Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2020, 11:07   #106
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Imra wróciła na spód statku. Zobaczyła jak Cromharg kończył właśnie sprzątać. Uśmiechnęła się.
- Jak miło. Szybko się uwinąłeś - powiedziała kładąc mu dłoń na barku w geście aprobaty.
Minęła chwila nim Destiny przetłumaczył jej słowa, a potem odpowiedź Cromharga.
- W końcu muszę jakoś odpłacić za wożenie mnie w tym latającym domu.
- Tak, ale że też się chwaliłeś swoimi zdolnościami bojowymi. Masz na ten czas tę włócznię. - Imra podała barbarzyńcy broń.
Cromharg chwycił za włócznię, zakręcił nią kilka młynków, wykonał kilka pchnięć. Uśmiechnął się z satysfakcją. Powiedział coś po swojemu, a następnie statek przetłumaczył.
- Wolałby wielki miecz, ale to też jest świetna broń.
- Na taką broń musisz zasłużyć - Imra sięgnęła do swojego pasa pokazując swój miecz, który nosiła zawsze.
- Mhm…- stwierdził barbarzyńca spoglądając na miecz, a potem zgrabne biodro wojowniczki.
Imra udawała jakby w ogóle tego nie zauważyła.
- Skor się rozprawiłeś z bałaganem, ode mnie masz wolne. Możesz zayptać innych czy nie mieliby dla ciebie jakiegoś zadania.
Odpowiedzią Cromharga było tylko wzruszenie ramion.
W Imrze na moment zawrzało. Wystarczyła jednak chwila aby sobie przypomniała, że to nie był już jej niewolnik. Wzięła głębszy oddech.
- Możliwe, że wiem kto mógł zorganizować napad na twoją… wioskę.
- Kto?- Cromharg spiął się nagle i spoważniał.
- To są póki co tylko domysły, ale ktoś zwany Arazeg para się piractwem i porywaniem osób na niewolników. Githyanki, cokolwiek to znaczy. Zainteresowany?
Cromharg się zamyślił i zgodził się kiwnięciem głowy.
- W takim razie można się temu przyjrzeć po tej misji. Masz nadzieję może znaleźć kogoś konkretnego z bliskich?
Barbarzyńca wymienił kilkanaście imion, siostry, ich mężów, matkę, swoich kuzynów.
Imra uniosłą brwi do góry.
- Cóż szukanie wszystkich to trochę… dużo. Kto wie, może się znajdą… jak rozumiem nikogo więcej wśród niewolników Dao nie widziałeś ze swoich?
- Widział.- odpowiedział Statek tłumacząc jego słowa. - Zięcia jego stryja i dwóch innych z jego plemienia.
Imra poczuła jakąś głęboką niechęć do uwalniania innych niewolników. Uznałą, że warto jakoś to dla siebie uatrakcyjnić. Niewątpliwie Cromharg byłby wdzięczny gdyby mu pomogła… albo by odszedł. Kobieta aż musiała potrząsnąć głową by poukładać swoje własne myśli.
- Bardzo ci zależy aby ich odnaleźć?
- Raczej tak, ale nie jestem głupcem. Wiem, że na razie nie mam dość mocy. - odpowiedział Cromharg poprzez głos Destiny.
- Jak wiele jesteś w stanie poświęcić aby osiągnąć ten cel? - padło kolejne pytanie.
- Nie wiem. Pewnie tak. - zawahał się przy odpowiedzi, choć oczywiście te wahanie nie wybrzmiało w tłumaczeniu Destiny.
- To dobrze - Imra uśmiechnęłą się i tymi słowami postanowiła zakończyć rozmowę.

***

Wędrowiec porządkował właśnie stół w pracowni magicznej, wyraźnie szykując się do pracy nad czymś. Gdy do pomieszczenia weszła Imra z Cromhargiem który, dzierżył znalezioną włócznię, kiwnął do nich głową, po czym zaczął uprzątać szpargały.
- Widzę, że ciekawość zwyciężyła? - zapytał.
Półelfka kiwnęła zdawkowo głową.
- Wędrowiec opowie nam o tej broni. Pożycz mu ją to ujawni przed tobą sekrety jej przeszłości. Może ci się bardziej spodoba - powiedziała do barbarzyńcy.
Cromharg przez chwilę przyglądał się obojgu, po czym ostatecznie przekazał włócznię konstruktowi.
