Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2020, 08:09   #232
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post pisany z Joer i MG

Maius 816.M41

Tytus Garlik, nadsternik Błysku Cieni spoglądał na regały obsadzone niezrozumiałymi dla niego sprzętami i książkami. Po szczerości, spodziewał się, że kwatery Mistrzyni Chóru będą kompletnie odmienne od tego do czego przywykł. Choć może nie spodziewał się, co miał nadzieje. Wedle jego wiedzy, ci co władali mocami psionicznymi byli równie odlegli zwykłym ludziom co kapłani maszyny. Dlatego przyznał przed sobą, że jest trochę rozczarowany, że pokój ten nie wypełnia mgła i półmrok, a w powietrzu nie unoszą się przedziwne artefakty.

Poprawił mundur oraz zmienił uchwyt na drewnianym pudełku, które trzymał w dłoniach. Tak naprawdę nie znał Belitty ani trochę. Nie przerażała go, to nie tak, że nie doceniał potęgi psioników, ale zwyczajnie za wiele rzeczy mogłoby go zabić z łatwością w każdej chwili, by obawiać się akurat tego. Zresztą to on zainicjował to spotkanie.

Czekał na rozmówczynię cierpliwie, choć wewnętrznie cały czas zastanawiał się jak przedstawić swoją prośbę.

- Wybacz, że kazałam ci czekać. - Bellita weszła do gabinetu, a przez uchylone drzwi nadsternik mógł dostrzec, że obok musiały się znajdować prywatne komnaty starszej chóru. Zamknęła je za sobą i wskazała jeden z foteli. - Co cię sprowadza w me skromne progi? Życzysz sobie coś ciepłego do picia?

- Dziękuję, nie chcę zajmować tyle czasu. - odpowiedział Garlik siadając z rozmówczynią - myślę, że sprawa z którą przyszedłem jest krótka…. ale gdzie moje maniery. Proszę. - nadsternik podał drewniane pudełko - To wino. Laevrańskie, z zaginionego transportu w okolicach układu Charros. Po szczerości nie mam pojęcia czy pijesz, ale jest ewentualnie dobrym prezentem dla każdego innego.

- Zdarza mi się napić gdy jestem w bezpiecznej przystani. - Bel przyjęła prezent nieco zaskoczona acz podziękowała dygnięciem nim zajęła miejsce. - A cóż to za krótka sprawa sprowadziła cię do sektora chóru?

- Hmm, mam parę pytań oraz prośbę. - Tytus powiedział starając się zachować nonszalancki ton - Jeśli pozwolisz, mistrzyni, zacznę od pytań. Proszę je traktować jako przejaw mojej niewiedzy. Naprawdę nic nie wiem z tej dziedziny.

Tytus zauważalnie stężał zastanawiając się przed kolejnymi słowami.
- Niewiele wiem o mocach psionicznych, jednak ostatnio byłem zmuszony włączyć je do układanki. - jego głos był bardzo fachowy i pozbawiony emocji tym razem - Potrzebuje jednak więcej danych. Wiem już, że moce psioniczne są w stanie porazić czyjś umysł, wiem też, że są w stanie połączyć myśli paru ludzi. Czy istnieje możliwość, by istniała odmiana… technika… brakuje mi słownika pojęć w tej materii… sposób, by przejąć umysł lub wymusić na nim działanie?

- Istnieje. - Bel przytaknęła ruchem głowy. - Niektórzy psionicy, potrafią zasiać w umysłach innych strach, inni przejąć nad nimi kontrolę, jeszcze inni z pomocą myśli podnosić przedmioty. - Astropatka odpowiadała spokojnie przyglądając się nadsternikowi swoimi dziwnymi, pozbawionymi źrenic i tęczówki, oczami.

