Berni krytycznie przyglądał się sobie w lustrze. Metamorfoza rzeczywiście się udała. Przeczesał czarne włosy. - Wypisz, wymaluj cały inny ja. Wyglądam teraz jak rodowity Tileańczyk, z samego Remas - uznał po chwili. - Dziękuję, Panowie. Kastor Lieberung odszedł w niepamięć.
Pokłonił się swemu odbiciu. Odbicie się odkłoniło. - Bernaldo Giuseppi, do usług, ha! - zaśmiał się, chwytając za kozią bródkę.
Zerknął na Lothara, skinął mu głową i odparł.
- Dobrze. Wyjdę wcześniej, na piechotę. Główną bramą. Nie będę zwracał na siebie uwagi i wypatrywać będę ogona. Złapcie mnie po drodze. Schowam się gdzieś w krzakach czy w stogu siana i będę wypatrywał jak nadjedziecie z kuszą pod ręką. Licho nie śpi... szczególnie na trakcie. Pomodlę się za Wasze bezpieczne przybycie. Bywajcie kompanioni, czy jak to się po tileańsku mówi! |