|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-11-2020, 18:35 | #341 |
Administrator Reputacja: 1 | Gdyby byli na wyspie pełnej ludożerców albo w środku dżungli pełnej bestii, to znalezione po drodze broń i amunicja byłyby prawdziwym skarbem. Ale nie byli na wyspie ani w dżungli, tkwili za to wewnątrz Strefy, gdzie łażenie z karabinem maszynowym było od biedy dopuszczalne, ale strzelanie z niego zaliczało się do kategorii "głupota nie do opisania". David przeszukał ciała żołnierzy - ciekaw było, co było powodem ich śmierci i z jakiej byli jednostki. Może zabezpieczali jakiś fragment Instytutu i zginęli "na posterunku", może trafili przez przypadek do miejsca, gdzie dopadła ich śmierć. Śmierć tak szybka i niespodziewana, że nawet nie zdążyli sięgnąć po broń. Jak się po chwili okazało, wszyscy trzej nosili rany od wielkich szponów czy pazurów. Ale zginęli tak dawno, że wątpliwą rzeczą było, iż gdzieś mogłaby się czaić bestia, która pozbawiła ich życia. Na wszelki wypadek zabrał oderwał jedną z naszywek. Zabrał też opatrunki osobiste, które schował do kieszeni kurtki. Wycieczka doprowadziła ich do miejsca, którym z pewnością zachwyciłaby się Sigrun, jako że sprzętu starczyłoby na wyposażenie paru internetowych kawiarenek, miejsce odgrodzone od świata resztkami prowizorycznej śluzy powietrznej. - Może by się udało porozumieć z resztą świata? - rzucił do Koichi'ego, równocześnie sprawdzając, czy w pomieszczeniu jest prąd. I był - parę lamp pod sufitem się zapaliło. - Jak Sigrun się tu wpakuje, to nie wyjdzie przez miesiąc - dodał, wyłączając latarkę. Ale chwilę później zaczął się zastanawiać, czy lepiej by nie było zrobić w tył zwrot... Konstrukcja była... dziwna. I niepokojąca. Przypominająca można by rzec skrzyżowanie rośliny z pajęczyną. - Ciekawe, co by nam zrobiło, gdybyśmy tam weszli - powiedział cicho, równocześnie obserwując zachowanie się metalowego dziwactwa. Nie miał zamiaru zbliżać się do tego czegoś, a jak już, to wolałby, by w ramach eksperymentu trafił tam jakiś truposz. - Pluje błyskawicami? - zasugerował, cofając się na wszelki wypadek o krok. - A może łapie w sieci? - Wracamy do Sigrun, czy masz ochotę na jakieś... eksperymenty? - spytał, stale nie podnosząc głosu. - Jeśli tak, to poczekaj, aż odejdę kawałek... |
08-11-2020, 00:45 | #342 |
Reputacja: 1 | Wyszli z Australijczykiem z bezpiecznych trzewi schronu i ponownie zagłębili się w strefowe korytarze instytutu. Wszędzie unosił się zapach kurzu, wilgoci i piwnicznej stęchlizny. Po kilkudziesięciu metrach Koichi zatrzymał się i ostrożnie wyjął pochwę z dziwną rękojeścią, która niegdyś należała do stalkera. Sięgnął po coś, co przynajmniej w teorii powinno być nożem i dobył go. Chciał zobaczyć, jak broń zachowa się w strefie, czy pojawi się jakaś namiastka ostrza, czy też wywołanie go było inna stalkerską sztuczką. W następnym skrzydle natrafili na kolejne ciała żołnierzy i podobnie jak poprzednie, były zmumifikowane. Japończyk z ciekawością przyjrzał się dziurom w mundurach, usiłując wywnioskować co ich zabiło. Kule? Pazury? Cienie? Warto było znać wroga, mimo że walka miała miejsce kilkadziesiąt lat temu, to w strefie wszystko było możliwe. Japończyk sprawdził też magazynki oraz taśmy amunicyjne do broni ciężkiej - ile pocisków wystrzelili, zanim spotkała ich śmierć. Jeżeli były puste - znaczy walili do strefowców. Co tłumaczyłoby brak ciał przeciwników. W końcu doszli do miejsca mocno odróżniającego się od