- A tak poważnie, to przyznaj się, że sam jesteś zaciekawiony tym co to za włócznia - Imra skierowała swoje słowa do Wędrowca, który się uśmiechnął.
- Ciekawi mnie wszystko. Historia tej włóczni, ale też twojej zbroi, miecza Kvasera, łuku Mmho, pochodzenia Vaali, pupilki Harrana czy plemienia Cromharga. Opowieści są tym, co buduje nasze światy i nas samych - a ja chcę je poznawać.
- Jesteś żądny historii. Zupełnie jak kózka - Imra pokręciłą głową.
- Mylisz się. Tanegris jedynie zdobywa informacje, by je sprzedać, nie zależy jej na zrozumieniu historii, a na jej powtórzeniu. Dla mnie to właśnie wiedza jest celem, ona i idące za nią zrozumienie.
- Oczywiście, że się mylę. Oboje znam po kilka dni dlatego znam dogłębnie wasz sposób rozumowania - kobieta westchnęła. - Wydaje mi się jednak, że i on lubi historie dla nich samych inaczej za zapłatę oczekiwałaby czegoś konkretniejszego. Wciąż o ile informacje doceniam, historia dla historii jest dla mnie niepojęta jako… zainteresowanie.
- Opowieści to wiedza, a wiedza to potęga, którą trudno utracić - zacytował automaton - I dobrze zrozumiane mogą przydać się w wielu sytuacjach. Co w takim razie interesuje ciebie? - zapytał.
Imra milczała przez kilka uderzeń serca. Podniosła w końcu spojrzenie na Wędrowca.
- Najbardziej ogólnikowo myślę, że emocje - kiedy zaczęła mówić jej spojrzenie uciekło gdzieś poza pracownię. Gdzieś poza statek. Do wspomnień.
- Moment w którym wyzwala się ich najbardziej pierwotna forma. Kiedy się jest odartym z resztek rozsądku i pozostają tylko one. Tak...
Przez moment można było usłyszeć cichy pomruk zadowolenia dobiegający z piersi wojowniczki. Spojrzała przenikliwie na Wędrowca ogniskując na nim zgubione wczesniej spojrzenie.
- Hm, czyli jednak nie tylko władza i pieniądze? Interesujące - Wędrowiec uśmiechnął się - A bardziej szczegółowo? Twoje własne, cudze? Jakieś konkretne? Żądza, strach, rozpacz? Miłość?
- Zemsta.
- Zemsta jest emocją? - zapytał trochę zdziwiony automaton - A nie raczej ich katalizatorem?
- To był skrót myślowy. Zemsta i związane z nią emocje są moim modus operandi. Jest coś odświeżającego po dokonaniu jej. Satysfakcja. Odwet za krzywdy jakie wyrządzono. NIe mam racji? - Imra spojrzała pytająco na automatona.
- Krótkofalowo, owszem - zgodził się - Jednak z czasem zwykle okazuje się, że zemsta jest, hm, płytka? - stwierdził, jakby szukał odpowiedniego słowa - W dłuższej perspektywie często może nie dać nic poza tą krótką satysfakcją. Nie mówiąc już o świadomości tego, co zrobiło się, by ją osiągnąć - Wędrowiec brzmiał tak, jakby sam coś wspominał, ale po sekundzie zmienił ton - Rozumiesz, że chcesz zemścić się na tych, którzy zabili Theriona, prawda?
- To już jego interes. Jeśli będzie chciał to tak zrobimy. Nie. Nie potrzebuję się na tych mścić. Wolę znaleźć innych, którzy są za słabi aby tę zemstę wykonać sami. Przygarnąć ich pod skrzydła i poprowadzić ku sprawiedliwości - Imra krążyła po pokoju wodząc palcem po meblach i alembikach. - A potem oglądać jak budzi się w nich gniew i złość… a potem radość z osiągnięcia celu. A potem razem można przygarnąć kolejnych i kolejnych… Czy widzisz jaki obrazek ci maluję? - zapytała przystając i oglądając się na niego przez ramię.
- Tak - Wędrowiec potarł palcem brodę - Widziałem już taki obraz, byłem jego częścią. Szkoda, że jedynym jego zwieńczeniem jest zniszczenie - stwierdził ze smutkiem - Czemu tak bardzo zależy ci na wskrzeszeniu Theriona? To geas, czy miłość? - zapytał nagle.
Imra prychnęła rozbawiona.
