- Sam się w to wplątałem, panie Essing, nie ma o czym mówić. Blucher wysyła komuś pięć przedmiotów, w skrzyni jest sześć bibelotów. W jakiś przedziwny sposób łączy was Bogenhafen i tajemniczy ludzie, którzy was poszukują. Tak, chyba właśnie zostaliście... zostaliśmy wysłani w prezencie – poprawił się szybko Geldmann. – Cóż, najlepszą obroną jest atak. Trzeba iść do Middenheim, tam jest Wittgenstein i Scharlach, dopaść obu i zakończyć stare sprawy. Jeśli chodzi o rozsiewanie plotek o Lieberungu... Trzeba mieć dowody, inaczej ryzykujecie splamienie swojego nazwiska. to raz. Dwa, czy chcecie być z nim łączeni, choćby i w plotce? Na dyskrecji nam zależy raczej, a nie rozgłosie.
- Pójdę razem z panem Giuseppe, będzie bezpieczniej w dwójkę. Po drodze dowiem się może od kupców, czy nowe podatki w Middenheim dotyczą też handlu. A właśnie, opodatkowano na północy między innymi magów i kapłanów. Tak tylko uprzedzam – powiedział Leonard, patrząc na Wernera i Bernhardta. – Nie wiem, czy przypadkiem nie ma to związku z pomysłem Ulrykan, żeby uznać Sygmarytów za heretyków. Daninę muszą też płacić krasnoludy, przecież od zawsze sprzymierzeni z kościołem Sigmara.