standardowego piwnicznego wystroju. Plastikowa, prowizoryczna śluza zagradzająca wejście do kolejnego pomieszczenia. Folia była upstrzona przestrzelinami a czarne smugi nie pozostawiały złudzeń, co się tutaj stało. Ktoś o ten skrawek podziemia walczył. Koichi ponownie przystanął, aby dokonać oględzin. Skoro było strzelane, to powinny być trupy po obu stronach. Chyba że to były hellhoundy, które po wyzionięciu ducha miały tendencję do wyparowywania. Za folią było centrum łączności. Koichi zabrał na wszelki wypadek najlepiej wyglądającego laptopa, kilka pendrive'ów, karty pamięci . Szwedka mogła wydobyć z nośników pamięci cenne informacje. O ile centrum łaczności było interesującą odmianą od monotonii zniszczonych, naruszonych zębem czasu pomieszczeń instytutu, to następne pomieszczenie było raczej złowieszcze. Dziwna ażurowa konstrukcja, która mogłaby wyskoczyć spod dłuta i młota paranoidalnego metaloplastyka, który przesadził z LSD, wyglądała co najmniej niecodziennie. Biegły do niej (a może od niej?) drobne druty, które oplatały zwojami metalowej pajęczyny całe pomieszczenie. Koichi chciał w pierwszym momencie rzucić do pomieszczenia kamień i zobaczyć co się stanie, jednak powstrzymał się. - Nie mam pojęcia co to jest - odezwał się do Davida. To coś mogło być jakimś centrum, do którego trafia energia strefy. Lub była z niego rozsiewana. Gdyby to była zwykła anomalia, to nikty by nie stworzył zaraz obok centrum komunikacyjnego. - Wracamy do Sigrun, czy masz ochotę na jakieś... eksperymenty? - spytał Australijczyk - Nie będę z tym eksperymentował. Wracamy. Trzeba się dowiedzieć nieco więcej o tym co tu zaszło. I co to jest. Może Szwedka da radę coś wywnioskować na podstawie tych danych - Koichi wskazał na laptopa. -Ruszajmy. |
22-11-2020, 19:10 | #343 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 50 - Zwycięstwa i odkrycia Pustkowia Marian Marian miał tylko moment by sięgnąć po klamkę i bez namysłu wywalić kilka strzałów pod rząd. Strzelał bez celowania, odruchowo, w rozpędzoną sylwetkę co już zgrzytała pazurami po brudnej podłodze gdy robiła wiraż aby skoczyć na niego. Strzelał, trafiał, coś tam z tej zębatej bestii odpadało ale pruła dalej! Ledwo kilka kroków na ominięcie Mervina, nawrót ku drzwiom ku strzleającemu Polakowi i skok. Zderzyła się z nim z takim impetem, że trzasnął plecami o drzwi jakie właśnie zamknął. I zsunęła się po nim na podłogę. Zanim się zorientował czy to już z nią koniec kolejna poczwara skorzystała z okazji. Ją już dostrzegł za późno by próbować zestrzelić ją w locie. Wpadła w niego rozpruwając mu nogę swoimi szczękami. Marian krzyknął z bólu ale to nie był jeszcze koniec walki. Kątem oka widział jak Brytyjczyk zmaga się ze swoim przeciwnikiem. Też wrzeszczał więc musiał oberwać. Ale Polak był zbyt zajęty swoją walką by zdawać sobie sprawę co się dzieje u kolegi. Teraz jemu udało się kopnąć swojego stwora, że ten odskoczył na moment, pokręcił łbem i wrócił do walki. Niestety pięści i kopniaki nie były tak efektywne jak dedykowana broń biała czy zastępujące ją narzędzia więc jego trafienia raczej z wolna punktowały stwora niż robiły jakiś przełom. Aż w sukurs przyszedł mu Mervin który uporał się ze swoim przeciwnikiem. Teraz mieli przewagę 2:1 no i zrobiło się łatwiej jak stwór miał ataki z dwóch kierunków. Wreszcie Polakowi udało odepchnąć stwora od siebie tak, że ten zderzył się ze ścianą. A zanim zdążył powstać na swoje łapy Mervin przetrącił mu