Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2020, 16:44   #107
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Pod wieczór Imra zapukała do kajuty Kvasera. Nie mogła go znaleźć nigdzie indziej, a nie miała jeszcze w zwyczaju pytać Destiny.
- Hej jesteś tam?
Kvaser zamiast odpowiedzieć kobiecie, po prostu nagłym, zdecydowanym szarpnięciem otworzył drzwi na oścież. Było to ciekawe przyzwyczajenie, pokazujące nie tylko pewność siebie, ale gotowość do konfrontacji - większość na nieznanym terenie uchylała je tylko częściowo.
- Jak widać - niziołek odpowiedział, a sponad jego głowy widać było lewitującą czaszkę oraz część ekwipunku który najwidoczniej mały wojownik konserwował, wokół rozrzucono oleje do skóry, zioła na zapach, ostrzałki i inny typowy ekwipunek wojaka.
Widać było, że mimo ogólnej postawy zachowanie niziołka potrafiło Imrę zaskoczyć. Półelfka może nie tyle drgnęła ale odchyliła głowę do tyłu kiedy drzwi się raptownie otworzyły. I wszedł Cromharg ze swoją nową włócznią. Stanął obok drzwi, oparł się o nie i przyglądał obojgu.
- Hmm. Tak… Coś ciekawego wyciągnąłeś z tej czaszki? - Imra podjęłą jedyny temat jaki przyszedł jej do głowy.
- Teraz robiłem rozeznanie w tym nie co opowiada, ale jak - Kvaser podkreślił obydwa słowa - odpowiedzi są pozornie dokładne, ale dużo ogółu. Czy sama prawda? Do tej pory to co sam wiedziałem, to nie kłamało, ale słaba z tego wróżba biorąc pod uwagę moją wiedzę - machnął ręką energicznie - ktoś miał tyle głowy, że raczej robił je na dłuższy czas, mało informacji o rządach i polityce, więc pewnie ci co są wymienieni, to jakieś kozaki. Chciałem się jeszcze rozeznać, skończyć z rynsztunkiem i zacząć notować bardziej konkretne odpowiedzi, patrząc już na treść - stwierdził na niemal jednym wydechu uśmiechając się.
Imra chwilę myślała.
- Masz coś przeciwko jak dołączę? Większość nazw jakie używają tutejsi są dla mnie obce. Jakakolwiek wiedza się przyda.
- Miałem ci ją jutro dać, ale zaoszczędzimy czas - niziołek stwierdził odchodzą od drzwi w kierunku pokoju i robiąc trochę porządku z rynsztunkiem po prostu zgarniając bałagan, nieśpiesznie, ale też bez przesadnego pietyzmu.
Półelfka weszła do środka i usiadła na przygotowanym miejscu. Zerknęła na Cromharga i westchnęła.
- Rób co chcesz - co mogło być równie dobrze zaproszeniem do środka jak i uznaniem, że ma sobie pójść. Barbarzyńca wszedł po usłyszeniu tłumaczenia jej słów i oparł się o ścianę.
Kvaser zaśmiał się na ten widok płytko, lecz głośno.
- Wiedziałem, że ze mnie seksualna bestia, ale aby aż taka, że potrzeba przyzwoitki - zaśmiał się znowu - naprawdę, Krwawy Paluch to z innego powodu - pozwolił sobie na rubaszny żart związany ze swoją ksywką - Coromharg - zwrócił się do barbarzyńcy - drzwi się za sobą zamyka.
Cromharg skinął głową, gdy Destiny przekazał sugestię niziołka. I drzwi zamknął za sobą, po czym stanął obok nich.
Niziołek przewrócił oczami.
- Będziesz naszego przyjaciela uczyć kultury - zapytał Imry - jak się wchodzi do czyjegoś miejsca, miło gdyby się przedstawił, skoro statek mu tłumaczy. Na przykład z jakiego jest klanu… Kim jest - westchnął ciężko.
- Nie jest już mój. Niech sam się uczy na swoich błędach - Imra powiedziała twardo rozglądając się za materiałami do pisania. Zamierzała użyczyć sobie skrawka. - Poza tym przesadzasz. Nie mówiłam ci już jak ma na imię?
