Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2020, 20:30   #101
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Śniadanie w Jadalni

Imra wzięła z kuchni przygotowane przez druidkę jedzenie i odnalazła coś co mogło być talerzem i sztućcami. W tym samym czasie w kuchni pojawiła się Mmho. Na początek rozejrzała się po pomieszczeniu zawieszając na chwilę wzrok na gotowym jedzeniu, i na chwilę na Imrze.
- Hej - przywitała się, wchodząc do pomieszczenia.
- Dzień dobry Mho - Imra podniosła nieobecne spojrzenie znad śniadania ogniskując je na półorczycy. - O ile to faktycznie dzień. Jak się dzisiaj czujesz?
Nim Mmho zdążyła odpowiedzieć, do jadalni wszedł Harran. W przeciwieństwie do swych poprzedniczek nie rozglądał się z jedzeniem. W dłoni miał kubek z parującym płynem.
- Dzień dobry - powiedział. - I smacznego.
- Dziękuje. Ty potrafisz wstać wcześnie, jestem pod wrażeniem - Imra kiwnęła do Harrana.
- Należę do tych, co mało sypiają - odparł zaklinacz. - Po jakimś czasie wylegiwanie się w łóżku, samotne wylegiwanie się, traci swój urok. Więc po co leżeć, skoro jest tyle innych rzeczy do zrobienia. - Uśmiechnął się.
- Mmho nie wie czy jest dzień czy noc, ciężko to tu odróżnić, jedno i drugie wydaje się podobne. Mamy tu jakiś alkohol? - zapytała, po czym przeszła się po kuchni by ją odrobinę przeszukać pod tym kątem.
- W spiżarni było jakieś wino - powiedział Harran.
- Zdecydowanie wolę coś zjeść nim zacznę pić alkohol. Zapraszam do jadalni - Imra wyszła z kuchni i przemierzyła korytarz niespiesznym krokiem niosąc posiłek przed sobą. Ze swojego pokoju wyciągnęła jedną ze ozdobnych serwetek.W jadalni postawiła naczynie równo przed krzesłem, potem serwetkę po prawej stronie i widelec oraz nóż po obu. Zasiadła i spojrzała na pusty stół. Jej myśli od razu odpłynęły do samotnych posiłków w rodzinnej posiadłości. Wypuściła tylko powietrze nosem do tych wspomnień odganiając je od siebie. Dużo bardziej interesował ją smak tego co wyglądało jak mech na kiełbasie. Liczyła na to, że druidka nie miała aż tak rygorystycznej diety aby podawać im faktyczny mech. Smak okazał się lekko słonawy i mulisty jak wodorost z jeziora. Było to nieco poza jej normalnym gustem, ale dzisiaj było jej wystarczająco wszystko jedno…
- I jak smakuje? - zagadnął zaklinacz, wchodząc do jadalni. Usiadł za stołem, przed sobą postawił kubek.
- Vaala umie gotować. Nie jest to może do końca moja ulubiona barwa smaku, ale nie ma co wybrzydzać. A ty czemu nie jesz? - Imra się zrewanżowała pytaniem.
- Magia - odparł Harran, nie wdając się w szczegóły.
Mmho poszła więc szukać wina do spiżarni. Kiedy je znalazła, podążyła z nim do jadalni, mając nadzieję, że znajdzie kogoś chętnego do wspólnego spożycia go.
- Ktoś chętny? - zapytała stawiając je na stół, wraz ze zgarniętymi po drodze z kuchni kubkami, kilkoma na wszelki wypadek.
- Nowy członek załogi chętny - odparł Statek tłumacząc mowę Cromaharga i tłumacząc jemu. Z “nowych” tylko półnagi barbarzyńca był w jadalni “pilnując” Imry. Przywódca szkieletów siedział na dziobie, a jednooki… cóż… diabli wiedzą gdzie on się podział. Diabli i Destiny oczywiście.
- Ach tak - Imra jakby teraz dopiero sobie przypomniała o Cromhargu… który notabene łaził za nią jak pies. - To jest Cromharg. Jeśli wędrowiec was nie poinformował to od wczoraj jest to nowa pomoc załogi.
- Jeśli walczy jak wygląda, to dobrze - powiedział zaklinacz. - Jeśli pije jak wygląda, to już nieco gorzej dla naszych zapasów - zażartował.
- Harran - przedstawił się.
- Cromharg.- odparł mężczyzna waląc się w nagi tors dłonią.
- Mmho - przedstawiła się też pół-orczyca, która zaczęła polewać, póki co Cromhargorowi i sobie - nie kojarzę by coś mówił o tym. Ktoś jeszcze? - uniosła butelkę z winem.
- To dość świeża kwestia i kapitan jeszcze nie określił statusu tej osoby. W każdym razie zmienił status z więźnia na gość.- wyjaśnił uprzejmie Destiny, gdy mężczyzna uśmiechnął się do półorczycy upijając nieco trunku.
Mmho uniosła wysoko brwi.
- Z więzień? - pytająco spojrzała na Imrę.
- Dokładne określenie brzmi… niewolnik, ale w zasadzie nie mam żadnych procedur zapisanych dotyczących tego jak traktować niewolników na swoim pokładzie, więc wziąłem pod uwagę najbliższy podobny status. - wyjaśnił okręt nie mając świadomości że komplikuje sytuację.
- Na demony... Po co był ci potrzebny niewolnik? - Harran przeniósł wzrok na Imrę.
- Nadarzyła się okazja. Podejrzewam, że nie zrozumiesz nawet jak ci spróbuje wytłumaczyć - Imra nie wyglądała na poruszoną. - Zresztą wczoraj o nim wspominałam i jakoś byliście mniej poruszeni. Czy sam widok o kogo chodziło tak bardzo zmienia podejście?
- Jakoś nie wyjaśniłaś, o co chodziło z tym przypadkiem - odparł zaklinacz. - Może to jakaś ciekawa historia? W sam raz na opowieść przy śniadaniu.
- A co jest do wyjaśniania? Powiedziałam, że przyprowadziłam niewolnika. Jeśli bym niewolnikiem, to ewidentnie musiał być czyimś… był mój, ale już nie jest. Sprzedałam go Wędrowcowi za jego część nagrody od nieumarłych Nerulla. Wędrowiec go uwolnił i oto tak na nas zrzucił niekontrolowaną obecność tego oto Cromharga.
- Nie nadajesz się na barda. - Harran uśmiechnął się lekko.
- Nie muszę. Mam inne zalety - Imra powiedziała pewnie kończąc i przerzucając się na tost.
- A ty, Harranie? Czym ty się możesz pochwalić? Ty się na barda może się nadajesz? Może masz jakąś dla nas ciekawą historię? O ile tłumaczenie Destiny ci nie będzie przeszkadzać.
Zaklinacz spojrzał na Imrę.
- Bez wątpienia - powiedział.
- No i widzisz? Taki pokaz krasomówstwa. Harranie nie spodziewałam się. Koniecznie musisz występować na dworach, bo twoje opowieści porywają za serce - Imra oparła policzek na knykciach mierząc powątpiewającym spojrzeniem mężczyznę.
- Czyżbyś uważała, że powinienem opiewać twe zalety w dwunastu księgach, wierszem? - Z tonu nie można było wywnioskować, czy - zdaniem Harrana - owych zalet starczyłoby na owe dwanascie ksiąg, czy wprost przeciwnie.
- Zapytałam się czym możesz się pochwalić, ewidentnie niczym skoro nawet nie podjąłeś tematu - Imra westchnęła z wyraźnym zawodem.
Mmho słuchała tego, przy okazji przysiadła się do stołu, powoli sączyła wino.
- To na zdrowie, za wolność! - zwróciła się do wojownika, unosząc kieliszek. - Bardzo mnie ciekawi to, skąd się znacie? Czy Cromharg jest z twojego świata i jakoś tu trafił? My przeszliśy przez portal, a Cromharg? - popatrzyła to po Imrze to po wojowniku.
Imra powoli pozowoliła sobie przenieść spojrzenie na Mmho.
- Cromharg jest ze swojego miejsca. Ot kolejna ofiara porwania. Nie znam go.
- Rozumiem. Ciekawe. Skoro Cromharg jest wolny, to co teraz zamierza robić? - zapytała, bardziej rzeczonego niż Imry.
Cromharg zadumał się po przetłumaczeniu słów przez Destiny i rzekł coś. Odpowiedź statku była następująca.
- Najpierw musi spłacić dług wobec panienki Imry za uratowanie go od kopalń Dao, potem musi spłacić dług wobec kapitana i statku związany z pobytem tutaj, potem… nie wiadomo jak się ułoży do tego czasu los. Spytał się też czy jesteś jakąś driadą, bo ponoć one są i zielone i piękne.
- Wiele długów do spłacenia - skomentowała pół-orczyca - Destiny, możesz wyjaśnić mu moje pochodzenie - poprosiła Mmho, po czym upiła łyk wina.
- Oczywiście.- odparł Statek, a barbarzyńca wysłuchiwał jego wypowiedzi z rysującym się zdziwieniem. Z pewnością zaskoczyło go to, jakiej rasy była Mmho.
- Mówi że nigdy nie widział pięknej półorczycy.- odparł Destiny tłumacząc jego wypowiedź.
- Jak większość z nas tutaj. Tam skąd pochodzę orkowie i ich pokrewne nie wykazują się typową urodą - mruknęła Imra.
- A skąd pochodzisz? - zapytał Cromharg poprzez Destiny.
- Golarion. Świat… w sumie nie mam porównania aby powiedzieć ci czym się charakteryzuje. Mamy Pola, doliny, góry i morza. Są też pustynie i lodowce. Wielkie miasta i wioski, duże puszcze… nie wszystko zwiedziłam ale nieco widziałam. Ten tu też pochodzi z tego samego świata - Imra wskazała na Harrana.
- Znacie się z niego… jesteście z jednego plemienia, klanu? - zapytał znów Cromharg.
- Nie. Jakiś tydzień temu pierwszy raz go na oczy zobnaczyłam - Imra pokręciłą głową. - Ale moge ci o tym opowiedzieć później.
Barbarzyńca skinął głową w milczeniu.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 21-11-2020 o 20:51.
Asderuki jest offline  
Stary 22-11-2020, 18:01   #102
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Czachomancja

Kvaser szukając Vaali dzierżył pod pachą nic innego, jak niedawno zakupioną na spółkę z Imrą czaszkę będącym makabrycznym odpowiednikiem informacji turystycznej. Druidkę zastał w jej kajucie, i trochę chyba się zapowietrzył… ta bowiem otworzyła drzwi z mokrymi włosami, i owinięta jedynie dużym ręcznikiem.
- No? - Powiedziała.
- Mam to cudeńko - wskazał dłonią na czaszkę - przewodnik po planach. Mam zamiar go przepytać… Sądzę, że tobie też się przyda, a pewnie niebawem Imra będzie chciała z niego skorzystać, kupiliśmy na pół, a nikt nam jeszcze nie zwrócił - stwierdził wzruszając ramionami.
- A po co mi to? - Zdziwiła się Vaala.
- Spędzimy pomiędzy planami dużo czasu - Kvaser wyjaśnił z niespotykaną u siebie nutą cierpliwości - dobrze byłoby aby każdy orientował w takim otoczeniu chociaż w stopniu minimalnym. Ja na przykład nie lubię zbyt często wychodzić na głupiego ciula - zaśmiał się.
- Nie jesteś głupim ciulem - Uśmiechnęła się Druidka, wzruszając nagimi ramionkami, nieco pokrytymi łuskami.
- Chcesz to wchodź… - Przesunęła się robiąc miejsce.

Niziołek ciężko westchnął i wszedł do pokoju druidki, siadając na pierwszym, wolnym miejscu. Następnie postanowił zademonstrować przedmiot, pukając w czachę.
- Opowiedz o planie ognia.
- Plan Ognia… elementarny plan egzystencji oparty o żywioł ognia. Powierzchnia pokryta jest mniej lub bardziej zastygłą “lawą” przecinaną rzekami magmy. Powietrze jest suche i gorące acz zdolne podtrzymywać przy życiu. Przynajmniej przez jakiś czas, bo jest też pełne pyłu i zadymione. Temperatura planu żywiołu ognia jest zaś zdecydowanie zbyt wysoka by zwykli podróżnicy mogli go przemierzać bez jakichś środków chroniących przed wysoką temperaturą i ogniem. Zagrożeniami są też kłęby mocno rozgrzanej pary oraz deszcze gorącego pyłu i burze ogniste. Plan Ognia jest nieskończonym planem w którym to trudno zarówno o wodę jak i pożywienie. Nie jest zalecane udawać się tam bez odpowiednich przygotowań.- wygłosił swoją mowę mimir unosząc się w powietrzu.
- Fajne, co? - Niziołek zapytał druidki z uśmiechem.
- Pierdzieli jak potłuczony… znaczy się, no jak i sta-tek… - Stwierdziła rozbrajająco Vaala - No ale może się do czegoś przyda…
Kvaser uśmiechnął się wilczo, patrząc na mimira, ale koniec końców wzruszył ramionami.
- Takie przedmioty już tak mają - stwierdził niedbale - nie chcesz spróbować?
Zapytał lecz bardziej z formalności niż wiary, iż to druidkę w jakikolwiek sposób interesuje.
- Nie bardzo wiem o co pytać - Powiedziała Vaala, podchodząc do wanny, gdzie się lekko pochyliła, i… wykręciła ponownie swoje włosy, pozbywając się z nich resztek wody - To wie tylko rzeczy o planach, czy o wszystkim? - Dodała.
- Właśnie chciałem to przetestować ile pokrywa i coś zapamiętać. Pewnie wie ogólnie o miastach, ważniejszych zwyczajach czy…
Kvaser odruchowo zapukał w czaszkę (chyba go to relaksowało) i zaþytał:
- Zagrożenia na Archeonie?
Czaszka chwilę milczała zapewne dopierając odpowiedź do pytania.
- Piekielne bitewne pola Acheronu to plan wymuszonego porządku, gdzie konformizm ważniejszy jest do dobra. Plan dziesiątków bitew gdzie renegackie armie toczą bitwy z zapomnianych już przez siebie sprawach. Acheron składa się z kilku warstw, każda ma swój charakter i powiązane z nim zagrożenia. Wszystkie jednak strukturę z składającą się z setek latających odłamków skalnych o kształtach przeważnie regularnych wielościanów. Grawitacja panuje tam kierunkowa, powietrze jest zdatne do oddychania. A temperatury przeważnie znośne. Avalas jest pierwszą warstwą i poza wojownikami i bestiami, jedyny zagrożeniem są okazjonalnie wpadające na siebie sześciany. Thuldanin jest warstwą o sześcianach mocno zrytych tunelami i pełną szczątków machin bitewnych z różnych światów i epok.Thuldanin dysponuje swoistą charakterystyczną cechą. Ta warstwa konserwuje wszystkie obiekty na niej, zamieniając je w kamień. Jak i istoty żywe, jeśli przebywają tam zbyt długo. Trzecia warstwa to Tintibulus, na której to kolizje bywają częstsze i bardziej niebezpieczne niż na dwóch wyższych warstwach. Ostatnia warstwa to Ocanthus. Świat całkowitej ciemności za to wypełniona szybko latającymi kawałkami zamarzniętego lodu o trwadości stali które tworzą ciągłą burzę ostrzy mogącą obrać ciało do kości w przeciągu kilkunastu sekund, a potem poszatkować kości. Ocanthus jest warstwą odradzaną nawet dla doświadczonych podróżników.
- Już myślałem, że będą bzdury… Ale na koniec… No, no - Kvaser stwierdził sam do siebie będąc pod pewnym wrażeniem czaszki. A Vaala… teatralnie ziewnęła.
- No dobra. To może ten, czaszka, co wiesz o "Sercu Ziemi"? - Spytała przedmiot.
Tym razem mimir nie znalazł odpowiedzi.
- Heh - Druidka pokręciła głową - A daleko stąd do "Ukrytej Knieji"? I co to jest? - Dodała, znowu do czaszki, siadając na brzegu wanny.
- Ukryta… knieja… Ukryty Las. - odparł mimir.- To jedne z określeń domeny Obad-Hai’a bóstwa natury, lasu, wolności, łowiectwa i bestii. Jest mozaiką gęstych kniei, otwartych polan oraz roztaczających się pól. Notatki odkrywców umiejscawiają Ukrytą Knieję w kilku specyficznych lokacjach Zewnętrza, często niedaleko miast-bram Wytrwałości, bądź Faunel. W ogóle rzadko jest przez kogoś odnajdywane prócz podróżników, którzy się zagubili w kniejach. Dostępna jest więc tylko przybliżona lokalizacja. Dokładny wygląd bezpośredniej domeny tego bóstwa opiera się na dębowym mateczniku składającym się z drzew, głównie dębów, rosnących przez millenia.
- To jest to, o co pytałaś? - Niziołek zwrócił się do druidki zaskoczony. Ta z kolei wyszczerzyła do Kvasera kiełki.
- Więcej pytań nie mam…