- To potwierdza moje przewidywania. - Tytus powiedział z wyraźną ulgą - Moim celem nie jest bycie tajemniczym, już wyjaśniam. Analizowałem ostatnio przebieg naszej podróży. Podczas incydentu - Tytus podkreślił to słowo tak, by zaznaczyć, że zależy mu na tym, by nie rozmawiać o jego szczegółach w niechronionym pomieszczeniu - w port Wander Błysk Cieni był na kursie kolizyjnym z Czarną Różą, która to pełną naprzód ruszyła na nas z zaskoczenia. Biorąc pod uwagę inne wydarzenia, zakładam, że są to połączone incydenty. Wiemy, że psionik lub psionicy, którzy nas wtedy zaatakowali nie należą do lichych. Czarna Róża wykonała manewr czysto samobójczy. Czy skoro udało im się zaatakować nasz okręt czy jednocześnie mogli dokonać tego samego z innym? Czy moce psioniczne wykluczają się lub nie mogą być używane naraz?

- To trudne pytanie… i obawiam się, że mogę odpowiedzieć jedynie… to zależy. - Belitta zamyśliła się na chwilę, odstawiając trzymane dotychczas pudełko na stolik. - Są moce.. które mogą być powiązane. Astropaci.. tacy jak ja mogliby wykonać podobny atak, nawet nie będąc w pobliżu Port Wander. Na pewno psionicy mogą wykonać więcej niż jeden atak, to zależy od ich siły. Co gorsza atak na Lady WInter i Ahaliona mógł być atakiem pojedynczego psionika.

Tytus zamyślił się na chwilę, widać było w jego oczach, że nie patrzy na rozmówczynie.
- Dobrze, rozumiem, że jest to dziedzina nieścisła i nie ma wyraźnych specyfikacji… Przyglądając się manewrowi Róży, nie byłem w stanie wyjaśnić tego co zrobili w sposób logiczny. Gdyby ich atak był celowy i świadomy, nawet zakładając, że załoga gotowa jest na śmierć dla ich misji, to istniało przynajmniej 58 lepszych wektorów podejścia, z tego 14, które gwarantowałyby im sukces. Eliminując czystą niekompetencję lub straszliwy błąd systemu zostaje mi tylko wniosek, że na załodze został wykonany atak psioniczny, który wymusił na nich takie działanie. - Tytus Garlik był pochłonięty w swoim świecie, można było odczuć, że jego monolog nie zakłada, że dalej w pokoju jest jego rozmówczyni. Potwierdziłaś, mistrzyni, że taki atak jest możliwy. Idąc, więc dalej. Patrząc po manewrze jaki wykonali, minimum załogi, która musiałaby być pod takim atakiem to dwie istoty. Musiałby to być Wizjoner Silnika, który odciąłby sterowanie i dał pełny ciąg za pomocą swoich umiejętności wpływania na Ducha Maszyny albo nadsternik Czarnej Róży.

- I tu jest niewielki problem… jeden psionik może zapanować tylko nad jedną osobą. Może tylko coś jej zasugerować, może przejąć nad nią całkowitą kontrolę i wejść w jej ciało… ale tylko jedną. Ile osób trzeba by przejąć by wykonać taki manewr? - Bel spojrzała na nadsternika z zaciekawieniem.

Tytus spojrzał śmiertelnie poważnie na rozmówczynię. Nie był to typowy wyraz twarzy dla niego.
- Jedną… jedną z dwóch. Albo wizjonera silnika… albo nadsternika. Są to jedyne dwie osoby z dostatecznymi uprawnieniami, aby zrealizować dowolny manewr okrętu nim zostaną powstrzymani przez współzałogantów. Jest to zaledwie parę przycisków, które wprowadzą komendę i odetną uprawnienia dla całego mostka.

- Więc masz rację, ten manewr mógł być efektem działania psionika. - Bel potwierdziła przypuszczenia mężczyzny, przytakując przy okazji głową.