kręgosłup swoim prętem powalając go na podłogę sklepu. Kolejny cios prętów i butów zgruchotał mu żebra i czaszkę aż trysnęła ciemna jucha z tego cielska. Mervin Plan wydawał się być niezły. Zaatakować stwora jaki będzie zajęty Marianem. Z wykonaniem wyszło troszkę gorzej. Z jednej strony o dziwo polski towarzysz strzelał tak dobrze, że tego pierwszego stwora zastrzelił chyba w locie. Chociaż czworonóg wpadł na niego to jednak osunął się po nim na ziemię. Zaraz jednak skądeś wyskoczył ten trzeci. Ten co im na chwilę zginął z pola widzenia. Ale nim i Marianem już Mervin nie miał czasu się przejmować. Zaatakował tego drugiego co wpadł oknem zaraz za pierwszym. Próbował go sieknąć prętem ale bestia chyba się połapała co jest co i sprytnie uniknęła ciosu świszczącego pręta. A zaraz potem się odgryzła napastnikowi. Brytyjczyk krzyknął gdy masywne szczęki stwora rozpruły mu nogę. Ale dalej walczył. Odskoczył du tyłu i chciał zdzielić stwora. Ten okazał się jednak szybszy niż się spodziewał. Skoczył i zacisnął szczęki na ramieniu biologa. Na szczęście dla niego puścił uwalniając znów jego rękę. Ale i jemu szczęście nie sprzyjało wiecznie. Wreszcie Mervin zdzielił go stalowym prętem w bok aż stwora rzuciło na jakiś regał z zakurzonymi ładowarkami do laptopów. Zerwał się jednak prawie z miejsca jakby w ogóle nie czuł bólu i ran chociaż biolog widział, że tam gdzie trafił pręt to jakby coś mu odpadło albo się wgniotło. Mimo to czworonó zaraz był gotów do dalszej walki. Skoczył na niego ale Brytyjczykowi udało się nieco uchylić na tyle, że stwór wylądował tuż obok. W sam raz aby przebić mu czaszkę prętem zanim zdołał się obrócić po skoku. Koniec. Ale nie koniec walki. Widział jak w rogu przy drzwiach Marian wciąż zmaga się ze swoim przeciwnikiem. Chociaż stwór zdradzał oznaki marianowych trafień to wciąż skakał z kłami i pazurami by go rozszarpać. Mervin skorzystał z okazji i dołączył do walki. Ta już nie trwała długo. Zepchnięty do ściany stwór nadal nie ustępował i chciał dorwać Mariana. Ale temu udało się go odepchnąć na ścianę i zamroczyć na tyle by Marian zdołał zdzielić stwora prętem zanim ten się pozbierał po tym zderzeniu ze ścianą. Marian i Mervin No to wygrali. I przetrwali walkę. W narożniku sklepu leżały nieruchome truchła czworonogów o zębatych paszczach. Każde nosiło ślady po kulach, prętach, butach i pięściach. Nie ruszały się. Chociaż nie zaczynały też odparowywać jak wtedy w bazie co zostawili truchło podobnego stwora w starym kiblu. Chociaż wtedy minęło “trochę” czasu odkąd tam zajrzeli ponownie co Nick tak się zaczął pieklić gdy to odkrył. Teraz jednak przetrwali to starcie z czworonogami. Chociaż nie wyszli z niego bez szwanku. Marian był ogólnie w ciężkim stanie. Utrata krwi i wcześniejsze rany mocno go osłabiały. Mervina też dziabnął ten stwór nim go wyłączył z walki. Teraz biolog był ranny. Chociaż nie aż tak poważnie jak jego towarzysz. Instytut Sigrun Tak technicznie to właściwie to nie była trudna robota. Bo co w tym trudnego? Znaleźć zepsuty czujnik i kamerę, wziąć i wymienić na nowy zestaw. Właściwie najwięcej trudności to sprawiło jej dostanie się do tego czujnika. Ten szkic budynku z planem instalacji jaki znalazła w komputerach schronu był na tyle dokładny, że znalazła właściwą lokację. To było na parterze schodów jakimi schodzili na dół. Całkiem niezłe miejsce na czujnik i kamerę. Widok na schody w górę do półpiętra, schody na dół do tych paskowanych folii