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 22-11-2020 o 18:05.
Buka jest offline  
Stary 22-11-2020, 18:02   #103
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
- Czyli nie dowiem się - Kvaser zaśmiał się, jakoś nie było mu żal - to trudno, ja mam zamiar pomęczyć to ustrojstwo jeszcze dziś. Niech na siebie zarobi.
- Zadałeś pytanie? - Zdziwiła się dziewczyna.
Zanim niziołek zdążył odpowiedzieć, rozległo się pukanie do drzwi, przypominające bardziej stukanie młotkiem w kowadło.
-Vaala, to ja. Chciałem zadać ci kilka pytań, masz chwilę by porozmawiać?

Druidka spojrzała na drzwi, na Kvasera, znowu na drzwi… westchnęła i przewróciła oczami.
- Wlazł! - Powiedziała rubasznie.
Gdy drzwi się otworzyły, Wędrowiec był zaskoczony, widząc Kvasera. Spojrzał na półnagą druidkę, na ubranego niziołka, po czym wzruszył ramionami.
- Kvaser, w zasadzie dobrze że też tu jesteś. Chciałem dowiedzieć się więcej na temat tego obrządku, który odprawiliście na dachu. Czy to była jakaś ceremonia, do tego znana na obu waszych światach?
Niziołek spojrzał na Wędrowca od stóp do głowy i wybuchnął zdrowym, niezbyt głośnym śmiechem.
- Niezbyt często słuchasz innego głosu niż własny, co? Widzisz, nie wiem jak z Vaalą, ale gdybyś takie pytanie zadał niektórym druidom i szamanom których znałem, to całe plemię wynosiłoby cię na toporach. Ja się nie gniewam, ale - wyszczerzył się - rozbawił mnie ten ton.
Automaton zmarszczył brwi, chyba nie nadążając za niziołkiem.
-Nie pytam o żadne tajniki czy sekrety, gdyby to był jakiś tajny, hermetyczny rytuał, nie odprawialibyście go na dachu. Oburza, czy też bawi cię to, że chcę poznać chociaż część zwyczajów innych światów?
- Nie rozmawiasz zbyt dużo z ludźmi - Kvaser wzruszył ramionami - pewne rzeczy są i albo się w nie wchodzi, albo nie. Słowa? Ubierz w słowa wiatr. Opowiedz o procesie umierania. Czy to będzie sedno? Może dla niektórych. Między innymi rozmawialiśmy - Kvaser stwierdził uśmiechnięty - taka forma. Tłumaczenie tego zjada swój własny ogon - spojrzał na Vaalę licząc, że doda jednak coś, co mogłoby Wędrowca satysfakcjonować.

- Połączyliśmy oba światy. W rytmie, w tańcu, w niesłyszalnej dla obserwatora muzyce. Do tego nie potrzeba słów, ani wyjaśnień. To instynkt, pierwotny dar, chwila natchnienia i zapomnienia, dostępna tylko dla wybranych, dla rozumiejących taką naturę, dla będących jej częścią - Powiedziała nad wyraz składnie i sensownie Druidka.
Wędrowiec uśmiechnął się i skłonił Vaali.
- Dziękuję, to odpowiada na wiele moich pytań jednocześnie. W Sharn mówi się, że eksperta poznać można po tym, jak umie wyjaśnić swoją dziedzinę laikowi. Oglądanie waszego, hm, transu, czy też tańca, było wyjątkowym doświadczeniem.
Kvaser zmierzył Wędrowca dość nieprzyjemnym spojrzeniem, lecz nie odpowiedział. Vaala z kolei zaczesała palcami włosy za ucho… jakoś tak trochę nerwowo. I również nic nie powiedziała. Nizołek obserwował takim samym wzrokiem Wędrowca dłuższą chwilę, aby w trakcie jego spojrzenie zmieniło się w rozbawione, a na ustach pojawił się delikatny, krzywy uśmiech.
- Nie powinieneś pilnować Jerrena? - zapytał podnosząc jedną brew.
- Jeśli potrzebujecie prywatności, wystarczy powiedzieć. Destiny, co robi nasz przewodnik? - ostatnie zdanie wypowiedział o ton ciszej - Statek ma cały czas oko na naszych pasażerów, więc sam też możesz ich sprawdzać.
- Obecnie sprawdza nosem “świeżość” bielizny, którą znalazł w pokoju Imry.- odparł Statek.
Coś bardzo niepokojącego pojawiło się w oczach Kvasera. Vaala poczuła, iż na moment od nizioła buchnęło cieplejsze powietrze, trochę jak gorącego pieca chlebowego - tylko zamiast miłego zapachu drewna i pieczywa, czuć było żar i ogień.
- Destiny, jak tam się dostał i gdzie teraz siedzi?
- Użył tresowanego szczura który wkradł się do komnaty Imry i wyszedł przy okazji otwierania przez nią drzwi.- odparł Statek.- Obecnie znajduje się w pokoju nawigacyjnym.
- Ja jebie psubrata chędożonego rozgrzanym prętem po jajach - rzucił kwiecistą wiązankę Kvaser - potrzebowałbym trochę jego krwi. Szkoda, że nie było go w pokoju, miałbym przyjemność go wyrzucić - warknął.
- Jeszcze przez jakiś czas go potrzebujemy - Wędrowiec wyraźnie podkreślił "jeszcze" - Ale nie krępuj się, jeśli chcesz z nim teraz "porozmawiać". Imra pochodzi ze szlachty, więc zapewne jej ubrania są wykonane z najlepszych materiałów przez najzręczniejsze dłonie - więc i kosztują całkiem sporo. Jeśli na taką zapłatę liczy, niech dogada się z nią właśnie. Destiny, podaj nam proszę miejsce pobytu Imry i każdego żywego lub mobilnego stworzenia, które nasz przewodnik sprowadził na pokład.
- "Rozmowa" może też być z moją pięścią na jego zębach? - Spytała Vaala, na drobny moment dając się porwać uniosłości Kvasera względem zaistniałej sytuacji.
Kvaser po chwili rozmowy się delikatnie uspokoił, wziął głęboki wdech i pokręcił głową zrezygnowany.
- Wiecie czemu jeszcze to kurwi syn? Pośród mojej rasy… Powszechne jest pożyczanie rzeczy. Żyjemy w społecznościach gdzie każdy jest albo dalekim krewnym, albo nie jest, ale nikt nie pamięta, że czyjś dziadek był wujkiem, ale przyszywanym. I co? I jak kogoś nie ma w domu, nikt nie gniewa się za pożyczenie trochę marchwi, nożyczek czy butów - Kvaser fuknął poirytowany - ale ani jeden szanujący się niziołek, powtarzam, ani jeden, nie będzie bez pytania brał rzeczy osobistych lub ważnych. Już pomijam - machnął ręką zamaszyście wkurzony - że jak ktoś podobne zwyczaje wynosi poza własne miasto to głupek.
- Imra znajduje się w okolicach ładowni, przegląda zawartość szafek. Szczur znikł...był pochodzenia magicznego. Niziołek wyciągnął kulkę z torby i ta stała się szczurem. Czarny jaszczur śpi nad pokojem nawigacyjnym. - wyjaśnił Destiny.
- Dooobra… to albo go lejemy, albo nie… ale ja bym się chyba musiała ubrać? - Powiedziała Vaala, wstając z brzegu wanny, gdzie cały czas siedziała.
- Słuszna uwaga, damy ci chwilę - stwierdził Wędrowiec, gotów do wyjścia z kajuty, po czym zwrócił się do Kvasera - Hmm, chętnie opowiem ci o niziołkach z Eberronu, pewnie odnajdziesz jakieś analogie do tych z twojego świata. A co do bardziej przyziemnych spraw, lepiej zapytać o zdanie samą "ofiarę" złodzieja. Destiny, zaproś dyskretnie Imrę pod drzwi jej kajuty.
- Dyskretnie? Polecenie niezrozumiałe. Zdefiniować dyskretnie.- stwierdził statek.
- Tak, by w miarę możliwości tylko ona je usłyszała i zrozumiała. - odparł automaton.
Kvaser wysłuchał wypowiedzi Wędrowcai tylko uśmiechnął się szeroki i trochę łobuzersko, dając do zrozumienia, iż na obecną chwilę ciekawsze były jednak zalety Vaali od opowieści mechanicznego człowieka. Jednak mimo to, powoli, ociągając się, wstał z miejsca.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 22-11-2020, 18:10   #104
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Imra przeglądała właśnie szafkę. Wyciągała coraz to kolejne bosaki i liny aż… zacisnęła dłoń na czymś długim twardym wyciągając szafki długą włócznię o ostrzu z wyraźną szczeliną wykonanym z rzadkiego stopu.
- Kapitan dyskretnie poprosił co byś zjawiła się pani przy swojej kajucie. To delikatna sprawa.- rzekł do niej cicho okręt.
Półelfka spojrzała na bałagan jaki zrobiła przekopując się do tej włóczni i spojrzała na Cromharga.
- Chcesz się wykazać? Powkładaj to z powrotem a ja zobaczę o co im chodzi.
W myślach już jednak miała złe przeczucia, że Wędrowiec sobie coś nawymyślał aby uprzykrzyć jej życie.
Barbarzyńca spojrzał na nią ponuro i burknął coś, ale posłuchał odpowiedzi okrętu i zaczął sprzątać.
Imra była nawet zaskoczona. Nie spodziewała się, że z pozoru niesforny mężczyzna będzie bardziej buntowniczy. Zostawiła go przy szafkach i poszła pod swoje drzwi.

***

Imra pojawiła się niedługo po wezwaniu z jakąś nieznaną nikomu włócznią w rękach.
- O co chodzi? - zapytała chłodno.
- Destiny, przekaż proszę Imrze to, co powiedziałeś nam wcześniej odnośnie ostatnich "wyczynów" przewodnika - Wędrowiec uznał, że relacja statku będzie tu najlepszym przekazem.
- Kilka chwil temu przewodnik wąchał bieliznę pochodzą z pokoju członka załogi, Imry. Należącą prawdopodobnie do niej - wyjaśnił okręt.
- Jak wszedł w jej posiadanie? - dopytał szybko automaton.
- Za pomocą szczura, który wślizgnął się do jej pokoju przy okazji.- odparł Destiny.- i tak samo go opuścił.
Imra stała przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami przenosząc spojrzenie z Wędrowca na sufit (czyli Destiny). Była ewidentnie zdegustowana.
- Poważnie nie dało się tego powiedzieć mniej teatralnie? - westchnęła. - A niech se je wącha. Jeśli już jakieś wyciągnął to te od poprzedniej właścicielki. Mały zboczeniec.
Automaton wzruszył ramionami.
- Możesz chcieć sprawdzić, czy nie zabrał czegoś jeszcze. Ale jeśli tobie kradzież nie przeszkadza, to dla mnie sprawa wydaje się zamknięta.
- Okradł Cię - Kvaser stwierdził stanowczo - to jest nadszarpnięcie umowy, tak czy inaczej. Poza tym, nie spodziewałem się, że tak lekko podchodzisz do tego, że byle wsiur grzebie ci w rzeczach.
Półelfka ponownie westchnęła.
- Przypomnę ci rozmowę jak się poznaliśmy. Znacznie bardziej cenię sobie istoty żywe od przedmiotów. Dodatkowo ten byle wsiur, jak go nazwałeś, jest mi tak głęboko obojętny że zwyczajnie mnie to nie obchodzi. Póki nie zabierze mi, albo wam czegoś jakkolwiek wartościowego to lepiej aby się nawąchał tych gaci, bo jedyne co będzie mógł po tym wąchać to kwiatki od spodu.
Kvaser przewrócił oczami.
- Masz doświadczenie wojskowe? - Zapytał niedowierzając.
- Mam. Zwyczajnie mi to wisi.
- Widzisz - Kvaser roześmiał się - a w wielu armiach, za grzebanie w kajucie oficera to on wisiałby, jeśli już wcześniej podpadł. Jeśli nie to dostałby baty lub po żołdzie. Szczególnie to ostatnie jest u nas ciekawe - wzruszył ramionami i machnął ręką - jak tam sobie chcesz.
Do rozmawiających dołączyła w końcu i Vaala. Była już ubrana, tak jak zawsze, i oczywiście bosa, również jak zawsze.
- To co, lejemy go? - Spytała.
- Jak was aż tak bardzo poruszyłą ta kwestia to ja nic nie poradzę. Niemniej zostawiłabym jakiekolwiek wymierzanie kary jak już skończy się umowa. Nie doprowadził nas na miejsce jeszcze - Imra spojrzała na Vallę jakby ta powinna się domyślić jaki był wynik rozmowy.
- Destiny - Kvaser mruknął - czy nasz szanowny gość jeszcze coś komuś zwędził?
- Nic o tym nie wiadomo. - odparł Statek.
- Poinformuj mnie i Wędrowca gdyby coś takiego się stało… I kogo tam jest chętny - fuknął poirytowany.
- Kapitanie? - zanim statek uznał, że może się zgodzić, wolał zasięgnąć opinii Bezimiennego.
- Tak - potwierdził automaton - Do odwołania, gdy tylko wyczujesz, że do dowolnej prywatnej kajuty lub zamkniętego pomieszczenia dostaje się istota nie mająca statusu załoganta, poinformuj o tym mnie oraz Kvasera. Wyjątek stanowią osoby zaproszone przez załoganta do jego osobistej kajuty.
 
