Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2020, 21:03   #344
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Mervin łapał dech i oddychał ciężko. Kręciło mu się w głowie, nie wiedział czy to od nadmiaru emocji i adrenaliny, czy na skutek upływu krwi z ran. Patrzył nienawistnym wzrokiem na truchła bestii, gotów w każdej chwili zmasakrować to, co z nich zostało. Nie dostrzegł jednak, by w jakiś sposób się deformowały lub przekształcały w inną materię. "Może to oznaka, że wyszliśmy z głębokiej strefy" - pomyślał. I zmiany zachodzą wolniej lub wcale. Popatrzył na Mariana, podniósł wolno rękę z uniesionym kciukiem. - Good job, Buddy... - wymamrotał jeszcze nieco oszołomiony, chrapliwym głosem.

Następnie przejrzał torbę wyciągnął butelkę wody i zużył, aby przemyć rany. Po obmyciu piekły i promieniowały bólem, nie ocenił je na poważne, lecz zignorowane, mogły nastręczyć w przyszłości sporo problemów. Odkaził je odrobiną alkoholu z piersiówki. Zasyczał z bólu i sam też łyknął nieco dla kurażu. Zużył dwie rolki bandaża, pomagając sobie zębami przy opatrywaniu ramienia. Z nogą poszło zdecydowanie sprawniej. Po kilku minutach podszedł do towarzysza, ofiarując pomoc, podawszy mu pomocną dłoń. Kumpel nie wyglądał dobrze, był mocno poturbowany. Ślady dawnych doświadczeń kumulowały się i wytarły głebokie piętno. Strefa niemal od początku nie oszczędzała Polaka, chciała złamać jego charakter, ale ten uparcie i hardo rzucał jej wyzwanie, choć ostatnio wyraźnie z większym wysiłkiem

- Pomogę ci, musisz odkazić rany.. - powiedział z widoczną troską. - Powinniśmy niebawem ruszać. - kontynuował doktor. - Większa sfora wyciśnie z nas wszystkie siły i pozagryza na amen. - Ruszajmy dalej, pokonajmy hałdę i znajdźmy kryjówkę. Tutaj zbyt świeże ślady nas demaskują. - Dasz radę sie wspinać, czy zawracamy? Osobiście słabo widział wspinaczkę towarzysza, ale cofnięcie się nie dawało im żadnej gwarancji, że kolejna uliczka też nie będzie zasłana wrakami i gruzem.

Następnie zrobił ponowny przegląd ekwipunku. Zużył litr wody, cieszył się, że tym samym torba stanie się lżejsza i ulży trochę jego ramionom. Na szybko zjadł dwie gulaszowe konserwy. Posiłek wzmocnił go i poprawił nastrój. Kiedy Marian był gotowy do drogi, doktor wyszedł na ulicę ocenić sytuację. Pogoda i krajobraz się nie zmieniły. Nie zauważywszy niczego niepokojącego ruszył powoli, gramoląc się na najbliższe wraki, postękawszy nieco i przekląwszy strefowe pomioty. Od czasu do czasu spoglądał wstecz, jak radzi sobie niezłomny Polak, gotów wspomóc go przy większych przeszkodach.

Usiłował pokonać jak najdłuższy odcinek, oddalając się od miejsca dzikiej walki. Z drugiej strony nie chciał zanadto szafować siłami swoimi i kompana, lecz teraz zatrzymać się i obozować tak blisko miejsca ataku hellhoundów w strefie, znaczyło dla nich po prostu umrzeć...
 
Deszatie jest offline