jakie robiły za zasłonę no i widok na drzwi na zewnątrz. Rozwalone na oścież. Chyba się wypaczyły czy co bo nie wyglądały jakby dało się je po prostu zamknąć. Najwięcej kłopotów sprawiło jej dostanie się do tego czujnika. Bo to było tam gdzie zwykle się je umieszcza czyli pod sufitem. Stojąc na podłodze nie sięgała tam. Musiała wejść do tych biur co buszowali tam wcześniej i przysunąć sobie stół a potem jeszcze krzesło. No ale jak się dało to sama wymiana była prosta. Przynajmniej dla niej. Sprawdziła czujnikiem, że prąd jest. To tylko wymontować stare i zamontować nowe. Póki miała te nowe a w sieci był prąd to mogła wymieniać jedne za drugim. Tylko ta sceneria jak po końcu świata dawała wszystkiemu nieco surrealistyczny wygląd. Stała na stole i jeszcze krześle pod sufitem zdewastowanego i opuszczonego grzyb wie jak dawno budynku uniwerku w jakim rozpanoszyło się nie wiadomo co i który nawet u stalkerów miał status żywej legendy. I wymieniała czujniki. Przy okazji zorientowała się, że w tej aparaturze są wyświetlacze holo. Pewnie by system mógł się materializować różną pomocą i życzliwością dla studentów i ich gości. Przynajmniej kiedyś tak to pewnie wyglądało. Gdy się odwróciła aby zejść zorientowała się, że nie jest sama. Na podłodze ze dwa kroki od podstawionego stołu był mały stworek. Coś wielkości szczura. Nawet trochę podobne do szczura. Tylko jakby skrzyżowanego z jakimś insektem bo miał zbyt wiele odnóży do pospolitego gryzonia i łeb ze szczękoczułkami czy czymś takim. I chyba węszył. Albo się w nią wpatrywał. A w progu od zewnątrz podobnie stał kolejny. I jeszcze jeden na górze schodów prowadzących na górne piętro. David i Koichi No to wrócili do schronu. Cało. Chociaż w pewnym momencie usłyszeli cichy chrobot gdy wracali ciemnym korytarzem. W dostrzegli jakiś cień podobny do szczura. Przemknął pod ścianą znikając za jakimiś rozwalonymi drzwiami. Gdy weszli do schronu odkryli, że nie ma Sigrun. Za to zostawiła im karteczkę z wiadomością i decyzją co robić w tej sytuacji. Jakichś krzyków, strzelanin i innych takich nie słyszeli jak zwiedzali te piwnice. No i tyle. Zastanawiając się nad losem koleżanki Japończyk miał świeżo w pamięci widok tych ciał żołnierzy i ich broni. Broń była używana. Solidny, karabin na 7,62 NATO. Musieli strzelać bo przy okienku pełno było złotych łusek. Teraz już zaśniedziałych i zakurzonych. Musieli sporo strzelać. Ale nie wystrzelali zasobnika do końca. Taśma jaka wciąż była zaczepiona do broni zdradzała jakieś ⅓ nie wykorzystanego ammo. A żołnierze zginęli w walce. Jeden musiał osunąć się po ścianie bo zostawił na niej krwawy ślad jaki teraz wydawał się brązowy. Pewnie osunął się po niej i usiadł a potem ktoś go przewalił na podłogę a może sam upadł bo tam go znaleźli w takiej pół siedzącej pozycji. Coś rozpruło jego pancerz SAPI i kevlar od frontu, przebiło przez żebra i mostek i znów wyrwało się na zewnątrz przez żebra, kevlar i SAPI. Nikt by nie przeżył takiej rany, musiał zginąć prawie od razu. Ledwo przestał się osuwać po tej ścianie. A kolega też dostał z czegoś takiego samego. Ale chyba nie tak od razu. Bo leżał pod boczną ścianą z pistoletem w dłoni. Śmierć dopadła go w trakcie wymiany magazynka. Pusty razem z łuskami parabelki leżał obok niego. Zdążył wyjąć pełny ale już nie zdążył go załadować. Pełny mag też leżał obok niego. A coś oderwało mu ramię i krtań. Chociaż nie wiadomo było która rana była pierwsza. Ale na polu walki każda z nich