Asderuki jest offline  
Stary 23-11-2020, 09:26   #105
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Rozmowy o złodziejach ciąg dalszy, plus magiczna włócznia

- Wydaje mi się, że lepiej by było gdyby każdy z załogi został o tym poinformowany. W szczególności w momencie w którym to się dzieje - zauważyła Imra.
- Od kiedy Kapitan zatwierdza każde, niekrytyczne i nie nagłe polecenie? - Kvaser był szczerze zdziwiony.
- To chyba kwestia sprecyzowania polecenia - zasugerował Wędrowiec - Będę przekazywał informacje, jeśli będzie to konieczne.
- Pierwotne reguły mojego działania mają gwarantować pewną prywatność istotom przebywającym na statku. I zmiany tych kwestii są w gestii kapitana. - wyjaśnił Destiny.
- Wprowadź kategorię podejrzanych typów - Kvaser zwrócił się do Wędrowca w żartobliwym tonie.
- Załoga nie wystarczy?
- Problem w tym, że załoga nie do końca sama może się dowiedzieć co się dzieje u innych jeśli ty tego nie zaakceptujesz. Nie będzie cię jak coś się stanie i generalnie Destiny przestanie być responsywny. - zauważyła Imra.
- Destiny wymaga akceptacji kapitana tylko w przypadku zmian w podstawowych jego funkcjach, ustanowionych jeszcze przez Gnościka. Inne polecenia może wydawać każdy z załogi - wyjaśnił automaton, trochę zawiedziony, że jego próba żartu spełzła na niczym.
Przysłuchująca się wszystkiemu od paru dłuższych chwil Vaala, w pewnym momencie powiedziała "meh", wzruszyła ramionami, po czym oddaliła się od dyskutującego trio…
- Wciąż myślę, że ten pomysł z informowaniem o niechcianych gościach w kajutach najlepiej by było aby osoby zainteresowane pierwsze o tym usłyszały - Imra odprowadziła Vaalę wzrokiem uśmiechając się przy tym delikatnie.
Wędrowiec podążył wzrokiem za spojrzeniem Imry i pokręcił głową, jakby z dezaprobatą.
- Destiny, poza mną i Kvaserem informuj także załoganta przypisanego do danej kajuty w przypadku pomieszczeń prywatnych.
Statek dość długo się nie odzywał, nim rzekł.
- Z polecenia kapitana dokonałem zmiany w moich regułach działania. Proszę o ponowne potwierdzenie w celu stałego ich zatwierdzenia.-
Najwyraźniej prywatność była jednym z priorytetów gnoma, skoro grzebanie przy związanych z nią regułach wymagało tyle roboty.
-Potwierdzam - powiedział krótko Wędrowiec.
- Zmiana została dokonana.- potwierdził Destiny.
- Skoro to mamy z głowy, patrzcie co znalazłam w jednej z szafek - Imra w końcu wystawiła przed siebie włócznię którą trzymała przez cały czas. - Była schowana głęboko w jednej z szafek. Może coś jest warta?
- Pozwolisz, że się przyjrzę? - automaton nachylił się, by zbadać oręż - Może będę w stanie coś o niej powiedzieć, w przeciwnym razie skonsultuję się z Harranem.
Nie udało się Bezimiennemu ustalić miejsca pochodzenia broni, acz musiał to być raczej mało znany plan materialny. Acz właściwość tej magicznej długiej włóczni była interesująca. Mogła ona ignorować twarde pancerze i naturalną odporność na ciosy, acz jedynie do pewnego stopnia.
- Interesujące… - mruknął Wędrowiec, a fragment jego pancerza pokrył mu część twarzy, zasłaniając jedno oko niebieskim kryształem - Nie spotkałem się jeszcze z taką bronią.
- Co? Jest jakoś ciekawie zaklęta? - Imra się ewidentnie zainteresowała.
- Tak, jej twórca zapewne miał do czynienia z wieloma stworzeniami w ten czy inni sposób odpornymi na zwyczajne bronie - w głowie Wędrowca już powstawała cała opowieść. Zmienił ton głosu tak, jak to robią doświadczeni bajarze - Zawsze jednak jest coś, co pozwala takie istoty prawdziwie zranić. Słabością fey jest żelazo, demonów poświęcona broń, a lykantropi z dawnych lat bali się srebra. Ten ktoś musiał mieć wielu takich wrogów, lecz nie chciał, lub nie stać go było, na wyposażanie się przeciwko każdemu z osobna. Udało mu się opracować zaklęcie, które sprawia, że włócznia dostosowuje się do przeciwnika tak, by zniwelować jego odporności. Niestety, jej moc ma swoje ograniczenia i nie zadziała przeciw naprawdę potężnym istotom. Ciekawe, czy to właśnie dlatego się tu znalazła? Twórca sprzedał ją jako niedoskonały prototyp, czy może zawiodła go w walce? - automaton zamilkł, oddając broń Imrze.
- Ciekawe - Kvaser zmarszczył czoło i wyciągnął rękę aby móc przyjrzeć się broni z bliska.
Imra przekazała broń.
- Jeśli nikomu to nie przeszkadza zainteresuje się nią.
Niziołek stwierdził po oglądnięciu jej, że ostrza nie wykuwano na kowadle w tradycyjny sposób. Metale złączono ze sobą… Kvaser nie wiedział jak. Być może magicznie?
- No, no - niziołek cmoknął w ustach przyglądając się broni z żywym zainteresowaniem, lecz na głos nie skomentował tego co widzi, oglądając jeszcze dokładnie ostrze, potem rękojeść. Po chwili oddał Imrze.
- Ciekawa broń - stwierdził - na pewno nie jest skuwana na gorąco, czy na zimno… Cholera wie, może magia.
- Zapewne metale transmutowano bezpośrednio w ten kształt - zasugerował Wędrowiec - jeśli będziesz ciekawa, mogę spróbować dowiedzieć się, kim byli jej poprzedni właściciele, zanim trafiła tutaj - zaproponował Imrze.
Imra uniosła białą brew i się uśmiechnęła na krótką chwilę.
- Czemu nie. Z chęcią się dowiem czegoś więcej o tej broni. Póki co jednak z chęcią zobaczę na co ją stać.
- Dobrze, przynieś ją później do pracowni, będę potrzebował około pół godziny by zbadać jej przeszłość.


Tuż przed alarmem

Mając trochę wolnego czasu, Wędrowiec postanowił przeznaczyć go na pracę. Zaszył się w pracowni magicznej, kompletując resztki materiałów, które jeszcze tu pozostały po Gnościku. Powinno to wystarczyć, najwyżej zostawi projekt na później. Zadanie wymagało ogromnej precyzji, więc niedawno stworzone rękawiczki miały się do niej idealnie nadać.

Zaczął od przezroczystego kryształu – wycięcie i oszlifowanie dwóch okrągłych, cienkich niczym pergamin płatów zajęło mu dobrych kilka godzin, ale potem miało już być tylko łatwiej. Miniaturowym dłutkiem wyrzeźbił delikatne runy, na obu identyczne, by potem wypełnić je ostrożnie srebrem. Dzięki temu zabiegowi soczewki miały stać się elastyczne i wygodne, a także nie zasłaniać pola widzenia noszącemu. Dopiero potem Wędrowiec przystąpił do rzeźbienia kolejnego zestawu run, tym razem w samym centrum – te miały zostać uzupełnione złotem i przenieść właściwą magię, dając zaplanowany przez niego efekt po zaklęciu. Kończył właśnie ostatnie runy drugiego klejnotu, gdy usłyszał kroki. Odwrócił wzrok od swojego projektu i ujrzał Kvasera, zwiastowanego smakowitym zapachem lekko przypieczonego obiadu. Niziołek uśmiechnął się i nie czekając na zaproszenie, po prostu przysiadł się obok napychając usta jedzeniem.
- Mieliście mi opowiedzieć coś o swoim świecie - stwierdził pogodnie żując jedzenie. Na czole małego wojownika wciąż znajdowały się drobne krople potu po kolejnych wyczynach na górze pokładu, które zwykł czynić w formie treningu.
Wędrowiec uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Tak, oczywiście. Nie będę przerywał pracy, mam nadzieję, że to nie problem. O czym chciałbyś usłyszeć?
- Nie jest - Kvaser stwierdził szczerze - wspominałeś o niziołkach na twoim świecie. Może nie jest to coś, czemu warto poświęcać dużo uwagi, ale brzmi jako dobry punkt wyjścia. Ogólnie - Kvaser zamyślił się na moment, następnie nagle potrząsnął głową - ciekawi mnie całokształt.
Automaton wrócił do pracy nad niewielkimi okrągłymi kryształami, praktycznie przejrzystymi i bardzo cienkimi.
- Hm, przyznam, że widok ciebie i naszego przewodnika przypomniał mi mój świat. Otóż niziołki Eberronu, mimo bycia jedną z głównych ras Khorvaire, będącą dla wielu podwaliną społeczeństwa, mają dość ...dzikie korzenie. Wywodzą się z niezmierzonych stepów Talenty, a ich przodkowie opanowali sztukę ujarzmiania i ujeżdżania wielkich jaszczurów, podobnych do tego, który kręci się teraz po pokładzie. Ich plemiona przemierzają je po dziś dzień, jednocześnie, co ciekawe, utrzymując pewne kontakty ze swymi krewniakami w miastach.
- Podział - Kvaser zamyślił się - dużo u was dzikich ras? Twój świat wygląda na dość zaawansowany.
- "Dzikość" jest chyba dość względnym pojęciem, jak w przyadku valenarskich elfów. Gdzie jedni widzą brutalnych dzikusów, inni dostrzegają wspaniałych jeźdźców o ciekawych zwyczajach. Eberron jest rozległym światem, ale tak, jest ich trochę - ot chociażby drowy lub giganci z Xen'driku. Jak się zastanowić, to ślady kultury plemiennej dostrzeżesz też w Niskim Sharn - automaton uśmiechnął się, jakby powiedział jakiś żart.
- A Ty pochodzisz z jakiego rejonu - Kvaser zrobił przerwę w jedzeniu.
- Stworzono mnie w Aundair, ale nie… - Wędrowiec nie dokończył, gdyż przerwał mu odgłos alarmu na statku. Obaj nie tracąc czasu ruszyli na pokład - automaton w biegu przywołał swój lekki pancerz i ostrze.
 
Sindarin jest offline  
Stary 23-11-2020, 11:07   #106
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Imra wróciła na spód statku. Zobaczyła jak Cromharg kończył właśnie sprzątać. Uśmiechnęła się.
- Jak miło. Szybko się uwinąłeś - powiedziała kładąc mu dłoń na barku w geście aprobaty.
Minęła chwila nim Destiny przetłumaczył jej słowa, a potem odpowiedź Cromharga.
- W końcu muszę jakoś odpłacić za wożenie mnie w tym latającym domu.
- Tak, ale że też się chwaliłeś swoimi zdolnościami bojowymi. Masz na ten czas tę włócznię. - Imra podała barbarzyńcy broń.
Cromharg chwycił za włócznię, zakręcił nią kilka młynków, wykonał kilka pchnięć. Uśmiechnął się z satysfakcją. Powiedział coś po swojemu, a następnie statek przetłumaczył.
- Wolałby wielki miecz, ale to też jest świetna broń.
- Na taką broń musisz zasłużyć - Imra sięgnęła do swojego pasa pokazując swój miecz, który nosiła zawsze.
- Mhm…- stwierdził barbarzyńca spoglądając na miecz, a potem zgrabne biodro wojowniczki.
Imra udawała jakby w ogóle tego nie zauważyła.
- Skor się rozprawiłeś z bałaganem, ode mnie masz wolne. Możesz zayptać innych czy nie mieliby dla ciebie jakiegoś zadania.
Odpowiedzią Cromharga było tylko wzruszenie ramion.
W Imrze na moment zawrzało. Wystarczyła jednak chwila aby sobie przypomniała, że to nie był już jej niewolnik. Wzięła głębszy oddech.
- Możliwe, że wiem kto mógł zorganizować napad na twoją… wioskę.
- Kto?- Cromharg spiął się nagle i spoważniał.
- To są póki co tylko domysły, ale ktoś zwany Arazeg para się piractwem i porywaniem osób na niewolników. Githyanki, cokolwiek to znaczy. Zainteresowany?
Cromharg się zamyślił i zgodził się kiwnięciem głowy.
- W takim razie można się temu przyjrzeć po tej misji. Masz nadzieję może znaleźć kogoś konkretnego z bliskich?
Barbarzyńca wymienił kilkanaście imion, siostry, ich mężów, matkę, swoich kuzynów.
Imra uniosłą brwi do góry.
- Cóż szukanie wszystkich to trochę… dużo. Kto wie, może się znajdą… jak rozumiem nikogo więcej wśród niewolników Dao nie widziałeś ze swoich?
- Widział.- odpowiedział Statek tłumacząc jego słowa. - Zięcia jego stryja i dwóch innych z jego plemienia.
Imra poczuła jakąś głęboką niechęć do uwalniania innych niewolników. Uznałą, że warto jakoś to dla siebie uatrakcyjnić. Niewątpliwie Cromharg byłby wdzięczny gdyby mu pomogła… albo by odszedł. Kobieta aż musiała potrząsnąć głową by poukładać swoje własne myśli.
- Bardzo ci zależy aby ich odnaleźć?
- Raczej tak, ale nie jestem głupcem. Wiem, że na razie nie mam dość mocy. - odpowiedział Cromharg poprzez głos Destiny.
- Jak wiele jesteś w stanie poświęcić aby osiągnąć ten cel? - padło kolejne pytanie.
- Nie wiem. Pewnie tak. - zawahał się przy odpowiedzi, choć oczywiście te wahanie nie wybrzmiało w tłumaczeniu Destiny.
- To dobrze - Imra uśmiechnęłą się i tymi słowami postanowiła zakończyć rozmowę.

***

Wędrowiec porządkował właśnie stół w pracowni magicznej, wyraźnie szykując się do pracy nad czymś. Gdy do pomieszczenia weszła Imra z Cromhargiem który, dzierżył znalezioną włócznię, kiwnął do nich głową, po czym zaczął uprzątać szpargały.
- Widzę, że ciekawość zwyciężyła? - zapytał.
Półelfka kiwnęła zdawkowo głową.
- Wędrowiec opowie nam o tej broni. Pożycz mu ją to ujawni przed tobą sekrety jej przeszłości. Może ci się bardziej spodoba - powiedziała do barbarzyńcy.
Cromharg przez chwilę przyglądał się obojgu, po czym ostatecznie przekazał włócznię konstruktowi.
- A tak poważnie, to przyznaj się, że sam jesteś zaciekawiony tym co to za włócznia - Imra skierowała swoje słowa do Wędrowca, który się uśmiechnął.
- Ciekawi mnie wszystko. Historia tej włóczni, ale też twojej zbroi, miecza Kvasera, łuku Mmho, pochodzenia Vaali, pupilki Harrana czy plemienia Cromharga. Opowieści są tym, co buduje nasze światy i nas samych - a ja chcę je poznawać.
- Jesteś żądny historii. Zupełnie jak kózka - Imra pokręciłą głową.
- Mylisz się. Tanegris jedynie zdobywa informacje, by je sprzedać, nie zależy jej na zrozumieniu historii, a na jej powtórzeniu. Dla mnie to właśnie wiedza jest celem, ona i idące za nią zrozumienie.
- Oczywiście, że się mylę. Oboje znam po kilka dni dlatego znam dogłębnie wasz sposób rozumowania - kobieta westchnęła. - Wydaje mi się jednak, że i on lubi historie dla nich samych inaczej za zapłatę oczekiwałaby czegoś konkretniejszego. Wciąż o ile informacje doceniam, historia dla historii jest dla mnie niepojęta jako… zainteresowanie.
- Opowieści to wiedza, a wiedza to potęga, którą trudno utracić - zacytował automaton - I dobrze zrozumiane mogą przydać się w wielu sytuacjach. Co w takim razie interesuje ciebie? - zapytał.
Imra milczała przez kilka uderzeń serca. Podniosła w końcu spojrzenie na Wędrowca.
- Najbardziej ogólnikowo myślę, że emocje - kiedy zaczęła mówić jej spojrzenie uciekło gdzieś poza pracownię. Gdzieś poza statek. Do wspomnień.
- Moment w którym wyzwala się ich najbardziej pierwotna forma. Kiedy się jest odartym z resztek rozsądku i pozostają tylko one. Tak...
Przez moment można było usłyszeć cichy pomruk zadowolenia dobiegający z piersi wojowniczki. Spojrzała przenikliwie na Wędrowca ogniskując na nim zgubione wczesniej spojrzenie.
- Hm, czyli jednak nie tylko władza i pieniądze? Interesujące - Wędrowiec uśmiechnął się - A bardziej szczegółowo? Twoje własne, cudze? Jakieś konkretne? Żądza, strach, rozpacz? Miłość?
- Zemsta.
- Zemsta jest emocją? - zapytał trochę zdziwiony automaton - A nie raczej ich katalizatorem?
- To był skrót myślowy. Zemsta i związane z nią emocje są moim modus operandi. Jest coś odświeżającego po dokonaniu jej. Satysfakcja. Odwet za krzywdy jakie wyrządzono. NIe mam racji? - Imra spojrzała pytająco na automatona.
- Krótkofalowo, owszem - zgodził się - Jednak z czasem zwykle okazuje się, że zemsta jest, hm, płytka? - stwierdził, jakby szukał odpowiedniego słowa - W dłuższej perspektywie często może nie dać nic poza tą krótką satysfakcją. Nie mówiąc już o świadomości tego, co zrobiło się, by ją osiągnąć - Wędrowiec brzmiał tak, jakby sam coś wspominał, ale po sekundzie zmienił ton - Rozumiesz, że chcesz zemścić się na tych, którzy zabili Theriona, prawda?
- To już jego interes. Jeśli będzie chciał to tak zrobimy. Nie. Nie potrzebuję się na tych mścić. Wolę znaleźć innych, którzy są za słabi aby tę zemstę wykonać sami. Przygarnąć ich pod skrzydła i poprowadzić ku sprawiedliwości - Imra krążyła po pokoju wodząc palcem po meblach i alembikach. - A potem oglądać jak budzi się w nich gniew i złość… a potem radość z osiągnięcia celu. A potem razem można przygarnąć kolejnych i kolejnych… Czy widzisz jaki obrazek ci maluję? - zapytała przystając i oglądając się na niego przez ramię.
- Tak - Wędrowiec potarł palcem brodę - Widziałem już taki obraz, byłem jego częścią. Szkoda, że jedynym jego zwieńczeniem jest zniszczenie - stwierdził ze smutkiem - Czemu tak bardzo zależy ci na wskrzeszeniu Theriona? To geas, czy miłość? - zapytał nagle.
Imra prychnęła rozbawiona.
- Drugi się znalazł… a słyszałeś coś kiedyś o czymś takim jak lojalność?
- Nie ma powodu do irytacji, to jedynie ciekawość, i może trochę ostrożności. Lojalność tłumaczy cel, lecz nie środki. Gdyby to była tylko ona, nie działałabyś w takim pośpiechu - odparł spokojnie Wędrowiec - Zmarli mają czas.
- Po pierwsze nie wiem ile czasu. Kózka już coś wspominała o tygodniu, ja słyszałam miesiąc. A po drugie, czy naprawdę byś czekał do ostatniej chwili z wskrzeszeniem kogoś komu zawdzięczasz wiele? - Imra pokręciłą głową z niezadowoleniem. - Skoro jest możliwość zrobić to najszybciej jak się da, to czemu mam czekać? Po co czekać?
- Mam nadzieję, że nie zapłaciłaś Tanegris za tą informację - automaton rozbawiony pokręcił głową - Diament, którego tak pilnie potrzebujesz, jest komponentem do czaru, który zadziała nawet i za sto lat, o ile zachowałaś chociaż fragment ciała Theriona. A jednak pozbyłaś się swojego sssskarbu - Wędrowiec dość zgrabnie udał niedawny sposób mówienia Imry - by zdobyć go od razu. I ja pewnie zrobiłbym to nieco wolniej, ale z kolei nie ma obecnie osoby, do której czułbym tęsknotę.
- A co byś zrobił jakbym się go nie pozbyła? - Imra uniosła brew. - Zabrał go siłą jak mi obiecywałeś z funduszami? Wole coś mieć niż nie mieć nic.
- Zapewne poddałbym to pod głosowanie załogi - automaton wzruszył ramionami - A Ty? Rozszarpałabyś mnie gdybym cię dotknął, jak obiecywałaś?
- Na pewno bym spróbowała. Nie wydawałeś się być chętny oddawać komukolwiek tę decyzję jak rozmawialiśmy przed moją kajutą.
- Decyzja o składzie załogi pozostaje wciąż moją i tylko moją jako kapitana. Oczywiście mogę podążać za wolą i sugestiami innych załogantów.
- Zapewne możesz tak powiedzieć Destiny i pewnie by ciebie posłuchał… jednak nie to mówił kiedy obradowaliśmy nad tym kto ma zaostać… kapitanem. Wciąż uważam, że to niewłaściwe określenie. Ty rządzisz statkiem, a nie osobami na nim się znajdujących. Per decyzja o tym kto ma być załogantem, a kto nie, nie powinna być tylko twoja.
- Jeśli uda nam się odnaleźć Gnościka, możesz mu zwrócić uwagę na tą nieścisłość - Wędrowiec się uśmiechnął - Zresztą, sama wykorzystałaś tą lukę, by oddać mi stanowisko, decydując wedle własnej woli.
- I popełniłam ewidentnie błąd… nie mniej, Destiny? Jakie uprawnienia ma kapitan do decydowania o tym kto jest lub nie jest częścią załogi? - Imra jak zwykle kiedy zwracałą się do statku spoglądała do góry, w sufit, nawet jeśli było to bez sensu.
- Kapitan może zadecydować o przyjęciu kogoś do załogi, lub wyrzuceniu go z niej. Zalecane jest jednak skonsultowanie się wpierw z załogą. - wyjaśnił Destiny.
- A jednak jak nam mówiłeś o tym abyśmy wybrali kapitana nie wspomniałeś o tym. Nawet podkreśliłeś, że potrzebujesz kogoś tylko do podejmowania decyzji związanych ze stresową sytuacją, a nie do zarządzania załogą - Imra ciągnęła dalej temat.
- Usuwanie kogoś z załogi, zdrajcy albo mordercy którego działania przynoszą szkodę statkowi i załodze, jest stresową sytuacją. Ja…- przerwał na moment Destiny. -... to dziwny stan, jakbym popełnił błąd przy manewrowaniu mimo wzięcia pod uwagę wszystkich czynników. Opierałem się wtedy na zapisanych we mnie regułach… a także na wspomnieniach. Kapitan działa na rzecz statku i załogi, załoga zaś pokłada zaufanie w kapitanie. Nielogicznym więc dla mnie jest decyzja o usunięciu członka załogi z powodów innych niż takie drastyczne sytuacje. Nie brałem pod uwagę tego, że istoty żywe bywają… nielogiczne. Przepraszam.
Imra milczała chwilę.
- Jesteś bardziej ludzki niż ci się wydaje… Co chyba dobrze. Powiedz mi, jako, że wcześniej wspominałeś, że załoga wybiera kapitana czy jakby ponownie głosowała przyjmiesz tę decyzję pomimo tego, że już jest kapitan?
- Jeśli cała załoga zbierze się na głosowanie, to może zostać wybrany inny kapitan w miejsce pierwszego choć… spodziewam się iż taka decyzja będzie wymagała niezdolności poprzedniego kapitana do pełnienia służby, jak choćby jego choroba, klątwa lub obłęd. - wyjaśnił Destiny.
- A niezgodność poglądów?
- Definicja niezrozumiała… proszę sprecyzować. - odparł Statek.
Wędrowiec westchnął i pokręcił głową.
- Imra, jeśli rzeczywiście masz taki problem z konsekwencjami własnej decyzji i moją pozycją, zwołam załogę kiedy tylko zdobędziemy materiały do naprawy Destiny. Zagłosujecie jeszcze raz i jeśli taka będzie wasza wola, oddam stanowisko i opuszczę załogę.
Kobieta na niego spojrzała.
- Twoja pozycja jest niezgodna z tym co nam statek mówił w tamtym momencie. Jest wynikiem nieporozumienia związanego z tym jak Destiny myśli. A ty widząc to ewidentnie zacząłeś wykorzystywać tę lukę. Gdyby nie nasze ewidentne różnice światopoglądu nawet bym ci pogratulowała. Masz zadatki na świetnego tyrana - zdawkowy uśmiech pojawił się na moment na jej twarzy. - Zakładając nasze pierwsze ustalenie nawet jako "kapitan" nie powinieneś móc mnie wyrzucać z załogi. Bo załoga sama sobą zarządza. Destiny jednak pozwala ci na coś zupełnie odwrotnego. To chyba jest kwestia do przedyskutowania, nie sądzisz?
- Uważasz, że jestem tyranem, bo nie zgadzam się z niewolnictwem i domagam się uczciwego podziału łupów? Czy problem polega na tym, że robię coś wbrew woli całej załogi, czy tylko wbrew tobie?
- Kto następny po mnie będzie? Jak pozostali też się nie będą z czymś z tobą zgadzać to też od razu ich będziesz chciał wyrzucić? Albo użyć siły? Kvaser, Harran, Vaala, Mmho… jak oni się z tobą nie będą fundamentalnie zgadzać to co wtedy? Każdego zamierzasz od razu straszyć? Myślisz, że ja nie mam problemu z czymś co ty nienawidzisz, ma jakiekolwiek znaczenie? Chodzi o to jak do tego podchodzisz Wędrowcze. Pomijając nasze pierwsze spotkanie, ten… chyba tydzień temu kiedy byliście mi zupełnie obcy nie miałam powodu ustawiać się per se przeciw wam. Nie spodobało ci się co powiedziałam o podziale łupów i co pierwsze słyszę? Sam sobie to później odbiorę. Chyba mam prawo stanąć w swojej obronie, prawda? I zanim mi powiesz, że byłam pierwsza. Nawet jak nie było to coś co dla was mogło być przyjemne powiedziałam, że może ktoś ze mną pójść aby całej sprawy nie było. Kiedy przeszedłeś się pytać mnie o niewolnika również wyszedłeś z założenia, że możesz mi powiedzieć co mam robić ze swoim niewolnikiem… swoją własnością. O ironio patrząc na pierwszy przypadek. Nie chciałeś mi dać pokazać jakim jestem właścicielem, bo sam koncept niewoli jest dla ciebie nie do zniesienia. Czy ostatecznie nie poszłam ci na rękę? Aby nie było niepotrzebnych kłótni? Czy nie skorzystałeś z każdej możliwej okazji aby mi wytknąć śmieszność decyzji? Nawet jeśli była po twojej myśli? Mam z tobą problem, bo i ty masz problem ze mną… a raczej zacząłeś go mieć od momentu przybycia do Rigus.
Wędrowiec milczał przez całą tą tyradę, po czym odczekał jeszcze chwilę.
- Dobrze zauważyłaś, że nienawidzę niewolnictwa. Uważam też, że skoro walczyliśmy razem, to i podział łupów powinien być uczciwy. Najwyraźniej przedłożyłem swoje przekonania nad twoje zachcianki. Czego ode mnie oczekujesz w takim razie? Oddania ci stanowiska, którego nie chciałaś wcześniej? Opuszczenia załogi? Czy jedynie przymykania oka na to, jak sprowadzasz sobie tu niewolnych i traktujesz ich jak zabaweczki, jak sssskarby?
- Może warto by poczekać z tym do przybycia ponownie panny Marai? To chyba kwestia należąca do jej kompetencji? - wtrącił Destiny z nutką desperacji w tonie głosu.
Słysząc ton statku Imra aż parsknęła szczerym śmiechem.
- Jeszcze brakuje jej w tym wszystkim. Widzę, że się zupełnie nie rozumiemy Wędrowcze. Tak osoba trzecia zdecydowanie się przyda w tej dyskusji. Może nawet i reszta załogi. Zostawmy to więc do tego czasu.
- Nie wymagam decyzji czy niczego wiążącego, chcę jedynie zrozumieć, czego oczekujesz ode mnie. Resztę możemy odłożyć - automatonowi nie podobało się ponowne zostawianie tematu.
- Postaraj się wyjść z założenia, że to co dla ciebie jest prawdą nie jest dla wszystkich. Znaczy zostań przy zajmowaniu się statkiem i jego funkcjami, ale jak masz coś do kogoś z załogi i to na tak poważnym poziomie jak ze mną to nie podejmuj decyzji za innych. Skoro walczymy razem to to powinna być wspólna decyzja i osąd. Czy jest to dla ciebie zrozumiałe?
- A czy dotychczas robiłem inaczej? To..
- Tak!
- Słowa w gniewie, a nie czyny - dokończył Wędrowiec - Równie dobrze mogę twierdzić, że mnie zaatakowałaś, bo obiecałaś mnie rozszarpać, kiedy powiedziałem coś brzmiącego dla ciebie jak groźba. Nie będę podejmował decyzji dotyczących was bez konsultacji z załogą.
Imra kiwnęła w końcu głową rozmasowując sobie potem oczy.
- Idę się przejść. Crom posłuchaj sobie opowiadania… muszę być sama - i tak też zrobiła.
Barbarzyńca skinął głową. A gdy wyszła rzekł, co oczywiście przetłumaczył, sam statek.
- Boi się. Że nie ma sojuszników wśród załogi, że jej los zależy od decyzji na które nie ma wpływu.
Automaton westchnął.
- Gdyby jeszcze potrafiła się do tego przyznać… Cóż, mnie pewnie za sojusznika nigdy nie uzna, a szkoda. Ale wydaje mi się, że problemem jest to, że nie ma nikogo zaufanego, kogo mogłaby słuchać. Dlatego tak zależy jej na wskrzeszeniu Theriona.
- Jest bardzo dumna. To silna niewiasta. Takie nie potrafią przyznać się do słabości. Nie potrafią poprosić o pomoc.- odparł barbarzyńca poprzez Statek. - Nie potrafią polegać na innych.
- I to będzie jej zgubą. Oby nauczyła się tego, zanim ktoś zginie… - mruknął Wędrowiec.
- Nie zginie. Ja ją obronię… muszę dług spłacić. - stwierdził z oślim uporem w spojrzeniu Cromharg.
- Doceniam twoją pewność siebie, i obym przeceniał kreatywność losu - uśmiechnął się automaton - skoro mamy chwilę spokoju, chcesz usłyszeć coś o tej włóczni?
- Czemu nie. Z pewnością ona też, aczkolwiek jest zbyt dumna by poprosić o odpowiedź ciebie. - wzruszył ramionami barbarzyńca.
- Lub zbyt rozgniewana - przyznał Wędrowiec, sięgając po włócznię i zamykając oczy. Po kilkudziesięciu sekundach otworzył jedno i spojrzał na Cromharga - To jeszcze potrwa. Jak twoja nauka wspólnego?
- Nie jest łatwo nauczyć się nowego języka. Natomiast już się dowiedziałem że warto często powtarzać..- tu przeszedł na wspólny.-... ta opcja nie jest obecnie dostępna.
Wędrowiec skwitował to parsknięciem, ledwo utrzymując koncetrację.
Wzruszył ramionami. - Choć Statek nie bardzo potrafi mi powiedzieć co te słowa dokładnie znaczą. Mam wrażenie, że zawsze coś innego.
-Traktuj to po prostu jako odmowę, Destiny nie jest w stanie czegoś zrobić. Hm, może w czasie, kiedy będę poznawał historię włóczni, opowiesz mi więcej o sobie, swoim plemieniu i ojczyźnie?
- Niewiele tu chyba jest do opowiedzenia. Prawdziwej “ojczyzny” mego plemienia nigdy nie poznałem. Urodziłem się na piaskach nowego świata dla mego plemienia. Nazwaliśmy go Sahir co znaczy Ukryty Kwiat, co jednak nie jest jego prawdziwą nazwą, i był to półpustynny i czasami pustynny ląd. Niemniej nauczyliśmy się znajdować tam wodę, budować oazy i polować na pustynne skorpiony…- zaczął wspominać Cromharg.
Wędrowiec milczał z przymkniętymi oczami, wsłuchując się jednocześnie w opowieść mężczyzny i psychiczne echa włóczni.
- Poza naturalnymi zagrożeniami to był spokojny świat. Żadnych smoków, żadnych diabłów czy demonów, żadnych ghuli wszelakiego rodzaju. Żadnych dżinów. - mówił barbarzyńca wspominając rodzinne strony. - Duchy się jedynie czasem zdarzały, ale nic innego. To był spokojny świat. Magii tam wiele nie mieliśmy, głównie szamanów i nieco kapłanów. Było więc dość trudno tam żyć, ale… z drugiej strony jeśli się kochało prosty żywot, to mój świat był do tego stworzony.
- Więc twoje plemię pochodzi z jeszcze innego świata, tak? - zapytał automaton.
- Uratowani zostali z niewoli przez szlachetne dżiny i przeniesieni na ten zagubiony świat.- przyznał Cromharg.
- Interesujące… Znasz historię tej poprzedniej niewoli, albo jakieś opowieści o tym poprzednim świecie?
- Powinienem… ale przyznać muszę, że niespecjalnie się nie przysłuchiwałem opowieściom szamana mojego szczepu. - zaśmiał się Crohmarg bezradnie rozkładając ręce.
- Szkoda… Co dzieje się z nim teraz? Wszyscy trafili w niewolę?
- Nie… część tylko. - odparł Cromharg.- Ci którzy mieli pecha… lub bronili reszty mego szczepu. Jak ja.
- Chcesz ich odnaleźć?
- Planuję to uczynić. Choć nie wiem czy mi się uda. To był… wybrany przez dżiny świat. Nikt nie powinien tam nas odnaleźć. - wyjaśnił barbarzyńca kryjąc smutek w tonie głosu.
- Jeśli ktoś raz go odnalazł, może i nam się uda. Są na to sposoby - stwierdził Wędrowiec. Opowieść Cromharga o nieznanym, ukrytym świecie brzmiała interesująco. Ale teraz miał mówić już o czymś innym - Dobrze. Czy chcesz usłyszeć historię tej broni? Chociaż przyznam, że jestem nią trochę zawiedziony.
- Czemu?- zdziwił się Cromharg.
- Cóż… jej umagicznienie jest dość unikatowe, przez co spodziewałem się, że sama także będzie wyjątkowa, tak jak jej właściciel - automaton pokręcił głową z uśmiechem - Okazało się jednak, że była czymś produkowanym masowo. Należała do młodego żołnierza, elfa z jakiejś sfery materialnej. Był jednym z wielu, dzielny wojownikiem o dobrym sercu, broniącym swej leśnej ojczyzny przed najazdem hord demonicznych istot. Ten oręż był wykuwany przez ich zbrojmistrza w dużych ilościach, zapewne była to dlań rutyna. Chciałbym móc go poznać, lub chociaż dowiedzieć się, czemu jego kunszt odszedł w zapomnienie.
- No… nie wiem. U nas kowal wykuwał ten sam rodzaj magicznego oręża. Ale w każdy wkładał całe swoje serce i kunszt. Nawet jeśli ta włócznia ma braci i siostry, to nadal jest wyjątkowa. - ocenił Cromharg biorąc ją z dłoni konstruktu.- Bo była obrońcą ludu przed wrogą hordą. Tak jak ja.
- Moje oczekiwania nie umniejszają jej wartości - zgodził się Wędrowiec - W obecnym miejscu i czasie jest też unikatem.
- Właśnie.- odparł dumnie Cromharg ważąc w dłoni swój oręż.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 24-11-2020 o 21:46.
Asderuki jest offline  
Stary 23-11-2020, 16:44   #107
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Pod wieczór Imra zapukała do kajuty Kvasera. Nie mogła go znaleźć nigdzie indziej, a nie miała jeszcze w zwyczaju pytać Destiny.
- Hej jesteś tam?
Kvaser zamiast odpowiedzieć kobiecie, po prostu nagłym, zdecydowanym szarpnięciem otworzył drzwi na oścież. Było to ciekawe przyzwyczajenie, pokazujące nie tylko pewność siebie, ale gotowość do konfrontacji - większość na nieznanym terenie uchylała je tylko częściowo.
- Jak widać - niziołek odpowiedział, a sponad jego głowy widać było lewitującą czaszkę oraz część ekwipunku który najwidoczniej mały wojownik konserwował, wokół rozrzucono oleje do skóry, zioła na zapach, ostrzałki i inny typowy ekwipunek wojaka.
Widać było, że mimo ogólnej postawy zachowanie niziołka potrafiło Imrę zaskoczyć. Półelfka może nie tyle drgnęła ale odchyliła głowę do tyłu kiedy drzwi się raptownie otworzyły. I wszedł Cromharg ze swoją nową włócznią. Stanął obok drzwi, oparł się o nie i przyglądał obojgu.
- Hmm. Tak… Coś ciekawego wyciągnąłeś z tej czaszki? - Imra podjęłą jedyny temat jaki przyszedł jej do głowy.
- Teraz robiłem rozeznanie w tym nie co opowiada, ale jak - Kvaser podkreślił obydwa słowa - odpowiedzi są pozornie dokładne, ale dużo ogółu. Czy sama prawda? Do tej pory to co sam wiedziałem, to nie kłamało, ale słaba z tego wróżba biorąc pod uwagę moją wiedzę - machnął ręką energicznie - ktoś miał tyle głowy, że raczej robił je na dłuższy czas, mało informacji o rządach i polityce, więc pewnie ci co są wymienieni, to jakieś kozaki. Chciałem się jeszcze rozeznać, skończyć z rynsztunkiem i zacząć notować bardziej konkretne odpowiedzi, patrząc już na treść - stwierdził na niemal jednym wydechu uśmiechając się.
Imra chwilę myślała.
- Masz coś przeciwko jak dołączę? Większość nazw jakie używają tutejsi są dla mnie obce. Jakakolwiek wiedza się przyda.
- Miałem ci ją jutro dać, ale zaoszczędzimy czas - niziołek stwierdził odchodzą od drzwi w kierunku pokoju i robiąc trochę porządku z rynsztunkiem po prostu zgarniając bałagan, nieśpiesznie, ale też bez przesadnego pietyzmu.
Półelfka weszła do środka i usiadła na przygotowanym miejscu. Zerknęła na Cromharga i westchnęła.
- Rób co chcesz - co mogło być równie dobrze zaproszeniem do środka jak i uznaniem, że ma sobie pójść. Barbarzyńca wszedł po usłyszeniu tłumaczenia jej słów i oparł się o ścianę.
Kvaser zaśmiał się na ten widok płytko, lecz głośno.
- Wiedziałem, że ze mnie seksualna bestia, ale aby aż taka, że potrzeba przyzwoitki - zaśmiał się znowu - naprawdę, Krwawy Paluch to z innego powodu - pozwolił sobie na rubaszny żart związany ze swoją ksywką - Coromharg - zwrócił się do barbarzyńcy - drzwi się za sobą zamyka.
Cromharg skinął głową, gdy Destiny przekazał sugestię niziołka. I drzwi zamknął za sobą, po czym stanął obok nich.
Niziołek przewrócił oczami.
- Będziesz naszego przyjaciela uczyć kultury - zapytał Imry - jak się wchodzi do czyjegoś miejsca, miło gdyby się przedstawił, skoro statek mu tłumaczy. Na przykład z jakiego jest klanu… Kim jest - westchnął ciężko.
- Nie jest już mój. Niech sam się uczy na swoich błędach - Imra powiedziała twardo rozglądając się za materiałami do pisania. Zamierzała użyczyć sobie skrawka. - Poza tym przesadzasz. Nie mówiłam ci już jak ma na imię?
- Imię to jest trochę mało - Kvaser uśmiechnął się - no trudno, jak chce zgrywać buca to niech zgrywa. Albo jest zazdrosny - mruknął do Imry raczej bardzo luźno - w szufladzie jest papier, powinno być też trochę atramentu. Drugiego węgla nie mam jak wolisz - stwierdził pokazując ogryzek węgla którym sam chyba wolał notować.
Kobieta wzięła kałamarz i wygrzebała coś co było kawałkiem patyczka. Bez pytania pożyczyła nóż i zaostrzyła “drzazgę” umaczając ją potem w tuszu. Pozwoliła skapnąć pierwszej kropli do słoiczka i dopiero wtedy postawiła patyk na papierze. Spróbowała kilku bazgrołów. Jak na narzędzie pismo było nawet zgrabne.
- No to mogę zaczynajmy. A ty słuchaj, przyda ci się - spojrzała na człowieka. Cromharg skinął głową przyglądając się obojgu i ich działaniom.

***

Można powiedzieć, że rozmowa z czaszką była dość wyczerpująca dla obojga bohaterów, lecz nie byłoby to prawdą. To była praca, po prostu ciężka praca. Urządzenia nie stworzono do tego, aby korzystać zeń w taki sposób, zamiast na bieżąco dopytywać o widziane akurat miejsca. Stąd Kvaser i Imra zmuszeni byli lawirować pytaniami, szukać kolejnych poszlak i oddzielać co ważne od tego, co ważne nie było. Czaszka nie potrafiła ocenić swej wiedzy ani przedstawić usystematyzowanego spisu treści, zatem pozostało im pytać o rzeczy już wcześniej zasłyszane lub nowe, na podstawie poprzednich wiadomości.
Chociaż można było uznać, iż jako duet pracowali dobrze. Ścisła precyzja Imry w dążeniu do informacji wraz z pewną systematycznością pomagała wybrnąć z pętli odpowiedzi na ciągle ten sam temat, natomiast nagłe zrywy Kvasera pozwalały zbadać szerszy temat, chociaż i tak niziołek, na to jak wyglądał i się zachowywał, był zadziwiająco systematyczny.
Minęło sporo czasu, czaszka właśnie skończyła opowiadać o pseudoplanie błysku gdy Kvaser ziewnął przeciągle, prezentując zębiska i wnętrze ust, wydając z siebie noski, gardłowy dźwięk.
- Ja chyba na dziś mam dość - stwierdził rozciągając się - ale będzie trzeba to powtórzyć jeszcze raz, dwa razy.
- Hmmm - Imra mruknęła jeszcze zamyślona nad tym co spisała.
- Wezmę ją i jeszcze popracuje. Mam jak się wyspać w krótkim czasie.
- No tak, baby zawsze egoistami - Kvaser zaśmiał się serdecznie - a Cromharg czemu nagle jest wolny? I kim teraz właściwie jest?
- Wędrowiec bardzo nie lubi niewolnictwa. Śmiem powiedzieć: nienawidzi. Sprawa osobista. Uznałam, że skoro tak bardzo mu zależy to "zainwestuje" w to. Pozwoliłam mu go sobie zabrać i uwolnić w zamian za jeden z diamentów który ma rycerz Nerulla. Oraz pomoc w znalezieniu kapłana. Cromharg obecnie jest kimś do pomocy - Imra podniosła spojrzenie znad notatek. - I nie bądź taki, podzielę się informacjami.
- Cromharg, a Ty co masz do powiedzenia - nizołek zapytał się barbarzyńcy zaciekawiony.
Po przetłumaczeniu słów niziołka, a potem wytłumaczeniu sytuacji przez Statek barbarzyńca rzekł.
- Niewolnik jest w głowie. Niewolnik to poddanie się sytuacji. Ja się nie poddaję, mnie nie można złamać. W kajdanach jestem więźniem i jeńcem. Nigdy niewolnikiem.
- Słuszna postawa - Kvaser powiedział kiwając głową, zgadzał się w pełni ze słowami barbarzyńcy - a powiesz coś jak czujesz się tutaj? Nie wiem, małomówny jesteś z natury?
- Wolałbym wygodniejsze łoże niż podłogę, ale jestem nomadem przemierzającym pustynię. Ciężkie warunki nie są mi obce.- odparł Cromharg słowami Destiny.
Kvaser uśmiechnął się na słowa Cromharga. Doceniał prostotę i zdecydowanie przejawiające się w postawie mężczyzny. Budziło to u Wściekłego Borsuka miłe wspomnienia drugiego domu, który też porzucił, jako zaprzysiężony totemowi zemsty, ale wciąż jednak tam wracał, w przeciwieństwie do domu rodzinnego.
- Wystarczy się odezwać - Kvaser stwierdził lekko - jak pewnie zauważyłeś, nasza sytuacja finansowa nie jest najlepsza, ale na jakiś śpiwór czy skóry spokojnie starczy, lepiej kupić niż wyprawiać z tego co tu się znajdzie. Jeśli masz z nami razem walczyć, chociaż przez jakiś czas, to zadbaj też abyś walczył skutecznie, w tym wyspany - Kvaser zaśmiał się krótko mocno gestykulując - inaczej to durnota jest, a nie walka.
- Wysypiam się… poza tym muszę pilnować jej pokoju… i bezpieczeństwa.- przetłumaczył Statek jego słowa, gdy wskazywał kciukiem na Imrę.
- A i tak nic to nie dało - mruknęła cicho półelfka bardziej do siebie wspominając w głowie wcześniejszą sprawę z majtkami.
- Sądzisz, że sama sobie z tym nie radzi? - Kvaser podniósł jedną brew w górę.
- Mam dług honorowy do spłacenia… jeśli sobie z tym dobrze radzi, to cóż… przyjdzie mi dłużej poczekać na jego spłacenie.- ocenił sytuację mężczyzna, słowami przetłumaczonymi przez Destiny.
- Może lepiej byłoby jednak nieco mniej nachalnie stróżować. Tutaj to nie problem, ale jeśli trafimy na jakiś salony… Będzie to niezręczne - niziołek machnął ręką w geście rezygnacji z tematu - macie kobietę? I wiecie na przykład kim ja jestem?
- Niziołki są rzadkie i wymierające, ale są na moim świecie.- odpowiedź przyszła przez Destiny. - Miałem dwie przyobiecane, ale teraz to pewnie nieaktualne.
- Szkoda - Kvaser powiedział szczerze - ja nie jestem typowym przedstawicielem swej rasy. Kvaser, w plemieniu Wściekły Borsuk - dopełnił przedstawienia się - jak nazywa się twoje plemię?
- Dzieci… - Destiny wydało z siebie serię świstów podobnych tym, które powiedział sam Cromharg.- … nie ma we wspólnym odpowiednika tej nazwy.
- Ciekawe - niziołek zamyślił się dając barbarzyńcy na przecięcie inicjatywy w rozmowie, chociażby z ciekawości.
- A jak się zwie twoje plemię. I jak jesteś powiązany z panią Imrą? - zapytał barbarzyńca poprzez Destiny.
- Nie przysługuje mi nazywanie się członkiem plemienia. Jednak obracałem się pośród kilku… Jestem… - Kvaser szukał słów - ...przyjąłem totem duchów zemsty, to samotna droga. Przychodzę do ogniska jak wilk, do jednego obozu, do drugiego, ale nie jestem ich, jestem oddany…
Kvaser na moment zrobił to co przy bardce, a w pełnej okazałości, w pierwszej walki. Wyciągnięta dłoń i ramię niziołka otoczyła lekka aura czarnego, gryzącego dymu, jak z wielkiego pieca. Odbijały się w niej sylwetki i twarze, a od dymu biło dziwne zimny, jak z otwartego grobu, oraz ledwo słyszalne szepty.
- Moi przewodnicy - uśmiechnął się - a kim jestem dla Imry - zaśmiał się głęboko dając upust naturze nizołka i po prostu nie odpowiadają, lekko grając na nosie barbarzyńcy, w sposób raczej łagodny, niż złośliwy.
Półelfka wlepiła spojrzenie w dymny pokaz mocy. Uśmiechnęła się i palcem przesunęła po ręce podobnie jak kiedy oglądała tego znamiona wcześniej. Patrzyła jak dym owija się wokół jej dłoni kłując nieprzyjemnymi igiełkami i umyka znikając.
- Jak dla mnie Surt jest póki co małym kurduplem zbyt chętnie i pewnie opowiadającym o tym jakim to też jest wspaniałym kochankiem. Póki co na słowach się kończy… i to jeszcze tylko o samym sobie.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 23-11-2020, 16:55   #108
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Imra uśmiechnęła się złośliwie.
Kvaser zaśmiał się na słowa Imry, krótko, lecz widać szczerze.
- Tyle w tobie jadu i złości - uśmiechnął się - nie myślałaś o karierze maga?
- Powiedziano mi, że niewystarczająco się staram, Wyobrażasz sobie? - Imra powiedziała to z udawanym oburzeniem imitujące to które tak wielokrotnie oglądała za młodu.
- Patrz, a predyspozycję na rasową wiedźmę widzę nawet ja - zaśmiał się.
Imra prychnęła śmiechem po czym kontynuowała lekkim tonem.
- Co ty? Już wystarczy, że byłam bękartem jakby jeszcze była ze mnie wiedźma to nie rozmawialiśmy ze sobą.
- Cromharg też dobry kochanek.- stwierdził dumnie barbarzyńca poprzez tłumaczenie Destiny.
Imra parsknęła.
- Na piekła… kolejny - kobieta śmiała się, ale ten śmiech był nieco nerwowy.
- Nauczyłeś się czegoś chociaż, czy tylko o tym myślałeś przez cały ten czas? - spojrzała na barbarzyńcę.
- Wiesz - Kvaser zaśmiał się - po co Cię Imra kupiła - mrugnął okiem w jego stronę.
- Idzie powoli nauka języka.- odparł przez Destiny barbarzyńca.- I nie myślałem o tym za bardzo.
- To co - Kvaser uśmiechnął się wilczo - proponowałbym aby zostawić was samych, ale to moja kajuta - zaśmiał się lekko zwracając do Imry.
- Nie nudź Kvaser. Już wcześniej ci mówiłam, że nie taki był powód jego zdobycia i obstaję przy tym - Imra westchnęła. - Plus, zaintrygowałes mnie na tyle...
- Wcześniej nie wiedziałaś, że Cromharg jest takim wyśmienitym kochankiem, dopiero dziś nam się pochwalił - dobry nastrój nie opuszczał niziołka.
- Prawdę powiedziałem.- rzekł poprzez Destiny barbarzyńca.
Imra sobie pomyślała “Dlaczego ja?” mierząc zniechęconym spojrzeniem dwójkę.
- Wierzę na słowo. Czas już na mnie - mruknęła zagarniając czaszkę do ręki gotowa wybyć z kajuty.
- Następny raz u ciebie - Kvaser stwierdził na odchodne rozbawiony - i trzeba pomyśleć o alkoholu… Może nasi magowie coś wykonaliby - Kvaser pomyślał - albo jaki inny napój.
- Coś mamy, Mmho przy śniadaniu już się delektowała - Imra westchnęła. - Ale na picie to ja się tylko w jadalni umawiam. Nie po kajutach.
Niziołek spojrzał na Imrę szczerze zaskoczony, co widać było nie tylko po szeroko otwartych oczach, ale i jego ogólnej minie. Parsknął ubawiony.
- A kto mówi o piciu aby się upić? No, może niektórzy… Po prostu głupio się o suchym pysku siedzi jak się rozmawia. Widziałaś abym się upijał? - Wyszczerzył się wilczo.
- Nie mówiłam o upijaniu się - Imra westchnęła otwierając drzwi. - Myśl odrobinę wolniej bo za szybko przeskakujesz do konkluzji. Przecież już nawet chcieliśmy się zgadać, ale ten drugi nizioł wyraził chęci… i chyba teraz to już nikomu się nie chce być w jego bezpośrednim towarzystwie.
Kvaser zaśmiał się ponuro.
- Nie mów drugi nizioł… To jest pierdolony nizioł lub pierdolony jerren - mrugnął na koniec.
- Co to jest jerren?- zapytał Cromharg poprzez Destiny.
- Niziołki które się całe pokolenia temu zbiesiły się, zadają się z plugastwem którego imienia nie znamy lub go nie ma - Kvaser fuknął poirytowany na samą taką myśl - są wkręceni od narodzin, często się podają za nas i psują opinię. Możesz o tym myśleć jak o splugawionym niziołku. Uważaj na niego.
- Trzeba go będzie pilnować. Nie można mu ufać. - odparł Cromharg poprzez Destiny.
- Myślę, że masz rację - Kvaser kiwnął głową - niestety to przewodnik wobec którego mamy umowę.
Imra wstrzymała się i zamknęła drzwi.
- Przez moment myślałam, czy by nie odwzajemnić się poziomem zachowania, ale ani ze mnie żaden cichociemny, ani nie wiem czy zamierzam zniżać się do tego poziomu. Ale to mogłoby być zabawne.
- Podziel się - Kvaser podniósł brew zaintrygowany.
Półelfka coś wymamrotała chyba psiocząc na jakieś kurduple.
- No ukraść mu gacie no…
- Odebrałby to, w najlepszym razie, jako próbę zalotów - Kvaser stwierdził szczerze - a na pewno by go to nakręciło jeszcze bardziej.
- Może i masz rację. Choć liczyłam na nieco irytacji i drobne utarcie nosa jeśli tak to można nazwać. Aczkolwiek gdyby to miało skończyć się dalszą kradzieżą bielizny to chyba bym wolała tego jednak nie robić… Jak rozumiem wy mieliście jakieś inne pomysły?
- Sprać po mordzie - Kvaser stwierdził szczerze - Vaala też była chętna. Ostatecznie też mamy układ, jakaś nawiązka przydałaby się za to… - niziołek wzruszył ramionami.
- Cóż. Dziękuję za przejęcie się. Wydawaliście się być tym wszystkim mocno poruszeni. To… miłe - słowa kobiety nie pasowały do niej w ogóle. Widać, że miała nawet pewien problem z wypowiedzeniem ich.
- Jedziemy na tym samym wózku - Kvaser stwierdził szczerze - jak inaczej się zachowywać? Mamy walczyć razem, nadstawiać karku i ramienia, a potem być wilki na pokładzie - pokręcił głową gwałtownie - temu nie lubię sporej części najemników, nawet w kompaniach często panowała taka atmosfera.
- Bo nie można oczekiwać, żeby ktokolwiek za ciebie pomyślał. Trzeba się o samego siebie zatroszczyć. Oczekiwanie, że ktoś coś zrobi dla ciebie bez odpowiedniej motywacji to jak wyrok śmierci na samego siebie. Dlatego doceniam, aczkolwiek nie rozumiem.
- Myślałem, że masz szersze horyzonty - niziołek stwierdził szczerze, bez złośliwości - a to tylko zimna rachuba. Cóż - westchnął - na świecie dzieje się wiele porąbanych rzeczy.
- Nie wszędzie można sobie pozwolić na takie myślenie. Ale znam takich co w ten sposób myślą - półelfka odpłynęła spojrzeniem. - I nie twierdzę, że nie mają swojej racji ani siły. Zwyczajnie się z nimi nie zgadzam.
- To brzmi już zdecydowanie lepiej - Kvaser stwierdził poważnie.
- Takie osoby ostatecznie nas pokonały, więc nie mogę udawać, że jest inaczej. W zasadzie też nie powinnam żyć, albo być pojmaną lub cokolwiek tam planowali. Pojawiły się jednak drzwi na ten statek… w sumie to w jakim momencie ty tu trafiłeś?
- Bardzo zwyczajnym - Kvaser rozciągnął ramiona za plecami - wędrowałem w kierunku stajni, po rozwiązaniu kontraktu z goszczącymu mnie władzami.
- I tak po prostu sobie przeszedłeś?
- Wcześniej podliczyłem ewentualne długi i zobowiązania - niziołek powiedział jakby wchodzenie w nieznane portale było dla niego czymś zwyczajnym - ostatecznie taki portal niewiele różni się od typa proszącego do tajemniczego zaułku. Zawsze mogę zabić to o spotkam. A sama wiesz, że podróż po planach jest mi bardzo na rękę biorąc pod uwagę to, co chcę zrobić.
Kiwnęła głową zgadzając się.
- Zdumiewające. Nie wiem jak tak można żyć, ale ewidentnie jakoś ci to wychodzi.
- Szybko i intensywnie - niziołek stwierdził jakoś tak pogodnie - mierzę wysoko, nie powinienem się lękać.
- To nieco bardziej przypomina brak rozsądku niż brak strachu. Każdy ma jednak swoje. Ale zostawmy to na dzisiaj. Jutro trzeba być pełni sił i jak sam zauważyłeś wymęczające jest mielenie tylu informacji. Dobranoc… no na tyle na ile jest noc.
 
Asderuki jest offline  
Stary 11-12-2020, 13:18   #109
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Bitwa na pokładzie i pod

Głośne krzyki statku alarmowały wszystkich. I Imrę jedzącą pod czujnym okiem jej samozwańczego “opiekuna”. I Harrana z Mmmho czytających księgi w swoich kwaterach.. oraz Vaalę, Kvasera i Wędrowca. Druidka pracowała nad naparami na własny użytek, kapitan statku kończył właśnie polerowanie nowych soczewek nasączonych magią, a niziołek zabawiał go rozmową.
Te wszystkie leniwe czynności przerwane zostały przez okrzyk Destiny. Ten ciągle zaś meldował.
- Przeciwnik zbliżył się od lewej burty, przeciwnik wlatuje pode mnie.
- Podawaj mi jego pozycję, dopóki nie nawiążę kontaktu - Wędrowiec wybiegał już z pracowni, kierując się na pokład. W biegu jego ciało pokrywało się ektoplazmatyczną skórą, a z pleców wyrastały skrzydła - Do załogi: jeśli zaatakuje, zajmę go w zwarciu i spróbuję podprowadzić, niech będą gotowi.
Imra rzuciła sztućcami o blat i pospiesznie wstała od stołu. Kiwnęła głową na Cromharga i ruszyła do jednej z balist odsyłając barbarzyńcę gestem, aby poszedł z kimś innym. Vaala słysząc te nowiny od sta-tek, warknęła, po czym zaprzestała swego zajęcia. Rzuciła na siebie szybko czar wzmacniający jej skórę, i opuściła kuchnię, pędząc na górę. Na wieść o zagrożeniu Harran wybiegł z kajuty i pobiegł na pokład, po drodze rzucając na siebie czar zwany powszechnie zbroją maga. Mmho odłożyła czytaną książkę na miejsce. Chwyciła swój łuk, który stał tuż obok niej i podobnie jak reszta załogi pobiegła czym prędzej na pokład. Kvaser zaśmiał się krótko pod nosem, lecz zamiast bez opamiętania biegnąć, zapytał Destiny:
- Gdzie jest i czym się zajmuje nasz przewodnik?
- Skirglet obecnie zwija się z bólu po zażyciu substancji z fiolki... kilka minut temu.- odparł Destiny. - Znajduje się obecnie w kabinie nawigacyjnej.
- Dobrze, pilnie informuj gdyby podjął jakieś podejrzane akcje. Przewiduje sabotaż.
Kvaser mówiąc to zaczął powoli szeptać słowa zaklęcia, czyniąc kilka prostych gestów rękami. Po tej krótkiej ceremonii ruszył na górny pokład.

Drużyna rzuciła się ku pokładowi. Jedni szybciej drudzy wolniej. Jedni wzmacniając siebie, inni planując już taktykę przeciw nieznanemu przeciwnikowi. Na pokład wypadł Bezimienny wykorzystując maksymalnie przyspieszenie… za nim Vaala z Harranem, każde z nich osłaniając swoje ciało magiczną osłoną różnej natury. W przypadku Vaali, mało estetyczną, bo je skóra nabrała faktury i barwy kory. Wraz nimi na pokład prawie wyszła Mmho… prawie bo została na schodach. Na górę kierował się też Kvaser. Pod pokładem została też Imra i jej ochroniarz. Wojowniczka wykorzystując buty przyspieszenia, pozostawiła za sobą barbarzyńcę zmierzającego do jej kwatery i pognała ku celowi jakim była balista, by strzelić w potwora. Wymagało to olbrzymiego wysiłku zgrania i szczęścia. Ale udało się.
Wojowniczka dopadła balisty i wystrzeliła ładujący się z automatu pocisk. Ten poleciał z impetem w kierunku unoszącego się pospiesznie stwora i… okazał się być celny.
Pocisk trafił stwora wybuchając przy tym kwasem. Ale wydawać się zdawało, że zadał mu niewielkie jedynie obrażenia. Potwór musiał mieć jakąś odporność na ciosy… i to dość sporą, że mógł zignorować uderzenie balisty. Był też olbrzymi, długi co prawda na sześć metrów, ale jego rozłożyste skrzydła sprawiały że osiągał rozpiętość 24 metrów. Imra oceniła też, że ten poruszający się olbrzymią prędkością stwór może wylecieć poza zasięg balisty zanim będzie mogła oddać kolejną salwę.
Tymczasem Destiny znów zaczął wykrzykiwać paniczne komunikaty dotyczące sytuacji.
- Na okręt dokonano abordażu, wyczuwam najeźdźców pod pokładem, ale nie mogę ich zobaczyć!
Ponury uśmiech satysfakcji pojawił się na twarzy wojowniczki.
- Destiny! Z Cromhargiem pobiegnę na dół, niech reszta się zajmie potworem na górze - poinformowała statek i… znów pobiegła wyciągając po drodze miecz z pochwy. Tego się nigdy nie pozbywała.
- Na co dokonano co?? - Druidka nie zrozumiała słów sta-tek, chociaż o "najeźdźcach" to już do niej dotarło… No ale tam pobiegła Imra z tym całym barbarzyńcą, więc chwilowo to dla Vaali nie grało roli. Wokół nich krążyło bowiem jakiś wielgachne, złowieszczo wyglądające ptaszysko, stworzone jakby nieco z cienia? Tym trzeba się zająć…
- Żryj to, a nie sta-tek! - Vaala podbiegła obok Wędrowca, po czym rzuciła na potwora zaklęcie.
Przerośnięta latająca mysz nie zrobiła na Harranie pozytywnego wrażenia. Aby więc zniechęcić napastnika do próby skonsumowania załogi, rzucił w nietoperza garścią błyskawic.
Wędrowiec warknął głucho na widok bestii, która atakowała Destiny. I to akurat, kiedy przewozili bandę umarlaków? Dziwny przypadek.
-Destiny, do załogi - powiedział, by ci pod pokładem także go usłyszeli, po czym zawołał, biegnąc już w stronę burty - To martwiak! Zimno go nie ruszy, spróbujcie jasnym światłem! Abordaż to pewnie przywołani nieumarli, Harran, Vaala,może uda wam się ich odesłać! - do powiedzenia zostało wiele, ale nie miał czasu. Przeskoczył przez reling, rozpościerając skrzydła, tym samym czasie ektoplazma uformowała się wokół niego w napierśnik, a w dłoni pojawiło ogromne ostrze.
Niziołek spojrzał na sytuację, szczególnie na ptaszysko, którego pozycja raczej niziołkowi się nie spodobała czego dał wyraz przekleństwami pod nosem i zawróceniem na pięcie w kierunku potencjalnego abordażu.

Walka nad okrętem rozpoczęła się. Wędrowiec przybierając swoją bojową formę rzucił wyzwanie potworowi. Harran… rzucił najpotężniejszą błyskawicę do jakiej miał dostęp. Czar uderzył z całą furią w potwora niewątpliwie go raniąc, po tym jak błyskawice przeszły po jego ciele. Odpowiedzią potwora zaś był mroźny podmuch zimna przetaczający się po pokładzie okrętu i pokrywający go kryształkami lodu.
Dając przy tym okazję Wędrowcowi do uderzenia, ale wpierw… lodowy podmuch uderzył w jego ciało przenikając zimnem całe ciało. Niemniej konstruktowi udało się odpowiedzieć atakiem raniąc poważnie ciało potwora. Acz, jeśli potwór miał jakieś magiczne wspomaganie, to temu ciosowi nie udało się go rozproszyć. Mmho posłała trzy pociski w ciało potwora. Trafiła dwa razy raniąc go nieznacznie za drugim, trzecia strzała przemknęła obok cielska bestii. Uderzenie ogniste podbiegającej druidki natomiast… cóż… Vaala miała pecha. Stwór oparł się jej zaklęciu. Jej kolumna ognia spłynęła płomieniami nie czyniąc mu krzywdy.
Tymczasem… Harran zauważył nowe zagrożenie kątem oka. Zauważył za późno niestety. Ale skąd mógł wiedzieć? Skąd oni wszyscy mogli wiedzieć?
Drugi potwór ukryty za niewidzialnością wyłonił się spod statku… wszystko to było zaplanowane z góry. Jeden stwór ściągnął na siebie uwagę załogi, a gdy to mu się udało… drugi zaatakował z przeciwnej strony pod osłoną niewidzialności. Harran wykrył jego obecność, ale niestety zbyt późno. Stwór się pojawił wynurzając z drugiej strony burty i uderzył kolejnym stożkiem zimna z drugiej strony.
Wyglądało na to, że wrogie załodze istoty były nie tylko duże i nieumarłe… are wystarczająco inteligentne by stosować skomplikowane taktyki.
Tymczasem Imra uzbrojona w swój oręż podążyła wraz z niziołkiem na sam dół okrętu. Za nimi zaś gnał jej samozwańczy obrońca. Obecnie obciążony zbroją wojowniczki, niesioną w tobołku na plecach. Kvaser i Orirel zbiegli po schodach do przechowalni żywności i trupiej armii, gotowi zmierzyć się z wrogiem z którego powodu panikował Statek i… nikogo nie znaleźli. Gdzie byli ci wrogowie, którym udało się przeniknąć na statek? Gdzie się ukrywali?
Destiny nie mogło im powiedzieć… bo przecież nie potrafiło ich zlokalizować.
Imra i niziołek opuścili spiżarnię i wtedy dopiero… zostali zaatakowani.
Cienie ożywiły się… Bo nie wszystkie cienie tutaj były naturalnymi zjawiskami.
Dwa z nich zaatakowały znienacka Imrę i Kvasera. Wojowniczka została dotknięta i poczuła jak siły ją opuszczają. Kvaser, mimo że nie dał się zaskoczyć tak jak ona ledwie zdołał uniknąć dotyku wysączającego siłę z ciała. On też pierwszy zauważył, że dwa inne cienie zamiast skupić atak na niziołku i wojowniczce podążają wyżej przenikając przez sufit.

Poinformowana przez paniczny głos Destiny Imra podparła się ściany czując jak opuszczają ją siły przez zdradziecki atak cienia. Spojrzała niemrawo za znikającymi przeciwnikami i odrzucając butelkę na podłogę (najdelikatniej jak to możliwe) wzbudziłą smoczą krew. Potem usłyszała o kolejnym nietoperzu.
- Destiny, przekaż Lordowi Arismowi, że jeśli mu zależy w dotarciu do grobowca jego pomoc będzie potrzebna w tej potyczce - miała nadzieję, że spanikowany statek nie zgubi jej prośby w nawale przekazywania informacji.
Kvaser fuknął wściekle unikając ataku. Nie lubił tych podstępnych kreatur, znał je. Tych, których zabiły, przemieniały w podobne sobie stwory… lub tak się rozmnażały. Efekt był taki, że jeśli już w większej walce osiągały przewagę, ta rosła lawinowo wraz z każdym trupem.
Zaryczał raz jeszcze.
I na tym skończyła się wściekłość nizioła… na moment. Na jedno uderzenie serca Kvaser był absolutnie spokojny. Niewzruszony jak góra.
A potem góra rozerwała swoje trzewia w tumanach czarnego, wyjącego dymu, a żar jak z wielkiego pieca zaczął bić od niziołka. W dymie widać było iskry, żar i jakieś sylwetki. Szept.
A Kvaser szybkim ruchem dobył miecza na plecach, wprawny obserwator zauważył, że ostrze samo podążyło do rąk niziołka.

- Pieprzony sukinsyn… sukinsyny - Warknęła Vaala, czując okropne zimno, przenikające jej ciało. A gdyby nie powaga sytuacji, to może nawet by się uśmiała ze sterczących jej na baczność sutków pod ubiorem. Teraz jednak nie… przemieniła się szybko w wielkiego żywiołaka wody, i poczuła nieco lepiej. Następnie zaś poczęstowała tego samego wroga małym, prywatnym, ognistym piekłem…
Harran ponownie poczęstował tego samego nietoperza wiązką błyskawic, po czym cofnął się pod pokład. Miał wrażenie, że kolejna porcja zimna zamieni go w lodowy posąg.
Mmho nie traciła czasu na przeklinanie pod nosem. W pełni skupienia oddawała strzałę za strzałą mierząc w swój poprzedni cel.

Walka z potworami okazała się kłopotliwa… ale czegóż innego spodziewać się na Acheronie? Ten plan egzystencji do bezpiecznych nie należał. Niemniej sukcesem było poważne poranienie wroga. Szkoda, przybył w towarzystwie. I to w dość licznym.
Dwa cienie zaatakowały dwójkę awanturników w ładowni. Były szybkie i ciche, a choć ich dotyk nie przynosił bezpośrednio śmierci to… groził takim czymś z czasem. Kvaser się o tym przekonał, gdy i jego dotknęło zimne muśnięcie śmierci, tym razem… jego zwinność nie wystarczyła. Atak na Imrę zakończyłby się pewnie podobnie, gdyby nie Cromharg, który bezczelnie popchnął ją w bok przyjmując ten “cios” na siebie. Zasłonił ją swą piersią dosłownie i przyjął cios na klatę. Po tej napaści cienie cofnęły się nieco. Normalnie nie miałoby to znaczenia… ale tak się składało, że za cieniami były ściany statku, w które te stwory wniknęły.

