coś sprawdzał na zegarku albo kompasie i porównywał coś z tą mapą i tą ciemnicą dookoła. Coś rozkazał bo usłyszała tylko “Jawohl Herr Leutnant!”. I dwie sylwetki zostały a dwie poszły z porucznikiem dalej. Ci co poszli nie stanowili chyba większego problemu. Gorzej, że ci dwaj co zostali zaczęli coś rozkładać. Chyba karabin maszynowy. Wyglądało jakby zamierzali rozgościć się tu na dobre. Byli tak blisko, że słyszała jak rozmawiali ze sobą gdy pewnie upewnili się, że porucznik i reszta ich już nie słyszy.

- Też mi dzielna Panzerwaffe*! Chłopcy Guderiana! Też mi coś! Coś się zaczyna dziać to wzywają nas! Piechotę! Daleko by bez nas nie zajechali w tych swoich wypucowanych czołgach. - jeden z żołnierzy marudził podczas rozkładania stanowiska karabinu. Nieco ulgi dodawało, że rozkładali go skierowanego gdzieś tam na drugą stronę drogi a nie tu gdzie chowała się Birgit.

- Gadałem z jednym kierowcą od nich. Mówił, że Żabojady i Tommi nieźle wczoraj dokazywali. Podobno mają czołgi. Cholera jak mają czołgi to co my im zrobimy naszym karabinem? - drugi pracował łopatą robiąc w rozmokniętej ziemi miejsce na to stanowisko ich broni i ich obu. Słychać było jak łopata uderza w ziemię a potem ją wyrzuca kawałek dalej.

- Nasza artyleria załatwi ich czołgi. Zresztą tu jesteśmy daleko. Na pewno nie przebiją się aż tak daleko. - ten drugi co majstrował przy ckm-ie starał się chyba znaleźć coś pozytywniejszego.

- Tak? Słyszałeś co mówił porucznik? Mamy pilnować tej drogi. Bo ona tam dalej skręca i leci do tej wiochy. Happy, Huppy czy jakoś tak. A podobno dziś tam się prawie przebili. To co? Jak jutro też spróbują? Cholera! Dzisiaj. Zaraz będzie rano. Podobno wczoraj zaczęli z samego rana. Naprawdę wolałbym mieć parę naszych czołgów jak tu się zjawią ich czołgi. Co my im zrobimy naszym karabinem? - jego kolega zdradzał ponure nastawienie jeśli by doszło do starcia z alianckimi czołgami. Nazwa nic nie mówiła Birgit. Jeśli taka była na mapie lotników RAF to jakoś jej umknęła. A może w ogóle jej nie było jak to jakaś zwykła wioska? W końcu to była mapa całego kawałka północno - zachodniej Francji i okolic a nie samego Abbeville. Widziała jak żołnierz machnął ręką w jej lewo. Tam miała wieść ta droga do tej francuskiej wioski o jakiej mówił. Tam też poszedł porucznik i dwóch ich kolegów. Niestety nie mówili jak daleko jest ta wioska. I jak się okopywali to pewnie nie zamierzali się stąd ruszać.


---


*Panzerwaffe - (niem) ogólnie broń pancerna, cały zmechanizowany rodzaj wojsk z czołgami w roli głównej.

---


Mecha 78

Noemie PER 9+1=10-1-3=6 rzut: 7 = -1 > remis
George PER 8-1=7-2-3=2 rzut: 2 = 0 > remis
Birgit PER 8-1=7-2-3=2 rzut: 8 = -6 > du.por


pamiętanie mapy; Birgit; Pamięć; 7+1=8-2=6 rzut: Kostnica 6 = 0 remis = pamięta jak biegła linia kolejowa
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-11-2020, 20:43   #300
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
dialog pisany wspólnie z Aiko

Woods spoglądał niecierpliwie w powoli ustępującą ciemność. Palce jego prawej ręki rytmicznie uderzały o jego udo. To jedyna oznaka niepokoju, jaką bezwiednie pozwolił sobie okazywać. W środku jego ciała działo się jednak o wiele więcej. Czuł potężne ssanie w żołądku. Tak bardzo chciałby teraz zapalić…

- Gdzie ona jest? - wyszeptał chyba bardziej do siebie niż do kucającej obok niego Noemie.

Belgijka westchnęła ciężko spoglądając na drogę, którą przyszli.

- Musiała się zgubić - powiedziała szeptem, zerkając na chwilę w kierunku Woodsa.

- Albo uciekła - dodał, jak zwykle pełen podejrzeń, mężczyzna. - Cholera jasna - zaklął pod nosem. - Jeśli ją złapią, to… - nie dokończył. Było oczywistym co to oznacza dla ich misji.

- Nikt jej raczej nie przeszkolił by wytrwała podczas przesłuchania - Noemie przytaknęła ruchem głowy. - Powinniśmy ją znaleźć.

- Powinniśmy, ale… - Woods zastanowił się. - Jeśli już ją mają, albo planuje sama oddać się w ich ręce, to nie możemy tracić czasu. Sytuacja mocno się skomplikuje jeśli Niemcy dowiedzą się czego szukamy. Na pewno mają swoich agentów po tamtej stronie frontu. Nie możemy więc opóźniać marszu.

- Widzę, że masz już gotową propozycję rozwiązania tej sytuacji - Noemie spoglądała w ciemność licząc na to, że dojrzy w niej Niemkę.

Woods uśmiechnął się nieznacznie.

- Uznasz, że brnę ciągle do tego samego, ale powinniśmy się rozdzielić - powiedział. - Ja się cofnę i spróbuję ją znaleźć - “Lub upewnię się, że niczego nie powie” pomyślał. - Ty, jako młodsza, będziesz szybciej podróżować w pojedynkę. Ktoś musi wykonać nasze zadanie.

- Ruszaj - Noemie nie kłóciła się. W tej chwili nie miało sensu. Musieli działać i to szybko.

Woods ruszył więc powoli z powrotem. Wymacał pistolet ukryty pod marynarką, był na miejscu. Czy uda mu się znaleźć Niemkę zanim zrobią to jej rodacy, a może będzie musiał użyć broni i zlikwidować niebezpieczeństwo?
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172