Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2020, 19:10   #343
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 50 - Zwycięstwa i odkrycia

Pustkowia


Marian



Marian miał tylko moment by sięgnąć po klamkę i bez namysłu wywalić kilka strzałów pod rząd. Strzelał bez celowania, odruchowo, w rozpędzoną sylwetkę co już zgrzytała pazurami po brudnej podłodze gdy robiła wiraż aby skoczyć na niego. Strzelał, trafiał, coś tam z tej zębatej bestii odpadało ale pruła dalej! Ledwo kilka kroków na ominięcie Mervina, nawrót ku drzwiom ku strzleającemu Polakowi i skok. Zderzyła się z nim z takim impetem, że trzasnął plecami o drzwi jakie właśnie zamknął. I zsunęła się po nim na podłogę. Zanim się zorientował czy to już z nią koniec kolejna poczwara skorzystała z okazji. Ją już dostrzegł za późno by próbować zestrzelić ją w locie. Wpadła w niego rozpruwając mu nogę swoimi szczękami. Marian krzyknął z bólu ale to nie był jeszcze koniec walki. Kątem oka widział jak Brytyjczyk zmaga się ze swoim przeciwnikiem. Też wrzeszczał więc musiał oberwać. Ale Polak był zbyt zajęty swoją walką by zdawać sobie sprawę co się dzieje u kolegi. Teraz jemu udało się kopnąć swojego stwora, że ten odskoczył na moment, pokręcił łbem i wrócił do walki. Niestety pięści i kopniaki nie były tak efektywne jak dedykowana broń biała czy zastępujące ją narzędzia więc jego trafienia raczej z wolna punktowały stwora niż robiły jakiś przełom. Aż w sukurs przyszedł mu Mervin który uporał się ze swoim przeciwnikiem. Teraz mieli przewagę 2:1 no i zrobiło się łatwiej jak stwór miał ataki z dwóch kierunków. Wreszcie Polakowi udało odepchnąć stwora od siebie tak, że ten zderzył się ze ścianą. A zanim zdążył powstać na swoje łapy Mervin przetrącił mu kręgosłup swoim prętem powalając go na podłogę sklepu. Kolejny cios prętów i butów zgruchotał mu żebra i czaszkę aż trysnęła ciemna jucha z tego cielska.



Mervin


Plan wydawał się być niezły. Zaatakować stwora jaki będzie zajęty Marianem. Z wykonaniem wyszło troszkę gorzej. Z jednej strony o dziwo polski towarzysz strzelał tak dobrze, że tego pierwszego stwora zastrzelił chyba w locie. Chociaż czworonóg wpadł na niego to jednak osunął się po nim na ziemię. Zaraz jednak skądeś wyskoczył ten trzeci. Ten co im na chwilę zginął z pola widzenia. Ale nim i Marianem już Mervin nie miał czasu się przejmować. Zaatakował tego drugiego co wpadł oknem zaraz za pierwszym.

Próbował go sieknąć prętem ale bestia chyba się połapała co jest co i sprytnie uniknęła ciosu świszczącego pręta. A zaraz potem się odgryzła napastnikowi. Brytyjczyk krzyknął gdy masywne szczęki stwora rozpruły mu nogę. Ale dalej walczył. Odskoczył du tyłu i chciał zdzielić stwora. Ten okazał się jednak szybszy niż się spodziewał. Skoczył i zacisnął szczęki na ramieniu biologa. Na szczęście dla niego puścił uwalniając znów jego rękę. Ale i jemu szczęście nie sprzyjało wiecznie. Wreszcie Mervin zdzielił go stalowym prętem w bok aż stwora rzuciło na jakiś regał z zakurzonymi ładowarkami do laptopów. Zerwał się jednak prawie z miejsca jakby w ogóle nie czuł bólu i ran chociaż biolog widział, że tam gdzie trafił pręt to jakby coś mu odpadło albo się wgniotło. Mimo to czworonó zaraz był gotów do dalszej walki. Skoczył na niego ale Brytyjczykowi udało się nieco uchylić na tyle, że stwór wylądował tuż obok. W sam raz aby przebić mu czaszkę prętem zanim zdołał się obrócić po skoku.

Koniec. Ale nie koniec walki. Widział jak w rogu przy drzwiach Marian wciąż zmaga się ze swoim przeciwnikiem. Chociaż stwór zdradzał oznaki marianowych trafień to wciąż skakał z kłami i pazurami by go rozszarpać. Mervin skorzystał z okazji i dołączył do walki. Ta już nie trwała długo. Zepchnięty do ściany stwór nadal nie ustępował i chciał dorwać Mariana. Ale temu udało się go odepchnąć na ścianę i zamroczyć na tyle by Marian zdołał zdzielić stwora prętem zanim ten się pozbierał po tym zderzeniu ze ścianą.


Marian i Mervin



No to wygrali. I przetrwali walkę. W narożniku sklepu leżały nieruchome truchła czworonogów o zębatych paszczach. Każde nosiło ślady po kulach, prętach, butach i pięściach. Nie ruszały się. Chociaż nie zaczynały też odparowywać jak wtedy w bazie co zostawili truchło podobnego stwora w starym kiblu. Chociaż wtedy minęło “trochę” czasu odkąd tam zajrzeli ponownie co Nick tak się zaczął pieklić gdy to odkrył.

Teraz jednak przetrwali to starcie z czworonogami. Chociaż nie wyszli z niego bez szwanku. Marian był ogólnie w ciężkim stanie. Utrata krwi i wcześniejsze rany mocno go osłabiały. Mervina też dziabnął ten stwór nim go wyłączył z walki. Teraz biolog był ranny. Chociaż nie aż tak poważnie jak jego towarzysz.




