Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2020, 18:22   #231
Joer
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
23 Maius 816.M41, mostek Błysku

Chociaż mostek okrętu nie był naturalnym środowiskiem seneszala, Barca lubił przychodzić w to miejsce jako obserwator. Serce Błysku wypełniała atmosfera profesjonalizmu ucieleśniana przez doskonale wytrenowaną kadrę oficerską, będąca balsamem kojącym skołatane nerwy dygnitarza. Zwięzłe komunikaty radiowe, pomruk i popiskiwanie aparatury, chrapliwe monosylaby wypowiadane przez serwitorów, poświata hologramów. Wszystko bez mała, co działo się w tym miejscu miało swoje przełożenie na całą resztę okrętowego mikroświata.

- Jakiś progres w identyfikacji? - spytał Christo zatrzymując się przy konsolecie Nadsternika.

- Żadnego śladu Dumy Sameteru ani stacji orbitalnej - odpowiedział Tytus - Zaczynam rozważać opcję jej upadku w atmosferę Grace, chociaż wciąż dzieli nas zbyt duża odległość od planety, aby móc to potwierdzić. Jakieś wyniki analizy tych radiowych próśb o pomoc?

- Sprawiają wrażenie autentycznych, aczkolwiek to rzeczywiście zapętlone emisje kilkunastu różnych wersji. Moi ludzie nie potrafią określić ich datowania, więc być może transpondery nadają je nawet od dziesięciu lat, a sami nadawcy już dawno nie żyją.

- Nawet jeśli, same transpondery wciąż muszą mieć aktywne zasilanie - zauważył Nadsternik przekręcając swój obrotowy fotel i przenosząc spojrzenie na seneszala - Jednak dobrze, że pana widzę. Czy mogę prosić na słowo?

Tytus powstał z fotela i zapraszającym gestem wskazał na drzwi prowadzące na salę narad przy mostku.

Seneszal podążył za Garlikiem z pozornie obojętną miną, chłodnym okiem wodząc po skupionej na instrumentach obsadzie mostka.

Nadsternik zamknął drzwi za rozmówcą i wskazując na jeden z foteli sam usiadł na drugim naprzeciwko. Jego postawa była dosyć rozluźniona.

- Chciałbym podkreślić, że to o czym chcę rozmawiać jest dosyć delikatne, nawet ja zdaje sobie z tego sprawę. Są to rzeczy, których nie znam… przynajmniej od tej strony. Za to Pan, Panie Barca, jest w nich ekspertem.

Christo usiadł w jednym z wolnych fotelu unosząc w wyrazie zainteresowania brwi i czekając niemo na dalsze słowa Tytusa.

Pilot uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową.

- Proszę, się nie obawiać, nie będę bawił się w ciuciubabki - ciągnął rozbawiony głosem - zwłaszcza, że obaj wiemy, że bym w nie przegrał. - już poważniejszym tonem dodał - Chodzi mi o stan załogi. Jakie widzi Pan prognozy? Na czym stoimy?

- Jeśli mam być szczery, przemowa nadana przez pierwszą oficer wywołała mieszane emocje - odpowiedział Christo splatając dłonie palcami - Wśród szeregowej załogi oraz oddziałów wojskowych panuje podniosła atmosfera, ponieważ te środowiska bardzo sprzyjają Arcymilitantce, zarówno jako dowódcy jak i charyzmatycznej postaci. Jednakże wielu przyjęło jej słowa z niechęcią lub dezaprobatą, zwłaszcza wysocy rangą dygnitarze. Zwrócił pan uwagę, że ona ani razu nie wspomniała w tej przemowie o Winter? Położyła nacisk tylko i wyłącznie na swojej osobie. Uważam to za błąd, który się na nas szybko zemści.

Tytus pokiwał głową z aprobatą. Christo było dużo lepszy w tych sprawach od niego. Szkoda, że nie został przy komponowaniu przemowy.

- Są ludzie, którzy coraz częściej zadają sobie pytanie o niekończącą się absencję lady Corax - ciągnął dalej seneszal - Dopiero poniewczasie uświadomiłem sobie, że być może lepszym pomysłem było spreparowanie kolejnej radiowej przemowy Winter w oparciu o syntetyzację dźwięku, ale teraz już za późno na zatarcie tego złego wrażenia. Co gorsza, musimy jako zaufana koteria podjąć jak najszybciej decyzję w sprawie upowszechnienia wieści o śmierci świątobliwego Ahalliona. Pokładowy kler nie bez powodu uważa go za postać ważniejszą nawet od lady Winter. Mijają miesiące, od kiedy wyżsi klerycy mieli go sposobność widzieć na własne oczy. Kler Błysku to licząca się społeczność, mająca duży wpływ na całą załogę. Mam wrażenie, że lada chwila prześpimy krytyczny punkt również w tej kwestii. Musimy przedyskutować kandydaturę nowego arcykapłana i musimy ją skonsultować z byłymi sekretarzami jego świątobliwości, a potem przekazać oficjalnie informację o zgonie Ahalliona. Podejrzliwość kapłanów wzrasta z każdym dniem i nie jestem już w stanie zagwarantować tego, że nie zwrócą się przeciwko nam w zdecydowany sposób domagając się spotkania z chorą jego świątobliwością.

Tytus trwał przez chwilę w bezruchu trawiąc te informacje. Nie wiedział wiele o kastach na okręcie, miał dobre relacje z załogą, lecz nie były one tak analityczne, jak te podane przez Barcę. Potwierdziły jednak jego obawy.

- Śmierć jego świątobliwości jest tragiczna, niestety także na płaszczyźnie na jakiej wymieniłeś. Osobiście skłaniałbym się do jak najszybszego rozwiązania tego, choć przyznam, że wstrzymałbym się chociaż do rejsu powrotnego z Grace. Potencjalny sukces może złagodzić ten cios. Decyzja jednak należy do wszystkich. Czy w ogóle mamy tyle czasu?

- Obawiam się, że mamy bardzo mało czasu - kiwnął głową seneszal - Nawet jeśli zdecydujemy się utajnić wieści o losie Ahalliona i WInter do czasu powrotu do Przyczółka, musimy przygotować plan awaryjny. To następne dwa, może trzy miesiące zwłoki. W najgorszym przypadku osoby spoza naszego grona nie będą miały żadnego kontaktu z Winter przez pół roku. Wydaje mi się niemożliwe utrzymanie takiego stanu rzeczy przez tyle miesięcy w tajemnicy. Niektórzy już zaczynają snuć niepokojące hipotezy. Moja propozycja jest taka, by wezwać na utajnione spotkanie najwyższych rangą kleryków Błysku i skonfrontować ich z rzeczywistością. Kiedy przyjmą to do wiadomości, przygotujemy i wdrożymy w życie procedurę przejęcia urzędu przez nowego arcykapłana. Niezależnie od tego, musimy przedyskutować i uruchomić proces informowania załogi o stanie faktycznym Winter, zanim ktoś dostatecznie bystry uzyska dość posłuchu wśród niższej rangą kadry, aby oskarżyć nas o przejęcie Glejtu.

Christo urwał na chwilę, po czym podjął swój wywód spoglądając prosto w oczy Nadsternika.

- Cieszę się z tej niespodziewanej okazji do poruszenia tematu, który od dłuższego czasu leżał mi na sercu, panie Garlik - Nie ukrywam, że początkowo sam byłem gorącym orędownikiem utrzymania wiedzy o stanie zdrowia lady Corax w tajemnicy, ale kończy nam się luksus dostępnego czasu. Śmierć świątobliwego Ahalliona ogromnie wszystko skomplikowała. Czy mogę jeszcze odpowiedzieć na jakieś pana pytania? Jeśli nie, wrócę do siebie, by rozpocząć przygotowania pewnych propozycji.

- Jest jeszcze jedna… sprawa - nadsternik powiedział z ostrożnością - Śmierć misjonarza zmusza nas do przygotowania się do jeszcze jednego scenariusza: zgonu lady Winter. - Tytus podniósł ręce przepraszającym gestem - Proszę sobie niczego nie myśleć. Byłbym niezmiernie szczęśliwy gdyby lady Corax przebudziła się i mogła nami przewodzić. Naprawdę. Jednak po tylu latach przewidywanie wszystkich scenariuszy, które, po śmierci jego świątobliwości, stały się dużo bardziej prawdopodobne, jest koniecznością. Jakie ma Pan przypuszczenia co do przebiegu takiego biegu wypadków?

- Jest to alternatywa tak przerażająca, że wolałbym w obecnej chwili nie formułować żadnych scenariuszy tyczących się tego wątku - Barca złożył dłonie w geście Orła - Wielu członków załogi jeszcze się nie otrząsnęło do końca po tragicznym odejściu Gunara. Utrata Winter po tak krótkim okresie sprawowania urzędu mogłaby doprowadzić do głębokiego wrzenia emocjonalnego, zwłaszcza wśród niewykształconej szeregowej załogi. Wie pan sam jak bardzo przesądni potrafią być nasi podkomendni. Przy takim obrocie spraw mogliby pomyśleć, że ród padł ofiarą klątwy bądź sprawiedliwego gniewu samego Imperatora. Myślę, że powinniśmy zanosić gorliwe modły o rychły powrót Winter do zdrowia, w przeciwnym bowiem razie czeka nas bardzo mroczna i nieprzewidywalna przyszłość.

Tytus przewrócił oczami z frustracją. Poprawił się w fotelu.

- No tak… co nie znaczy, że powinniśmy się zwyczajnie pozwolić na taki obrót spraw… Będę mówił otwarcie, panie Barca. Ewidentnie odczuwamy brak zarówno misjonarza jak i kapitana. Oba te problemy zaczynają nas przytłaczać. Tak jak proponujesz to, aby problem braku misjonarza naprawić wybraniem nowego, najbardziej kompetentnego następcy… i uważam, że proponowane przez ciebie rozwiązanie jest naprawdę dobre... tak ja myślę, że jesteśmy zmuszeni już rozważać dalsze tragedie i ich rozwiązania. Gasimy jeden pożar kiedy już osiągnął temperaturę krytyczną. Ja chciałbym byśmy spróbowali przygotować się na kolejny. Błysk Cieni musi mieć kapitana, choćby prowizorycznego.

- Uważam, że arcymilitantka doskonale sprawdzi się w tej roli, chociaż brakuje jej doświadczenia przynależnego dowódcy kosmicznego okrętu. Walka dystansowa z użyciem makrobaterii i laserów dalekiego zasięgu to jednak coś innego niż pojedynek na łańcuchowe miecze, ale pociesza mnie fakt, że pan jest wyśmienitym specjalistą w temacie tych zagadnień - oznajmił seneszal - W duecie jesteście zdolni sprostać wszystkim wyzwaniom właściwym kapitanowi. Co więcej, pomimo wspomnianych niedociągnięć w ostatniej przemowie pani de Vries cieszy się szacunkiem i lojalnością tych, na których poparciu najbardziej nam w tej chwili powinno zależeć, wojskowych. Zarówno członków oddziałów bezpieczeństwa jak i marynarzy.

Nim Garlik zdążył wyrazić własną opinię na temat zdania Barcy, Christo podniósł w wymownym geście dłoń.

- Kompetentny kapitan pokroju pani de Vries pozwoli nam działać w zdecydowany i sprawny sposób, ale nadal nie rozwiąże problemu długoterminowo. Nie zwróci nam Winter, a do tego musimy dążyć… przynajmniej, dopóki wciąż żyje.

Nadsternik pokiwał głową potwierdzając.

- Tak, Lady Corax i jej stan jest naszym najwyższym priorytetem, ale problemy okrętu też są istotne. Musimy o niego zadbać do czasu, aż się przebudzi. - głos Tytusa nie wyrażał jednak większej nadziei na ten scenariusz, nie po śmierci Ahaliona - Dobrze… obaj rozumiemy jak ważne jest, by pani komandor była dobrze przyjęta przez załogę, przynajmniej na czas nieobecności Lady Winter. To kupi nam więcej czasu. Dlatego chcę Pana, Panie Barca, namówić do wsparcia jej w tym działaniu. Rozmawiałem już z nią na ten temat, jest… zdecydowana, aczkolwiek posiada skrupuły oraz uczciwość… rzeczy bardzo chwalebne, na pewno będą podziwiane przez załogę… jednak niefortunne w tej sytuacji. Od tego jednak są działania zakulisowe. Na załogę jednak trzeba wpłynąć, zmanipulować ją, by odpowiednio przyjęła taką … nie oszukujmy się, regencję. Wiem, że Pan posiada tego typu zdolności. Sposoby, by nieunikniona wieść o stanie lady Winter, jak już zostanie ogłoszona, została złagodzona przez już zakorzenioną wiarę w obecną pierwszą figurę. Myślę, że amunicja ku temu jest, nieprawdaż?

Barca skinął z aprobatą głową, splótł dłonie palcami przywołując na oblicze wyraz głębokiej zadumy.

-Potencjał zawsze się znajdzie, panie Garlik - odrzekł - Aczkolwiek wystrzegałbym się słowa manipulacja, osobiście za nim nie przepadam, ma pejoratywny wydźwięk. Motywacja brzmi znacznie lepiej. Zastanawiałem się już wcześniej nad odpowiednimi krokami mogącymi złagodzić szok poddanych Winter i mam kilka pomysłów, ale ponieważ są jeszcze we wstępnej fazie, pozwolę je sobie zachować na później. Może pan na mnie liczyć w tej kwestii.

- Dobrze. Najważniejsze, by to spoczywało w kompetentnych rękach. Amelia wywodzi się z tego okrętu, więc sądzę, że odpowiednio starsza część załogi ją rozpoznaje, to zawsze dobrze działa na ludzi, gdy mają “swojego”. Wystarczyłoby takich ludzi znaleźć i odpowiednio pobudzić. Oprócz tego można wykorzystać jej zdjęcia z resztą rodu Corax, to także daje dobry wydźwięk. Jak przekonać duchowieństwo jednak… to szczerze mówiąc nawet nie chcę wiedzieć. Musimy jednak mieć pewność, że wieść o stanie lady Winter będzie poprzedzona odpowiednimi przygotowaniami. Dziękuje, że się Pan już tym zajmuje.

Tytus nie czekając na odpowiedź wstał i bezceremonialnie opuścił salę.

 

Ostatnio edytowane przez Joer : 27-11-2020 o 11:23.
Joer jest offline