- Drugi się znalazł… a słyszałeś coś kiedyś o czymś takim jak lojalność?
- Nie ma powodu do irytacji, to jedynie ciekawość, i może trochę ostrożności. Lojalność tłumaczy cel, lecz nie środki. Gdyby to była tylko ona, nie działałabyś w takim pośpiechu - odparł spokojnie Wędrowiec - Zmarli mają czas.
- Po pierwsze nie wiem ile czasu. Kózka już coś wspominała o tygodniu, ja słyszałam miesiąc. A po drugie, czy naprawdę byś czekał do ostatniej chwili z wskrzeszeniem kogoś komu zawdzięczasz wiele? - Imra pokręciłą głową z niezadowoleniem. - Skoro jest możliwość zrobić to najszybciej jak się da, to czemu mam czekać? Po co czekać?
- Mam nadzieję, że nie zapłaciłaś Tanegris za tą informację - automaton rozbawiony pokręcił głową - Diament, którego tak pilnie potrzebujesz, jest komponentem do czaru, który zadziała nawet i za sto lat, o ile zachowałaś chociaż fragment ciała Theriona. A jednak pozbyłaś się swojego sssskarbu - Wędrowiec dość zgrabnie udał niedawny sposób mówienia Imry - by zdobyć go od razu. I ja pewnie zrobiłbym to nieco wolniej, ale z kolei nie ma obecnie osoby, do której czułbym tęsknotę.
- A co byś zrobił jakbym się go nie pozbyła? - Imra uniosła brew. - Zabrał go siłą jak mi obiecywałeś z funduszami? Wole coś mieć niż nie mieć nic.
- Zapewne poddałbym to pod głosowanie załogi - automaton wzruszył ramionami - A Ty? Rozszarpałabyś mnie gdybym cię dotknął, jak obiecywałaś?
- Na pewno bym spróbowała. Nie wydawałeś się być chętny oddawać komukolwiek tę decyzję jak rozmawialiśmy przed moją kajutą.
- Decyzja o składzie załogi pozostaje wciąż moją i tylko moją jako kapitana. Oczywiście mogę podążać za wolą i sugestiami innych załogantów.
- Zapewne możesz tak powiedzieć Destiny i pewnie by ciebie posłuchał… jednak nie to mówił kiedy obradowaliśmy nad tym kto ma zaostać… kapitanem. Wciąż uważam, że to niewłaściwe określenie. Ty rządzisz statkiem, a nie osobami na nim się znajdujących. Per decyzja o tym kto ma być załogantem, a kto nie, nie powinna być tylko twoja.
- Jeśli uda nam się odnaleźć Gnościka, możesz mu zwrócić uwagę na tą nieścisłość - Wędrowiec się uśmiechnął - Zresztą, sama wykorzystałaś tą lukę, by oddać mi stanowisko, decydując wedle własnej woli.
- I popełniłam ewidentnie błąd… nie mniej, Destiny? Jakie uprawnienia ma kapitan do decydowania o tym kto jest lub nie jest częścią załogi? - Imra jak zwykle kiedy zwracałą się do statku spoglądała do góry, w sufit, nawet jeśli było to bez sensu.
- Kapitan może zadecydować o przyjęciu kogoś do załogi, lub wyrzuceniu go z niej. Zalecane jest jednak skonsultowanie się wpierw z załogą. - wyjaśnił Destiny.
- A jednak jak nam mówiłeś o tym abyśmy wybrali kapitana nie wspomniałeś o tym. Nawet podkreśliłeś, że potrzebujesz kogoś tylko do podejmowania decyzji związanych ze stresową sytuacją, a nie do zarządzania załogą - Imra ciągnęła dalej temat.
- Usuwanie kogoś z załogi, zdrajcy albo mordercy którego działania przynoszą szkodę statkowi i załodze, jest stresową sytuacją. Ja…- przerwał na moment Destiny. -... to dziwny stan, jakbym popełnił błąd przy manewrowaniu mimo wzięcia pod uwagę wszystkich czynników. Opierałem się wtedy na zapisanych we mnie regułach… a także na wspomnieniach. Kapitan działa na rzecz statku i załogi, załoga zaś pokłada zaufanie w kapitanie. Nielogicznym więc dla mnie jest decyzja o usunięciu członka załogi z powodów innych niż takie drastyczne sytuacje. Nie brałem pod uwagę tego, że istoty żywe bywają… nielogiczne. Przepraszam.