- Dochodzimy, więc do głównego powodu mojej wizyty. - Tytus oparł się ciężko w fotelu - Jestem jedną z tych dwóch osób. O Techeminencję się nie martwię, kapłani maszyny pozbyli się ludzkich słabości dążąc do perfekcji, ich umysły są wyższym stadium rozwoju tak jak ich ciała, wiem o tym doskonale. Jednak ja nie zostałem wyposażony w nic, co mogłoby zadziałać w takim przypadku. Jestem słabym ogniwem tego okrętu w przypadku ataku psionicznego. Jeśli ktoś chciałby uderzyć w ród Corax używając tych samych metod wystarczy, że poczeka, aż będziemy w odpowiedniej pozycji. Wiemy też, że przeciwnik posiada tej klasy psioników, musimy przynajmniej tak założyć. Ty, Pani, władasz mocami wpływającymi na umysł, prawda? Przynajmniej tak telepatia, jest z tej dziedziny, prawda?

- Och.. tyle przemyśleń. Czy jesteś pewien, że nie chcesz nic ciepłego? - Bel podniosła się i podeszła do niewielkiego aneksu, znajdującego się chyba we wszystkich kajutach wyższych rangą członków załogi i zabrała się za przyrządzanie kawy. - Co do kapłanów maszyny… mylisz się. Co do bycia słabym ogniwem… jesteś nim tak samo jak każdy członek tej załogi, nawet nade mną w chwili osłabienia przejąć można kontrolę. - Choć nadsternik o to nie prosił, astropatka zalała kawę w czajniczku i przyniosła na stolik dwie filiżanki, dzbanek i cukiernicę. - Władam takimi mocami, choć.. nie jest to ma domena. Zawsze służyłam Coraxom jak osoba nasłuchująca, oczekująca wieści. Mogę swym umysłem sięgnąć bardzo daleko.

Tytus był zbyt przejęty by zwrócić uwagę na swoją filiżankę.
- Nie kwestionuje tego mistrzyni. Przyszedłem z prośbą o pomoc tak naprawdę choć nie mam za bardzo nic zaoferować w zamian. Wspominałaś, mistrzyni, przy okazji tej telepatii, że można stawić jej opór. Czy to samo tyczy się innych mocy? Także tych mocy o których rozmawialiśmy?

Astropatka nalała mu kawy i podsunęła naczynie, po czym . Zastukała w nie delikatnie palcem by zwrócić uwagę nadsternika.
- Obawiam się… że jest to mocno uzależnione od siły umysłu potencjalnej ofiary, jej… wrażliwości na tego typu ataki. - Bel napiła się nieco kawy. - Wolę zawsze można ćwiczyć, oswajać się z takimi atakami. Jednak obawiam się.. że najszybszym rozwiązaniem byłoby wyszkolenie kogoś kto.. by cię sprawdzał.

Tytus chwycił filiżankę i spojrzał w nią. Próbował uspokoić swoje emocje.
- Najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie maksymalizacja szansy sukcesu. Czy możesz opowiedzieć mi o obu tych rozwiązaniach? Treningu oraz wyszkoleniu odpowiedniej osoby? Czy powinienem myśleć o wynajęciu odpowiednie uzdolnionej osoby w najbliższym porcie?

- Możesz poprosić jednego z mych podopiecznych by się tobą zaopiekował. Melchedial jest tu dłużej niż ja… i ma olbrzymie doświadczenie. - Bel uśmiechnęła się ciepło i upiła nieco ciepłego, czarnego napoju. - Co do wyszkolenia… myślę, że najlepiej jesteś w stanie ocenić czyjeś umiejętności jako sternika, ja… mogę sprawdzić jego potencjał.. jego wrażliwość na psioniczny atak.