była śmiertelna. Z nożem czy raczej rękojeścią do noża zaś była dziwna sprawa. Właściwie jak go kilka razy Koichi oglądał podczas zwiedzania piwnicy to wydawał się bez zmian. Goła rękojeść bez ostrza. No nic godnego uwagi by się tym kłopotać. A jednak za każdym razem już wkładał albo wyjmował go do pochwy, jak zerkał kątem oka i na pograniczy uwagi i widzenia to wydawało mu się… No właśnie nie wiedział co. Było to zbyt ulotne by jakoś to ubrać w słowa i myśli. No ale na razie wrócili jednak cało do schronu by powiedzieć koleżance o swoich odkryciach a po koleżance została kartka z informacją, że wyszła.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
23-11-2020, 21:03 | #344 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Mervin łapał dech i oddychał ciężko. Kręciło mu się w głowie, nie wiedział czy to od nadmiaru emocji i adrenaliny, czy na skutek upływu krwi z ran. Patrzył nienawistnym wzrokiem na truchła bestii, gotów w każdej chwili zmasakrować to, co z nich zostało. Nie dostrzegł jednak, by w jakiś sposób się deformowały lub przekształcały w inną materię. "Może to oznaka, że wyszliśmy z głębokiej strefy" - pomyślał. I zmiany zachodzą wolniej lub wcale. Popatrzył na Mariana, podniósł wolno rękę z uniesionym kciukiem. - Good job, Buddy... - wymamrotał jeszcze nieco oszołomiony, chrapliwym głosem. |
24-11-2020, 20:29 | #345 |
Administrator Reputacja: 1 | - Jakieś cholernie silne paskudztwo ich dopadło. - David nawiązał do znalezionych zwłok żołnierzy. - Chyba garść granatów trzeba by mieć w garści i odpowiednio wcześni rzucić. Całe szczescie, że to jakiś czas temu - dodał z uśmiechem dalekim od wesołości. - Mam nadzieję, że nie wróci tu za naszej bytności w tym miejscu... Jako że nie wyglądało na to, że bestia nie krążyła w okolicy, nie było potrzeby biec do Sigrun z ostrzeżeniem. A potem okazało się, że Sigrun zniknęła. - Nie ruchać zwłok... Ma dziewczyna pomysły... - David pokręcił głową. - Weźmy jakąś większą giwerę i chodźmy ją poszukać. Skoro kręcą się tu jekieś, szczurki, to nie jest tu tak bezpiecznie, jak myśleliśmy. A lepsza żywa Sigrun niż utrupiona. |
29-11-2020, 06:55 | #346 |
Reputacja: 1 |
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
05-12-2020, 19:23 | #347 |
Reputacja: 1 | -Nie lubię broni palnej - odpowiedział Japończyk. -Za dużo hałasu. I zaczynają się problemy, jak zabraknie amunicji. Poradzę sobie - rzekł poklepując łom i rękojeść tanto. -Chodźmy poszukać Sigrun. |
06-12-2020, 09:38 | #348 |
Reputacja: 1 | Walka zaczęła się bardzo dobrze, niestety nie skończyła się najlepiej. Co prawda wygrali, ale obaj zostali ranni. To oznaczało, że Mervin mógł być "markerem". A to niedobrze. Marian wstał korzystając z pomocy przyjaciela. |
08-12-2020, 14:05 | #349 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 51 - Niespodziewane spotkania Pustkowia Mervin i Marian Właściwie kierunek zaproponowany przez Mariana wydawał się równie dobry lub nie jak każdy inny. W końcu nie mieli pojęcia gdzie są ani dokąd zaprowadzi ich ten lub inny kierunek marszu. Więc obaj ruszyli zgodnie z pomysłem Polaka. Mijali jakieś zdewastowane ulice, domy, wraki. Okolica wyglądała jak po wojnie totalnej. Tam i tu wydawała się porośnięta dziwnymi roślinami. Coś jak jakiś dziwny, gąbczasy fioletowy mech, giętkie witki zakończone jasnymi wypukłościami albo jakieś niezidentyfiowane coś na ziemi co wyglądało jak kości jakiegoś stworzenia co nie zostało do końca spałaszowane. Albo może nie? Może to było całe stworzenie? Trudno było powiedzieć. W międzyczasie pojawiła się mgła. A może po prostu po tym starciu z czworonogami znów zaczęli na nią zwracać uwagę. Na barawę to przypominała trochę dym papierosowy. Tylko bez papierosowego zpachu. Właściwie w ogóle chyba nie miała zapachu. Za to czuło się wilgoć jak na bagnach czy chociaż terenach podmokłych. Nie byłą taka gęsta. Widać było coś na kilkadziesiąc, może i sto kroków dookoła. Przynajmniej wzdłuż drogi lub podobnej otwartej przestrzeni. I jeszcze trochę majaczyły jakieś kształty nim wynurzyły się z tej mgły gdy sracali odległość lub w niej zanurzyły gdy się oddalali. Właśnie w jednym takich kształtów mógł budzić niepokój. Hellhound. Lub coś bardzo podobnego. Wskoczył na dach jakiegoś wraku samochodu i nasłuchiwał, węszył czy obserwował. Był jeszcze poza zasięgiem skutecznego strzału z pistoletu. Obok wyszedł kolejny. A gdzieś zza rogu kolejny. Trzy. Wydawały się zachowywać podobnie jak poprzednie tuż przed rzuceniem się do ataku. Jeszcze dobre kilka domów dalej ale już widoczne. Skoncentrowani na tym co tam kilka domów dalej i co powinni teraz zrobić dwaj przyjaciele usłyszeli metaliczny stuk tuż obok siebie dopiero jak ta metalowa puszko uderzyła o kilka kroków od nich, potoczyła się trochę i eksplodowała dymem jaki przysłonił im widok na te trzy psie sylwetki. - Chodźcie tu! Schowajcie się! - z okna na zdemolowanym piętrze pobliskiego budynku pojawiła się jakaś sylwetka. Wyglądał jak jakiś stalker. Chociaż widzieli tylko jego górną połowę ciała. Ale widać było tą specyficzną wojskowo - surwiwalową - szamańską mieszankę ubioru. Pierwsza osoba jaką spotkali od rozstania z resztą grupy. Teraz machał do nich ponaglającym ruchem dłoni by zeszli z ulicy i chyba przyszli do niego. Instytut Wszyscy Właściwie okazało się, że Sigrun nie trzeba było szukać. Sama się znalazła. Jak zeszła najpierw z biurka, potem po schodach to te małe coś jej nie przeszkadzało. Ten najbliżej nawet jakby się spłoszył i cofnął kawałek, pozostałe obserwowały ruchy człowieka. Zaczeły jakoś… Szeleścić? Bzyczeć? Skrzypieć? W każdym razie wydawać jakiś odgłos. Może na Sigrun a może na Cleo która jak wypadało na przyjazną dla gości recepcjonistkę wezwana imiennie wyświetliła swoje popiersie z tego holowyświetlacza jaki właśnie naprawiła Sigrun. - Witaj. Zdaję sobie sprawę z tej obecności ale niestety nie mam środków aby się uporać z tymi szkodnikami. - przyznała z żalem o swojej niemocy w tej materii. I właśnie przez to Szwedka nawet nie była pewna która z nich spowodowała tą reakcję czy może brak reakcji ze strony tego małego czegoś. Tak czy inaczej szybko minęła te paski folii oddzielające parter schodów od piwnicy i zeszła na niższy poziom. A tam spotkała swoich kolegów. Więc we trójkę mogli wrócić do względnie bezpiecznego schronu i tam porozmawiać i zastanowić się co dalej. Dla Japończyka i Australijczyka wyglądało to tak, że ledwo opuścili schron i ruszyli korytarzem usłyszeli z góry kroki. A zaraz potem na schodach ukazała się ich koleżanka. Cała i zdrowa. No i właśnie już we trójkę mogli wrócić do schronu.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
13-12-2020, 19:12 | #350 |
Reputacja: 1 | Marian był u krańcu sił. Czuł się zmęczony fizycznie i psychicznie. Odczuwał trud wielogodzinnej wędrówki, a zabandażowane rany zaczynały mocno doskwierać. Dlatego też, gdy zauważyli kolejne hellhoundy, Polak osłonił sobą Mervina. |