Tymczasem ponad pokładem Bezimienny, który mocno ucierpiał na swoim ciele, zaatakował z furią cieniste skrzydło. I te ataki były celne.. dwa pierwsze. Trzeci chybił, bo potwór nagle osunął się w dół. Na szczęście nie było to problemem. Bowiem dwa pierwsze wystarczyły, by uśmiercić potwora… więc konstrukt “doskoczył” w błysku teleportacji do drugiego.
Ten, albo z zemsty za śmierć towarzysza, albo słusznie uznawszy konstrukt za zagrożenie postanowił go zaatakować. Potężna paszcza capnęła kłami w pobliżu ciała Bezimiennego, ale na szczęście niecelnie, nie trafiając ani razu.
Mmho zaś zaczęła posyłać serię strzał z łuku. Jedna za drugą… Już za pierwszym razem trafiając wyjątkowo celnie. Strzała wbiła się w jedno z oczu nieumarłego. Druga także niezwykle cenna wbiła się w szyję, trzecia w tors. To były mistrzowskie strzały, godne prawdziwej wirtuozki łuku. Gdyby zamiast stwora były tam trzy elfy… żaden z nich by już nie żył. Niestety nieumarłe potwory charakteryzowały się nadspodziewaną odpornością.

Vaala zaś została zaatakowana… z miejsca którego się niespodziewała. Cienista istota wyłoniła się z podłogi i dotknęła ją przeszywając jej przemienione ciało… nieprzyjemnym zimnem nadnaturalnego pochodzenia i wysysając jej siły. Choć tylko w niewielkim stopniu.
Mimo tych “obrażeń” Vaala zdołała użyć swojego czaru na drugim potworze, a po niej Harran powtórzył swoje uderzenie błyskawicy. I o ile płomienie druidki spadły ognistą lawiną na potwora, o tyle… magowi z Osirionu ta sztuka się nie udała. Tym razem magia go zawiodła i błyskawica uderzając w potwora spłynęła po nim jak woda po kaczce nie czyniąc mu krzywdy. Ale nie zawiódł go za to refleks, bo uniknął dotyku cienistej istoty, która wynurzyła się obok niego.

- Zabraliście mi miecz nie ufając mi. Jakże mam teraz walczyć, skoro pozbawiliście mnie broni? Tak powiedział. - odparł Destiny, podczas gdy trójka wojowników pod pokładem straciła cel z oczu. Cienie wykorzystały ciasne korytarze statku na swoją korzyść. Zapewne wynurzą się za chwilę… zaatakują i schowają się w znów ścianach wykorzystując swoją bezcielesność. Nie były może i potężnym przeciwnikiem, ale wyglądało na to, że będą irytującym.
 
Sindarin jest offline  
Stary 23-12-2020, 15:26   #110
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Jeśli do tej pory Kvaser był wkurzony, to trudno opisać było szał jaki ogarnął go przy podstępnej akcji nieumarłych cieni. Niziołek, mimo osłabienia, zakręcił mieczem nisko, wokół własnej osi, bardziej wywarkując niż wypowiadając słowa zaklęcia. Płomienie przeskoczyły po ostrzu, tworząc krąg, a po chwili przeszły przed dym okalający małego wojownika, tak, iż jego postać stanęła niemal w płomieniach.
- Teraz mnie dotykajcie skurwysyny - warknął.

Imra w tym czasie poświęcia chwilę aby się zadziwić postawą Cromharga. Zacisnęła mocniej dłonie na rękojeści miecza. Nie miała czasu już się głowić nad tym, że zapomniała o konfiskacie broni. Przyszykowała się na kolejny atak napełniając broń mocą.
- Bij czym masz czekaj aż się pojawią! Destiny tłumacz - powiedziała do barbarzyńcy.

Vaala-żywiołak wody, warknęła niezadowolona, po czym… zignorowała wkurzający ją cień, i "przelała się" po pokładzie w kierunku drugiego wielkiego nietoperza i walczącego z nim Wędrowca. A widok był naprawdę nietypowy, gdy wysoki na 10 metrów, wodny żywioł 8 ton(!) ruszył do ataku.
W tym samym czasie wiszący w powietrzu Wędrowiec odepchnął ogromną paszczę nieumarłego, zapierając się swoją bronią. Dał sobie tym samym moment, by wzmocnić ostrze, dzieląc się z nim odrobiną własnej mocy. Miecz zabłysnął, gdy automaton wyprowadził kolejną serię ciosów.

Jakby mało było nietoperzy, to jeszcze spod pokładu powyłaziły jakieś cienie. Taki podstępny atak zdecydowanie nie przypadł zaklinaczowi do gustu. By więc odwdzięczyć się za niemiłą niespodziankę podarował intruzowi całą garść magicznych pocisków.
Mmho nie zmieniała celu, w dalszym ciągu posyłając strzały w niezniszczonego jeszcze nieumarłego, chociaż cienie, które pojawiły się na pokładzie były równie niepokojące.

Cienie pod pokładem zgodnie z przewidywaniami awanturników wynurzyły i przygotowana na ich przybycie Imra zadała cios. To jednak nie powstrzymało go, przed próbą dotknięcia wojowniczki. I wyssania kolejnej dawki sił… Sytuacja zrobiła się dramatyczna dla Imry. Drugi zaatakowała Cromhaga, którego obecność nie pozwoliła nieumarłym flankować wojowniczki i utrudnia im jej ubicie. I jemu też się udało dotknąć barbarzyńcę. Niziołek osłonięty gonistą tarczą nie wydawał im się dość “atrakcyjnym” celem, więc pozostał zignorowany. Może to był błąd z ich strony, bo rozwścieczony Kvaser zaatakował mocno, celnie i boleśnie… zranił bezcielesnego stworka. Także i skupiona na przeciwniku Imra serią błyskawicznych ciosów rozerwała poważnie ciało nieumarłego. Cromhargowi tak dobrze nie poszło, choć wyprowadzony cios był równie celny.

Na górze tymczasem, automaton zaatakował z furią godną barbarzyńcy. Niemniej jego ciosy zamiast wywołanej gniewem potędze opierały się na zimnej kalkulacji i bezlitosnej precyzji.
To był zaiste porażający widok, tym bardziej że automatonowi udało się trafić za każdym razem. Ciosy te nie mogły się co prawda równać precyzją z popisową serią Mmho, ale zrobiły swoje… rozcinając brutalnie ciało potwora w wielu miejscach.
Potwór odpowiedział atakiem, mimo że wyglądał na ciężko rannego. Uznał bowiem zapewne iż załoga statku nie da mu się oddalić… być może słusznie tak pomyślał. Być może nie.
Niemniej Bezimienny przekonał się że dobrym pomysłem było wcześniejsze wzmocnienie swojej defensywy. Bo bez tego paszcza potwora mogłaby się zacisnąć na jego ciele.
Uniknął obu ataków… na szczęście.
Takoż samo Vaala uniknęła cienia, który musnąć próbował jej żywiołacze ciało. A potem wniknął pod pokład ukrywając się. Zaś Mmho zaatakowała skrzydlatą bestię strzałami. Co prawda jej pociski nie były tak niszczące jak ostrze konstrukta… ale były równie celne. I na osłabionego potwora, nawet te nieduże obrażenia wystarczyły. Vaali odmówiono więc zemsty, gdy patrzyła jak martwy potwór osuwa się na pokład. Pozostały jednak jeszcze cienie do ubicia.
Żaden z nich nie był na pokładzie, więc druidka, po powrocie do swojej naturalnej postaci, udała się pod pokład w celu znalezienia Harrana.

On to bowiem toczył samotny pojedynek z cieniem. Harran uniknąwszy dotyku znajdującego się zdecydowanie za blisko cienia zdołał odpowiedzieć magicznymi pociskami. Magiczne sfery mocy rozrywały cienistą postać, acz… nie zdołały zabić. Ten odpowiedział napaścią i cofnął się znikając w ścianie… zapewne po to by znów zaatakować gdy nadarzy się okazja.

Imra zadrżała z zimna. Cienie wyciągały z niej coraz więcej sił.
- Destiny! Otwórz właz do ładowni! - fuknęła nastawiając się do ataku.
- Oczywiście pani Oririel.- odparł Statek wykonując polecenie. Właz zaczął się powoli otwierać opuszczany na łańcuchach. Tego Destiny nie mógł przyspieszyć.

Walka z nietoperzami się zakończyła, ale pozostały jeszcze cienie, które wyskakiwały ze ścian jak diabełki z pudełka.
Zabawa w chowanego pod pokładem zdała się Harranowi nieco ryzykownym, więc zaklinacz wrócił na pokład, gdzie była nieco większa szansa na uniknięcie zaskoczenia.
A gdyby cień raz jeszcze się pojawił w tym samym miejscu, to ze szczytu schodów byłby tak samo widoczny.

Vaala warczała z wściekłości, nie było bowiem dane jej ubić nawet jednego z cholernych nietoperzy. Nie zdarzało jej się to prawie nigdy… poczuła się nieprzydatna w walce. A teraz jeszcze Harran uciekał na pokład, zostawiając gdzieś tam na dole sta-tek resztę walczącą z tymi przeklętymi cieniami. Druidka pokręciła głową, po czym pobiegła na dół…
-Vaala, wracaj! - krzyknął Wędrowiec, wznosząc się metr nad pokładem - Do załogi: biegnijcie na pokład, otwartą przestrzeń, mają przewagę w pomieszczeniach! - wołał dalej, kiedy jego zbroja zmieniała się, stając lżejszą. Ciężki pancerz i tak nie przydałby mu się w walce z cieniami - Destiny, oddal się od tego sześcianu!
- Tak jest Kapitanie.- Statek natychmiast zwiększył prędkość starając się oddalić od miejsca, w którym mogły się czaić kolejne takie potwory.
- Destiny jaka jest sytuacja załogi pod pokładem? Czy są w stanie wyjść na pokład? - zapytała Mmho, jednocześnie zmieniając pozycję tak by nie blokować schodów w razie pojawienia się reszty załogi. Jednocześnie czujnie doglądała otoczenia spodziewając się wyskakującego nielada moment spod podłogi widma.
- Panna Orirel i Kvaser znajdują się obecnie na poziomie ładowni wraz z gościem kapitana, Cromhargiem. Są żywi… ich ciała nie zaznały fizycznych obrażeń, choć niektórzy z nich nieco zmęczeni. Stan ich kończyn i kondycja pozwala mi ocenić, że są zdolni wyjść na pokład o własnych siłach. - wyjaśnił uprzejmie Statek.
- Dziękuję - odpowiedziała statkowi Mmho, która po tych słowach uznała, że nie trzeba ruszać pod pokład na pomoc.

Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Ledwo pierwszy potwór się pojawił, a już Destiny alarmowało o pojawieniu się wrogów na nim. Ledwie zranili pierwszego, a już pojawił się drugi potwór. Ledwie zabili drugiego, a cienie… cóż…
Owe stwory nie były może tytanami intelektu, ale wiedziały kiedy sytuacja obraca się na ich niekorzyść. Lanie jakie sprawiła Imra, polecenie jakie wydawała statkowi zmusiło atakujący ją cień do schowania się w ścianie statku. Kolejny zaatakował Cromharga i nie trafiwszy go postąpił podobnie. Kvaser starał się co prawda zablokować mu drogę do obszaru z którego się wynurzył, ale… ścian nie brakowało na Destiny… nie wspominając o podłogach i sufitach. Cień po prostu zniknął zanurzając się w najbliższej dostępnej powierzchni.
Harran wszedł pospiesznie po schodach dołączając do Mmho oraz Wędrowca. Obojga gotowych zaatakować wrogów chcących dopaść maga.
Vaala zaś ruszyła w dół po schodach skręciła w kierunku miejsca gdzie spodziewała się spotkać przeciwnika, ruszyła w kierunku kolejnych schodów gotowa rzucić rozproszenie magii, by się go pozbyć. Gotowa…zmierzyć się ze wrogiem, który już się ukrywał.
Z pewnością nie wymknęły się ze statku. Z pewnością się przegrupowują, z pewnością szykują zasadzkę. Na pewno nie na pokładzie, gdzie zbyt łatwo mogłyby zostać zauważone i zaskoczone. Gdzie na nie czekano…
-Trzymajcie się na dwa kroki od ścian, utrudnicie im lokalizację z ukrycia - Wędrowiec przekazywał pozostałym informacje przez Destiny - Harran, Vaala, macie w repertuarze czary rozpraszające lub odsyłające?
- Nic z tego - powiedział Harran, rozgladając się dokoła w poszukiwaniu Cieni, z którymi mógł walczyć, ale których w żaden inny sposób nie mógł unicestwić.
Mmho upewniła się, że stoi dwa kroki od jakiejkolwiek ściany, czujnie obserwował otoczenie spodziewając się nagłego ataku cieni, ze strzałą naciągniętą już na łuk.

Imra słysząc komunikat Wędrowca w myślach tylko przyznała mu rację, nawet jeśli mówił coś oczywistego. Potem jej się przypomniało.
- Cholera, a co z przewodnikiem? Destiny? Gdzie jest i czy żyje? - zapytała.
- Obecnie przebywa w sali nawigacyjnej. Oddycha. - odparł Statek uprzejmie.- sądząc z zarysu mimiki jest zadowolony. Acz nie jestem w stanie określić, czy przytomny.
- Kvaser, trzeba go zabezpieczyć! - rzuciła do niziołka samej aktywując buty i klepiąc Cromharga po ramieniu wskazując aby poszedł za nią. Kiedy to robiła jej spojrzenie zawisło dłużej na mężczyźnie z nieopisaną emocją.
Niziołek zawarczał w wyrazie czegoś, co miało być ciągiem przekleństw, ale zamiast tego podczas biegu wydobywał się z jego trzewi tylko donośny warkot.
Po schodach na dół zeszła Vaala. Spojrzała na znajdujące się tam towarzystwo.
- No i gdzie te pieprzone cienie? - Spytała.
- Nie wiem! - Imra krzyknęła mijając druidkę. - Idziemy po przewodnika.
A jej ochroniarz podążył za nią.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172