- Imię to jest trochę mało - Kvaser uśmiechnął się - no trudno, jak chce zgrywać buca to niech zgrywa. Albo jest zazdrosny - mruknął do Imry raczej bardzo luźno - w szufladzie jest papier, powinno być też trochę atramentu. Drugiego węgla nie mam jak wolisz - stwierdził pokazując ogryzek węgla którym sam chyba wolał notować.
Kobieta wzięła kałamarz i wygrzebała coś co było kawałkiem patyczka. Bez pytania pożyczyła nóż i zaostrzyła “drzazgę” umaczając ją potem w tuszu. Pozwoliła skapnąć pierwszej kropli do słoiczka i dopiero wtedy postawiła patyk na papierze. Spróbowała kilku bazgrołów. Jak na narzędzie pismo było nawet zgrabne.
- No to mogę zaczynajmy. A ty słuchaj, przyda ci się - spojrzała na człowieka. Cromharg skinął głową przyglądając się obojgu i ich działaniom.

***

Można powiedzieć, że rozmowa z czaszką była dość wyczerpująca dla obojga bohaterów, lecz nie byłoby to prawdą. To była praca, po prostu ciężka praca. Urządzenia nie stworzono do tego, aby korzystać zeń w taki sposób, zamiast na bieżąco dopytywać o widziane akurat miejsca. Stąd Kvaser i Imra zmuszeni byli lawirować pytaniami, szukać kolejnych poszlak i oddzielać co ważne od tego, co ważne nie było. Czaszka nie potrafiła ocenić swej wiedzy ani przedstawić usystematyzowanego spisu treści, zatem pozostało im pytać o rzeczy już wcześniej zasłyszane lub nowe, na podstawie poprzednich wiadomości.
Chociaż można było uznać, iż jako duet pracowali dobrze. Ścisła precyzja Imry w dążeniu do informacji wraz z pewną systematycznością pomagała wybrnąć z pętli odpowiedzi na ciągle ten sam temat, natomiast nagłe zrywy Kvasera pozwalały zbadać szerszy temat, chociaż i tak niziołek, na to jak wyglądał i się zachowywał, był zadziwiająco systematyczny.
Minęło sporo czasu, czaszka właśnie skończyła opowiadać o pseudoplanie błysku gdy Kvaser ziewnął przeciągle, prezentując zębiska i wnętrze ust, wydając z siebie noski, gardłowy dźwięk.
- Ja chyba na dziś mam dość - stwierdził rozciągając się - ale będzie trzeba to powtórzyć jeszcze raz, dwa razy.
- Hmmm - Imra mruknęła jeszcze zamyślona nad tym co spisała.
- Wezmę ją i jeszcze popracuje. Mam jak się wyspać w krótkim czasie.
- No tak, baby zawsze egoistami - Kvaser zaśmiał się serdecznie - a Cromharg czemu nagle jest wolny? I kim teraz właściwie jest?
- Wędrowiec bardzo nie lubi niewolnictwa. Śmiem powiedzieć: nienawidzi. Sprawa osobista. Uznałam, że skoro tak bardzo mu zależy to "zainwestuje" w to. Pozwoliłam mu go sobie zabrać i uwolnić w zamian za jeden z diamentów który ma rycerz Nerulla. Oraz pomoc w znalezieniu kapłana. Cromharg obecnie jest kimś do pomocy - Imra podniosła spojrzenie znad notatek. - I nie bądź taki, podzielę się informacjami.
- Cromharg, a Ty co masz do powiedzenia - nizołek zapytał się barbarzyńcy zaciekawiony.
Po przetłumaczeniu słów niziołka, a potem wytłumaczeniu sytuacji przez Statek barbarzyńca rzekł.
- Niewolnik jest w głowie. Niewolnik to poddanie się sytuacji. Ja się nie poddaję, mnie nie można złamać. W kajdanach jestem więźniem i jeńcem. Nigdy niewolnikiem.
- Słuszna postawa - Kvaser powiedział kiwając głową, zgadzał się w pełni ze słowami barbarzyńcy - a powiesz coś jak czujesz się tutaj? Nie wiem, małomówny jesteś z natury?
- Wolałbym wygodniejsze łoże niż podłogę, ale jestem nomadem przemierzającym pustynię. Ciężkie warunki nie są mi obce.- odparł Cromharg słowami Destiny.
Kvaser uśmiechnął się na słowa Cromharga. Doceniał prostotę i zdecydowanie przejawiające się w postawie mężczyzny. Budziło to u Wściekłego Borsuka miłe wspomnienia drugiego domu, który też porzucił, jako zaprzysiężony totemowi zemsty, ale wciąż jednak tam wracał, w przeciwieństwie do domu rodzinnego.
- Wystarczy się odezwać - Kvaser stwierdził lekko - jak pewnie zauważyłeś, nasza sytuacja finansowa nie jest najlepsza, ale na jakiś śpiwór czy skóry spokojnie starczy, lepiej kupić niż wyprawiać z tego co tu się znajdzie. Jeśli masz z nami razem walczyć, chociaż przez jakiś czas, to zadbaj też abyś walczył skutecznie, w tym wyspany - Kvaser zaśmiał się krótko mocno gestykulując - inaczej to durnota jest, a nie walka.
- Wysypiam się… poza tym muszę pilnować jej pokoju… i bezpieczeństwa.- przetłumaczył Statek jego słowa, gdy wskazywał kciukiem na Imrę.
- A i tak nic to nie dało - mruknęła cicho półelfka bardziej do siebie wspominając w głowie wcześniejszą sprawę z majtkami.
- Sądzisz, że sama sobie z tym nie radzi? - Kvaser podniósł jedną brew w górę.
- Mam dług honorowy do spłacenia… jeśli sobie z tym dobrze radzi, to cóż… przyjdzie mi dłużej poczekać na jego spłacenie.- ocenił sytuację mężczyzna, słowami przetłumaczonymi przez Destiny.
- Może lepiej byłoby jednak nieco mniej nachalnie stróżować. Tutaj to nie problem, ale jeśli trafimy na jakiś salony… Będzie to niezręczne - niziołek machnął ręką w geście rezygnacji z tematu - macie kobietę? I wiecie na przykład kim ja jestem?
- Niziołki są rzadkie i wymierające, ale są na moim świecie.- odpowiedź przyszła przez Destiny. - Miałem dwie przyobiecane, ale teraz to pewnie nieaktualne.
- Szkoda - Kvaser powiedział szczerze - ja nie jestem typowym przedstawicielem swej rasy. Kvaser, w plemieniu Wściekły Borsuk - dopełnił przedstawienia się - jak nazywa się twoje plemię?
- Dzieci… - Destiny wydało z siebie serię świstów podobnych tym, które powiedział sam Cromharg.- … nie ma we wspólnym odpowiednika tej nazwy.
- Ciekawe - niziołek zamyślił się dając barbarzyńcy na przecięcie inicjatywy w rozmowie, chociażby z ciekawości.
- A jak się zwie twoje plemię. I jak jesteś powiązany z panią Imrą? - zapytał barbarzyńca poprzez Destiny.
- Nie przysługuje mi nazywanie się członkiem plemienia. Jednak obracałem się pośród kilku… Jestem… - Kvaser szukał słów - ...przyjąłem totem duchów zemsty, to samotna droga. Przychodzę do ogniska jak wilk, do jednego obozu, do drugiego, ale nie jestem ich, jestem oddany…
Kvaser na moment zrobił to co przy bardce, a w pełnej okazałości, w pierwszej walki. Wyciągnięta dłoń i ramię niziołka otoczyła lekka aura czarnego, gryzącego dymu, jak z wielkiego pieca. Odbijały się w niej sylwetki i twarze, a od dymu biło dziwne zimny, jak z otwartego grobu, oraz ledwo słyszalne szepty.
- Moi przewodnicy - uśmiechnął się - a kim jestem dla Imry - zaśmiał się głęboko dając upust naturze nizołka i po prostu nie odpowiadają, lekko grając na nosie barbarzyńcy, w sposób raczej łagodny, niż złośliwy.
Półelfka wlepiła spojrzenie w dymny pokaz mocy. Uśmiechnęła się i palcem przesunęła po ręce podobnie jak kiedy oglądała tego znamiona wcześniej. Patrzyła jak dym owija się wokół jej dłoni kłując nieprzyjemnymi igiełkami i umyka znikając.
- Jak dla mnie Surt jest póki co małym kurduplem zbyt chętnie i pewnie opowiadającym o tym jakim to też jest wspaniałym kochankiem. Póki co na słowach się kończy… i to jeszcze tylko o samym sobie.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline