Karl jedynie ironicznie uśmiechnął się, słysząc słowa Felixa
- Sądzę, że masz tu swoją haniebną, niedokończoną robotę. Grab te trupy, ino chyżo, bo jeszcze wezmą, i wstaną - parsknął i ruszył w stronę trupa swojego konia, zamierzając zabrać siodło, czaprak i całe ogłowie, jakie tylko się uratowało.
Grzebanie w gnijącym ścierwie zostawiał dla sępów, te zaś, jak rzezimieszek dobrze wiedział, robiły się dosyć rozmowne po walce, kiedy przeciwników brakowało.
- Uważaj, tam jeszcze coś zostało - Karl podniósł swoje siodło i wskazał jednego z wyjątkowo nadgniłych truposzczaków.
Opinii prostego chłopka odnośnie kosturów należących do magików raczej nie brałby pod uwagę. Już trafniejsza byłaby uwaga Oliwii, ale po prawdzie, z takim fantem każdy poza licencjonowaną czarodziejką mógłby mieć problem z inkwizycją. Wpierw należało dotrzeć do Herrendorfu, a następnie do Remer.
"Wtedy się zobaczy" pomyślał i ruszył za prowadzącym ich przez bagno traperem.