Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2020, 00:45   #24
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
***PODRÓŻ***


Jacek usadowił się wygodnie w fotelu, z zaciekawieniem podpinając słuchawki do pożyczonego od Wiesława odtwarzacza. Kiedy miał odpalić pierwszy utwór, spojrzał przez szybę na biegnącą z kawą “piękną Martę”. Na twarzy jąkały odmalowała się mieszanina żalu oraz satysfakcji. Jacek uważał, że Marta sama jest sobie winna. Wolała udawać, że go nie zna, a to wszystko po co? Żeby stanowić podnóżek dla popularniejszej dziewczyny o wątpliwej reputacji…

Skupił się na wieśkowej playliście. A ta była wielce osobliwa! Do tego stopnia, że Jacek nie miał pojęcia co o niej sądzić. Koniec końców uznał, że układanka jest równie dziwna, co sam właściciel. Mieszanina muzyki starożytnego Rzymu, średniowiecza, polskiej, rosyjskiej, radiowej, alternatywnej, zachodniej, wschodniej… Czuł, że większość z tego nie pasuje do jego klimatów, ale słuchał ze zwykłej ciekawości, aby zobaczyć co włączy się następne i jak wielki rozrzut ma gust Wiesława.

Ponownie został zaskoczony. Okazało się, że na odtwarzaczu nie znajduje się jedynie muzyka, a również jakieś przemyślenia prawne, wiersze i łacińskie sentencje. Jacek zanotował ze słuchu niektóre z nich. Najpewniej niepoprawnie, gdyż nie znał łaciny. Ot, zwyczajnie ciekaw był ich znaczenia. Może będzie miał jeszcze okazję sprawdzić.

Karteczka od Marty nie zrobiła na Jacku niemal żadnego wrażenia. Był młodym, ale twardo stąpającym po ziemi człowiekiem. Nie wierzył w zaklinanie rzeczywistości. Ani sytuacja, ani człowiek nie stawał się “super” od mówienia czy pisania, że taki jest. Mowy motywacyjne nie były dla niego. Odurzały człowieka na parę minut niczym narkotyk - tylko po to, aby przykra rzeczywistość uderzyła ze zdwojoną mocą.

Kopertę od Turleckiego po prostu schował do saszetki i nawet nie myślał o naruszaniu jej. Uznał, że to pewnie część gry terenowej i nie chciał psuć zabawy jak jakiś rozwydrzony bachor.



***POSTÓJ***


Jacek zaczepił Wiesława, kiedy mijali się w drodze do McDonaldowej toalety.
- Dzie… Dzie… Dzie… Dzięki za… Za… Za to - wyjąkał, zwracając chłopakowi odtwarzacz mp3. - Fajna muz… Muzyka. Ale nie… Nie… Nie tylko muze tu masz.

Wiesław czujnie spojrzał na Jacka, po czym uśmiechnął się:
- Ach, tak. Czasem nagrywam notatki, jak nie mogę zapisać - zabrał urządzenie i schował do bocznej kieszeni torby.
- Fajnie, że jedziemy do Rowów. Dawno nie byłem nad morzem, a ty? Jakieś plany masz na ten wyjazd? Bo nadal nie pijesz?

Jacek nieco się zmieszał.
- Ra… Raczej nie. Zna...sz ła… ła… łacinę?
- Znam. Sporo uczyłem się języków swego czasu. Tylko ten hiszpański mi nie leży, ale może warto… w końcu Hitler uciekł do Argentyny. A przynajmniej takie plotki - Wiesław uśmiechnął się z przemycenia teorii spiskowej do rozmowy, a następnie przeskoczył do innego tematu, jak to miał w zwyczaju. - To będzie wyjątkowy wyjazd…

Jacek nie skomentował teorii spiskowej. Chyba tego typu tematy nie były w jego stylu.
- Czemu?
- Z kilku powodów. Większość współklasowiczów jest rozpuszczona pieniędzmi bogatych rodziców i ciekawe jak będą zachowywać się z dala od swojej strefy komfortu - odpowiedział chłopak ubrany w buty warte ponad dwie stówy, dżinsy warte też około tego, no i koszulkę w sumie niewiele wartą. - Byłem kiedyś biedny... - dodał zdając sobie sprawę, że jego poprzednie zdanie nie korespondowało z jego wizerunkiem. I tym, że nie miał stypendium.

Wiesław na moment zamyślił się po czym dodał jakby wciąż będąc zanurzonym w swoich myślach:
- Wycieczka odmieni nasze życie - po czym spojrzał na Jacka i uśmiechnął się. - Nie będę już odludkiem. A co ty w swoim życiu chciałbyś zmienić?

Jacek nie zdążył odpowiedzieć. Turlecki wołał już wszystkich do autokaru, więc kiwnął tylko głową Wieśkowi na pożegnanie. Przy okazji uniknął odpowiedzi na bardzo trudne pytanie.



***KOSZMAR JACKA***


Z początku Jacek pożądliwie spoglądał na roznegliżowane koleżanki. Oczy nastolatka były wręcz rozbiegane. Przy takiej obfitości i różnorodności nawet nie wiedział na czym powinien się skupić. Piersi Amandy? Nogi Julii? Pośladki Bereniki? Nigdy wcześniej nie widział nagiej dziewczyny! Nie na żywo. Zobaczenie tylu na raz powodowało przeciążenie zmysłów poznawczych chłopaka.

Wbrew początkowym nadziejom nie był to jednak sen erotyczny. Prędzej koszmar... Dziewczyny stopniowo otaczały go niczym piranie, raz po raz kąsając kruche ego Jacka. Ten spoglądał na nie z zaskoczoną i urażoną miną, nie wiedząc jak się zachować - ani tym bardziej co powiedzieć. Kolejne szyderstwa uderzały niczym bicz, rozdzierając duszę. Nic nie odpowiadał. Nigdy nic nie odpowiadał w takich sytuacjach. Nauczył się, że wtedy oprawcy śmieją się jeszcze głośniej - kiedy prezentuje swe kalectwo w praktyce.

Przestał podziwiać piękno kobiecych ciał. Schował głowę między ramionami, próbując bezskutecznie zagłuszyć szyderstwa. Chciał zniknąć z tego miejsca. Swoim zachowaniem wzbudzał jeszcze większą wesołość dziewczyn. Bawiło je, że tak muskularny chłopak może jedynie siedzieć skulony, niczym zbity pies. Biceps jak arbuz, a służył jedynie do desperackiego ukrywania oblicza.

Poczuł palenie w klatce piersiowej, jakby dostał piekielnej zgagi. Bolało go, że te próżne dziewczęta sądziły, iż wszystko w swoim życiu robił z myślą o nich. To prawda, że starał się nadrobić jąkanie, ile tylko mógł. Chciał być silny i męski. Chciał, by kobiety to doceniały. Nie chodziło jednak tylko o to. Dźwiganie ciężarów pomagało rozładować napięcie i stłumić ogromne pokłady agresji, które czasem potrafił wygenerować zaledwie jeden dzień w szkole…
- Przestaniesz się dla nas jąkać i powiesz, którą z nas kochasz? To twój wybór. - padło pytanie, zaś Jacek poczuł bolesny i upokarzający ucisk na penisie.
- Ża… Ża… Ża... - desperacko starał się wyjąkąć odpowiedź, lecz zżerał go stres. “Piranie” wybuchły gromkim śmiechem.
- Ża-ża-ża? Dziewczyny, może on jakąś Żanetkę sobie wymarzył?
- Ża… Ża… Ża…
Jacek bezsilnie wyciągnął ramię przed siebie.



***AUTOBUS***


Uśpiony Jacek wyglądał jakby gorączkował. Kropelki potu spływały po skroni chłopaka. Ciało usztywniało się. Pięści i szczęka zaciskały się nerwowo…



***KOSZMAR JACKA***


Wydawał się już spokojniejszy. Szyderstwa ustały. Nie słyszał żadnych śmiechów. Nikt go nie przedrzeźniał. Palenie w klatce piersiowej ustępowało, podczas gdy on w pełni skupiał się na pisaniu. Choć umysł odpoczywał, to jednak ramiona zaczynały ciążyć. Nie miał siły dłużej kaligrafować na ścianie.

Amanda była szczupłą dziewczyną, ale nie na tyle by z łatwością trzymać ją na rękach i maziać jej rozbitą głową po kafelkach niczym pędzlem. Nawet tak silny chłopak jak Jacek musiał w końcu się poddać. Tym bardziej, że ostatnie minuty były dla niego bardzo wyczerpujące... Wypuścił bezwładne ciało koleżanki i zrobił kilka kroków w tył, aby podziwiać dzieło. O mało przy tym nie potknął się o zwłoki Olgi. Miała wykrzywioną w przerażeniu twarz i zniekształconą krtań. Wszędobylska para wodna ukrywała znacznie więcej rozsianych po podłodze, ludzkich kształtów.

Jacek skoncentrował wzrok na krwawym napisie.

“ŻADNEJ.”

To najbardziej lubił w słowie pisanym - nie jąkało się.
 

Ostatnio edytowane przez Bardiel : 26-11-2020 o 23:06.
Bardiel jest offline