Imra milczała chwilę.
- Jesteś bardziej ludzki niż ci się wydaje… Co chyba dobrze. Powiedz mi, jako, że wcześniej wspominałeś, że załoga wybiera kapitana czy jakby ponownie głosowała przyjmiesz tę decyzję pomimo tego, że już jest kapitan?
- Jeśli cała załoga zbierze się na głosowanie, to może zostać wybrany inny kapitan w miejsce pierwszego choć… spodziewam się iż taka decyzja będzie wymagała niezdolności poprzedniego kapitana do pełnienia służby, jak choćby jego choroba, klątwa lub obłęd. - wyjaśnił Destiny.
- A niezgodność poglądów?
- Definicja niezrozumiała… proszę sprecyzować. - odparł Statek.
Wędrowiec westchnął i pokręcił głową.
- Imra, jeśli rzeczywiście masz taki problem z konsekwencjami własnej decyzji i moją pozycją, zwołam załogę kiedy tylko zdobędziemy materiały do naprawy Destiny. Zagłosujecie jeszcze raz i jeśli taka będzie wasza wola, oddam stanowisko i opuszczę załogę.
Kobieta na niego spojrzała.
- Twoja pozycja jest niezgodna z tym co nam statek mówił w tamtym momencie. Jest wynikiem nieporozumienia związanego z tym jak Destiny myśli. A ty widząc to ewidentnie zacząłeś wykorzystywać tę lukę. Gdyby nie nasze ewidentne różnice światopoglądu nawet bym ci pogratulowała. Masz zadatki na świetnego tyrana - zdawkowy uśmiech pojawił się na moment na jej twarzy. - Zakładając nasze pierwsze ustalenie nawet jako "kapitan" nie powinieneś móc mnie wyrzucać z załogi. Bo załoga sama sobą zarządza. Destiny jednak pozwala ci na coś zupełnie odwrotnego. To chyba jest kwestia do przedyskutowania, nie sądzisz?
- Uważasz, że jestem tyranem, bo nie zgadzam się z niewolnictwem i domagam się uczciwego podziału łupów? Czy problem polega na tym, że robię coś wbrew woli całej załogi, czy tylko wbrew tobie?
- Kto następny po mnie będzie? Jak pozostali też się nie będą z czymś z tobą zgadzać to też od razu ich będziesz chciał wyrzucić? Albo użyć siły? Kvaser, Harran, Vaala, Mmho… jak oni się z tobą nie będą fundamentalnie zgadzać to co wtedy? Każdego zamierzasz od razu straszyć? Myślisz, że ja nie mam problemu z czymś co ty nienawidzisz, ma jakiekolwiek znaczenie? Chodzi o to jak do tego podchodzisz Wędrowcze. Pomijając nasze pierwsze spotkanie, ten… chyba tydzień temu kiedy byliście mi zupełnie obcy nie miałam powodu ustawiać się per se przeciw wam. Nie spodobało ci się co powiedziałam o podziale łupów i co pierwsze słyszę? Sam sobie to później odbiorę. Chyba mam prawo stanąć w swojej obronie, prawda? I zanim mi powiesz, że byłam pierwsza. Nawet jak nie było to coś co dla was mogło być przyjemne powiedziałam, że może ktoś ze mną pójść aby całej sprawy nie było. Kiedy przeszedłeś się pytać mnie o niewolnika również wyszedłeś z założenia, że możesz mi powiedzieć co mam robić ze swoim niewolnikiem… swoją własnością. O ironio patrząc na pierwszy przypadek. Nie chciałeś mi dać pokazać jakim jestem właścicielem, bo sam koncept niewoli jest dla ciebie nie do zniesienia. Czy ostatecznie nie poszłam ci na rękę? Aby nie było niepotrzebnych kłótni? Czy nie skorzystałeś z każdej możliwej okazji aby mi wytknąć śmieszność decyzji? Nawet jeśli była po twojej myśli? Mam z tobą problem, bo i ty masz problem ze mną… a raczej zacząłeś go mieć od momentu przybycia do Rigus.
Wędrowiec milczał przez całą tą tyradę, po czym odczekał jeszcze chwilę.
- Dobrze zauważyłaś, że nienawidzę niewolnictwa. Uważam też, że skoro walczyliśmy razem, to i podział łupów powinien być uczciwy. Najwyraźniej przedłożyłem swoje przekonania nad twoje zachcianki. Czego ode mnie oczekujesz w takim razie? Oddania ci stanowiska, którego nie chciałaś wcześniej? Opuszczenia załogi? Czy jedynie przymykania oka na to, jak sprowadzasz sobie tu niewolnych i traktujesz ich jak zabaweczki, jak sssskarby?
- Może warto by poczekać z tym do przybycia ponownie panny Marai? To chyba kwestia należąca do jej kompetencji? - wtrącił Destiny z nutką desperacji w tonie głosu.
Słysząc ton statku Imra aż parsknęła szczerym śmiechem.
- Jeszcze brakuje jej w tym wszystkim. Widzę, że się zupełnie nie rozumiemy Wędrowcze. Tak osoba trzecia zdecydowanie się przyda w tej dyskusji. Może nawet i reszta załogi. Zostawmy to więc do tego czasu.
- Nie wymagam decyzji czy niczego wiążącego, chcę jedynie zrozumieć, czego oczekujesz ode mnie. Resztę możemy odłożyć - automatonowi nie podobało się ponowne zostawianie tematu.
- Postaraj się wyjść z założenia, że to co dla ciebie jest prawdą nie jest dla wszystkich. Znaczy zostań przy zajmowaniu się statkiem i jego funkcjami, ale jak masz coś do kogoś z załogi i to na tak poważnym poziomie jak ze mną to nie podejmuj decyzji za innych. Skoro walczymy razem to to powinna być wspólna decyzja i osąd. Czy jest to dla ciebie zrozumiałe?
- A czy dotychczas robiłem inaczej? To..
- Tak!
- Słowa w gniewie, a nie czyny - dokończył Wędrowiec - Równie dobrze mogę twierdzić, że mnie zaatakowałaś, bo obiecałaś mnie rozszarpać, kiedy powiedziałem coś brzmiącego dla ciebie jak groźba. Nie będę podejmował decyzji dotyczących was bez konsultacji z załogą.
Imra kiwnęła w końcu głową rozmasowując sobie potem oczy.
- Idę się przejść. Crom posłuchaj sobie opowiadania… muszę być sama - i tak też zrobiła.
Barbarzyńca skinął głową. A gdy wyszła rzekł, co oczywiście przetłumaczył, sam statek.
- Boi się. Że nie ma sojuszników wśród załogi, że jej los zależy od decyzji na które nie ma wpływu.
Automaton westchnął.
- Gdyby jeszcze potrafiła się do tego przyznać… Cóż, mnie pewnie za sojusznika nigdy nie uzna, a szkoda. Ale wydaje mi się, że problemem jest to, że nie ma nikogo zaufanego, kogo mogłaby słuchać. Dlatego tak zależy jej na wskrzeszeniu Theriona.
- Jest bardzo dumna. To silna niewiasta. Takie nie potrafią przyznać się do słabości. Nie potrafią poprosić o pomoc.- odparł barbarzyńca poprzez Statek. - Nie potrafią polegać na innych.
- I to będzie jej zgubą. Oby nauczyła się tego, zanim ktoś zginie… - mruknął Wędrowiec.
- Nie zginie. Ja ją obronię… muszę dług spłacić. - stwierdził z oślim uporem w spojrzeniu Cromharg.
- Doceniam twoją pewność siebie, i obym przeceniał kreatywność losu - uśmiechnął się automaton - skoro mamy chwilę spokoju, chcesz usłyszeć coś o tej włóczni?
- Czemu nie. Z pewnością ona też, aczkolwiek jest zbyt dumna by poprosić o odpowiedź ciebie. - wzruszył ramionami barbarzyńca.
- Lub zbyt rozgniewana - przyznał Wędrowiec, sięgając po włócznię i zamykając oczy. Po kilkudziesięciu sekundach otworzył jedno i spojrzał na Cromharga - To jeszcze potrwa. Jak twoja nauka wspólnego?
- Nie jest łatwo nauczyć się nowego języka. Natomiast już się dowiedziałem że warto często powtarzać..- tu przeszedł na wspólny.-... ta opcja nie jest obecnie dostępna.
Wędrowiec skwitował to parsknięciem, ledwo utrzymując koncetrację.
Wzruszył ramionami. - Choć Statek nie bardzo potrafi mi powiedzieć co te słowa dokładnie znaczą. Mam wrażenie, że zawsze coś innego.
-Traktuj to po prostu jako odmowę, Destiny nie jest w stanie czegoś zrobić. Hm, może w czasie, kiedy będę poznawał historię włóczni, opowiesz mi więcej o sobie, swoim plemieniu i ojczyźnie?
- Niewiele tu chyba jest do opowiedzenia. Prawdziwej “ojczyzny” mego plemienia nigdy nie poznałem. Urodziłem się na piaskach nowego świata dla mego plemienia. Nazwaliśmy go Sahir co znaczy Ukryty Kwiat, co jednak nie jest jego prawdziwą nazwą, i był to półpustynny i czasami pustynny ląd. Niemniej nauczyliśmy się znajdować tam wodę, budować oazy i polować na pustynne skorpiony…- zaczął wspominać Cromharg.
Wędrowiec milczał z przymkniętymi oczami, wsłuchując się jednocześnie w opowieść mężczyzny i psychiczne echa włóczni.
- Poza naturalnymi zagrożeniami to był spokojny świat. Żadnych smoków, żadnych diabłów czy demonów, żadnych ghuli wszelakiego rodzaju. Żadnych dżinów. - mówił barbarzyńca wspominając rodzinne strony. - Duchy się jedynie czasem zdarzały, ale nic innego. To był spokojny świat. Magii tam wiele nie mieliśmy, głównie szamanów i nieco kapłanów. Było więc dość trudno tam żyć, ale… z drugiej strony jeśli się kochało prosty żywot, to mój świat był do tego stworzony.
- Więc twoje plemię pochodzi z jeszcze innego świata, tak? - zapytał automaton.
- Uratowani zostali z niewoli przez szlachetne dżiny i przeniesieni na ten zagubiony świat.- przyznał Cromharg.
- Interesujące… Znasz historię tej poprzedniej niewoli, albo jakieś opowieści o tym poprzednim świecie?
- Powinienem… ale przyznać muszę, że niespecjalnie się nie przysłuchiwałem opowieściom szamana mojego szczepu. - zaśmiał się Crohmarg bezradnie rozkładając ręce.
- Szkoda… Co dzieje się z nim teraz? Wszyscy trafili w niewolę?
- Nie… część tylko. - odparł Cromharg.- Ci którzy mieli pecha… lub bronili reszty mego szczepu. Jak ja.
- Chcesz ich odnaleźć?
- Planuję to uczynić. Choć nie wiem czy mi się uda. To był… wybrany przez dżiny świat. Nikt nie powinien tam nas odnaleźć. - wyjaśnił barbarzyńca kryjąc smutek w tonie głosu.
- Jeśli ktoś raz go odnalazł, może i nam się uda. Są na to sposoby - stwierdził Wędrowiec. Opowieść Cromharga o nieznanym, ukrytym świecie brzmiała interesująco. Ale teraz miał mówić już o czymś innym - Dobrze. Czy chcesz usłyszeć historię tej broni? Chociaż przyznam, że jestem nią trochę zawiedziony.
- Czemu?- zdziwił się Cromharg.
- Cóż… jej umagicznienie jest dość unikatowe, przez co spodziewałem się, że sama także będzie wyjątkowa, tak jak jej właściciel - automaton pokręcił głową z uśmiechem - Okazało się jednak, że była czymś produkowanym masowo. Należała do młodego żołnierza, elfa z jakiejś sfery materialnej. Był jednym z wielu, dzielny wojownikiem o dobrym sercu, broniącym swej leśnej ojczyzny przed najazdem hord demonicznych istot. Ten oręż był wykuwany przez ich zbrojmistrza w dużych ilościach, zapewne była to dlań rutyna. Chciałbym móc go poznać, lub chociaż dowiedzieć się, czemu jego kunszt odszedł w zapomnienie.
- No… nie wiem. U nas kowal wykuwał ten sam rodzaj magicznego oręża. Ale w każdy wkładał całe swoje serce i kunszt. Nawet jeśli ta włócznia ma braci i siostry, to nadal jest wyjątkowa. - ocenił Cromharg biorąc ją z dłoni konstruktu.- Bo była obrońcą ludu przed wrogą hordą. Tak jak ja.
- Moje oczekiwania nie umniejszają jej wartości - zgodził się Wędrowiec - W obecnym miejscu i czasie jest też unikatem.
- Właśnie.- odparł dumnie Cromharg ważąc w dłoni swój oręż.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 24-11-2020 o 21:46.
Asderuki jest offline