Tytus wyglądał jakby chciał się zerwać z fotela, lecz powstrzymał się i upił trochę kawy. Brakowało w niej czołowego składnika, aczkolwiek nie spodziewałby się, że Belitta będzie stosowała taki przepis.
- Dziękuję. Wybacz moje… maniery - Garlik uśmiechnął się i rozluźnił w fotelu - Przyznam, że ta sprawa, stała się dla mnie zbyt istotna. Minęło bardzo dużo czasu odkąd ostatni raz… miałem ubytki. Skontaktuje się z Melchedialem i w najbliższym porcie postaram się znaleźć kogoś odpowiedniego. Pomogłaś mi wielce, Mistrzyni.

- Jeśli mogę ci coś jeszcze doradzić… Tak jak Dalia jest.... była..nie widziałam jej ostatnio. - Astropatka zamyśliła się. - Fakt faktem, tak jak Dalia jest słabością Christo, tak każdy ma własną. To… - Zastukała w ofiarowane przez nadsternika pudełko. - Jest wielka słabość.. osłabia wolę. Dlatego ja.. nie spożywam alkoholu dopóty nie czuje się bezpieczna...bardzo bezpieczna.

Tytus uśmiechnął się serdecznie.
- To prawda, nawet bez mocy psionicznych w obrazku słabość woli jest namacalna. - zaśmiał się - Ale zapewniam, podczas wykonywania obowiązków nigdy nie pozwoliłbym sobie na pijaństwo. Co do pozostałych przypadków… cóż. Jeśli ktoś by mnie zaatakował poza służbą to jest to całkowicie akceptowalne. Nie jest to wtedy zagrożenie dla Błysku, tylko dla mnie. Niestety to jest jedyny sposób jaki znam, by zachować zmysły. - Garlik przytaknął sobie głową.

- Mój mistrz… czasem… by pokazać nam naszą słabość, porywał nasze ciała. - Bel zamyśliła się spoglądając w filiżankę z resztką kawy. - Niektórym z nas udawało się wyrwać dopiero gdy chciał nas zmusić byśmy sami dźgnęli się nożem… czasem. - Podniosła wzrok na nadsternika przyglądając mu się uważnie. - Czy jesteś pewien, że gdy nie będziesz na służbie.. gdy ktoś przejmie twe ciało.. czy nie uda się na mostek i nie przejmie dowództwa nad statkiem? Czy ktoś cię powstrzyma, gdy nie będzie to twój dyżur?

Tytus dał się zaskoczyć takiemu scenariuszowi. Zmarszczył brwi zamyślony, próbując zrozumieć taki wypadek.
- Nie… nikt tego nie zrobi. - odpowiedział cicho.

- Czemu potrzebujesz tego by zachować zmysły? - Bel podsumowała swoje pytanie odstawiając na stolik pustą filiżankę.

Tytus spoglądał ze zdziwieniem na rozmówczynię upijając odruchowo kawę. Czuł, że powiedział za dużo i nie rozumiał przyczyny. Może to była kwestia tego, iż wcześniej w rozmowie zaangażował za dużo emocji, może to fakt, że był rozdrażniony na siebie po tym jak ktoś mu wskazał oczywisty scenariusz na jaki nie wpadł, a może przyczynił się do tego specyficzny manieryzm mistrzyni chóru, pewna atmosfera, której nie mógł specyficznie określić.
- To kwestia... przeszłości, starych nawyków oraz pewnego bagażu. Nic co da się zmienić niestety. - postawa Tytusa stała się defensywna, gdy odpowiadał uprzejmym głosem.

- Takie nawyki są zawsze, tylko i wyłącznie kwestią tego co mamy w głowie. - Bel uśmiechnęła się ciepło. - Nie ma przeszłości ponad którą nie można stanąć, bagażów, których nie da się pozostawić w kolejnym porcie, nawyk jednak… przyzwyczajenie… lenistwo.. to wielka trudność, ale i też nasza słabość. Nie jestem tu od tego by zmuszać cię do zaprzestania.. takich nawyków, jeśli jednak rzeczywiście ważne jest dla ciebie dobro statku, powinieneś to rozważyć.

Nadsternik przygarbił się obracając filizankę w dłoniach.
- Rozumiem… to nie tak, że nie próbowałem. - czuł duży dyskomfort kontynuując ten wątek co przebijało się w jego głosie - Ale było to skazane na porażkę. Nie zostałem stworzony idealnym. - uśmiechnął się szeroko zmieniając postawę momentalnie
- Wszelkie wady produktu proszę zgłaszać u producentów. - mężczyzna poruszył się w fotelu odstawiając filiżankę - Myślę jednak, że zająłem Mistrzyni i tak zdecydowanie za dużo czasu. Nie przystoi, by stary żołnierz smęcił za długo użalając się nad sobą… zwłaszcza, gdy żyje jak pączek w maśle.

Bel zaśmiała się cicho.
- Och obawiam się, że masz na tym statku znacząco więcej obowiązków niż ja. Nie będę cię więc zatrzymywać jeśli ta rozmowa jest dla ciebie niekomfortowa. Zdradzę ci jednak trzy ciekawostki. Ja… kiedyś miałąm podobnie, mnie jednak… nie wiem czy to odpowiednie słowo, ale pozwolę sobie go użyć, uzdrowiła inicjacja. - Bel przesunęła przy tym palcem po swej głowie pokrytej misternym tatuażem. - Jeśli kiedykolwiek zechcesz z tym zawalczyć.. najbardziej pomaga rozmowa, im dłużej się o czymś mówi tym powszedniejsze się to dla nas staje.. przyzwyczajamy się. Nie muszę być tym rozmówcą. Trzecia… nikt z nas nie jest idealny, pytanie tylko czy do tego ideału chcemy dążyć.

Tytus wstał z fotela i delikatnie ukłonił się mistrzyni chóru.
- Stamtąd skąd pochodzę niedoskonałość była jednym z największych grzechów. Może… może kiedyś podejmę tę walkę, ale to wymagałoby eksmisji wszystkich trupów z szafy, a niektórzy z nich zawsze byli dobrymi partnerami do kielicha.- Tytus uśmiechnął się szeroko -Przepraszam raz jeszcze… oraz dziękuje za kawę… pomoc… także za rozmowę. Jest, Mistrzyni, naprawdę dobrą rozmówczynią.

Astropatka wstałą z fotela by pożegnać swojego gościa.
- Jeśli chodzi o trupy… polecam luk próżniowy. - Uśmiechnęła się w nieco niepokojący sposób, sugerując jakby regularnie tak pozbywała się zwłok. - Jeśli będziesz miał więcej pytań, zapraszam serdecznie.


Gdy Tytus opuścił jej gabinet Bel odetchnęła. Ta wizyta nieco ją zaskoczyła. Nadsternik nigdy za bardzo nie interesował się ani nią, ani obszarem który się opiekowała. Cóż… od kiedy lady Winter znajduje się w stanie takim jak obecnie… wiele się zmienia. Przetarła zmęczoną twarz spoglądając na swój pokój.

Tak bardzo brakowało teraz na Błysku opiekuna duchowego. Przydałby się on i Christo by wskazać mu kto powinien być w jego życiu najważniejszy i rozegranej emocjonalnej Amelii, której obowiązki mogły ją niebawem przerosnąć i Tytusowi, bo może pomógłby mu odnaleźć siłę.

Przeszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. W ciemnościach zaczęła się rozbierać. Tak.. przewdonik duchowy przydałby się też Ramirezowi. Zbyt wiele przebywa z maszynami, zbyt często patrzy ich oczami. Bel czuła, iż techkapłan jakby.. Staje się maszyną? Jakby zapominając o swych ludzki powinnościach. Co jednak ona jedna mogła uczynić. Z trudem panowała nad tą swoją niewielką trzódką, której emocje wystawiały ją na łatwy łup dla innych astropatów. Naga poskładała starannie swoje ubranie i przeszła na środek pokoju. Bez trudu odnalazła w ciemnościach świecę i leżącą obok talię i ją zapaliła.

Chciała się dowiedzieć gdzie jest Roche i co wie. Czy zauważył, że ktoś podąża jego śladem? Czy też dysponuje astropatami? Czy podejrzewa czego można się spodziewać na planecie do której zmierzali? Odetchnęła ciężko i przesunęła dłonią nad ogniem, czując przyjemne ciepło kontrastujące z ogarniającym ją chłodem. Cicho zaczęła szeptać modlitwę do Imperatora.


Wieszczenie


Temperatura w pomieszczeniu spadła w ułamku chwili, przywołując na ściany cieniutką warstewkę szronu. Serce psioniczki biło szaleńczo próbując tłoczyć w jej ciało jak najwięcej gęstniejącej krwi, a z ust popłynęły obłoczki pary. Symbioza ze zdradliwą mocą Immaterium przejawiała wyjątkowo silny charakter, co Bellittę szczerze zaskoczyło zapowiadając niecodziennie czytelne wieszczenie.

Wieszcząc z kart w materialnym wymiarze, z potwornościami Chaosu odciętymi po przeciwnej stronie Zasłony, Mistrzyni Chóru winna była czuć się znacznie spokojniej i bezpieczniej, ale w tej chwili pokrywająca jej członki gęsia skóra nie miała niczego wspólnego z nadnaturalnym mrozem.

Zupełnie niesłyszalna dla ludzi pozbawionych mentalnego talentu, zmysły Bellity przyćmiewała jakaś niezdefiniowana, ale przerażająco namacalna zgroza. Badając ostrożnie swe otoczenie szóstym zmysłem, mentatka nie potrafiła znaleźć źródła tego silnego dyskomfortu. Morze Dusz w obrębie systemu wydawało się spokojne, jakże dalekie od kipieli rozszalałego kotła – lecz ten pozorny spokój nie przynosił astropatce ukojenia. Coś unosiło się na samym krańcu percepcji Bellity, pozbawione kształtu, całkowicie nieme, ale ustawicznie mącące jej myśli.

Złe przeczucie i aura pogłębiającego się niepokoju.

Próbując dzielić swą uwagę pomiędzy delikatne zawirowania pływów Morza Dusz oraz znajomy kształt kryształowych płytek w zdrętwiałych od zimna dłoniach, Mistrzyni Chóru rozłożyła karty otwierając swój umysł na esencję domeny Chaosu w tej samej chwili, w której w jej myślach zogniskowały się pytania. Słowa Ósmej Kantyczki Zawierzenia płynęły z ust mentatki w monotonnym rytmie wyuczonej na pamięć inkantacji, stanowiąc jedyny dźwięk rozlegający się wśród oszronionych ścian pokoju. Bez względu na żarliwość jej wiary i moc Scalenia Duszy, nigdy nie mogła sobie pozwolić na komfort pewności, że była całkowicie bezpieczna przed zakusami demonów.

Trzy prostokątne płytki psychoaktywnego kryształu pokryły się obrazami w tej samej chwili, a nie w odstępach kilku uderzeń serca jak miewało to miejsce w większości sesji Tarota. Objawiły się na nich obrazy i inskrypcje doskonale widoczne dla zmysłów astropatki, pulsujące przed jej wypalonymi oczami jaskrawymi barwami psionicznegmiałoła.

Wersety Kantyczki urwały się na chwilę zastąpione mimowolnym westchnięciem Mistrzyni, lecz zaraz popłynęły ponownie z jej spierzchniętych ust budując w umyśle kobiety ochronne bariery. Wrażenie odczuwanego przez nią dyskomfortu jeszcze przybrało na sile, w stopniu tak silnym, że musiała się powstrzymać przed odruchowym spojrzeniem za siebie przez ramię w poszukiwaniu źródła tego trawiącego ją niepokoju.

Karty emanowały czystym czytelnym przekazem. Bellitta rzadko miała okazję oglądać równie złożone i bogate w bodźce rozdania, a ich potencjalne znaczenie wywołało w niej ekscytację walczącą zawzięcie o palmę pierwszeństwa z niezrozumiałą grozą.

Pierwsza od lewej zawierała obraz mężczyzny w galowym uniformie Wolnej Floty, z Glejtem w dłoni. Nie było w niej żadnego podobieństwa do kogokolwiek z rodu Coraxów, również Gunara, toteż pochylona nad talią Bel uznała, że jej przekaz tyczył się kapitana Rochy. Aura Excuterii epatowała symboliką odwagi i zdecydowania, lecz wydawała się na pierwszy rzut oka w ogóle nie współgrać z drugą kartą, tą ułożoną pośrodku potrójnego rozdania. Był nią Heretyk, złowieszcza ikona Discordii wręcz przesiąknięta w tym momencie esencją zdrady. Rocha, człowiek dzielny jak na prawdziwego Wolnego Kupca przystało, skonfrontowany z wizją zdrady. Czy został zdradzony czy może zamierzał zdradzić? Jeśli to pierwsze, przez kogo? Przez swoją załogę czy kogoś, kogo zastał na Grace, jeśli faktycznie już dotarł do systemu? Astropatka wiedziała, że środkowa karta zwykła objawiać jej obecny stan rzeczy, ale nie było to wcale żelazną regułą, a instrumenty pomiarowe Błysku wciąż nie zarejestrowały najmniejszego śladu Dumy Sameteru. Przez jej umysł przemknęła niepokojąca myśl, że zdrady mógł się dopuścić jeszcze jeden gracz w tym rozdaniu, ten trzymający w dłoni wszystkie karty. Aspyce Chorda.

Wizja Rochy padającego ofiarą zdrady wydawała się bardzo prawdopodobna, ale koniec końców Mistrzyni Chóru nie mogła wykluczyć alternatywy - że to dowódca Dumy Sameteru miał dopuścić się zdrady, choć nie wiedziała, względem kogo lub czego. Nie sądziła, aby postępek ten miał w jakimś stopniu zaszkodzić Coraxom, albowiem jedno z jej wcześniejszych rozdań sugerowało, że ani agresywna ani spolegliwa taktyka względem Rochy nie miała Coraxom przynieść wymiernego rezultatu.

Odpowiedź mogła skrywać ostatnia, trzecia karta - ta sugerująca najbardziej prawdopodobny bieg nitek przyszłości. Astropatka ujrzała jej obraz w tej samej chwili, w której objawiły się jej pozostałe dwie karty, ale dopiero po przestudiowaniu ich znaczenia pochyliła się nad ostatnim atutem, jak najdłużej odwlekając moment kontaktu z jego aurą. Dziesiąta karta Discordii, jedna z kilku najbardziej odstręczających, atakujących umysł mentatki bodźcami eterycznego cierpienia.

Oko Grozy. Podstępna natura Chaosu, pierwotna esencja Immaterium będąca kośćcem demonicznych bytów próbujących wedrzeć się za Zasłonę. Cokolwiek miało przywieść kapitana Rochę do zguby bądź upadku, miało swe korzenie w spaczonej mocy Wielkiego Nieprzyjaciela.

Niepokojąca aura mamiąca zmysły Mistrzyni Chóru od dłuższego czasu stała się znienacka bardziej zrozumiała, bardziej oczywista.

I jeszcze bardziej przerażająca.

Gdzieś w pobliżu Chaos wywierał korodujący wpływ na materialny wymiar wszechświata, wsączał swą mutagenną truciznę w świat praw fizyki, matematyki i biologii, w ludzki umysł.

Otwierał bramy piekieł.

 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 30-11-2020 o 18:37.
Aiko jest offline