Instytut



Sigrun



Tak technicznie to właściwie to nie była trudna robota. Bo co w tym trudnego? Znaleźć zepsuty czujnik i kamerę, wziąć i wymienić na nowy zestaw. Właściwie najwięcej trudności to sprawiło jej dostanie się do tego czujnika. Ten szkic budynku z planem instalacji jaki znalazła w komputerach schronu był na tyle dokładny, że znalazła właściwą lokację. To było na parterze schodów jakimi schodzili na dół. Całkiem niezłe miejsce na czujnik i kamerę. Widok na schody w górę do półpiętra, schody na dół do tych paskowanych folii jakie robiły za zasłonę no i widok na drzwi na zewnątrz. Rozwalone na oścież. Chyba się wypaczyły czy co bo nie wyglądały jakby dało się je po prostu zamknąć.

Najwięcej kłopotów sprawiło jej dostanie się do tego czujnika. Bo to było tam gdzie zwykle się je umieszcza czyli pod sufitem. Stojąc na podłodze nie sięgała tam. Musiała wejść do tych biur co buszowali tam wcześniej i przysunąć sobie stół a potem jeszcze krzesło. No ale jak się dało to sama wymiana była prosta. Przynajmniej dla niej. Sprawdziła czujnikiem, że prąd jest. To tylko wymontować stare i zamontować nowe. Póki miała te nowe a w sieci był prąd to mogła wymieniać jedne za drugim. Tylko ta sceneria jak po końcu świata dawała wszystkiemu nieco surrealistyczny wygląd. Stała na stole i jeszcze krześle pod sufitem zdewastowanego i opuszczonego grzyb wie jak dawno budynku uniwerku w jakim rozpanoszyło się nie wiadomo co i który nawet u stalkerów miał status żywej legendy. I wymieniała czujniki.

Przy okazji zorientowała się, że w tej aparaturze są wyświetlacze holo. Pewnie by system mógł się materializować różną pomocą i życzliwością dla studentów i ich gości. Przynajmniej kiedyś tak to pewnie wyglądało.

Gdy się odwróciła aby zejść zorientowała się, że nie jest sama. Na podłodze ze dwa kroki od podstawionego stołu był mały stworek. Coś wielkości szczura. Nawet trochę podobne do szczura. Tylko jakby skrzyżowanego z jakimś insektem bo miał zbyt wiele odnóży do pospolitego gryzonia i łeb ze szczękoczułkami czy czymś takim. I chyba węszył. Albo się w nią wpatrywał. A w progu od zewnątrz podobnie stał kolejny. I jeszcze jeden na górze schodów prowadzących na górne piętro.




David i Koichi



No to wrócili do schronu. Cało. Chociaż w pewnym momencie usłyszeli cichy chrobot gdy wracali ciemnym korytarzem. W dostrzegli jakiś cień podobny do szczura. Przemknął pod ścianą znikając za jakimiś rozwalonymi drzwiami. Gdy weszli do schronu odkryli, że nie ma Sigrun. Za to zostawiła im karteczkę z wiadomością i decyzją co robić w tej sytuacji. Jakichś krzyków, strzelanin i innych takich nie słyszeli jak zwiedzali te piwnice. No i tyle.

Zastanawiając się nad losem koleżanki Japończyk miał świeżo w pamięci widok tych ciał żołnierzy i ich broni. Broń była używana. Solidny, karabin na 7,62 NATO. Musieli strzelać bo przy okienku pełno było złotych łusek. Teraz już zaśniedziałych i zakurzonych. Musieli sporo strzelać. Ale nie wystrzelali zasobnika do końca. Taśma jaka wciąż była zaczepiona do broni zdradzała jakieś ⅓ nie wykorzystanego ammo.

A żołnierze zginęli w walce. Jeden musiał osunąć się po ścianie bo zostawił na niej krwawy ślad jaki teraz wydawał się brązowy. Pewnie osunął się po niej i usiadł a potem ktoś go przewalił na podłogę a może sam upadł bo tam go znaleźli w takiej pół siedzącej pozycji. Coś rozpruło jego pancerz SAPI i kevlar od frontu, przebiło przez żebra i mostek i znów wyrwało się na zewnątrz przez żebra, kevlar i SAPI. Nikt by nie przeżył takiej rany, musiał zginąć prawie od razu. Ledwo przestał się osuwać po tej ścianie.

A kolega też dostał z czegoś takiego samego. Ale chyba nie tak od razu. Bo leżał pod boczną ścianą z pistoletem w dłoni. Śmierć dopadła go w trakcie wymiany magazynka. Pusty razem z łuskami parabelki leżał obok niego. Zdążył wyjąć pełny ale już nie zdążył go załadować. Pełny mag też leżał obok niego. A coś oderwało mu ramię i krtań. Chociaż nie wiadomo było która rana była pierwsza. Ale na polu walki każda z nich była śmiertelna.

Z nożem czy raczej rękojeścią do noża zaś była dziwna sprawa. Właściwie jak go kilka razy Koichi oglądał podczas zwiedzania piwnicy to wydawał się bez zmian. Goła rękojeść bez ostrza. No nic godnego uwagi by się tym kłopotać. A jednak za każdym razem już wkładał albo wyjmował go do pochwy, jak zerkał kątem oka i na pograniczy uwagi i widzenia to wydawało mu się… No właśnie nie wiedział co. Było to zbyt ulotne by jakoś to ubrać w słowa i myśli. No ale na razie wrócili jednak cało do schronu by powiedzieć koleżance o swoich odkryciach a po koleżance została kartka z informacją, że wyszła.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline